Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 29 czerwca 2023

Pogoń Bełchów - kontra Niemcy (1944 r.)

 

Pogoń Bełchów rok 1936 

[...] Pewnego razu do Zdzisława Macandra przyszedł dowódca niemiecki i zaproponował mecz 

,,Polska - Niemcy''. [...]

Mrok szarzyzny okupacji niemieckiej od czasu do czasu rozświetlały mecze piłkarskie czy to zakładowej drużyny Huty Szkła ,czy też Pogoni Bełchów ,Na mecze przychodziło wojsko niemieckie ,które stacjonowało w 1944 roku na bocznicy kolejowej na stacji w Nieborowie (Bełchów ).

Żołnierze niemieccy też chcieli pograć w piłkę ale sami ze sobą ,to nie była atrakcja ,więc zaproponowali spotkanie piłkarskie drużyny niemieckiej i polskiej .Słowo się rzekło ,mecz odbył się w niedzielne popołudnie na ,,trybunach'' komplet publiczności .Niemcy zaprezentowali się widowiskowo .

Przybyli z orkiestrą ,a bramkarz miał rękawice, co u nas było czymś nowym. Mecz zakończył się remisem .Sędziował sędzia niemiecki i trzeba przyznać ,że nawet bezstronnie. Niemcy chcieli okazać że są lepsi i zaproponowali rewanż .W rewanżu Niemcy rzeczywiście byli lepsi. Ale nasi nie chcieli być gorsi ,więc teraz oni wnieśli o rewanż ,który był na naszą korzyść.

Tak minęło kilka kolejnych popołudni   niedzielnych i w ogólnym bilansie nie było rozstrzygnięcia .W czasie ostatniego meczu ,przed wyjazdem Niemców z Bełchowa ,nasi byli o jedną bramkę lepsi.

Wszystko może by się dobrze skończyło ,po sportowemu ,Niemcy zaakceptowali porażkę ,ale wtedy ,,odezwały się trybuny '' i zawodnicy : ,,takie asiory ,a przegrali '' i takie tam różne przyśpiewki :

 Siekiera, motyka, piłka, alasz. 

Przegrał wojnę głupi malarz. 

Siekiera, motyka, piłka nóż. 

Przegrał wojnę już, już, już. 

Siekiera, motyka, gaz i prąd

 Kiedyż oni pójdą stąd ? 

Siekiera, motyka, prąd i gaz, 

a żeby w was piorun trzasł .

Urażona duma nie pozwoliła Niemcom przyjąć takiej zniewagi i ruszyli na naszych z psami ,oprócz tego mieli pistolety ,więc nasz instynkt samozachowawczy podpowiedział ,,wiać'. Zdążaliśmy złapać ubrania i daliśmy dyla w bagna ,Przeciwnicy nie chcieli ryzykować gonitwy po trzęsawisku i odpuścili.

(na następną wygraną z Niemcami ,przyjdzie nam poczekać okrągłe 70 lat.)


Fot: Drużyna piłkarska Pogoń Bełchów z 1936 r. od prawej : 

kapitan drużyny- Kalisiak ,Stefan Wilk ,Bernard Kurcwald, Mieczysław Figat, Bronisław Miler ,Ozdoba, Czesław  Poniatowski ,Tasak, Bronisław Wencel , Kazimierz Sokołowski ,Tadeusz Miler. 

,,Bełchów Daleki i bliski w moich wspomnieniach '' autor :J. Czubatka.     

     

niedziela, 25 czerwca 2023

Furtka do innego świata.



...miejsce nieczyste...Śmierć - nieczysta, ale święta...

Wejście na cmentarz jest w przenośni furtką do innego świata.

Oddanie szacunku temu, który się rozstał z nami,  to jeden z wielkich zbożnych uczynków. 

,,Cmentarze są bowiem obrazem historii. Ich dzieje są także zwierciadłem przemian postawy wobec śmierci, stąd z wyglądu miejsc pochówku odczytywać można losy nie tylko jednostek, ale także wielkich zbiorowości i ich kultur.,,

Książę Konstanty, panujący w Księstwie Łowickim, podarował  morgę gruntu nieopodal wsi Zagórze, z przeznaczeniem na założenie cmentarza . Cmentarz ostatecznie powstał w 1829 lub 1830 r. Wówczas to do Dozoru Bożniczego w Łowiczu przyłączono okoliczne osady, w których zamieszkiwali Żydzi, m.in. Bolimów. Powierzchnia cmentarza wynosiła 1,86 ha,  został ogrodzony ceglanym murem.



Do dzisiaj ,zachowało się około 400 nagrobków, najstarszy z istniejących pochodzi z 1831 r.

Wiarę w życie po śmierci spotyka się w wielu religiach,  jej znaczenie dla religii żydowskiej, zgodnie z naukami  wielkich mędrców, jest bardzo odmienne w porównaniu do innych wyznań.

 ,,dom uroczystego zgromadzenia wszystkich żyjących, dom życia, dom grobów, dom świata,,

W Polsce powszechnie przyjęte jest wywodzące się z języka niemieckiego słowo ,,kirkut”. ,,Kirchhof = dziedziniec kościelny, na którym chowano zmarłych .W różnych rejonach naszego kraju możemy usłyszeć też nazwy: „kierkow”, „kerchoł” czy też określenie „okopisko”.Cały teren cmentarza winien być ogrodzony murem lub płotem, a jeśli nie było to możliwe , jego granice należało oznaczyć rowem lub wałem ziemnym, stąd jedna z polskich nazw „okopisko”

Tradycyjnie, miejsce pochówku powinno być oznaczone nagrobkiem, który ma nie tylko zabezpieczać zwłoki przed zbezczeszczeniem , ale także wskazywać teren rytualnie nieczysty, na który nie mogą wstępować Koheni.

Zgodnie z tradycją żydowską, nie wolno chować dwóch osób w tym samym miejscu, jak również nie wolno po kilkudziesięciu latach uważać miejsca pochówku za nadające się do ponownego zagospodarowania. Nadrzędna zasada mówi: jeśli ktoś został pogrzebany, to grób jest nienaruszalny na wieki, bowiem ciało zmarłego zamienia się w proch i czeka na przyjście Mesjasza, który wzbudzi je do życia. Kiedy  zabrakło miejsca, na stare kwatery nasypywano dwumetrową warstwę ziemi, aby pochówki mogły odbywać się z nienaruszalnością uprzednio złożonych zwłok. Prawo żydowskie stanowi, że ziemia przykrywająca grób należy do zmarłego i nie może być w żadnym stopniu usuwana, ponieważ wywoływałoby to niepokój zmarłego, a sam akt uznany byłby za jego okradanie. Zgodnie z obyczajem, pobożny nie powinien spoczywać obok złoczyńcy. Samobójców chowano pod płotem, a odszczepieńców od wiary – za płotem. W środowiskach tradycyjnych zwyczaj ten zachował się aż do czasu II wojny światowej.

W przeszłości pogrzeb odbywał się w dniu zgonu (przekładano go na później w przypadku niektórych świąt, między innymi Szabatu)W XIX w. władze wydały przepisy nakazujące dokonywanie pochówków z kilkudniowym opóźnieniem.

Obrzędy żałobne zamyka ostatecznie modlitwa Kadisz.

Pogrzeb żydowski - zdjęcie ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego



Cmentarz żydowski w Łowiczu –  znajdujący się przy ul. Łęczyckiej




- korona – symbol najczęściej odnoszony do pobożności zmarłego lub do faktu, że stał on na czele rodziny, gminy bądź innej grupy osób, która pozbawiona została teraz swojego przywódcy, czyli „swej korony”,.....lwy – symbol odnoszący się bezpośrednio do pokolenia Judy, którego geneza sięga do błogosławieństwa udzielonego przez patriarchę Jakuba swoim dwunastu synom. Powiedział Jakub do swego syna Judy: Judo, młody lwie, [...] jak lew czai się, gotuje do skoku, do lwicy podobny. Na nagrobkach oprócz tekstu, który informuje, kim była osoba zmarła, możemy napotkać także przedstawienia symboliczne. Najczęściej są to płaskorzeźby wieńczące epitafia, spełniające funkcję dekoracyjną bądź też posiadające treść symboliczną


- dłonie ułożone w geście błogosławieństwa – spotykane są wyłącznie na nagrobkach mężczyzn, oznacza to, że mężczyźni z tych rodzin pochodzili z rodu Kapłanów (ha-Kohen), czyli potomków brata Mojżesza arcykapłana Aarona.


- dzban i misa – umieszczane wyłącznie na nagrobkach mężczyzn, którzy pochodzili z pokolenia Lewiego (ha-Lewi),osób pełniących funkcje pomocników podczas modlitw. Do ich zadań należało między innymi czytanie w synagodze Tory oraz obmywanie rabinom rąk, do czego używano dzbana i misy.


- świecznik – spotykany wyłącznie na nagrobkach kobiet.


- płaskorzeźba dłoni wyciągniętej w stronę skarbony pojawia się z reguły na grobach kobiet, można przyjąć, że symbol ten stanowi także nawiązanie do hymnu "Kobieta doskonała" ("Eszet Chajil") z Księgi Przysłów 31: "Żonę doskonałą któż znajdzie? (....) Otwiera dłoń dla ubogiego, ręce wyciąga dla biedaka".


Korona - wyjaśnienie tego symbolu tkwi w cytacie z Pirke Awot: "Są trzy korony: korona Prawa, korona kapłaństwa i korona władzy, ale korona dobrego imienia stoi wyżej od nich wszystkich". Płaskorzeźbę tą umieszcza się zatem między innymi na grobach rabinów czy osób darzonych dużym szacunkiem.

Do Łowicza, miasta zamożnego, mającego ludność o kulturze jak na owe czasy dość wysokiej, zawsze chętnie przybywali kupcy z różnych stron świata, ale szczególnie na słynne jarmarki. . Pomiędzy przybyszami nie brakowało i Żydów, ale co do nich było pewne zastrzeżenie w przepisach miejskich:
„Aby zaś oszukania w podatku nie było, sędzia jarmarczny ma obrać chrześcijanina wiarogodnego i jednego dobrze zaleconego żyda, obmyśliwszy mu nagrodę, często kazać rewidować bóżnicę i gospody, gdzie żydzi stawiają”
Spieszyli tu wówczas Anglicy, Bawarczycy, Francuzi, Niemcy, Ormianie, Turcy, Wołosi; dążyli i Grecy z całymi stosami bakali korzeni, i mieszkańcy Buchary z wyrobami wełnianymi, Persowie, z drogimi materiałami i safianami, i Moskale z najpiękniejszymi futrami.
,,W 1526 roku, arcybiskup Jan Łaski zakazał Żydom osiedlania się w osadzie, a mieszkających już w Łowiczu wygnał.....''
,,Privilegium de non tolerandis Judaeis''przywilej nadawany od XVI do końca XVIII wieku niektórym miastom królewskim, zakazujący Żydom zamieszkania w takim mieście i posiadania w nim nieruchomości, oraz zabraniający im wstępu do miasta z wyjątkiem określonych dni – najczęściej targów i jarmarków.
XV i w początkach XVI ,wiele miast wywalczyło sobie prawo privilegia de non tolerandis iudaeis czyli całkowitego usunięcia Żydów z aglomeracji. 
Międzyrzecze w r. 1520, Warszawa— 1527, Sambor — 1542, Wiślica — 1542, Radziejów — 1546, Wilno — około 1551, Krasnystaw— 1554, Bydgoszcz — 1555, Wieliczka — 1556, Nowa Nieszawa — 1559, Wieluń — 1566, Biecz — 1569, Krosno — 1569, Pilzno — 1577, Drohobycz — 1578, Stężyca — 1581, Opoczno — 1582, Chęciny — 1597
W roku 1521, w roku kiedy Turcy zdobyli Belgrad, co nie mogło pozostać bez wpływu na środkowoeuropejski handel, miasta polskie zawiązały koalicję przeciwko Żydom. Zachował się do naszych czasów list jaki patrycjusze Lwowa wystosowali do swoich kolegów z Poznania:
„Słyszeliśmy — piszą — że i wy, Panowie, niemało macie kłopotów z Żydami. Prosimy Was zatem, zechciejcie nas zawiadomić, czybyście razem z nami nie mogli przedstawić na najbliższym sejmie u stóp tronu królewskiego zażaleń w sprawie wolności Żydów a naszej opresji. Żywimy nadzieję, że jedno wspólna akcja przeciw Żydom przyprawi ich o utratę swobód”.

W r. 1873 przygodny korespondent jarmarczny napisał:
„Cicho wszędzie, głucho wszędzie,
Żydów nie ma, nic nie będzie”

Po trzecim rozbiorze Polski, w 1796 r. Łowicz stał się miastem rządowym .Żydzi rozpoczęli starania o otrzymanie oficjalnego zezwolenia na legalne osiedlenie się w mieście i taką od władz pruskich  ,otrzymali w 1797 r, bez możliwości budowy własnych  domów .Pierwszymi byli  bliżej nie znani Cuker,Pinkus,Borowski ,Plamka Za pierwszymi byli następni dla których zaczęto wyznaczać rewiry po jednej ze stron ulicy ,Piotrkowskiej przylegającej do Nowego Rynku oraz ul. Bielawskiej do rogu Podrzecznej.
W tym czasie społeczność żydowska Łowicza zorganizowana została w rodzaj przy kahałku, podległego gminie w Sochaczewie. Status przy kahałku został oficjalnie nadany organizacji Żydów łowickich dopiero ok. 1820 r. Nie założono jeszcze cmentarza, więc zmarłych grzebano na cmentarzu żydowskim w niedalekiej Sobocie, a modlitwy odprawiano w pomieszczeniu zastępczym. Sytuacja uległa zmianie w 1821 r., kiedy to dekretem rządu carskiego, zniesione zostały kahały, a na ich miejsce wprowadzono Dozory Bożnicze. Wówczas też społeczność żydowska miasta zaczęła czynić starania, zmierzające do utworzenia w Łowiczu takiego Dozoru Bożniczego, który sankcjonowałby istnienie administracji gminy żydowskiej na tym terenie. Z istnieniem Dozoru wiązała się możliwość uzyskania zgody na budowę własnej synagogi i utworzenie miejscowego cmentarza.


                                        Zduńska 53- Łowicz [1897 r]

Ze względu na brak funduszy budowa synagogi trwała 26 lat, według projektu Michała Dobromysłowa i Ferdynanda Eichhorna, wzniesiona przez tego drugiego i oddana do użytku 1897 roku. W nienaruszonym stanie przetrwała 42 dwa lata ,w listopadzie 1939 roku uległa spaleniu a ruiny zostały rozebrane w 1942 roku .


W 1808 r. było 60 rodzin , w 1862 r. – 2061 mieszkańców pochodzenia żydowskiego . Liczba ta stopniowo rosła, w 1897 r. mieszkało w Łowiczu 3559 Żydów.
























sobota, 24 czerwca 2023

Pytał Pan o kontakty z Żydami ?

Łowicz -okres między wojenny.

 [...],,Obok siebie żyły dwa światy, zupełnie swoim życiem.''

,,oj wy go nie słuchaj-ta ,on bez czapki jada''.

Żeby ludzie się do siebie zbliżali, musi istnieć jakaś płaszczyzna porozumienia, żeby móc choć o czymś rozmawiać. Tego nie było. Nie mieli żadnych wspólnych zainteresowań. Współżycia żadnego między tymi dwoma odłamami społeczeństwa nie było. Zresztą oni się nie angażowali w nic, poza tym, że byli reprezentowani w Radzie Miejskiej. Wywierali tam wpływ na wybór burmistrzów, decydowali na którą stronę się przechyli szala.

- Na ile Żydzi byli widoczni w mieście, gdzie mieszkali?

Byli bardzo widoczni, mimo że Łowicz był najmniej żydowskim miastem w okolicy w porównaniu ze Skierniewicami, Sochaczewem i Kutnem zwłaszcza, które Żydzi nazywali Kitno. W Łowiczu skupiskiem Żydów była ulica Zduńska, na której do wyjątku należały sklepy polskie, i w ogóle Polacy jako mieszkańcy. Była ona praktycznie wyłączona z ruchu chrześcijańskiego, na niej się koncentrował cały handel żydowski i rzemiosło.

- Polacy nic więc nie kupowali na Zduńskiej?

Tyle o ile, bo przecież były całe branże opanowane przez Żydów. Nie kupowano raczej u nich artykułów spożywczych. Sklepy spożywcze zasadniczo były polskie i sprzedawano w nich Polakom. Ja w sklepach żydowskich nie kupowałem, brzydziłem się po prostu. Sklepy mięsne z wołowiną były monopolem żydowskim. Była może jedna jatka polska , reszta to były żydowskie. Natomiast wieprzowina to była wyłączna domena polska, ze względów religijnych oczywiście Żydzi od tego stronili.

- Czy to znaczy, że w polskich sklepach wołowiny nie sprzedawano?

W polskich sklepach nie, tylko wieprzowinę. Cała ulica Kozia to były jatki z wołowiną, żydowskie. Żydowskie też było czapnictwo, krawiectwo. Pierwszy sklep polski z materiałami łokciowymi, czyli włókienniczymi, to był na ulicy Zduńskiej sklep braci Kozów. Warsztat krawiecki był na piętrze, na parterze mieli ten sklep. To był pierwszy tego rodzaju sklep polski. Pamiętam, że mundurek mi szyli. Krawiectwo było całe opanowane przez Żydów, lepiej było w szewstwie. To już byli Polacy zazwyczaj, bo to było bardziej podłe zajęcie, mniej się zarabiało niż w krawiectwie.

- Polacy w ogóle chodzili po Zduńskiej ?

Musieli, ze względów komunikacyjnych, ale żeby ktoś się wybrał na spacer wieczorem, czy po nabożeństwie, to nie wszystko szło na Podrzeczną. Ulica Podrzeczna to było corso.(ulica będąca miejscem spacerów i przejażdżek) Tam udawano się po nabożeństwie majowym, czy różańcowym .Nabożeństwa majowe odbywały się w kaplicy po misjonarskiej, a różańcowe w kościele popijarskim. Młodzież wychodziła wtedy z kaplicy ,czy kościoła i spacerowała do późnych godzin ,ale nie po ulicy Zduńskiej. Zduńska była zupełnie wyizolowana z życia ,tak jak teraz wyizolowana jest zupełnie Podrzeczna .Była wtedy na rogu ulicy Koziej i Podrzecznej budka z wodą sodową nijakiej Pani Oskulskiej .To był taki punkt zatrzymania .Spacerowano od Kolegiaty do Pani Oskulskiej i wracano. Młodzież starsza do późnego wieczoru spacerowała .Tylko dzwon wybijał godziny na wieży kościelnej .W dzień zresztą Podrzeczna też była uczęszczana ,bo był tam sąd ,kancelarię miał notariusz ,więc wielu chłopów przyjeżdżało załatwić różne sprawy. Kino też było na Podrzecznej .W niedzielę więc można było tan spotkać całe miasto Po prostu było tłoczno.

- Gdzie mieściła się synagoga?

Przy ulicy Zduńskiej oczywiście . Bardzo długo ciągnęła się jej budowa. Oprócz niej mieli Żydzi jeszcze domy modlitwy w zwykłych kamienicach, najczęściej dwa, trzy pomieszczenia. Taki dom modlitwy był np. na rogu Browarnej i Zduńskiej, po lewej stronie, idąc do Rynku Kościuszki za rogiem. Tam się zbierali w szabas. Cała Zduńska zamierała, wszystko zamykano i dopiero w sobotę wieczorem, jak się szabas skończył, wracał ruch. Żydzi wychodzili, otwierali swoje sklepy ...

- Byli religijni?

Tak, właściwie wszyscy byli religijni. Ta religijność w dziwny zresztą niejednokrotnie sposób się przejawiała. Mogę Panu opowiedzieć zabawną historię .Żelechowski ojciec mojego kolegi z gimnazjum ,ożenił się z Żydówką z Łodzi. Jej rodzice mieli skład artykułów potrzebnych do wyrobu mydła .Od tego teścia Żelechowski brał surowce i przerabiał je na mydło .W pewnym momencie ,jak nabrał już tych surowców od teścia na pewną sumę ,to ogłosił ,że jest plajta, że zbankrutował .To była bardzo poważna suma ,chyba kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy złotych. Ogłosił, że nie ma z czego zapłacić .Teść w różny sposób monitował ,jak to nie pomogło ,to wziął syna i przyjechał do Łowicza i udał się do Żelechowskiego .Doszło tam do strasznej awantury ,chcieli się bić, do tego stopnia ,że wezwali policję ,żeby podać do sądu ,co było wbrew zasadom religijnym i narodowym .Policja interweniowała ,całe miasto było poruszone .Teść nic nie wskórał .

Był akurat piątek ,zaczynał się szabas i pobożni Żydzi udawali się do domu modlitwy ,więc ten Żelechowski poszedł tam ,a za nim ruszył teść ze swoim synem i tam teść znowu przeciw niemu wystąpił .W domach modlitwy odbywały się bowiem sądy żydowskie ,Żydzi unikali sądów państwowych tylko między sobą załatwiali spory .

Wystąpił z mową ,że: ,,jak wy tu możecie trzymać między sobą takiego złodzieja ,tego Żelechowskiego ,przecież on mnie okradł ''.Żelechowskiemu zabrakło argumentów ,ale nie stracił rezonu ,w pewnym momencie mówi:

,,oj wy go nie słuchajcie ,on bez czapki jada''.

Prawowity Żyd ,pobożny ,powinien jadać w czapce .Tego z Łodzi to położyło ,przegrał. Policja odmówiła interwencji .Teść pojechał do Łodzi ,nic nie załatwił, a później podał Żelechowskiego do sądu państwowego.

- A czy kontakt nie rodził się naturalnie , w szkole ?Nie mieliście panowie kolegów w klasie gimnazjalnej ?

Nikt ich do domu nie zapraszał, żadnych wizyt nie składali. Myśmy nic od nich nie chcieli ani oni od nas. Powtarzam: żyli swoim życiem[...]


( fragment wywiadu z Tadeuszem Gumińskim ,,Historia Dobrego Życia '' (II) Kwartalnik Historyczny 2003 r. )

niedziela, 18 czerwca 2023

Dwukrotnie zdobył Łowicz (1939 r .)


 Aleksander Marian Rewerowski vel Rothkähl , major piechoty Wojska Polskiego. ur. 4 września 1897 w Brylińcach


9 września niemiecka piechota wchodząca w skład 8 Armii, wykonując rozkaz dowództwa Grupy Armii „Południe” wkroczyła do Łowicza. 





10 września 1939 r. 64 PP majora Rewerowskiego po ciężkich, forsownych marszach zatrzymała się na ziemi łowickiej. Nocą 10/11 września pułk wraz macierzystą 16 DP podjął marsz w kierunku Bzury szosą Kutno-Łowicz, ok. godz.11 osiągnął miejscowość Zduny. Rozpoznanie ustaliło, iż Łowicz zajęty jest przez wojska niemieckie. W tym dniu od dowódca Grupy Operacyjnej „Wschód” gen. Mikołaja Bołtucia dostał rozkaz zdobycia Łowicza. Około godziny  15:00 pułk wsparty ogniem artylerii 16 pułku artylerii lekkiej i 16 dywizjonu artylerii ciężkiej, przystąpił do ataku na Łowicz, przekroczył Bzurę mając w I rzucie natarcia I i II batalion, wspartych ogniem odpowiednio I i II dywizjonów 16 pal. W godzinach wieczornych do walk o miasto wprowadzono II rzutowy III batalion oraz wsparł częścią swych pododdziałów 65 pułk piechoty. Po nocnych walkach z niemieckim 102 pp z 24 DP 64 pp zdobył miasto.W walkach poległo 120 żołnierzy, a 150 zostało rannych. Wróg utracił ok. 100 samochodów, 4 czołgi, 6 dział pancernych, 4 samochody opancerzone, 4 działa, zabitych zostało 390 żołnierzy, w tym 20 oficerów oraz 1017 było rannych. Bohaterskie walki były toczone nocą, bardzo często na bagnety, co pozwoliło uchronić miasto od poważnych zniszczeń. Z porzuconych na dworcu w Łowiczu polskich transportów kolejowych uzupełniono wyposażenie, amunicję i żywność. O świcie następnego dnia pułk ruszył w pościg za wrogiem, obsadzając linię Łowicz Poduchowny  – Placencja. 12 września dzięki brawurowej akcji 64 Pomorskiego Pułku Strzelców Murmańskich dowodzonego przez majora A. Rewerowskiego  nie doszło do większej tragedii w miejscowości Parma .







. W następstwie niefortunnego rozkazu gen. Bortnowskiego, dowódcy Armii „Pomorze”, 64 PP musiał 13 września wycofać się na północny brzeg Bzury w rejon Klewkowa i Małszyc.Łowicz w godzinach popołudniowych 13 września został zajęty przez oddziały niemieckiej 18 DP.

O godz. 8.00 -14 września Rewerowski otrzymał  rozkaz od płk. Zygmunta Szyszki Bohusza ponownego zdobycia Łowicza. Mjr Rewerowski rozpoczął natarcie swoim pułkiem w pierwszym rzucie 16 DP. Były to walki dzienne, w których tym razem stacjonujący w mieście niemiecki 30 Pułk Piechoty stawiał zacięty opór. Po kilku godzinach Łowicz po raz drugi został zdobyty przez 64 PP. Silne kontrataki wojsk niemieckich przy wsparciu artylerii i uzyskana przewaga, po wprowadzeniu do walki czterech pułków piechoty, spychało polskich piechurów w kierunku rynku i rzeki Bzury.Wojska niemieckie zastosowały w Łowiczu po raz pierwszy sprzeczną z prawem wojennym metodę walki zwaną „żywym murem” ,na ulicy Mostowej, spędzono ludność zamieszkałą i przebywającą na najbliższych zabudowaniach, po czym próbowano bronić się za jej osłoną przed nacierającymi jednostkami polskiej 16 Dywizji Piechoty. Jednakże szybki, zdecydowany atak Polaków z użyciem bagnetów uratował ludzi z „muru” przed masakrą. Zabite zostały dwie osoby niebędące mieszkańcami miasta, a ranny był uczeń łowickiego gimnazjum o nazwisku Kwaczyński. Po godz. 21 na rozkaz dowództwa dywizji pomorscy piechurzy wycofali się z miasta, mjr Rewerowski wycofał swych żołnierzy za Bzurę do Małszyc. Od świtu 15 września artyleria niemiecka z XI Korpusu Armijnego i 18 DP prowadziła ostrzał pozycji obronnych pułku, a o godz. 10.00 jeden z niemieckich pułków sforsował rzekę Bzurę i wdarł się w obronę pułku, kontratak na bagnety wyrzucił pododdziały wroga za rzekę. Przez cały dzień nieprzyjaciel ponawiał próby sforsowania rzeki, ale w ogniu polskiej artylerii i broni maszynowej oraz kontrataków strzelców 64 pułku był wypierany za Bzurę. Ich ataki załamały się w silnym ogniu wojsk polskich wspieranych na odcinku łowickim przez 7 pułk artylerii ciężkiej i 2 pociągi pancerne. Tak się złożyło, że był to dzień święta pułkowego, tym razem obchodzonego w żałobie po stracie wielu żołnierzy i goryczy z powodu niewykorzystanej szansy pobicia wroga. Jednostki 16 DP zostały wprost zdziesiątkowane, łącznie zginęło ok. 500 żołnierzy, rannych było 380 oficerów, ok. 500 dostało się do niewoli. Do dziś nie ustalono dokładnej liczby poległych oraz rannych.16 września pułk z Grudziądza w dalszym ciągu bronił powierzonego odcinka będąc ostrzeliwany ogniem broni piechoty, artylerii, czołgów zza Bzury oraz atakowany przez lotnictwo niemieckie. Pułk poniósł dalsze krwawe straty, a także utracił wiele broni i sprzętu. Rozpoczęte przez Niemców 16 września o godzinie 6 rano nowe natarcie po ciężkich, całodziennych walkach pozwoliło im na odcinku łowickim sforsować Bzurę i zająć całą północną część miasta. Od tego dnia, mimo iż bitwa nad Bzurą trwała jeszcze do 17 września, Łowicz był już poza zasięgiem walk. Tymczasem zgodnie z rozkazem dowódcy 8 Armii gen. Blaskowitza z 19 września 1939 roku miał on być tego dnia siedzibą jego sztabu, który stacjonował w Łodzi.

 Major Aleksander Marian Rewerowski vel Rothkähl w okresie wojny obronnej ze swymi żołnierzami stoczył ponad 13 bitew z Niemcami  (m.in. nad Bzurą i Nidą,  dwukrotnie zdobył Łowicz.  22 września 1939 r. podczas próby przedostania się do Warszawy wraz z grupą oficerów i żołnierzy dostał się do niewoli i został przewieziony do Oflagu  VII A Murnau w górnej Bawarii w Niemczech, gdzie przebywał, aż do wyzwolenia.

[ ulica Mostowa]




Urodził się 4 września 1897 w Brylińcach, w ówczesnym powiecie przemyskim Królestwa Galicji i Lodomerii, w rodzinie Karola i Ludwiki z Szeparowiczów.

Komisariat Rządu m. st. Warszawy decyzją nr 5966/0/29 z 19 kwietnia 1929 zezwolił kpt. Rothkählowi Aleksandrowi Marianowi z 25 pp na zmianę nazwiska rodowego „Rothkähl” na nazwisko „Rewerowski''.

2 kwietnia 1915 został wcielony, powołany do CK armii austriackiej dostał się do niewoli rosyjskiej. Po ucieczce brał w udział w walkach na froncie włoskim, za który odznaczono go Krzyżem Walecznych. W czasie wojny z bolszewikami walczył w szeregach 31 Pułku Strzelców Kaniowskich ,walczył pod Radzyminem i Mokrem,brał też udział na froncie rosyjskim nad Dniestrem pod Złoczowem.W kolejnych latach, stopniowo awansując,  służył w Piotrkowie, przydzielony do Powiatowej Komendy Uzupełnień Końskie na stanowisko oficera instrukcyjnego. W czerwcu 1933 został przeniesiony z 25 pp do Korpusu Ochrony Pogranicza. W 1935 r. otrzymał awans na stanowisko majora i został skierowany do 64 PP w Grudziądzu, gdzie do 2 września 1939 r. pełnił obowiązki dowódcy I Batalionu, a następnie po ciężkim zranieniu dowódcy pułku płk. Ciechanowskiego, objął dowództwo  nad 64 PP.

Po II wojnie przez pewien czas mieszkał w Łodzi ,pracował w centrali odpadów użytkowych.

64 Grudziądzki PP majora Rewerowskiego został uhonorowany za waleczność w wojnie obronnej Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari. Miało to miejsce 27 lat po wojnie, 11 listopada 1966 r. Jego dowódca nie doczekał się jednak tego zaszczytnego wyróżnienia ,zm. 6 maja 1958 w Kluczborku.
















...Tam było piekło panie generale ...?
Polacy odebrali miasta i wioski ,które były już w Niemieckich ,,rękach,, :Łęczyce ,Łowicz, Sochaczew, Stryków ,Głowno, Ozorków...

,,Bitwa nad Bzurą - Sensacje XX wieku''(fragment)



Parma pow. Łowicz - 12 września 1939 rok.

Postanowieniem z dnia 31 lipca 2014 r. śledztwo umorzono wobec niewykrycia sprawców...



,,Matka wzięła mnie i syna sąsiada i ukryliśmy się pod drzewami w rzece koło młyna .Tam właśnie na naszych oczach Niemcy przyprowadzili dwoje ludzi ,kobietę i mężczyznę ,których następnie rozstrzelali''.

12 września 1939 roku w godzinach rannych w miejscowości Parma zjawił się zwiad konny ,pochodzący z rozpoznawczego szwadronu 24 dywizji piechoty Wermachtu .Niemcy zostali zmuszeni do wycofania się w wyniku ostrzału ,prowadzonego przez podążające traktem w kierunku Łowicza oddziały Polskie .
W tym czasie w okolicach młyna ,zatrzymała się duża grupa uchodźców ,pochodzących głownie z poznańskiego ,by odpocząć przed dalszą drogą .Około godziny 12 do wsi ponownie wkroczyli Niemcy ,tym razem po ściągnięciu dodatkowych posiłków .
Wchodzące oddziały Wermachtu zostały ostrzelane ,najprawdopodobniej przez cywilnych uchodźców .

(Bardzo możliwe ,iż była to celowa prowokacja dokonana przez jednego z członków tzw. piątej kolumny)

Za ten zaistniały incydent Niemcy rozstrzelali kilku mieszkańców wsi i siedmioro spośród uchodźców .Pierwszą ofiarą był 16 letni Wójcik Bolesław ,przy którym podczas rewizji osobistej znaleziono łuskę od karabinu. Po podpaleniu dziewięciu zagród gospodarzy Niemcy dokonali następnych egzekucji .Wśród zabitych mieszkańców wsi znaleźli się:

Jan i Józef Zagawa, Jakub Sosnowski ,Wawrzyniec Kwiatkowski ,Franciszek Będkowski, Jan Wojda ,Jan Pudłowski, Stanisław i Jan Szymański.

Niemcy nie zamierzali jednak poprzestać na tym i zaczęli wyprowadzać z poszczególnych zagród najstarszych mężczyzn. W ten sposób na polu nieopodal rzeki zgromadzono 35 osób, ustawiając przed nimi karabin maszynowy gotowy do strzału . Niemcy dokonali wśród zebranych rewizji, znajdując m.in .brzytwy a także scyzoryki. Tym, przy których znaleziono te przedmioty odprowadzono na bok i ustawiono w szeregu.
Nim jednak padła komenda do otwarcia ognia, od strony wsi Placencja, na pomoc mieszkańcom przybyli żołnierze z 64 Pomorskiego Pułku Strzelców Murmańskich dowodzonego przez majora A. Rewerowskiego.

(W marcu 1920 pułk został przemianowany na 64 Grudziądzki pułk piechoty.)

Jak wspominają naoczni świadkowie wydarzenia w pewnej chwili od strony wsi
zabrzmiał okrzyk „cywile padnij" i posypały się pojedyncze strzały polskich żołnierzy. Niemcy nie wycofali się od razu , lecz zaczęli ostrzeliwać polskie stanowiska. Doszło nawet do tego, iż w pewnym momencie pojmanego wcześniej Walentego Zgawę, uczynili żywą tarczą ,opierając na jego ciele karabin maszynowy i chowając się za niego. W trakcie tej wymiany ognia pojmani wcześniej mieszkańcy Parmy znaleźli się na linii strzału. To,że większość z nich ocalała było zasługą strzelca wyborowego ze wspomnianego 64 p.p. On to właśnie ze stanowiska znajdującego się na strychu budynku W. Wójcika unieszkodliwił niemiecką obsługę karabinu maszynowego . W tej krótkiej potyczce zginęło dwóch polskich i siedmiu niemieckich żołnierzy.
Obydwaj żołnierze z 64 p.p. zostali pochowani przy wiejskim krzyżu , a następnie ekshumowani, by spocząć na cmentarzu wojskowym w Guźni.




Zabitych żołnierzy niemieckich , jak wspomina jeden z mieszkańców pogrzebano pod ścianą budynków mieszkalnych. To był jednak koszmar, bo byli oni tak płytko pochowani, że co noc odgrzebywały ich psy .Bojąc się represji ze strony Niemców codziennie przysypywano ich warstwą ziemi do momentu gdy ich stamtąd ekshumowano .

W 56 rocznicę ,tych tragicznych wydarzeń w niedzielę 24 września 1995 roku ,przy szkole podstawowej w Parmie ,odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą pamięci ,ofiar II wojny światowej a w szczególności rozstrzelanych cywilów 12 września 1939 przez pododdziały Wermachtu .Wartę honorową w tym dniu wystawili żołnierze z kompanii reprezentacyjnej garnizonu skierniewickiego.

Jednym z inicjatorów budowy pomnika był sołtys wsi Parma ,który jako dziecko był świadkiem tych tragicznych wydarzeń :

[...]Pamiętam Niemców na koniach , to właśnie pierwszy zwiad niemiecki. Potem strzały i chowanie się pod drzewami, pamiętam też postrzelonego w ramię mojego brata ciotecznego, który chciał schronić się pod drzewo, jego płacz i pisk ,który w moich uszach jest do dzisiejszego dnia. Pamiętam też chwilę, gdy matka wzięła mnie i syna sąsiada i ukryliśmy się pod drzewami w rzece koło młyna .Tam właśnie na naszych oczach Niemcy przyprowadzili dwoje ludzi ,kobietę i mężczyznę ,których następnie rozstrzelali''[...]

Zbrodnie Wehrmachtu na ludności cywilnej objęły nie tylko tych, którzy przeciwstawiali się inwazji z bronią w ręku, lecz także tych, którzy w jakikolwiek inny sposób wspomagali polskie wojsko, nawet podając polskim żołnierzom wodę.
W Łowiczu 13 września rozstrzelano 21 osób .W Parmie 12 września zamordowano w egzekucji 32 osób ,w tym jedenastu mieszkańców Parmy. Natomiast 16 września w Bocheniu – piętnastu rolników. Tego samego dnia na łąkach nad jeziorem Rydwan żołnierze Wehrmachtu rozstrzelali dwunastu rolników z Bochenia i Guźni, a 14 września nad rzeczką Malina, niedaleko szosy prowadzącej do Łowicza , 44 mieszkańców
Piątka, Błonia, Bielic, Sieradza, Brachowic, Konarzewa, Bronikowic i Łąki.
W Retkach 17 września zamordowano 22 osoby, w tym dziewięciu rolników z Retek i trzynastu uchodźców ze Zgierza. Natomiast 17 września Wehrmacht rozstrzelał osiemnastu mieszkańców Bąkowa , w tym osiem kobiet i troje dzieci. Zabito ośmioosobową rodzinę Mostkowskich z trojgiem dzieci: Tadeusza Mostkowskiego (3 l.), Julię Mostkowską (10 l.) i Stanisława Mostkowskiego (13 l.) oraz sześcioosobową rodzinę Warzywodów.




Wieszczowi -Lud Księżacki z Łowickiego (1927 r.)„Bo królom był równy…”.

 Księżanki z wieńcem przed mostem Poniatowskiego w Warszawie . Sprowadzenie zwłok Juliusza Słowackiego z paryskiego Cmentarza Montmartre do ...