...Dopiero wiele lat po wojnie zobaczyłem w prasie i literaturze fotografię ,,Ponurego''(Jan Piwnik ) i uprzytomniłem sobie ,że miałem zaszczyt spotkać się z nim na samym początku Jego działalności ...
(dowódca drużyny ZWZ-AK z Kalenic ,gmina Łyszkowice)
wspomnienia :
[...]W drugą lub trzecią noc zostali przeprowadzeni na mój teren, do punktu przerzutowego w Kalenicach i umieszczeni tutaj pod opieką sierż. Józefa Wilka mojego zastępcy ,ps.,,Topór'' .W jego zagrodzie niemal sąsiadującej z miejscem mego zamieszkania ,na skraju wsi o rozrzuconych zabudowaniach, na uboczu dróg. Przed ewentualnym pojawieniem się Niemców ubezpieczali ich:15 letni syn Józefa ,Janek Wilk oraz Kazimierz Skrzeszewski i Władysław Ziarnik ps.''Bart'',jako obserwatorzy w łączności z sobą, zdążyliby zaalarmować i można jeszcze było uprowadzić skoczków w dalszy teren do pobliskich lasów. Tutaj najważniejszy był i najbardziej musiał czuwać Janek Wilk ,z czego wywiązał się idealnie. Nasi podopieczni po przybyciu najpierw się umyli w domu i otrzymali posiłek ,po czym zaprowadzono ich do stodoły ,gdzie w sąsieku u góry przygotowano prześcieradła ,koce i poduszki. Dla lepszego zamaskowania w dzień stodoła była otwarta a Jan Wilk młócił na klepisku zboże .
(sąsiedzi pewni, ale mogli być rozmowni)
W razie zagrożenia mieli być przeprowadzeni przez Janka Wilka do pobliskiego lasu ,,Lechowca'' dogodnym zresztą terenem i stamtąd do położonej w leśnym terenie wsi Kapera do d-cy mego plutonu Jana Pryka ps.,,Lucyper''. Tego właśnie wieczora przyszedłem do Józefa Wilka na bezpośrednie spotkanie .Muszę przyznać ,że wypiliśmy przy tym parę toastów ,,swojskiego trunku' 'Nie wiele ,może dwie godziny spędziliśmy na interesującej rozmowie. Postaci naszych gości utkwiły mi na zawsze w pamięci i tak ich zapamiętałem : kapitan lotnictwa bombowego z wąsami i dobroduszną twarzą miał dokumenty jako ogrodnik spod Warszawy i zupełnie jego wygląd poczciwca pasował do tej roli. Drugi skoczek charakteryzował się małomównością ,poważnym wyrazem twarzy i przede wszystkim nadmiernie dużymi czarnymi brwiami i bardzo przenikliwym spojrzeniem .Trzeci ,który przedstawił się ,,Marian'' nieduży blondyn o wesołej twarzy ,bardzo pogodny i jakiś pełen życzliwości .Skoczkowie opowiadali o swych wrażeniach z Anglii. Opowiadali też ,że w drodze do celu zrzutu nad Danią ,,Halifax'' został ostrzelany przez nocnego myśliwca .
,,Modliłem się do Matuchny Bożej ,żeby nas ratowała ''mówi kapitan .Groza tej chwili sugestywnie przebijała w relacji tych, którzy ją niedawno przeżyli .Zapytałem ,czy zostali wyznaczeni rozkazem do lotu do Polski ,czy też są ochotnikami ..Dowiedziałem się ,że skaczą wyłącznie ochotnicy i zapewnili ,że gdyby to było możliwe wszyscy stamtąd przylecieliby walczyć na swojej ziemi ,mimo że walka ta jest inna od walki regularnego wojska. Przykro było to słyszeć że tak wielkie zbrodnie dokonywane przez okupanta ,społeczeństwo angielskie i część naszych wysoko postawionych osobistości nie chciała uwierzyć ,pomimo dobrze zorganizowanego przekazu informacji. Odniosłem wrażenie że jednak mają oni przed sobą zadania nie tylko wojskowe ,lecz i polityczne. Konspiracja nie zezwala na zbyt dociekliwe pytania z naszej strony ,jak również na wynurzenia przybyszów. .Żałuję że wyleciała z pamięci dokładna treść rozmów. Wszyscy zaopatrzeni byli w dokumenty obowiązujące na obszarze G.G ,ubrani tak że niczym nie mogli się wyróżniać z ogółu Polaków ,nawet sposób poruszania się i zachowania nie zdradzał że są to ludzie przybyli z drugiej linii frontu. Wzruszający był moment gdy jeden z nich pocałował ,wiejski ,ciepły jeszcze chleb podany przez gospodynię .Czas mijał szybko ,ale musieli udać się na spoczynek ,gdyż przed świtem zostali przeprowadzeni przez Józefa Wilka pod dyskretną obstawą w odpowiedniej odległości na Kaperę ,przyjęci następnie przez ludzi z drużyny z Chlebowa ( d-ca Stanisław Borowski) oraz dalej do stacji kolejowej Płyćwia ,chodziło o to by jak najwcześniej po godzinie policyjnej chwycić pociąg do Warszawy ,bilety mieli wykupione ,wsiedli każdy do osobnego przedziału z dyskretną obstawą .Jeden z nich ,,Marian'' był jeszcze za jakiś czas (podobno miał urlop) odwiedzić Jana Pryka w Kaperze i nawet podarował mu pistolet...?
Dopiero
wiele lat po wojnie zobaczyłem w prasie i literaturze fotografię
,,Ponurego''(Jan Piwnik ) i uprzytomniłem sobie ,że miałem
zaszczyt spotkać się z nim na samym początku Jego działalności [...]
Dziękuje Tomkowi Wysockiemu za zorganizowanie spotkania z siostrzenicą Jana Różyckiego ps.,,Szpada'' Panią Elżbietą i za jej wspomnienia oraz zdjęcia .
[Dodam że w domu rodzinnym Pani Elżbiety na jesieni 1944 roku wydarzyła się straszna tragedia, podczas napadu na gospodarstwo w którym usilnie dopytywano się i szukano Jana Różyckiego i jego żonę .Ktoś do środka wrzucił granat zabijając i raniąc kilka osób, ale to historia na inny temat z bloga .Może wkrótce?]
kapitan lotnictwa bombowego z wąsami
kpt. Niemir Bidziński ps. ,,Karol Ziege,,
Trzeci ,który przedstawił się ,,Marian''
por. Jan Piwnik ps. ,,Ponury,, ,,Donat,,
Drugi skoczek
ppor. Napoleon Seraskier ps. ,,Wera,,
Cmentarz Parafialny w Dobroniu - woj.Łódzkie |
Władysław Ziarnik ps.''Bart'' |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz