Łączna liczba wyświetleń

środa, 1 października 2025

Śmiertelny zakręt pod Łowiczem - 1929 rok

 

-

Trójka  gwiazd warszawskiego kabaretu „Morskie Oko” wybrała się na wycieczkę do Poznania. Ich wyprawa zakończyła  się tragicznie w Łowiczu .



'' Dnia 26 maja o godz. 2 m. 15 na Przedmieściu Łowicz - Korabka przy przejeździe kolejowym na zakręcie szosy, prowadzącej do Głównego traktu Warszawa - Poznań, samochód marki Chevrolet .Nr W. 23642, jadący w kierunku Poznania z 5- cioma osobami stoczył się z czterometrowego nasypu szosowego do rowu, gdzie wywracając się do góry podwoziem przygniótł wszystkich pasażerów. W samochodzie tym jechali: Bodo Eugeniusz, lat 29, aktor, zamieszkały w Warszawie ulica Warecka , nr.9, który prowadził własny samochód . Reczko Michał, lat 29, kierownik Szkoły Samochodowej, inż. Tuszyńskiego , zam. w Warszawie ulica Krakowskie Przedmieście Nr. 4, Reczko Marian, lat 25, sekretarz Szkoły Samochodowej, zam. w Warszawie ul. Wilcza 65. Roland Witold, lat 32, aktor, zamieszkały w Warszawie ul. Mazowiecka Nr. 1, i Zofia Ordyńska, lat 19, tancerka, zamieszkała w Warszawie ulica Warecka Nr. 9. Z wymienionych Roland Witold poniósł śmierć na miejscu, pozostali zaś doznali  uszkodzeń ciała i po udzieleniu im opatrunku na miejscu, zostali odwiezieni do  szpitala św. Tadeusza w Łowiczu. Przyczyna wypadku dość szybka jazda na nieznanej drodze i nie oświetlenie ulicy.  ''



''Zmarły tragiczną śmiercią osierocił żonę i matkę oraz siedmioletnią córeczkę. Słynął on jako zawołany automobilista i wielbiciel tego sportu, prawdopodobnie gdyby on siedział przy kierownicy, katastrofa nie miałaby miejsca" (pisała ówczesna prasa )

Prowadził Eugeniusz Bodo, który prawo jazdy miał zaledwie od miesiąca. Dotąd samodzielnie jeździł tylko po mieście i to był pierwszy jego wypad na dużą odległość. Jak na ówczesne standardy jechał dość szybko. 70 kilometrów pokonał w godzinę i 10 minut. Aktor kupił samochód dwa tygodnie przed wypadkiem. Był to chevrolet, kabriolet z nowoczesnym silnikiem sześciocylindrowym. Auta te były montowane w polskiej filii General Motors, która znajdowała się na ul. Wolskiej w Warszawie. 

 


Świadek Reichert pracował tamtej nocy w młynie. Usłyszał warkot motoru. 

''Myślałem, że leci aeroplan. Wyszedłem na dwór i zobaczyłem pędzący jak strzała samochód. Powiedziałem do brata, że ci, co jadą, na pewno zwalą się do rowu. I stało się ...''




Wszystko działo się w błyskawicznym tempie .W miejscu feralnego zakrętu ul. Korabka Dolna, szosa przecina tor kolejowy, tworząc trójkąt nasypów, miedzy którymi znajduje się wielki rów o bardzo stromych skarpach, auto uderzyło w stertę kamieni , sunęło po mokrej trawie około 10 metrów poboczem skarpy w dół, przewróciło się przygniatając pasażerów .

Jako jedni z pierwszych na miejscu wypadku zjawili się wędkarze łowiący ryby , Wacław Błocki ,Jan Szkob ,Franciszek Pisarek i posterunkowy Brzeziński którzy zeznali ,że wokół samochodu były porozrzucane butelki z koniakiem i wódką, ale nikt ze świadków nie umiał powiedzieć czy znajdował się w nich alkohol, czy inna substancja.

Ofiary wypadku przewieziono do szpitala św. Tadeusza ,gdzie pomocy udzielił im lekarz dr. Antoni Hiler. Po zakończeniu czynności policyjnych, zwłoki Konopki- Rolanda przewieziono do kostnicy szpitala.

Bracia Reczkowie wrócili w niedzielę do warszawy pociągiem , a Eugeniusz  Bodo i 19 letnia tancerka Zofia Oldyńska pojechali ,,samochodem sanitarnym ''.Gdy p. Bodo i reszta jechali do Warszawy, do Łowicza wyruszyła zrozpaczona żona zabitego aktora ,Halina Konopka -Roland z domu Malinowska ,córka właściciela sklepu z rękawiczkami przy ul. Nowy Świat 53 ,a także były prezes Związku Artystów Scen Polskich pan Śliwiński .

„On nie powróci już”.

Eugeniusz Bodo zdołał dojechać na niedzielne przedstawienia i zagrał w nich jak zawsze. Publika, do której dotarły wieści o wypadku, najpierw była pod wrażeniem, że zdołał wystąpić. Później zaczęła się zastanawiać, co jest z nim nie tak właśnie dlatego, że zdołał wystąpić, grać w skeczach i śpiewać radosne piosenki, mimo że właśnie zginął jego przyjaciel, a on sam cudem uszedł z życiem. Widzowie nie wiedzieli jednak, że to tylko maska sceniczna. Jak wspominał dyrektor „Morskiego Oka”, za kulisami atmosfera była grobowa. W szczególności, gdy zabrzmiały dźwięki tanga „On nie powróci już”. Bodo, wycieńczony wypadkami ubiegłej nocy i emocjami, zemdlał w czasie pierwszego przedstawienia. Aktorki co chwilę musiały poprawiać makijaż, bo ciągle leciały im łzy na wspomnienie zmarłego kolegi. Wtedy też zaczęto przebąkiwać o tym, że to Bodo jest sprawcą wypadku.  




Proces zakończył się 24 maja 1932 roku w Łowiczu . Eugeniusz Bodo został uznany za winnego spowodowania wypadku i skazany na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Wyroki skazujące usłyszeli też przedstawiciele magistratu, burmistrz miasta Łowicza, dr Kazimierz Bacia, wiceburmistrz Józef Drzewiecki i ławnik magistratu Piotr Czerwiński zarzucano im „współwinę w katastrofie samochodowej, spowodowanej złym stanem dróg na terenie m. Łowicza” i odpowiadali za niedostateczne oznakowanie drogi. Na tym sprawa się jednak nie skończyła. Wdowa po Rolandzie wniosła osobny pozew przeciwko Łowiczowi. Najpierw domagała się opłacenia kosztów pogrzebu męża. Gdy ten pozew został odrzucony, wystąpiła z kolejnym. Tym razem domagała się odszkodowania dla siebie i córeczki. W 1935 roku udało jej się wygrać i uzyskała odszkodowanie z odsetkami liczonymi od stycznia 1930 roku.

Eugeniusz Bodo choć ostatecznie nie trafił do więzienia, nadal posiadał samochody, jednak już nigdy nie wsiadł za kierownicę. Zatrudnił szofera. Sądowi nie udało się udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że prowadził po pijaku, jednak aktor po tym tragicznym zdarzeniu nigdy już nie wziął alkoholu do ust.


Eugeniusz Bodo z Norą Ney, z którą związał się w latach 30.  


1935 rok.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„obydwa siadły, piły i jadły.” Truciciele – pow. skierniewicki (1884 r.)

  Chłopak blady był już wówczas i nieprzytomny, i skonał zaraz po przybyciu do Skierniewic... W drugim wydziale karnym sądu okręgowego rozp...