Skierniewice |
Makowscy widzieli w Czajcińskim sprytnego kupca, obznajmionego doskonale ze stosunkami handlowymi. Starał się on zaakcentować swoją wiedzę handlową wskazaniem sposobów, popartych rachunkiem, przy pomocy których można osiągnąć poważne zyski. Stosowanie tych sposobów trafiało do przekonania Makowskich. Pewnego razu, przy lampce miodu, Makowscy zwierzyli się przed Czajcińskim. że posiadają kilkaset rubli, zgromadzonych drogą oszczędności. Wówczas przyjaciel domu zwrócił uwagę, że nie należy więzić kapitału. W sposób zachęcający Czajciński zaczął przedstawiać Makowskim widoki zysków, gdyby kapitał ten został uruchomiony.
— Panie Józefie—odezwał się pewnego razu Czajciński do Makowskiego—-jeśli ufasz mi pan szczerze, posłuchaj mojej rady. Mam świetny projekt.
—- Jakiż to—wtrąciła z zaciekawieniem przysłuchująca się rozmowie żona Makowskiego.
-— Dowiecie się natychmiast—brzmiała odpowiedź Czajcińskiego. — Rozporządzam małym kapitałem, lecz pragnę go i powiększyć. Na to mam łatwy sposób. Powiększywszy zaś kapitał, zamierzam udać się w podróż do Cesarstwa, aby tam dokonać zakupu towarów, które następnie można będzie z dużym zyskiem spieniężyć w Łodzi. Otóż, wiesz pan co, połączmy nasze kapitały i jedźmy razem. Tutaj Czajciński zaczął wyliczać korzyści, jakie czekają Makowskich, przedstawiając obrazowo cel podróży. Argumenty te zaczęły trafiać coraz więcej do przekonania Makowskiej. Starała się ona podtrzymać projekt Czajcińskiego, namawiając męża, aby nie odrzucał tak korzystnej propozycji.
Widząc, że małżonkowie Makowscy na przedstawiony im projekt zapatrują się dosyć przychylnie, Czajciński zdecydował się wyjawić .tajemnicę owego powiększenia od razu majątku.
— Znam dobrze pewnego anglika—mówił Czajciński—który posiada znaczny zapas podrobionych za granicą 3 rublowych banknotów tak zręcznie, że wszędzie są w biegu, gdyż niczym się nie różnią od prawdziwych Zanim więc udamy się w podróż do Cesarstwa, pojedziemy do owego anglika, w celu nabycia banknotów. Posiadając znaczny zapas gotówki, będziemy mogli urzeczywistnić szeroko zakreślone plany Makowski przyjął wiadomość tę z pewnym niedowierzaniem,
— Zapewniam pana, oświadczył Czajciński, iż znam takich, którzy w podobny sposób zdobyli majątek i dziś żyją sobie spokojnie, nie troszcząc się o jutro.
Że zaś pochodzące od owego anglika pieniądze, lubo podrobione, mają pozory zupełnie dobrych, przekonać się możemy o tern natychmiast. Mówiąc to, pewnego razu, Czajciński wyjął z kieszeni kilka trzy- rublowych banknotów, niby podrobionych, z których jeden wręczył Makowskim.
Posłano po wódkę, przekąski, ciastka i t. p. Córka Makowskich 17-letnia Wanda, załatwiwszy sprawunki, przyniosła reszty z trzyrublowego papierka.
— No cóż, czy nie mam racji, spytał Czajciński podczas biesiady. Przekonaliście się państwo, że banknot wygląda jak prawdziwy i że za niego można dostać wszystkiego. Takich to właśnie pieniędzy zdobyć możemy dużo, bardzo dużo. Wyobraźcie sobie tylko, że anglik za każde 100 rubli , prawdziwych daje 2,000 rb. podrobionymi banknotami.
Wyliczanie korzyści, oparte na cyfrach, które Czajciński stopniowo powiększał, wywierało na Makowskiej niezmierne wrażenie. Siedziała ona nieruchomo, zapatrzona w Czajcińskiego, widząc w nim wybawcę z codziennych trosk i kłopotów.
W umyśle Makowskiej roiły się poważne cyfry zdobytych łatwym sposobem pieniędzy, a z niemi możność zapewnienia bytu sobie i dzieciom na przyszłość. I gdy mąż jej zastanawiał się głęboko nad tern czy wyprawa po pieniądze będzie celowa, Makowska uporczywie nalegała, aby poszedł za radą życzliwego przyjaciela.
— «Kochany panie Józefie»,—rzekł raz Czajciński, po co męczyć siebie i żonę. Pracujecie ciężko, a dochody macie skromne ?
Czyż nie lepiej skorzystać ze sposobności i stać się od razu posiadaczem znacznego kapitału. Porzućcie panie Józefie pracę w fabryce, a nie będziecie żałować tego. Pomyślcie tylko, że za 500 uzbieranych przez was rubli możecie otrzymać aż 10,000 rubli. Wszak to nie do pogardzenia. Ja, jako wspólnik interesu dam swoich 300 rb. Rozporządzać tedy będziemy 16,000 rubli. Powędrujemy na pewien czas do Cesarstwa, handlować będziemy różnymi towarami, a zrobiwszy tam dobry interes, sprowadzimy później do Łodzi zapasy towarów, które łatwo dadzą się sprzedać.
Makowski długi czas wahał się, zanim zdecydował się na krok stanowczy. Czajciński zaś nie szczędził trudów, aby zachęcać coraz więcej Makowskiego do zgodzenia się na projekt, przedstawiając wyniki wyprawy w najkorzystniejszym świetle. Pomagała mu w tem skutecznie Aleksandra Makowska, nalegając na męża, aby schwytał szczęście, które samo wpada mu do ręki.
Trafiająca do przekonania wymowa Czajcińskiego i nalegania żony zrobiły swoje. Makowski zdecydował się iść za podszeptem usłużnego przyjaciela.
Jakoż wyznaczono dzień wyprawy. Na tydzień przed tem gorączkowo zajęto się i przygotowaniem do podróży. Nareszcie wyekspediowano z domu Makowskiego, który zabrawszy ze sobą 500 rubli, udał się na dworzec kolejowy wraz z Czajcińskim. Podczas podróży koleją Czajciński wystrzegał i się rozmowy o celu przedsiębranej wyprawy. Obaj podróżni znaleźli się tegoż dnia po południu w Skierniewicach.
Tutaj Czajciński zwrócił uwagę towarzysza podróży, iż że należy zachować wszelką ostrożność i t nie zdradzać się przed nikim ze swymi zamiarami. Kierując się pustymi uliczkami, Czajciński i prowadzony przez niego Makowski ( dotarli do małego domku, położonego w polu. Oto siedziba anglika, rzekł C., wskazując na rysujący się zdała domek. Zapukano do drzwi. Otworzył je jakiś wysoki z brodą mężczyzna. Rzekomy anglik i Czajiciński zamienili ze sobą spojrzenia. Wystarczyły one do wzajemnego porozumienia się. Zamknięto natychmiast okienice i zapalono światło. Makowski nie potrafił ukryć swego niepokoju. Czajciński starał się uspakajać towarzysza, tłumacząc iż niema żadnej obawy. Wyłożono na stół 800 rb.
Rzekomy anglik wyjął ze skrytki kilka paczek, świeżo jakoby ,spod stempla, trzy rublowych banknotów podrobionych. Wyliczywszy szybko 16,000 rb., wręczył je Makowskiemu i Czajcińskiemu. Obaj niezwłocznie opuścili dom anglika.—No, teraz możemy śmiało jechać do Cesarstwa, rzekł z radością Czajciński do Makowskiego. Tak, zaśmiał się Makowski, nie mogąc stłumić w sobie niepohamowanego zadowolenia.
I gdy uradowani posiadacze znacznego funduszu zmierzali swe kroki do dworca kolejowego, z za węgła jednej z uliczek wypada zgraja ludzi, otacza przechodniów i żąda oddania pieniędzy, grożąc śmiercią w razie oporu. Na widok rewolweru innych narzędzi, w jakie uzbrojeni byli rabusie, Makowski i Czajciński oddają wszystko, co przed chwilą zdobyli, aby tym sposobem ocalić swoje życie. Rabusie, zadowoleni łupem, znikają.
Ofiary napadu i grabieży ze strapionemu minami, zamiast odbycia projektowanej dalszej podróży do Cesarstwa, obmyślają nad tym, jakby dostać się z powrotem do Łodzi.
Czajciński ubolewa nad własnym i towarzysza swego położeniem, a współczując temu, pożycza z pozostałych jeszcze w portmonetce kilku rubli potrzebną kwotę na bilet kolejowy.
Dojechawszy do Łodzi, Czajciński znika w tłumie podróżnych. Makowski, nie mogąc znaleźć towarzysza podróży, opuszcza dworzec kolejowy i udaje się do domu. Tutaj opowiada zdziwionej niezmiernie żonie o przygodach wyprawy. Wiadomość o stracie ciężko zapracowanego grosza przyprawia żonę o rozpacz. Makowski zabiera się na nowo do przerwanej pracy, jako robotnik fabryczny. W celu odszukania Czajcińskiego małżonkowie Makowscy udają się pod wskazany poprzednio przez niego adres na ul. Cegielnianą nr. 78. Tutaj jednak przekonywają się. że podobny jegomość wcale nie mieszka. Długotrwałe i usilne poszukiwania nie odnoszą żadnego skutku.
Teraz dopiero otwierają się poszkodowanym oczy, że wpadli w pułapkę, ufając bałamutnym słowom wyrafinowanego oszusta. Od osób, wtajemniczonych w tę sprawę, Makowscy dowiadują się, że tenże sam oszust próbował gdzieindziej szczęścia, podając się raz za Piotrowskiego, to znów za Glapińskiego.
Uplanowaną z góry wyprawę, zręczny oszust urządza, będąc w zmowie z rzekomym anglikiem, zamieszkałym w Skierniewicach. Ten przygotowuje paczki, na wierzchu których znajduje się kilka banknotów trzy rublowych, a w środku czysty, odpowiednio wykrojony papier.
Skierniewice pierwsza dekada XX wieku |
Dla dopięcia oszustwa zorganizowana jest banda, do której należą i łupieżcy, wyczekujący na powracających od rzekomego anglika z pieniędzmi. Napad i grabież ma na celu zatarcie śladów podstępnego oszustwa i wycofania natychmiast paczek bezwartościowego papieru.
Członkowie bandy dzielą się później zdobytymi w opisany wyżej sposób pieniędzmi.
Ponieważ nie brak łatwowiernych i chciwych zdobycia w łatwy sposób jak najwięcej gotówki, przeto nic dziwnego, że sztuczki operującej bandy oszustów mają powodzenie.
Padają ofiarą zazwyczaj ludzie, łakomi na pieniądze, w chęci łatwego zbogacenia się, pomimo świadomości, że środki, jakimi się posługują, się w jaskrawej sprzeczności z kodeksem karnym. Do takich właśnie należą małżonkowie Makowscy, którzy ciężka opłakują swój krok nierozważny.
Nie wątpimy ani na chwilę, że ów oszust, podający się za Czajcińskiego, nie zawaha się próbować dalej szczęścia.
Dlatego też uważamy za stosowne podać jego rysopis. Jest to normalnego wzrostu mężczyzna blondyn, łysawy, oczy ma niebieskie, wąs długi, lat około 40-tu. Ubrany jest zawsze przyzwoicie.''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz