Za chlebem ,lepszym życiem...
W latach międzywojennych ubiegłego stulecia w Krajkowie i okolicach osiedliło się kilka rodzin, które przywędrowały tu spod Łowicza i Skierniewic. A oprócz folkloru i zwyczajów z Księstwa Łowickiego, zabrali ze sobą gospodarność, chęć niesienia pomocy potrzebującym i ochotę do wspólnego działania.
Na odpust 8 maja 1921 r. św. Stanisława, w Godzianowie zjechało się tak dużo ludzi że nie starczyło miejsca na placu przed kościołem .Po sumie na placu przed starą karczmą zorganizowano zebranie na którym Poseł z Ziemi Skierniewickiej i przedstawiciel powiatu ,zachęcali do osiedlania się ludzi za Bugiem i na Mazowszu Północnym .Zapewniali że tym którzy zdecydują się na takie rozwiązanie pomogą i podpowiedzą jak to zrobić i że mają też kilka ogłoszeń o sprzedaży parceli i majątków koło Raciąża .
Godzianów -1915 r. |
Godzianów -1915 r. |
13 lipca - św. Małgorzaty na tutejszy odpust ,jak każdego roku zjeżdżają się z okolicznych parafii liczne pielgrzymki. ...I szły dziewczęta strojne ,barwiste do Janisławic Łowickich .Szły od Makowa,Krężc ,Słomkowa i z pod Łyszkowic dalekich .Szły drogami ,dróżkami polnymi od Mszadli ,Lipiec. Szły co tchu na przełaj od Godzianowa ,Zapad i Rowisk nadrzecznych .Szły na przedzie czarnuszki zuchwałe z leśnego Chlebowa, Bobrowej i radliwych Kalenic .Za nimi rojna i piskliwa dzieciarnia, z obuwiem w ręku ,zwyczajnie po wiejsku, obuwanym pod kościołem. Szły więc Ulisie , Marynki, Bronki,jak wiśnie soczyste i Zośki czupurne i przed siebie zapatrzone w kościółek Janisławicki ,taki ubożuchny i taki omszały ,z podporami pod sam dach ,pamiątką czasów pręgierzem karzącym ,mrowie ludzkie otaczało drewniany kościołek półkolem całymi rodzinami.
Jest to też okazja do spotkania się rodzin ,znajomych i do porozmawiania na różne tematy ,wymiany poglądów .Jedni myślą o migracji na ziemie odzyskane za Bug ,jest tam dużo wolnej ziemi i kilkakrotnie tańszej niż w powiecie skierniewickim .Kilka rodzin komorniczych i biedniejszych chłopów z okolic Lipiec Reymontowskich wyemigrowało w tamte strony i dobrze się tam urządzili .Inni opowiadają że na Mazowszu w powiecie płockim parcelowane są majątki i sprzedawane chłopom ,można też kupić cały folwark bezpośrednio od właściciela. I tak w głowie gospodarza Antoniego Trębskiego z Janisławic rodzi się pomysł aby skrzyknąć kilku gospodarzy i kupić jakiś majątek ,folwark, aby zapewnić sobie i rodzinie lepsze warunki życia. Po zakończeniu zebrania wokół Antoniego i Filipa zebrało się kilkunastu chłopów ,którzy byli zainteresowani kupnem wspólnie ziemi .Zrobiono listę chętnych gospodarzy ,ze Stachlewa ,Jacochowa ,Łyszkowic ,Pszczonowa ,Płyćwi, Uchania ,Słomkowa ,Mszadli ,Chlebowa ,Godzianowa ,Janisławic ,Bobrowy ,Kalenic ,Slegowa ,Wrzeczka, Grudz, Łagowa ,Kuczkowa , Bełchowa .Wspólnie podjęto decyzję że Antoni i Filip będą ich pełnomocnikami w sprawie kupna ziemi .Zebrano po 10 marek na koszty związane z podróżą .
W czerwcu 1922 roku Antoni Trębski i Filip Królikowski udają się w parę koni w podróż celem obejrzenia folwarku który chce sprzedać niejaki Albert Emil Rałchudt .
Według spisanej umowy Antoni Trębski i Filip Królikowski ,oświadczają ,iż jako upoważnieni przedstawiciele 65 chłopów z byłego Księstwa Łowickiego a obecnie powiatu Skierniewickiego i Łowickiego ,zgłaszają ofertę kupna majątku Krajkowo w całości ,to jest ziemię ,lasy, łąki w sumie 1115 mórg ,budynki gospodarskie ,oraz inwentarz żywy i sprzęty rolnicze .Zobowiązują się też ,że pod koniec sierpnia bieżącego roku ,wszyscy przyjadą wraz z rodzinami i całym dobytkiem ,oraz że uiszczą odpowiedni zadatek.
Przed wieczorem Antoni z Filipem i Panią Rałchudt udali się w Krajkowie na nabożeństwo czerwcowe .Po nabożeństwie gospodyni zaprosiła księdza i gości na kolację. Przy kolacji Antoni z Filipem poinformowali ,uczestników o swoim zamiarze udania się w rodzinne strony jutro po śniadaniu ,gdyż muszą w niedzielę przed sumą być w Pszczonowie i Lipcach ,aby tamtejsi księża ogłosili spotkanie zapisanych chłopów ,na ostatnią niedziele czerwca w Lipcach.
Po żniwach któreś niedzieli wybrali się do Pszczonowa aby uzyskać informacji od tutejszych chłopów ,którzy też myślą o migracji za Wisłę .Po mszy udali się do karczmy spotkali tam kilku znajomych chłopów z Zakulina ,Jacochowa ,Słomkowa ,Łyszkowic .Popijając kufelek piwa dowiedzieli się że chętnych do opuszczenia swoich rodzinnych stron jest wielu gospodarzy ,z Mszadli ,Bobrowy, Stachlewa ,Chlebowa ,Uchania .Wieść o spotkaniu i podjętej decyzji w karczmie w Pszczonowie rozniosła się po okolicy.
Pszczonów -ok.1914 r. |
Pomimo różnych plotek ,wielu chłopów zaufało swoim pełnomocnikom i licznie wstawiło się w umówioną niedzielę w Lipcach. Zrobiono nową listę chętnych do kupna ziemi ,poinformowano wszystkich o uzgodnieniach podjętych w Krajkowie i u notariusza w Raciążu i możliwości zamieszkania w folwarku .Wspólnie ustalili wszyscy ,że wyjadą własnymi wozami całą grupą z Pszczonowa ,datę ustalono na pierwszą sobotę po Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny..Antoni z Filipem zalecali wszystkim ,aby nie brali ze sobą owiec ,świń i drobiu, tylko zdrowe bydło ,oraz żeby zabrali ze sobą podstawowe narzędzia rolnicze ,po za tym łopaty ,siekiery ,piły,a do gospodarstwa domowego ,garnki ,cebrzyki ,wiadra i balie .Na zadatek kupna ziemi i na swoje potrzeby ,każda rodzina powinna przeznaczyć około 2500 marek.
Z Bobrowy zapisali się :Józef z żoną Łucją ,Piotr z żoną Marianną ,Władysław z żoną Michaliną .
Z Pszczonowa :Wojciech z żoną Julianną ,,Andrzej z żoną Rozalią ,Władysław z żoną Marianną ,Paweł z żoną Marianną .Z Seligowa Antoni z żoną Anną ,Antoni z żoną Marcjanną ,Jan z żoną Marianną ,Paweł z żoną Katarzyną ,Józef z żoną .Ze Stachlewa Jan z żoną Marianną ,Józef z żoną ,Jan z żoną .Z Jacochowa Stanisław z żoną Anną ,Jan z żoną Elżbietą ,Jan z żoną Marianną ,Józef z żoną Antoniną ,Jan z żoną Zofią .Z Kalenic Paweł z żoną i Władysław z żoną. Z Uchania Jan z żona Antoniną .Z Chlebowa Wojciech z żoną Marcjanną .Z Wrzeczka Stanisław z żoną Łucją ,Piotr z żoną Józefą .Z Kuczkowa Szczepan z żoną Zofią .Z Łagowa Piotr z żoną Marianną .Z Grudz Franciszek z żoną Wiktorią ,Stanisław z żoną Katarzyną .Z Godzianowa Władysław z żoną Antoniną .
Krajkowo -2016 r. |
Krajkowo -2016 r |
KRAJKOWO to niewielka wieś położona w zachodniej części Niziny Mazowieckiej na Równinie Raciąskiej, ok. 6 km od Raciąża i ok 1,5 km na wschód od trasy Płock - Ciechanów (droga krajowa nr 60). Nazwa kościelnej wsi Krajkowo pojawiła się w źródłach pisanych w latach 1403-1405 i była różnie pisana, a mianowicie: Craycowo, Crajcowo. Do dziś góruje nad nią bryła późnogotyckiego kościoła z XVI wieku, znajdującego się w środku wsi przy rozwidleniu dróg.
W 1401 r. Biskup Jakub z Korzkwi erygował parafię św. Trójcy w Krajkowie. Fundatorem był Mieczysław z Kossobud i Krajkowa późniejszy starosta płocki i podsędek. W 1418 r. Biskup Jakub wystarał się u Papieża Mikołaja V o odpusty dla kościoła krajkowskiego. Pierwsza świątynia, zapewne drewniana, służyła wiernym przeszło sto lat.
Obecny kościół, pod wezwaniem św. Stanisława Kostki, jak informują źródła z 1817 r. przez Krzyżaków postawiony, pod wezwaniem św. Trójcy, został zbudowany w pierwszej połowie XVI w. a konsekrowany w 1543 r. Te same źródła informują, iż jest to budowla gotycka, murowana z cegły w układzie mieszanym, z dekoracją zendrówki w układzie rombowym. Jest to kościół jednonawowy na planie prostokąta z wyodrębnionym nieco węższym prezbiterium, z zakrystią od strony północnej i kaplicą Kossobudzkich od południa (ufundowaną przez Mirosława Kossobudzkiego, skarbnika płockiego) W zakrystii zachowało się sklepienie kolebkowe a w kaplicy kolebkowo krzyżowe. Dnia 4 listopada 1936 r. parafia przeżywa tragedię, pożar kościoła. Ogień strawił wszystko oprócz murów. Z zapomogi i funduszu odszkodowawczego, do rozpoczęcia drugiej wojny światowej, odbudowano świątynię, ale wnętrze było prowizoryczne. Lata wojny, poza kilkakrotnym aresztowaniem ks. Lucjusza Mioduszewskiego i zrabowania przez okupanta dzwonów, upłynęły dość spokojnie.
[…] zjawia się na trawnikach księżego ogrodu postać kosiarza-chłopa, nieco odmiennie ubranego od widzianych dziś w tej okolicy. Kosiarza owego widywali wszyscy proboszczowie Krajkowa. Gdy któryś z nich wyszedł do ogrodu z brewiarzem w ręku i podążał jedną z ulic odmawiając pacierze, taki kosiarz zjawiał się natychmiast i postępując obok spacerującego, ścinał kosą trawę, która spadając gęstymi warstwami okrywała nogi proboszcza i w ten sposób utrudniała mu spacer. Skierowywał się więc w inną ulicę, ale i tu spostrzegał już w oddali pracowitego kosiarza, który wymachując kosą, ostrząc ją na osełce i ocierając pot rękawem z czoła, postępował kosząc krok za krokiem […] aż stanęli sobie oko w oko; wtedy ostatni pokos okrywał końce butów proboszcza, a kosiarz znajdował się już poza jego plecami”.
„Od bardzo dawnych czasów, o ile najstarsi ludzie we wsi mogą zasięgnąć pamięcią, znane były dziwne zjawiska na plebanii w Krajkowie. Co roku, w pierwszej połowie października najczęściej na pełni księżyca, dają się słyszeć nocą w ogrodzie plebana stąpania końskich kopyt, które niekiedy zamieniają się na gwałtowny tętent, a nawet szalone harce, jakby spędzono tu całą gromadę koni. Za zbliżaniem się ludzi do parkanu ogrodowego wszystko ucicha, ponawia się jednak w miarę oddalania ciekawskich. Z czasem ludność miejscowa tak do tego przywykła, że nie zwracała uwagi na tę końską nocną eskapadę, a dziś już nic sobie ze zjawiska dziwnego nie robi, chyba że przybysz jaki nowy obudzi zamierzchłe wspomnienia.''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz