|
http://www.tonzp.dziedzictwowizualne.pl/ przed rokiem 1914 |
Jeden z pierwszych murowanych kościołów na Mazowszu z XVI lub XV w.To w tym kościele przysięgali sobie ,miłość, wierność i uczciwość małżeńską Jagna z Boryną ,serialowi bohaterowie powieści ,,Chłopi '', Władysława Stanisława Reymonta ,która ukazuje życie społeczności zamieszkującej wieś Lipce w Księstwie Łowickim na przestrzeni czterech pór roku.
|
https://fototeka.fn.org.pl/ |
To na cmentarzu w Pszczonowie odbywa się pogrzeb serialowego Boryny ,a symboliczna mogiła znajduje się na Lipieckim cmentarzu .
W tle kaplica drewniana na cmentarzu w Pszczonowie.
Symboliczna mogiła Macieja Boryny ,cmentarz Lipce Reymontowskie .
Władysław Reymont pisał :
,, A potem leciał od lasu chłopak z butelką, ale ten, ujrzawszy księdza przy drodze, okrążył go zdala i biegł na przełaj pól do karczmy.
To znowu chłop z sąsiedniej wsi wiózł zboże do młyna, albo żydówka pędziła stado kupionych gęsi.
A każdy pochwalił Boga, zamienił słów parę i szedł w swoją drogę, odprowadzony życzliwem słowem i spojrzeniem księdza, któren, że już słońce było coraz niżej, powstał i krzyknął do Walka:''
Wieś Pszczonów położona jest ok 13 na zach. od Skierniewic ,przy skrzyżowaniu dróg ze Skierniewic do Łyszkowic i ze Słupi do Łowicza
Odległy 18 wiorst od Łowicza, połączony drogą bitą z Łyszkowicami. Posiada kościół parafialny murowany, szkołę początkową, dwa domy przytułku (szpitale) dla kalek i ubogich, zajazd murowany. W 1827 r. było 59 domów, 461 mieszkańców. Kościół gotycki z przebudowanym wnętrzem ,salowy, przedłużony o zakrystię i kruchtę ,sklepienie wtórne .
|
http://www.tonzp.dziedzictwowizualne.pl/ przed rokiem 1914
|
Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich” z roku 1888 tak opisuje miejscowość. Pszczonów wchodzi w skład dóbr księstwa Łowickiego i był około 1840 r. siedzibą generała Botwinki, administratora tychże dóbr, który upamiętnił się zbudowaniem drogi bitej, pomocą w restauracji kościoła i pasieką, jaką utrzymywał w ogrodzie przy swej rezydencji. Pszczonów należał zdawana do dóbr stołowych arcybiskupów gnieźnieńskich, którzy założyli tu parafię zapewne na początku XIV w. i zaprowadzili prawo niemieckie.
|
http://www.tonzp.dziedzictwowizualne.pl/ przed rokiem 1914 |
Z akt Kapituły Gnieźnieńskiej dowiadujemy się, że arcybiskup metropolita gnieźnieński Jarosław Bogoria Skotnicki, ustanowiwszy w Pszczonowie wójtostwo i sprzedawszy je w 1366 r. niejakiemu Tomaszowi zobowiązał go, aby miejscowemu plebanowi oddawał dziesięcinę wytyczną.
W XV w. arcybiskup gnieźnieński Jakub z Sienna , wybudował drugi kościół pw. Wszystkich Świętych i św. Doroty, dziewicy i męczennicy. Jednak i on nie przetrwał długo. Pierwszy opis parafii Pszczonów pochodzi ,,Liber beneficiorum ''Jana Łaskiego. Proboszczem był wtedy Stanisław Szamowski, ale była to parafia tytularna, bowiem jednocześnie pełnił funkcję prepozyta Kapituły Łowickiej i jako taki rezydował na stałe w Łowiczu. W jego imieniu przy pszczonowskim kościele duszpasterstwo sprawowali dwaj wikariusze, których zobowiązany był utrzymywać z własnych dochodów. Opis nic nie mówi o budynku kościoła. Zapewne był on drewniany, bowiem kolejny, murowany, istniejący do dzisiaj, został pobudowany w XVI w., prawdopodobnie w roku 1520. Prawdopodobnie dlatego że na tablicy upamiętniającej budowę Kościoła czytamy :
,,D.O.M.
Aedes Haec Sacra
Regnante casimiro Jagelonide cura et impensis Jacobi de Sienno Sienninski Archiepiscopi Gnesnensis. Initio seculi XV extructa.dein sub Auspiciis Potentissimiet Augustissimi Imperatoris et Autocratis Totius Rossiae ac Regis Poloniae Nicolaj. I
Ipsius Benevolentia Munificentiaque Intercedente Serenissimo Locum Recis tenente in Polonia Supremo Exercitus Duce Joanne Theodori Filio Principe Varsawiensi Paskiewicz
Comite in Eriwan: De novo restaurata et ornata
Anno Salutis MDCCCXLVI rok''
|
http://www.tonzp.dziedzictwowizualne.pl/ przed rokiem 1914 |
D.O.M.
Dom Międzynarodowy
Rządzący Kazimierz Jagielończyk pod opieką Jakuba z Sienna Sienejskiego Arcybiskuba Gnieźnińskiego. W wieku XV budowa, następnie pod Patronatem Najmocniejszego Augusta Cesarza Autokraty Wszech-Rosji i Króla Polski Mikołaja I.
Z Życzliwości, Szczodrości, Wpływów Jaśnie Obecnego Króla Władcy w Polsce, Najwyższej Armii wodza Jana Teodora syna księcia Warszawskiego Paskiewicza hrabiego Erywańskiego: nowo odrestaurowany i wyposażony.
Można stwierdzić, że koniec budowy kościoła w Pszczonowie nastąpił w roku między 1474 r. a 1492 r., gdyż od 1474 roku Jakub z Sienna był arcybiskupem gnieźnieńskim a do 1492 roku żył Kazimierz Jagiellończyk król Polski.
6 IV 1622 r. arcybiskup metropolita gnieźnieński Wawrzyniec Gembicki, prymas Polski, podniósł parafię do godności prepozytury, ustanawiając przy miejscowym kościele kolegium misjonarzy.
Z wizytacji z 1763 r. wynika, że w kościele było sześć ołtarzy i dwa bractwa: Różańca św. i św. Anny. Duszpasterstwo sprawował prepozyt wraz z mansjonarzem. Przy parafii istniał szpital dla bezdomnych (powstał prawdopodobnie w pierwszej połowie XVIII w.), w którym mieszkało czterech pensjonariuszy. Szpital zapewniał im tylko dach nad głową, natomiast podstawą ich utrzymania była jałmużna. W latach 1844-1847 z inicjatywy zarządu Księstwa Łowickiego kościół parafialny został przebudowany przez arch. Adama Idzikowskiego. Upływ czasu i zdarzenia losowe wymuszały przeprowadzenie kolejnych remontów, jak to miało miejsce po pożarze ok. 1872 r. W 1898 r. postawiono murowaną dzwonnicę.
|
http://www.tonzp.dziedzictwowizualne.pl/ przed rokiem 1914 |
|
http://www.tonzp.dziedzictwowizualne.pl/ przed rokiem 1914 |
|
http://www.tonzp.dziedzictwowizualne.pl/ przed rokiem 1914 |
|
https://fototeka.fn.org.pl/ |
....działo się w Parafii Pszczonów 1907-1912 roku
Z pozoru zwykła sprawa jakich wiele i dziś?
Cofnijmy się na chwilę, do wiosny 1907-go r., kiedy 18-letni ubogi czeladnik krawiecki, Sękalski, począł się zalecać do 16-letniej zamożnej włościanki ze wsi Seroki, Salomei Kędzierskiej, to jest do okresu, kiedy ta ostatnia, jak sama twierdziła na posiedzeniu sądu, była głupia, bo dziecięcy rozum miała." Pragnąc zdobyć rękę zamożnej Kędzierskiej, Sękalski zwrócił się do miejscowego proboszcza w Pszczonowie ks. Marcinkowskiego, z zapytaniem, czyby nie zechciał dać im ślubu. Proboszcz uwarunkował pobłogosławienie małżeństwa zezwoleniem rodziny. Owo zezwolenie okazało się przeszkodą nie do przebycia, rodzice bowiem ani słyszeć nie chcieli o wydania posażnej swej córki za ubogiego wiejskiego krawczyka. Zawiedziony w swoich nadziejach Sękalski wziął się na sposób, który w konsekwencji doprowadził do procesu sądowego.
Najkrócej sprawę opisać można ,jak to duchowny mariawicki ,zagrał na nosie duchownym z archidiecezji warszawskiej ,doprowadzając do skazania biskupa i dwóch księży na surowe wyroki .Wykorzystując u wczesne prawo obowiązujące w Królestwie Polskim pod zaborem rosyjskim doprowadził na ławę oskarżonych dwa małżeństwa z parafii Pszczonów oskarżając ich o bigamię do której niewątpliwie przyłożył rękę, łamiąc wszystkie zasady prawa kanonicznego .Mowa tutaj o duchownym mariawickim ks. Siedleckim dość dobrze znanym tutejszemu społeczeństwu Księstwa Łowickiego .
11 Dwu tygodnik ,,Świat,, 1912 rok proces sądowy
Zeznanie Salomei Kędzierskiej:
Czy kochałam Sękalskiego ,kiedy za niego wychodziłam za mąż ,powiedzieć nie umiem ,jestem zadowolona ,że się z nim rozeszłam .
W poście 1907 roku zaczął zalecać się do mnie Józef Sękalski .Spotykaliśmy się potajemnie około domu ,a kiedy szłam do spowiedzi przed Wielkanocą ,Sękalski dogoniwszy mnie ,powiedział ,że mój dziad i pradziad męczą się w piekle ,ja zaś mogę dostać się do nieba: on sam zatroszczy się o moje zbawienie .Wtedy również Sękalski obiecał zawieść mnie do Warszawy ,gdzie arcybiskup da nam ślub .Zgodziłam się. Nie wiedziałam wtedy ,że jest on mariawitą .Sękalski zaprowadził mnie do Łowicza i umieścił u rodziny nieznanego rzemieślnika ,mariawity .Sękalski płacił za moje utrzymanie. Mieszkałam tu ,nic nie robiąc sześć tygodni .Wyprowadzano mnie niekiedy na spacer po ulicach Łowicza ,nigdy jednak nie wypuszczano mnie w dni targowe ,kiedy ludzie z mojej wsi mogliby mnie spotkać .Z rzadka bywał u mnie Sękalski ..Rodzina u której mieszkałam ,namawiała mnie abym za niego wyszła ,mówiąc że to dobry człowiek i kiedy za niego wyjdę ,będę mogła nic nie robić. Uciec z stamtąd nie mogłam ,ponieważ nie wiedziałam dokąd iść. Nie mogłam również dać znać rodzinie. Wreszcie zgodziłam się wyjść za mąż za Sękalskiego. Ponieważ okazało się że on jest mariawitą ,musieliśmy brać ślub u miejscowego ks. mariawity Siedleckiego .Od gospodarzy swoich dowiedziałam się że zapowiedzi o naszym ślubie były głoszone w kościele mariawickim tak jednak aby o nich nie dowiedzieli się moi rodzice.O świcie we wtorek ,którego miesiąca i dnia nie pamiętam ,ja i Sękalski poszliśmy do kaplicy mariawickiej .Drzwi za nami zamknięto a w samej kaplicy pozostało dwóch jakiś nieznanych mnie mariawitów ,wobec których ks. Siedlecki dał mi ślub. Od tego czasu zaczęto uważać mnie za mariawitkę. Obecnie należę znów do ,,prawowiernych katolików, ,,a nawróciłam się zupełnie dobrowolnie .Stało się to w okolicznościach następujących: Pierwszej niedzieli po ślubie Sękalski przyjechał do mnie do Łowicza ,a nazajutrz rano pojechaliśmy do jego rodziców. Kiedy dowiedziała się o tem moja matka przybyła do domu Sękalskiego ,lecz ten nie chciał jej wpuścić. Z pomocą moich braci dostała się ona do mieszkania i rozbiwszy okno wezwała innych krewnych, kogo nie pamiętam ponieważ byłam bardzo przestraszona .Z pomocą tych krewnych wyprowadzono mnie z domu Sękalskiego .Początkowo nie chciałam iść i trzymałam się Sękalskiego ,lecz robiłam tak dlatego że Sękalski mówił mnie poprzednio ,iż jeżeli dostanę się do domu rodziców ,to mnie zabiją .Znalazłszy się w domu rodziców ,od razu zupełnie dobrowolnie i bez żadnych nalegań wyraziłam chęć nawrócenia się do katolicyzmu . Ks Marcinkowski dowiedziawszy się o tym ,poradził mi przebywać czas jakiś w domu parafialnym, gdzie się modliłam .Mniej więcej po tygodniu ks. Marcinkowski zaprosił mnie do kościoła i ogłosił z ambony ,że powróciłam do Kościoła Katolickiego ,następnie zaś postawił mnie ze świecą w ręku pomiędzy dwoma dziewczynkami ,zaprowadził mnie do ołtarza i tu uroczyście wyrzekłam się mariawityzmu ,żadne prześladowanie za to mnie nie spotkało bynajmniej. Ks Marcinkowski zupełnie nie dotykał mojego małżeństwa z Sękalskim ,a sprawa rozstrzygnięta była przez przybyłych z Warszawy członków sądu arcybiskupiego ,którzy oświadczyli ,że moje małżeństwo z Sękalskim jest nieważne .
Kurier Warszawski -dnia 8 lutego 1912 rok (dodatek poranny )
Zeznania Józefa Sękalskiego;
Jestem przekonany ,że Kędzierska wyszła za mnie z miłości i jedynie skutkiem przeszkód ze strony rodziny nie powróciła do mnie. W poście 1907 roku Salomea Kędzierska wyraziła chęć wyjścia za mnie za mąż. Oświadczyła mi przy tem, że rodzice jej nie zgodzą się na to, ponieważ jestem ubogi i dodała, że gotowa jest uciec z domu. Wobec tego, że miejscowy ks. Marcinkowski z Pszczonowa nie zgadzał się dać nam ślubu, ponieważ byłem krewnym Kędzierskiej trzeciego stopnia i brak było pozwolenia rodziców, postanowiłem wziąć z Kędzierską ślub u mariawitów. Wkrótce potem Kędzierska, powiedziawszy w domu, że idzie do spowiedzi, w istocie zgodziła się wyjechać do Łowicza i wziąć ślub . 22-go maja 1907 roku, odbył się sam ślub, który na życzenie ks. Siedleckiego i dla niewiadomej przyczyny, o godz. 2-ej rano. Dopiero w dwa miesiące po ks. Siedlecki spisał akt ślubu, który też zapisano w księgach w mojej obecności. Ks. Paradowski, mariawita, przejeżdżając kiedyś przez Pszczonów i spostrzegłszy mnie, powiedział, że zrobi mi adnotację o ślubie w paszporcie. Wobec tego, że ślub odwlókł się jakoś, a Kędzierska nie mogła powrócić do rodziców, umieściłem ją o rodziny mariawity Jakuba Michalskiego, gdzie mieszkała sześć tygodni i korzystała z zupełnej swobody choćby dlatego, że Michalscy chodzili do roboty, a Kędzierska miała klucze, prowadziła gospodarstwo, gotowała obiad, wychodziła do miasta, a tylko w dni targowe nie opuszczała mieszkania w obawie spotkania się rodzicami; odwiedzałem ją dość często i widziałem, ze jest zadowolona; Wreszcie w pierwszą niedzielę po ślubie namówiłem Kędzierską, aby pojechała ze mną do domu, przekonując, że ponieważ wyszła za mnie za mąż, matka odebrać jej nie może; Kędzierska zgodziła się i w poniedziałek pojechaliśmy do Łagowa; zaraz po naszym przyjeździe przyszła matka ,lecz Kędzierska nie chciała się z nią widzieć ,kiedy mimo to wtargnęła do mieszkania ,Kędzierska nie chciała mnie opuścić .Wtedy matka wezwała swoich krewnych i przez wyłamane drzwi i okno wtargnęli do mieszkania. Matka, schwyciwszy swoją córkę za warkocze, przy pomocy synów zaczęła ciągnąć Kędzierską, która uchwyciła się mnie; mimo oporu z mej strony, Kędzierską oderwano ode mnie i uprowadzono; odtąd jej nie widziałem, lecz słyszałem od sąsiadów, że przez długi czas usiłowała uciec z domu do mnie, tak, że rodzice musieli przedsięwziąć kroki, aby ją zatrzymać. Następnie Kędzierska wyszła za mąż za Jakubowskiego i przyjęła znów prawowierny katolicyzm; wskutek nalegań jej rodziny, małżeństwo ze mną rozwiązał sąd arcybiskupi; czy Kędzierska była bita w domu przez matkę, nie wiem. Przyjąłem mariawityzm jedynie dlatego że ks. Marcinkowski nie chciał dać mi ślubu. Kiedy zaś małżeństwo nasze unieważniono za namową księdza z Pszczonowa powróciłem do katolicyzmu w dzień świąteczny.
Kurier Warszawski -dnia 8 lutego 1912 rok (dodatek poranny )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz