Czwartek -10 sierpnia 1911 r.
Onegdaj w odległości wiorsty od Skierniewic dążący do Warszawy z Aleksandrowa pospieszny pociąg nr. 8 ,o godz. 11 m. 20 przed południem ,uderzył na przejeździe w zaprzężoną w jednego konia furmankę włościanina ze wsi Sierakowice, pomimo jego zamknięcia. Przejazdowy Jan Szafrański z żoną Emilią, stojący z przeciwnej strony linii, krzycząc, starali się ostrzec jadących o nadejściu pociągu i wskazywali zamknięty szlaban, powożący jednak gospodarz , nie zważając na to, smyrgną batem konia, który uderzył w słupek bariery zagradzającej przejazd, rozłupał go , wywrócił barierę i wpadł pod nadbiegający pociąg. Na furmance w chwili wypadku znajdowali się 66-letni włościanin Józef Dratwa, 61-letnia jego żona, oraz ich zięć 30-letni Maciej Zamrzycki (Skobiczewski) . Skutki uderzenia lokomotywy były straszne. Teść i zięć zostali zabici na miejscu, pierwszy leżał w odległości 20 kroków, drugi — 60 kroków od przejazdu, rozbita czaszka ostatniego po drugiej stronie linii. Żonę Dratwy siła uderzenia wrzuciła na pokład lokomotywy, okalając przednią część jej. Po zatrzymaniu pociągu ranną zdjęto w stanie nieprzytomnym i odwieziono do szpitala św. Stanisława w Skierniewicach, gdzie lekarz stwierdził złamanie lewej nogi i ręki, jak również żebra. Po upływie kilku godzin p. Marianna Dratwa zmarła . Zwłoki zabitych przez pociąg pozostawiono na miejscu do zejścia władz sądowych. Setki osób z miasta i okolicy przychodziły na miejsce wypadku, w różny sposób komentując jego przyczyny i fatalne następstwa.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz