Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 7 kwietnia 2024

Miasto przez wszystkich z daleka było omijane. Łowicz / 1893-1894 r. /

 

Bazylika katedralna Wniebowzięcia NMP i św. Mikołaja /1880-1890 r./

Wielkie „zarazy” towarzyszyły człowiekowi od wieków, zmieniały losy polityczne, gospodarcze i społeczne całych nacji. Wystarczy tu wspomnieć o XIV -wiecznej epidemii czarnej śmierci, przez sześć lat pustoszyła kontynent, zabijając najpierw tysiące, a wkrótce miliony.( 1347-1352 )

Od powietrza, głodu, ognia i wojny – wybaw nas Panie – tak modlono się kiedy przychodziło  „morowe powietrze”, umierali biedni i bogaci. Lekarstwa nie było.  Tylko w Bogu była nadzieja. Po zarazie zostawały zapiski w księgach zmarłych, krzyże i cmentarze choleryczne.

W tym nieszczęśliwym czasie w okolicy Łowicza(1893-1894), a i w dalszych stronach, po wsiach, bardzo dużo postawiono krzyży dwuramiennych (Karawika).  Stawiano je na początku i na końcu wsi, tak aby blokowały zarazie drogę. Wierzono, że krzyż będzie skuteczny tylko wtedy gdy wykona się go w ciągu jednej nocy z jednego kawałka drzewa i postawi także tej samej nocy. Przyjętym zwyczajem było, iż w czasie trwania epidemii mieszkańcom wsi nie wolno było wychodzić poza krzyż.

Cmentarz katedralny w Łowiczu - krzyż dwuramienny ''Karawika '' 

W czasie grasującej cholery ,wśród największej trwogi i pognębienia umysłów ,dnia 21 lipca 1894 roku krzyż dębowy dwuramienny złożony ,był przed wielkimi drzwiami kościoła .
Po solennym, błagalnym nabożeństwie, na czele  miejscowego duchowieństwa, wśród jękliwego odgłosu dzwonów, z przed kościoła ruszyły procesją zastępy kilku tysięcy ludzi wszystkich stanów, cechów, bractw i towarzystwa straży ogniowej ochotniczej, z pośród których przeszło 100 osób, skruchą przejętych, na ramionach, za pomocą 17 długich drągów, ów krzyż olbrzymi, ciężki, wieńcami i wstęgami przybrany, niosło aż na miejsce przeznaczenia—przed cmentarz. 

Cmentarz katedralny w Łowiczu

Pochód tak uroczysty, wspaniały, zarazem smętny, do głębi duszy każdego rozrzewnił..., nikt oka nie miał suchego. Na miejscu, po ceremonii poświęcenia, jeden z kapłanów rzewnymi słowy podniósł znaczenie chwili aktu tego, a w tłumie łkającym w skrusze i niepewności o życiu, przejętym wiarą, wzbudził nadzieję ocalenia przez ubłaganie miłosierdzia Bożego. Potem, przy potężnym na klęczkach śpiewie: „Święty Boże!“—Krzyż pod-- niesiono. Byłą to chwila największego wzruszenia. Już nie śpiew, ale jęk żałosny tysięcy dusz rozległ się pod Niebiosa. Po ustawieniu odśpiewano: „Zawitaj Ukrzyżowany! “— i całą tę uroczystość zakończono pieśnią „Straszliwego Majestatu Panie!“, znękane umysły i serca strwożone uspokojone zostały.— I w istocie odtąd cholera coraz mniej ofiar zabierała. Takaż sama uroczystość w tydzień czasu powtórzyła się w drugiej parafii—Św. Ducha.



Karawaka, karawika, karawik, karawinka, krzyż choleryczny, krzyż morowy, krzyż św. Zachariasza, krzyż św. Benedykta – krzyż o dwóch poprzecznych belkach, z których górna jest krótsza. Uznawany za chroniący przed “morowym powietrzem” czyli epidemiami dżumy, czarnej ospy, cholery, tyfusu przed anomaliami pogody, nieszczęściami i nagłymi zgonami.


„Karawika“—w trzech wydaniach przeszło 10,000 egzemplarzy rozeszło się po kraju z Łowicza i prosto z drukarni w Warszawie (St. Niemiry). Drugiego wydania (lipiec 1894) rozeszło się z Łowicza 3000 egzemplarzy w przeciągu dwóch tygodni i w czasie tym wskutek większego zapotrzebowania wyszło wydanie trzecie.


W czasie cholery (1893-1894)

'' Najokropniejszy był miesiąc lipiec i połowa sierpnia; były dni, że po 30 osób padało ofiarą cholery i to przy zmniejszonej ludności, gdyż wiele rodzin, a w szczególności żydowskich, z samego początku, gdy jeszcze nie zabraniano wyjazdu z miasta , wyjechało do miast innych, albo uciekło do lasów. Przez kilka tygodni sklepy były pozamykane, targów nie bywało, wstrzymano dowóz żywności, przeto była wielka drożyzna. Miasto przez wszystkich z daleka było omijane. Zapanowała przerażająca pustka, cisza grobowa. Mieszkańcy z domów nie wychodzili, chyba w gwałtownej potrzebie ukazywali się, idąc do kościoła lub po lekarza. Cisza przerywaną była jedynie płaczem i lamentami na ulicach, wywożeniem zmarłych lub uwijaniem się licznej i bardzo energicznej, dobrze zorganizowanej służby sanitarnej. Dzięki zaradności władzy i komitetowi, złożonemu z obywateli miasta i lekarzy nadzwyczaj czynnych, epidemię u nas wkrótce zwalczono. Należą się dzięki temuż komitetowi, albowiem miasto doprowadzone zostało wówczas do prawdziwego porządku i czystości. Dla biednych, z funduszów kasy miejskiej i ze składek prywatnych, wydawana była gorąca herbata i obiady; panie tym się zajmowały i pełniły dyżury, a pełniły gorliwie mimo doznawanych przykrości od tych, dla których dobra się poświęcały. Przed ratuszem i w kilku punktach miasta, w zaimprowizowanych z beczek samowarach, nieustannie była gorąca mięta dla użytku wszystkich, zamiast surowej wody do picia. Chorym dawaną była natychmiastowa pomoc; szpital choleryczny przy ulicy Browarnej dobrze był urządzony. Zmarłych niezwłocznie chowano. W mieszkaniach czyniono dezynfekcję, a w specjalnych aparatach dezynfekowano pościel i ubrania. Policji  w wielu czynnościach straż ogniowa ochotnicza przychodziła z pomocą. Żydów, ku wielkiemu ich strapieniu, chowano pod przymusem w trumnach zamkniętych, a jak oni się wyrażali: „w pudełkach.“ W ogóle pogrzeby, a raczej tylko wywożenia umarłych odbywały się o każdej porze dnia i nocy, cicho, bez ludzi i dzwonienia. Kapłani w niesieniu chorym ostatniej pomocy i pociechy duchowej poświęcając się nieograniczenie, podołać nie byli w stanie; kościoły codziennie były ludźmi przepełnione, konfesjonały w istnym oblężeniu. Potwierdziło się przysłowie: „Kiedy trwoga, to do Boga''. 

Łyszkowice -2017 r.

Z dostępnych publikacji można się dowiedzieć że z dużą intensywnością zaraza czterokrotnie nawiedzała tutejsze tereny Pierwszy raz zaraza dotarła w sierpniu i wrześniu 1827 r. Panujące ciągle złe warunki sanitarne przyczyniły się do następnej epidemii, która miała miejsce w 1852 r. Kolejna fala zarazy pojawiła się jesienią 1865 r. Ostatni wybuch epidemii przypadł na 1894 r.
Dziś namacalnymi śladami upamiętniającymi tragiczne wydarzenia ,które miały miejsce w XIX wieku ,są krzyże ,kapliczki z napisem ''Od powietrza, głodu, ognia i wojny – wybaw nas Panie ''i cmentarze choleryczne, gdy  sądzono, że zarazę roznosiło powietrze, a stan wiedzy medycznej nie pozwalał na ich skuteczne leczenie. Stawiano krzyże "choleryczne" na rozstajach dróg na granicach miast lub przy mogiłach ofiar zarazy. Oznaczały zakaz wjazdu i wyjazdu z takich miejscowości w czasie panowania zarazy.
Klasycznym tego przykładem jest miejscowość Jacochów w parafii Pszczonów  ,gdzie na obronę przed ,,morowym powietrzem ,,ustawiono trzy krzyże na drogach prowadzących do wsi .od strony Slegowa i Pszczonowa za rzeką ,od strony lasu na styku dróg prowadzących do Woli Makowskiej i Stachlewa.
W miejscowości Łyszkowice w której najdobitniej możemy się przekonać o przejściu zarazy cholery jest krzyż choleryczny ''Karawika ''krzyż ''Morowy'', który dziś znajduje się na skrzyżowaniu ulic Kościelnej i Cmentarnej .Symboliką nawiązuje do modlitwy św. Benedykta .Najprawdopodobniej jest też miejscem upamiętniającym pochówek zmarłych na epidemię cholery w Łyszkowicach.

Łyszkowice







Do dziś oryginalny Krzyż Karawika zachowany jest na rozjeździe za Niedźwiadą, przy drodze do Świeryża Pierwszego, z zachowanym całym opisem literowym i krzyżykami modlitwy na ramionach krzyża.





,,Łowicz wiadomości historyczne z dodaniem innych szczegółów ,, W .Tarczyński 

 Krzyż ,,Karawika'' autorstwa Zygmunta Pągowskiego. Ze zborów Janusza Pągowskiego, wykorzystane przez Pana Jacka w książce  „Łowickie nekropolie. Inny wymiar naszej obecności”.).....cmentarz jest historią zapisaną w kamieniu, metalu i marmurze - napisał we wstępnie swojej książki Jacek Rybus.....


Cmentarz katedralny w Łowiczu, założony został w 1843 r. na tzw. górach szubienicznych przy ul. Listopadowej. Sąsiadował on z cmentarzem ewangelickim założonym w 1841 r. Zasadzono drzewa wzdłuż alei by spełniał on również rolę parku. W 1867 r. cały cmentarz otoczono murem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Profanacja i kradzież obrazu ''Świętej Rodziny'' - Miedniewice 1907 r.

   W dniu 6 czerwca , zbrodnicze ręce targnęły się na cudowny obraz Matki Boskiej w Miedniewicach. Obraz oprawiony był w złote ramy, wysadza...