Łączna liczba wyświetleń

piątek, 26 maja 2023

,,Skarby Wojewody'' .gm. Nieborów .cz. II


 


Książę Michał oddając swe ,,dzieło'' do druku ,, Skarb wojewody'' w roku 1889 w Krakowie w którym to dziele opisuje drogę do fortuny swego pradziadka nie przypuszczał chyba ,że o ile znajomość pradziadka z Carem Rosji , dała mu przepustkę do bycia bogatym o tyle jego znajomość z Carem do pójścia w zaświaty .Opisał prawnuk w swym ,,dziełku'' kilka laudacji na cześć pradziadka Michała Hieronima, grzeczny uprzejmy ,że chadzał po francusku, że na rzecz krajową ,na ołtarzu ojczyzny niejedną  składa ofiarę ,wystawia pułki wojska ,mającego powiększyć siły narodowe .Każdy wie jak było !Jako jedyny z polskich wojewodów podpisał w 1793 roku traktaty z Rosją i Prusami, wyrażając zgodę na II rozbiór kraju i jeszcze w tym samym roku podejmował w Nieborowie nowego pruskiego króla, Fryderyka Wilhelma II, który objeżdżał zagarnięte ziemie. W chwili śmierci Michał Hieronim Radziwiłł , był najprawdopodobniej ostatnim żyjącym senatorem świeckim Rzeczypospolitej Obojga Narodów. 

Rok 1774 jest pomyślnym dla interesów Michała Hieronima Radziwiłła. Na upiększonym pałacu o dwóch wspaniałych wieżach błyszczały złote herby Ogińskich i Czartoryskich i brzmiały jeszcze w uszach . X. M. Radziwiłła odgłosy radosne godów, które wyprawił hetman, przyjmując tu króla, i pięknych symfonii, którymi dwór bawił, i łowów, które wydawał, tak że książę Michał nabywając Nieborów, przemyśliwał nad tym , aby uczynić zeń rodzinną siedzibę i nowe dla prawnuków gniazdo, jakiego dotąd nie mieli.

[...]Sławna to była wtenczas owa pulardarnia Nieborowska. Kilkanaście hożych dziewcząt wiejskich, oddanych jedynie hodowaniu  drobiu, tuczyły go na stół pański, a wojewoda, lubiący gospodarstwo, a jeszcze więcej piękny ród niewieści,  długie pulardami poświęcał chwile, o czym i u przyjaciół gwarzono...[...]

 Michał Hieronim Radziwiłł, niebotyczne sumy trwonił na utrzymanie swych metres, w tym trzech córek młynarza spod Nieborowa. Nie pogardził dziewczętami najętymi do hodowli drobiu. Tak zwane kurniczki ,zatrudnione w nieborowskiej „pulardarnii”, poza oficjalną zapłatą mogły liczyć na dodatkowe profity. W owym czasie wyróżnioną w pulardarnii była tak zwana pierwsza dziewka – niejaka Wajszczakówna, która zarabiała 72 zł rocznie,  zarobek drugiej Marianny pozostał w wysokości 59 zł.

Większość zysków czerpanych ze zdrady polskich interesów oraz dochody z latyfundiów Michał Hieronim wydawał na rodową siedzibę w Nieborowie niedaleko Łowicza. Sprowadził tam angielskie meble, porcelanę i srebra, zgromadził kolekcję obrazów, starych monet i medali. Urządził bibliotekę z tysiącami starodruków, rycin i map. W czasach Wielkiej Rewolucji Francuskiej skupował cenne książki ze zbiorów Ludwika XIV, kardynała Richelieu, Marii Antoniny i madame de Pompadour.

I tak przeleciało 87 lat ,choć raz się zdarzyło, że o włos uniknął stryczka podczas Insurekcji kościuszkowskiej ,w krytycznym momencie bawił akurat w Petersburgu. 


Po pierwszym ataku apoplektycznym książę ,bawiący w Warszawie 1831 roku ,zażądał nagle powrotu do Nieborowa .Sprzeciwiała się temu naprzód rodzina ,książę Walenty ,najmłodszy z  synów ,przesiadujący wówczas przy ojcu i Aleksandra ze Steckich księżna Michałowa pod nieobecność męża doglądająca teścia. W Warszawie miano pod ręką lekarzy ,którzy jakkolwiek gasnące życie podtrzymać mogli ,zima zresztą nie pozwalała na odjazd .Ale niepokój księcia stał się tak wielki ,tak się stanowczo domagał powrotu ,że aby nie drażnić chorego ,w ogrzanej landarze, w towarzystwie syna i doktorów puszczono go w drogę .Nie długo cieszył się książę ostatnich sił wysiłkiem. Zanim dojechał do Nieborowa ,drugi atak odjął mu pamięć i mowę .Zauważono tylko ,że w chwili zgonu ,odzyskawszy nagle przytomność ,chciał się z czegoś zwierzyć .Oczami dawał nieme ,rozpaczliwe znaki, których nikt z obecnych nie stety ! nie pojął i tajemniczy za życia książę ,tajemnicę poniósł do grobu.

Gdy po otwarciu testamentu po skąpcu ,który rodzinie grosza żałował,  jak twierdził prawnuczek ,nie doliczono się fortuny jaka miała pozostać po zmarłym, zaczęto snuć domysły gdzie ów skarb może być ukryty .  O tym ,że gdzieś istniały ,nie wątpiono w rodzinie. Przypomniano sobie niebawem ,iż w 1788 roku książę ,powracając z zagranicy, przywiózł z majątku swego Przygodzic ,zdolnego jakoby bardzo murarza do pewnych przeróbek w pałacu .Wybór majstra zadziwił wszystkich ,gdyż był niemową i w krótkim też czasie po dopełnieniu robót odesłano go z powrotem .Przypuszczać więc można było ,że ów murarz niemowa sprowadzonym być musiał dla jakiś tajemniczych celów ,najprędzej do ukrycia pieniędzy ,których daremnie szukano .

I tak jak już wcześniej wspomniano ,afera zrobiła się wielka 1851 roku ,że służący pałacowy Jan  w raz z kompanami ,wydawał złote  dukaty na łowickim jarmarku .Rodzina podejrzewała że ów służący ,posiadł tajemnicę ,którą skąpiec Michał zabrał do grobu i w raz z kamratami wyniósł skarb wojewody z jakieś tajemnej skrytki ,która była w pałacu. O śledztwie już było ,które nie wiele wykryło . Wobec kiepskich śledztwa wyników  ,wobec z każdym dniem mniejszej nadziei osiągnięcia wymarzonego celu ,innych się chwycono sposobów.

Mieszkał na Wołyniu chłop jasnowidzący ,imieniem Iwaś. Dziwny wyrodek natury, bez nóg ,bez kości ,kadłub mówiący ,o epileptycznych ruchach i białym wzroku. Żył on w kobiałce zawieszonej u pułapu chaty ,nieopodal pieca. Jakaś baba go niańczyła .Znachor co tydzień miewał ataki swojej nerwowej choroby ,po których go ogarniał jakiś duch proroczy. Co poniedziałek przed chatę znachora zajeżdżały liczne furmanki, tym bardziej że Iwaś nie żądał nigdy zapłaty. Tego to właśnie Iwasia postanowiono się poradzić .Sporządzony w ty celu detaliczny plan pałacu ,parku i sąsiednich zabudowań ,delegowany i zaufany lokaj   rodziny zawiózł na Wołyń .Upatrzono chwilę stosowną ,aby podsunąć plany znachorowi przed oczy. Przez dłuższą chwilę błędny swój wzrok zatopiwszy w rysunek ,Iwaś patrzył i milczał .Naraz zaczął się trząś, kurczyć ,bełkotać jakieś nie wyraźne  słowa .Wskazał miejsce ukrycia skarbu ,które było już znane o którym wspominała córka Jana ,Marysia a ono było puste .Znachor w zachwycie powtarzał wciąż w koło: ,,buły chroszy ,buły chroszy ,błyszczy jak łuna ''wyniesionym został po za mury pałacu wskazał epileptycznym ruchem drgających palców na planie ,okolice stajni. Gdy lokaj powrócił z wieściami od Iwasia wedle jego wskazówek ,szukać zaczęto.

Wybór miejsca na nową kryjówkę obmyślany był znakomicie. Za stajnią wzdłuż murów ogrodu ciągnął się długi i wąski zaułek, był to osłoniony przed wzrokiem ludzkim dokoła kawałek ziemi ,najczęściej odłogiem leżący pełen gruzów i burzanów .Po  kilku godzinach kopania trafiono na pewne poszlaki .Znaleziono pod murem ,w miejscu przysypanym umyślnie kamieniami w ziemi pulchnej ,odłamki laku ,tasiemkę zieloną z worka płóciennego i dwa dukaty. Niefortunne poszukiwań próby zniechęciły nareszcie dziedziców Nieborowa do dalszego działania .Kiedy , niekiedy donoszono że jakiś chłop stary umierając we wsi ,składał na ręce proboszcza zatajony długo pieniądz dukata jednego .

,,Z rzekomych wspólników kradzieży żyło dwóch jeszcze ,ów organista u którego w śledztwie wykryto część gotówki ofiarowanej rzekomo  mu przez Jana Białobłodzkiego i strzelec Grabski .Pierwszy opuścił dawno nieborowskie strony ,drugi jak dawniej ,pilnował lasu.

Razu jednego wśród lata ,wzdłuż ogrodzeń Nieborowskiego parku ,szedł droga człowiek .Prastare olchy i nadwiślańskie topole szumiały w górze, na ołowianym niebie gromadziły się złowrogie białe obłoki i burza zaczynała grzmieć w dali . W ten na raz  błysło ,uderzył piorun i człowiek upadł rażony. Ludzie ,którzy przechodnia podnieśli ,poznali w nim organistę .Trzecią ofiarę chwyciła śmierć z grona posądzonych .

Za Nieborowskim parkiem zaczynały sie sosny i bory. Żubrów i turów ,na które polowali tu niegdyś mazowieccy książęta ,dawno w nich niebyło ,ale gromady dzików i stada wilków ,wyjących po nocach ,pod same mury pałacu podchodziły. Wśród takich borów ,jedną strażniczą osadę zamieszkiwał Grabski z rodziną .Szron wieku obielać mu już zaczynał włos kędzierzawy ,twarz zaorana zmarszczkami, w której bojaźliwe migotał z pode łba wzrok chytry. Pewnej nocy obudziło strzelca i jego rodzinę jakieś żałosne ryczenie ,wilki dostawszy się do obory dusiły cielaka  w całej zagrodzie wrzało od ujadania zaskoczonych kundlów ,które sie broniły. Grabski zawołał na syna ,,żywo! bierz strzelbę ,parobek niech chwyta widły ,odbierzecie cielaka ,póki niedaleko ''Dwaj młodzi ludzie byli już za drzwiami .Co żyło w chacie ,pogoniło za zwierzem do boru. Uprowadzone ciele coraz słabszym odzywało się głosem ciągnione przez wilków w głąb lasu, a uzbrojeni w widły i strzelby parobkowie i syn Grabskiego na odsiecz lecieli .Nagle rude pnie sosen i dębów oblały się różowym światłem ,ciemny bór zrobił się przejrzystym i jasnym ,na niebie zajaśniała łuna. Paliło się .Goniący za zwierzem wstrzymali pościg ,Pożar z tyłu za nimi ,a za nimi w tej odległości znajdowały się tylko zabudowania Grabskiego, w których się stary został .Zawrócili zatem spiesznie ku domowi ,lecz ogień już słabł widocznie ,słomiany dach ,a pod nim licha chata  stały się pastwą płomieni przez jedną minutę prawie, kiedy nareszcie nabiegli i wpadli do tlących się resztek chaty ,zwęglony człowiek z rękami skrzyżowanymi na piersiach leżał na zwęglonym łożu, pod którym zwolna dopalała się ostatnia deska. 

Po wielu latach zapomniano o wszystkim ,miejsca i ludzi nie szukano więcej ,zostawiając w pokorze zrządzeniu Boskiemu ,komu te skarby przysądzi w udziale.''

Tak kończy prawnuczek Michał swe ,,dzieło'' , o to  sprawiedliwość dosięgła rzekomych sprawców kradzieży i że pod wieśniaczą strzechą opowiadają dzieciom ojcowie, ku przestrodze, smutną tradycję,  chęci posiadania Skarbów Wojewody. 

Książę Michał Józef Piotr Radziwiłł ,zmarł nagle opatrzony sakramentami świętymi we wtorek 17 listopada 1903 roku o godzinie 19.45 w Warszawie. 

Wydarzenia z listopada 1903 roku we wspomnieniach Wandy z Pomian-Zakrzewskich :

„Jesienią 1903 roku wysłano mnie na pensję do Warszawy, do dziadka i ciotek. Miałam wtedy niecałe 13 lat. Wsadzono mnie do pociągu, oddano pod opiekę starszej pani, jakiejś przygodnej pasażerki i pojechałam. Przejechaliśmy szczęśliwie Piotrków, Koluszki, dojechaliśmy do Skierniewic, gdzie nasz pociąg odstawiono na boczny tor, zamykając drzwi i nie informowano, o co chodzi. Jednak któryś z kolejarzy Polaków powiedział nam co się stało. Otóż do Skierniewic przyjechał na polowanie car Mikołaj II i rezydował w pałacu biskupim. Po polowaniu, które trwało dwa dni car zaprosił gości do pałacu. Wszyscy zebrali się wraz z cesarzem w sali jadalnej i każdy miał wyznaczone miejsce przy stole. Cesarzowa Aleksandra jednak zawiadomiła, że ponieważ źle się czuje, ma anginę, nie weźmie udziału w przyjęciu. Wobec tego pozamieniano miejsca. Cesarz usiadł na miejscu cesarzowej, na miejscu cesarza mała księżniczka heska, a na miejscu prezesa rady ministrów książę Radziwiłł. Księżniczka heska i książę Radziwiłł zostali otruci spożywając posiłek przeznaczony dla cesarza i jego najwyższego ministra. Na stacji w Skierniewicach stał pociąg z trumną księżniczki heskiej, którą przewożono do Niemiec. Dopiero po trzech godzinach pociąg ruszył do Warszawy, gdzie na dworcu oczekiwała mnie niespokojnie ciotka Jadwiga. Cesarz Mikołaj II był tak przerażony tym zamachem, że przez dobre parę lat nie przyjeżdżał do Polski. Policja rosyjska surowo zapowiedziała mieszkańcom Skierniewic i pasażerom pociągu, że o tym , wypadku nie wolno nikomu mówić pod jakimiś wysokimi karami.”

 Po uroczystościach warszawskich, licznych nabożeństwach, zwłoki księcia zostały przewiezienie z pałacu Zawiszów przy Bielańskiej na dworzec kolei wiedeńskiej, skąd wyruszyły drogą żelazną do Łowicza. Trumnę na stację w Łowiczu przewieziono w dniu 19 listopada o godz. 21.40, a następnie powozem konnym do Nieborowa. 20 listopada po  nabożeństwie żałobnym zwłoki księcia złożono w nieborowskim kościele .



 Michał Piotr Radziwiłł z żoną Marią na tarasie przed pałacem w 1901 roku 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wieszczowi -Lud Księżacki z Łowickiego (1927 r.)„Bo królom był równy…”.

 Księżanki z wieńcem przed mostem Poniatowskiego w Warszawie . Sprowadzenie zwłok Juliusza Słowackiego z paryskiego Cmentarza Montmartre do ...