Łączna liczba wyświetleń

71213

poniedziałek, 28 kwietnia 2025

Zabójstwo na zlecenie i wściekły pies -1934 rok

 

 

 Listopad 1934 r.

Sprawę budzącą wielką sensację, rozpatrywał Sąd Okręgowy na sesji wyjazdowej Skierniewicach.

''W tajemniczych okolicznościach zamordowany został młody wieśniak spod Skierniewic, Ignacy Rzepski. Zarąbała go siekierą służąca, Franciszka Białkówna. Choć fakt zabójstwa popełniony przez nią, nie ulegał wątpliwości, gdyż schwytano ją na miejscu zbrodni, władze śledcze nie mogły łatwo dojść pobudek tak ohydnego morderstwa. Białkówna początkowo dawała mętne i wykrętne odpowiedzi. Dopiero u sędziego śledczego przyznała się, że została namówiona do zabójstwa przez żonę Rzepskiego, która miała kochanka. Występna niewiasta, według słów Białkówny, skusiła ją do popełnienia morderstwa ,obietnicą dania jej posagu i dobrego ożenku. Wynajęcia dziewczyny do zabójstwa, było dla władz niespodzianką, bowiem takie sprawy prawie nie zdarzały się dotąd. O ile rozpowszechnione są zbrodnie, dokonywane przez wynajętych w tym celu drabów, to posługiwanie się dziewczyną, należy do unikatów. Dalsze okoliczności losu uwięzionej Białkówny, nie pozwoliły władzom na dokładniejsze wyświetlenie okropnej zbrodni. Białkówna w więzieniu dostała ataków furii i szału. Zaczęła gryźć ludzi, napadała na współtowarzyszki celi więziennej i rzucała się na dozorców. Z ust jej toczyła się pianą, a białka oczu wywracała w nieludzki sposób. Gdy skierowano ją do szpitala,lekarze doszli do nieoczekiwanych wniosków. Oto Białkówna została ukąszona przez wściekłego psa i sama dostała wścieklizny. Przez trzy dni konała wśród straszliwych męczarni. Na podstawie  zeznań Białkówny, osadzono w więzieniu Stanisławę Rzepską, pod zarzutem podżegania morderczyni do zbrodni. Do winy nie przyznała się dowodząc, że Białkówna pogryziona przez wściekłego psa jeszcze przed uwięzieniem, mogła zamordować Rzepskiego pod wpływem wścieklizny Na świadków, obrona powołała kilka więźniarek, współtowarzyszek z celi Franciszki  , do których ta miała przyznać się, że oskarża Rzepską przez zemstę.''





poniedziałek, 21 kwietnia 2025

Jesteśmy w okolicach Łowicza -Śmigus Dyngus


 

Wiadro wody wylane na głowę wpływa znakomicie na ostudzenie miłosnych zapałów …. ale czy tylko ?


''Księżacy Łowiczanie '' Aniela Maria Chmielińska (1868-1936)

[...] Drugi dzień Wielkiej Nocy. Przed świtaniem wyrusza młodzież, aby obejść pole przy śpiewie pieśni o Zmartwychwstaniu; na kopcach granicznych zakopuje palmę święconą, odmawia modlitwy. Palma chroni zasiewy od gradobicia.

Jest to dzień dyngusów i śmigusów. Dyngus: to podarek złożony z jajek. Dawny zwyczaj zanurzania dziewcząt w żłobach, beczkach, napełnionych wodą, zaginął; widuje się jeszcze chłopców, biegających po wsi z ręcznymi sikawkami; są to najczęściej przyrządy do wyrabiania kiełbas. Dziewczęta kryją się, zaczajone z wodą w garnuszkach. Młodzież kupuje coraz częściej wodę kolońską, a zwłaszcza perfumy i dyskretnie oblewa niemi wyróżniane dziewczęta[...]





fot.H. Rosiak wyd. Ruch 1973/74 dyngus w Popowie.




Wyd.Drużyny Harcerskiej - Łowicz  1937 r ( Zdzisław Pągowski.)


''Śmigus Dyngus, dobrze znany zwyczaj, który pozwala bezkarnie stłuc dziewczynę, żonę czy siostrę rózgą. Co więcej, później można ją jeszcze polać wodą. Zwyczaj ten pochodzi z czasów, gdy nasi słowiańscy przodkowie czcili bóstwa przyrody i natury, a w okresie marca i kwietnia organizowali imprezy mające uczcić zwycięską walką pomiędzy zimą a wiosną. Niewielu wie, że nim chrześcijaństwo zasymilowało ten zwyczaj, podpinając go pod Wielkanoc, były to dwie, zupełnie różne tradycje...''

https://www.naszeszlaki.pl/archives/38498


sobota, 19 kwietnia 2025

Pod Skierniewicami leżą skrzynie ze złotem i srebrem...1914 r.


 

Czwartek 12 maja 1932 r.

''Zaledwie ogłosiliśmy o zakopanych skarbach pod Radomiem, a już zgłosił się do redakcji nowy gość, który opowiedział nam  sensacyjną historię:

Działo się to podczas wojny w okresie najgorętszych walk, jakie się rozegrały w pobliżu Skierniewic między armią rosyjską a niemiecką. Sytuacja była bardzo niepewna. Szale zwycięstwa przeważały się to na jedną, to na drugą stronę. Zmiany następowały tak błyskawicznie, że budziły one raz po raz to popłoch w szeregach niemieckich, to w rosyjskich. Wreszcie Rosjanie zaczęli ulegać pod naporem bagnetów niemieckich. Nie chcąc dopuścić, by kasa pułkowa dostała się w ręce wroga, zakopali ją w ziemi. Dużą skrzynię srebra zakopano w ziemi pod Skierniewicami. Czynność tę starano się wykonać w największej tajemnicy, lecz przypadek zrządził, że właśnie pobliżu tego miejsca znajdował się przygodny świadek. Tym świadkiem był przyjaciel mojego teścia — opowiada nam w dalszym ciągu nasz gość, p. S. A., którego nazwisko i adres znane są  redakcji. Skarb ten nie jest jedynym, jaki się znajduje pod ziemią skierniewicką. Wiadomo nam również, że i Niemcy zakopali jaszczyk amunicyjny, w którym ukryte było złoto i srebro. Różdżkarz, o którym pisały „Ostatnie Wiadomości", ma więc olbrzymie pole do popisu.


Jaszcz ( jaszczyk)- dwukołowy wojskowy wóz z okuwaną skrzynią do przewożenia amunicji .


W jaki sposób dowiedział się pan ,a przede wszystkim

pański teść ,o istnieniu skarbów?

 — pytamy naszego informatora.

Przyjaciel mojego teścia długo chował tajemnicę owego skarbu i próbował sam odnaleźć zakopane monety, lecz to mu się nie powiodło. Dopiero na śmiertelnym łożu przekazał tajemnicę mojemu teściowi. Teść ze swej strony przez 3 lata próbował skonstruować  aparat, przy pomocy którego mógłby dokładnie ustalić, gdzie pod ziemią znajdują się skarby, lecz nadaremnie, dlatego postanowiliśmy skorzystać z pomocy różdżkarza. Jeśli jego pomoc okaże się skuteczna, deklaruję imieniem własnym i mego teścia znaczną część znalezionego skarbu darować  do dyspozycji „Ostatnich Wiadomości" na cel, który redakcja ustali.

Adres różdżkarza podaliśmy, na dalsze wyniki poszukiwań czekamy?''



Jaszcz – jednoosiowy pojazd służący, przede wszystkim w artylerii konnej, do przewożenia amunicji artyleryjskiej.  





czwartek, 10 kwietnia 2025

Zuchwały napad na przystanku PKP - Bobrowniki pod Łowiczem 1938r.





Zbrodni dokonano na małym przystanku kolejowym Bobrowniki między Łowiczem a stacją  Nieborów. Po północy z soboty na niedzielę dwóch  bandytów zamordowało dyżurnego ruchu  i obrabowało kasę kolejową. O zbrodni zawiadomiono stację Łowicz, skąd na miejsce przybyli natychmiast ,powiatowy komendant policji kom. Wiechecki oraz lekarz powiatowy dr. Dietrich.


Nad ranem w dyżurce znaleziono martwego dyżurnego ruchu, Zygmunta Wiśniewskiego, pełniącego zarazem obowiązki przejazdowego. Mordercze strzały padły przez okno, gdy kolejarz siedział przy stole i pisał. Kula ugodziła Wiśniewskiego w  policzek, przechodząc na wylot. Nie był to jednak strzał śmiertelny .Bandyci, widząc, że ofiara ich usiłuje wszcząć alarm, strzelili jeszcze kilkakrotnie. Jedna z kul przeszyła serce. Wiśniewski padł martwy.

Wówczas bandyci , prawdopodobnie w liczbie 2-ch wtargnęli do dyżurki i zrabowali kasetkę żelazną, oraz rower marki „Dafag“ pół balonowy, stanowiący własność Wiśniewskiego.

 Z  liczby sprzedanych biletów wynika że , w kasetce znajdowało się około 8-miu zł.





Z dokonanej sekcji zwłok wynika, iż Wiśniewski otrzymał dwa postrzały w prawy policzek i klatkę piersiową, oraz strzał śmiertelny  w okolicę serca.

Sprawcami zbrodni byli prawdopodobnie bandyci, grasujący od pewnego czasu w tych

okolicach. Byli oni uzbrojeni w pistolety dużego kalibru typu  „Colta". Zbrodniarze, jak ustalono, uciekli w stronę Skierniewic, wobec czego zawiadomiono również i tamtejszą policję. Za zbiegłymi mordercami zarządzono pościg.







wtorek, 8 kwietnia 2025

Bestialskie żonobójstwo -Łowicz 1929 rok


 

''W Łowiczu dokonana została potworna zbrodnia wśród wstrząsających wprost okoliczności. W  sobotę rano, w sławojce na terenie domu  parafialnego Kolegiaty Łowickiej znaleziono trupa młodej kobiety z oznakami gwałtownej śmierci. Zamordowaną okazała się 24-Ietnia Helena Jackowska z domu Dziedzic ,zamieszkała ostatnio we wsi Górki Jastrzębskie pod Łowiczem. Sekcja zwłok wyraźnie wskazywała na fakt okrutnego morderstwa: przecięcie krtani i tchawicy aż do kręgosłupa. Przed poderżnięciem nożem, ofiara duszona była szalikiem, który pozostał na szyi. Obie dłonie u rąk pocięte, co dowodzi niezbicie, iż zabita broniła się niemal do ostatniej chwili i stoczyła walkę z groźnym przeciwnikiem. Śledztwo  ustaliło, że zbrodni dokonał mąż Heleny , Józef Jackowski pochodzący z , który poślubił ją przed 5- miesiącami. Młody małżonek nie był chętny do pracy. Znany był  z tego, iż stale uganiał się za dziewczynami, co było powodem nie zgody małżeńskiej. Żona jego bała się z nim być pod jednym dachem. Drżała przed nim. Gdy zbrodniarz wpadł w szał, bił i katował Helenę Jackowską w sposób niemiłosierny. Żądał od niej nadzwyczajnych dowodów miłości... Zabronił jej po prostu patrzeć na mężczyzn i mówić w ogóle o którymkolwiek z nich. Zamordowana znosiła męki nieludzkie. W piątek ub. tygodnia Józef J. zaproponował żonie  swojej, aby z nim razem  udała się na jarmark do Łowicza. Po obiedzie w restauracji w Łowiczu, mocno zakrapianą  wódką Jackowski zawlókł żonę swą pijaną i na pół przytomną na podwórze parafialne i w miejscowej ubikacji tępym narzędziem w iście bestialski sposób zamordował ją podcinając  głowę prawie do kręgosłupa. Na ścianach ubikacji wiele  śladów krwi. Na podwórzu znaleziono zakrwawioną czapkę Jackowskiego, który po morderstwie, uciekł w stronę granicy niemieckiej. Za zbrodniarzem rozesłano listy gończe.''






środa, 2 kwietnia 2025

Księżak któremu ''diabeł'' pomagał ? Adam Petryna (1881 -1942 r.)


[  Petryna Adam przy swojej rzeźbie prezentowanej na wystawie 

 „Księżaczka w stroju ślubnym“. 1934 r.

Warszawska siedziba Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych .]


Adam Petryna prawowity Księżok ze wsi Zapady z Księstwa Łowickiego ,który w ''Zachęcie '' artystom się nie kłaniał .  Z warszawską „Zachętą" poznał się przed  pierwszą wojną światową ,otarł się o Krakowską Akademię Sztuk Pięknych , ale że nie spodobało mu się tam, więc -ją cisnął i wrócił na wieś, rzeźbić po swojemu. Wróciwszy, oświadczył miejscowym:

 „Co ja tam będę siedział, ci profesorowie potrafią mniej niż ja”.

Po powrocie z Krakowa ,Petryna, jak przystało na gospodarza z Księstwa Łowickiego nosi się szumnie i dumnie . Chodzi w spodniach pasiastych, wpuszczonych w buty z cholewami, w czarnej kamizelce z rękawami, zapinanej na błyszczące mosiężne guziki, w kapeluszu ustrojonym paciorkami i gałkami. Jako pierwszy w parafii Godzianowskiej ,prezentuje sobie rower czym budzi nie małą sensacje w okolicy, jak sam mówi jedzie ...wynajdywać innych, takich, jak on, samouków, dopomagać im, wskazywać drogę i kierować na artystów. Wszystkie te plany niweczy wybuch I wojny światowej . Opuszcza rodzinne strony ,na osiem lat .Jak sam później  tłumaczy ze strachu przed zbrodniami pruskimi , zapowiadanymi przez propagandę rosyjską. Po powrocie do nowej rzeczywistości jaką nie wątpliwie jest odzyskanie niepodległości po 123 latach zaborów, Adam Petryna angażuje się w życie kulturalne i artystyczne okolicznych wsi i miasteczek .Jednym słowem Człowiek instytucja .Kustosz i zarazem dyrektor pierwszego muzeum w mieście Skierniewice . W latach 20 ub.w widzimy Go na różnych uroczystościach państwowych ,gdzie reprezentuje z grupą włościan region zwany wówczas Księstwem Łowickim . 

Wywiad z Adamem Petryną , artystą rzeźbiarzem samoukiem w siedzibie :  

''Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych ''Grudzień 1934 r.

''Reymontowy rzeźbiarz'' 





''Za pazuchą trzyma paczkę pism, papierów, fotografii .Wyciąga zdjęcia i rozkłada na stole reprodukcje rzeźb. Oto głowa panny młodej w przybraniu weselnym wysoko uczesana, upięta welonem i świecidełkami. Od słowa do słowa...

— czy pan dawno już rzeźbi?

Okazuje się, że Petryna od dzieciństwa miał pasję do strugania i lepienia. Ciął ornamenty na laskach, na kijach, na fujarkach wyrzynał korę w ozdobny deseń, strugał zabawki dla dzieci. Rodzice nie bardzo życzliwym okiem patrzyli na to wszystko. Chłopak do porządnej roboty się nie bierze, jakiż z niego będzie gospodarz!

— A ja — opowiada Petryna

— z ziemi fantazje różne wysypywałem, jak były farby, to wydłubałem figurę i malowałem kolorami. Dopiero ludzie się temu przyglądali  i mówili — o, on tego sam nie mógł zrobić, musi mu w tym zły pomagać. Wieczorami lubiłem chodzić nad rzekę, jak  był księżyc . Patrzałem na drzewa i niebo, tony tam były wtedy takie zagadkowe, tajemnicze . I znów się ludzie zmawiali: po co on tak  wychodzi na górkę? Pewnie nie sam chodzi, pewnie mu diabeł  wtedy robi figury.

— I jak pan ze wsi trafił do Akademii ?

— Zajęła się mną pani Maria Dzierżanowska, żona poety, i pan dr. Rybicki. Przyszedłem raz do sklepu z laską, tam ją pani Dzierżanowska zobaczyła, zaczęła oglądać, wypytywać skąd ja jestem i skąd mi to przyszło, że takie rzeczy wycinam. Zacząłem się uczyć, chodziłem najpierw do szkoły rysunkowej, a potem wyjechałem do Krakowa. Kraków, owszem, podobał mi się, miasto wiadomo, że jest ciekawe pod względem historycznym i pod względem pamiątek, ale w Akademii. psychicznie czułem się obco. Ja tak wieś lubiłem, że trudno mi było w innym środowisku. A w Akademii przyprowadzą jakiegoś modela, każą  z tego robić rzeźbę, to ja tego nie potrafiłem, takie to mi było nudne. Więc poszedłem do prof. Laszczki i powiedziałem, że mu bardzo dziękuję za naukę, ale tym rzeźbiarzem to ja nigdy nie zostanę. Wrócę na wieś, do swoich i będę po dawnemu rzeźbił wiejskie typy.

— Jednak pan został rzeźbiarzem, tylko bez pomocy Akademii

— Ano tak. Pierwsza rzeźba, jaką wystawiłem w'' Zachęcie" nazywała się :

„Staruszka Agata". Ta Agata z „Chłopów" Reymonta.



/ Muzeum Narodowe w Warszawie   https://cyfrowe.mnw.art.pl/pl/zbiory/354483 /

U nas jest przecie wieś reymontowska Lipce i ludzie dobrze pamiętają Borynów. Mówią, że Agatę Reymont znał i na niej się wzorował. Agata, ta nasza prawdziwa nie była biedna ,ale jakoś nie mogła na miejscu usiedzieć i chodziła od wsi do wsi, od krewniaków do krewniaków. Już z niej taka była poetka, czuła psychicznie, oczy zawsze miała utkwione w niebo, w dalekość i tak patrzała, tak patrzała...

— Czy w Łowickiem pamiętają o Reymoncie? Znają „Chłopów"?

— Biorą z różnych bibliotek, z czytelń, znoszą do domu, a i owszem czytają. Reymont zanadto ich oczernił . Ja rozumiem, że jemu chodziło o siłę, o dramat, ale ludzie tłumaczą, że on to zanadto stronnie pisał, bo po prawdzie Księżacy tacy nie są.  U nas człowiek jest dobroduszny, jak się pokłóci, no to się może i pobije, nie bywało zaś nigdy tak, żeby syn ojca chciał zastrzelić. Ani takich kobiet, jak Jagusia, też nie ma. Nie zdarzały się takie wypadki. Wszystkich reymontowskich bohaterów mamy rzeźby. Są porzeźbieni i stoją w sali w Ognisku Księżackim.

— To jest Ognisko Księżackie?

— A jest. We wsi Złaków Kościelny, pisze się na pocztę Zduny.



Założyliśmy Ognisko, żeby tam zbierać sztukę ludową, kupować co się nieraz niszczy po chałupach nieraz i nikt uwagi na to nie zwraca. W Ognisku też mieli się uczyć tacy, jak ja byłem za młodości. Ognisko zajmowało się nimi, żeby już im nikt nie mówił, że z diabłem się zadają i przy jednym stole wspólnie jadają . Ale teraz jest inny Zły... Wtrącają się nam ciągle nauczyciele, urządzają jakieś odczyty do niczego nie podobne, całkiem nam to Ognisko zabrali. Wojewoda to się już tak na nas zawziął. Dopierośmy podali skargę do Pana Prezydenta, teraz wnieśliśmy drugą skargę. Trzeba to wszystko zmienić, bo Ognisko marnieje, ludzie się odsunęli, a już nawet ksiądz zabronił  tam chodzić do tego nauczycielskiego bezbożnictwa. Ciągłe są kłótnie o to Ognisko, aż mi w domu wyrzucają, że nie dbam o grunt, tylko ciągle z tym się szarpię.

— Pan ma gospodarstwo?

— A jakże, mam. Półtora hektara.

Tylko ciągle od niego odbiegam. Jak była wojna, to trafiłem aż do Tbilisi . Tam jeździłem z armeńską ekspedycją archeologiczną i robiłem rysunki i kopie posagów, starożytnych rzeźb. Teraz znowu pójdę z domu, bo chce ksiądz proboszcz z Lipiec, żebym mu malował kościół. 

- Czy to owe Lipce z „Chłopów" ? 

- Te same. 

Będziemy w tym roku robili obchód na cześć Reymonta i pięknie zapraszamy! 

A będzie w karnawale jakie u nas wesele, też warto przyjechać. Popatrzeć na nasze stroje, na tańce, na zabawę. Tak, tak, nie jest brzydko u Księżoków! ''





 MUZEUM IM. WŁADYSŁAWA REYMONTA W SKIERNIEWICACH na "Placu Zielonym'' 

  W grudniu 1902 roku na prośbę prawosławnej ludności Skierniewic , car Mikołaj II  Aleksandrowicz Romanow, tytularny król Polski i wielki książę Finlandii ,ofiarował parcelę w rogu pałacowego parku, na tzw. ,,placu zielonym'' ,wychodzącą na główną ulicę miasta ,pod budowę cerkwi prawosławnej. Cerkiew zburzono w okresie międzywojennym, za nim to uczyniono w opuszczonej cerkwi urządzono muzeum im. W. Reymonta, staraniem artysty -rzeźbiarza Adama Petryny w 1926 roku. Obecnie w tym miejscu znajdują się szklarnie Instytutu Warzywnictwa. Z cegieł cerkwi  została wybudowana między innymi plebania przy ul. Senatorskiej dla kościoła św. Jakuba.



W latach 1920–1922 ,sejmik skierniewicki ,który dzierżawił bezużyteczny budynek cerkwi od Rządu RP ,oddał w bezpłatne użytkowanie wojsku ,następnie Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, wtedy składowano w niej zboże. W grudniu 1923 r. za zgodą Przewodniczącego Wydziału powiatowego tymczasowo przekazano budynek na pracownię artyście z Zapad .Zajmował dwa pomieszczenia małej cerkiewki , urządził sobie tam pracownię rzeźbiarską i mieszkanie. 

W 1926 r. ówczesny starosta skierniewicki, Wacław Maurycy Gajewski, na wniosek rzeźbiarza , Adama Petryny, powołał komitet organizacyjny  muzeum. Zdawało się, że projekt Petryny znajduje się na najlepszej drodze do realizacji Z początku wszystko szło jak z płatka - sejmik uchwalił zapomogę dla muzeum sam starosta stanął na czele komitetu , wdowa po twórcy „Chłopów" przysłała cenne pamiątki... 

Tymczasem, ni stąd ni zowąd p. starosta kazał zlikwidować muzeum, gdyż uważał, że cerkiew nadaje się wyśmienicie na... skład węgla (!).W styczniu 1927 r. Adama Petrynę eksmitowano z budynku cerkwi .

/ O perypetiach i kłopotach z MUZEUM IM. WŁADYSŁAWA REYMONTA W SKIERNIEWICACH ,więcej dowiemy się sięgając po : ''ROCZNIK  SKIERNIEWICKI Studia z dziejów miasta i regionu '' Tom IV w artykule Pani Kingi Doleżal-Kijo / 

https://muzeumskierniewic.pl/.../Rocznik-Skierniewicki... ]




Choć muzeum zakończyło swoją działalność, Adam Petryna nie poddał się i nadal pragnął tworzyć i promować kulturę księżacką. Pisał do różnych instytucji i udało mu się zainicjować stworzenie domu pracy dla twórców ludowych. W lutym 1928 r. został zatwierdzony statut Księżackiego Ogniska Kultury, Sztuki i Przemysłu Ludowego w Złakowie Kościelnym.

 / Spacerkiem w lata 30 ubiegłego wieku.Złaków Kościelny -pow. Łowicz /

[ https://rosariumadgdar.blogspot.com/2024/03/spacerkiem-w-lata-30-ubiegego.html ]



Księżackie Ognisko Kultury, Sztuki i Przemysłu Ludowego, które powstaje 8 lutego 1928 roku za sprawą , rzeźbiarza ludowo Adama Petryny, (z lewej)






Adam Petryna urodził się 15 stycznia 1881 r. Był najstarszym synem Józefa i Anastazji z Durów - zmarł 26 sierpnia 1942 r.

 ''Działo się w Godzianowie dnia 28 sierpnia 1942 roku. O godzinie 11 rano stawili się Wojciech Tuka i Jan Tuka pełnoletni rolnicy z Zapad i oświadczyli, że dnia 26 sierpnia roku br., o godzinie ósmej wieczorem zmarł w Zapadach Adam Petryna, lat 61 mający, kawaler, artysta rzeźbiarz urodzony i zamieszkały w Zapadach, syn Józefa i Anastazji z Durów, małżonków Petrynów. Po przekonaniu się naocznie o zejściu Adama Petryny, akt ten stawiającym przeczytany, przez nas i przez nich podpisany został.''

Wieszczowi -Lud Księżacki z Łowickiego (1927 r.)„Bo królom był równy…

[https://rosariumadgdar.blogspot.com/2024/11/wieszczowi-lud-ksiezacki-z-owickiego_11.html]

Sprowadzenie zwłok Juliusza Słowackiego z paryskiego Cmentarza Montmartre do katedry na Wawelu w Krakowie w czerwcu 1927 roku było największym państwowym widowiskiem w okresie międzywojennym.



Delegacja Księżaków pod przewodnictwem Adama Petryny z Zapad -Warszawa 


14 listopada 1926 r. w parku Łazienkowskim w Warszawie odbyło się uroczyste odsłonięcie pomnika Fryderyka Chopina, obecnie najbardziej znanego polskiego monumentu.


Delegacja przedstawicieli Księstwa Łowickiego ,składa wieniec przed pomnikiem Fryderyka Chopina. . A.Petryna -drugi z lewej (zbiory NAC )



Uroczystość odsłonięcia pomnika Fryderyka Chopina w Łazienkach w Warszawie.

















 


Godzianów 02-06- 2024 r.








''Kronika dziejów Łowicza '' [1914 - 1915 r.]

  (grudzień 1914 r.) [...]Nocy tej ,niezapomnianej do śmierci ,mało kto spał ,każdy przejęty był zgryzotą ,z powodu zajęcia miasta przez naw...