Październik 1914 r.
'' O Boże ! a ten tu nawet katolik ..... jakiś głos przerwał moje majaczenia. Uniosłem głowę wyżej, słysząc polską mowę; chłop jakiś ze zdziwieniem przyglądał mi się,a gromada wyrostków nachyla się nade mną mówiąc:,, o żyjeta człowieku i bardzoście raniony?" Gdybym dostał się do swoich, to bym może się wyleczył mówię. "Cichojta zara to jako zrobimy''
A oni, "Młodzi Narwańcy" poszli szerokim i bitym gościńcem krakowskim w daleki i wielki świat- do Polski, której nie było, o której jednak marzyli i śnili.To była ich prawda; prawda jedyna. Prawda wielka i piękna, jak pięknym i wielkim był ten Boży świat w ich młodych oczach.
W 1935 roku, z inicjatywy Związku Legionistów w Łowiczu, powołano komitet organizacyjny budowy pomnika-kapliczki Czynu Legionowego pod Bednarami w działaniach tych brali udział mieszkańcy gmin Kompina i Nieborów. Projekt kapliczki wykonali Michał Kahan, ks. Antoni Piotrowski - kierownik Szkoły Powszechnej w Nieborowie i kpt. Tadeusz Stanisław Kura – komendant powiatowy Przysposobienia Wojskowego w Łowiczu. W przygotowania włączył stacjonujący Łowiczu od 1921 r. 10 Pułk Piechoty.
Ustalenie nazwisk legionistów poległych pod Bednarami
''Obywatelski Komitet Powiatowy Budowy Pomnika ''Czynu Legionowego ''komunikuje następujące pismo p. Józefa Wilkoszewskiego z Kompiny w sprawie poległych dwóch legionistów pod Bednarami w październiku 1914 r:
Uprzejmie komunikuję, że w miesiącu październiku 1914 r. nieznany mi bliżej oddział legionistów Polskich kwaterujący we wsi Julianów gminy Nieborów, brał czynny udział w walkach z moskalami w okolicach wsi Bednary - Nieborów. W czasie szarży kawalerii rosyjskiej na oddziały austriackie pod wsią Julianowem poległo 2 legionistów polskich, którzy według oświadczenia kawalerzysty rosyjskiego dragona Tymofieja Bondareńko, kwaterującego w domu mego ojca, nie chcąc poddać się do niewoli, bronili się do ostatnich sił i zostali prawdopodobnie zarąbani szablami, gdyż wymieniony dragon Bondareńko chełpił się wieczorem do swych kolegów , że „ zarubił 2 polskich sokołow".
Zwłoki wspomnianych legionistów, zostały pochowane gdzieś w pobliżu kapliczki przy drodze bitej Kompina- Nieborów, znajdującej się na granicy wsi Bednary- Juljanów parcela. W 1916 roku zwłoki te zostały pochowane na cmentarzu wojskowym niemieckim w Kompinie na gruncie Jana Materkowskiego, gdzie spoczywały do 1931 roku.
W 1931 roku, gdy nastąpiła likwidacja cmentarza wojskowego w Kompinie, zwłoki wspomnianych legionistów zostały przeniesione do wsi Kurabka, gminy Bolimów i spoczywają prawdopodobnie na cmentarzu wojennym, znajdującym się na gruntach Feliksa Dywańskiego względnie Mateusza Wasilewskiego. Na grobie tym winny być płyty betonowe z napisem w języku niemieckim „2 Polnische Legjoner", bez wymienienia nazwisk. Innych danych pobytu Legionistów Polskich z czasów wojny światowej podać nie mogę. Komitet posiada dane, że nazwiska poległych brzmią :
Henryk Gąszczewski, student politechniki we Lwowie oraz
Karol Wendzel, rzemieślnik , obaj z Żywca.''
Kapliczkę - pomnik poświęcono 30 października 1938 r. w 24 rocznicę tragicznego wydarzenia z października 1914 r. Poświęceniu kapliczki towarzyszyła patriotyczna uroczystość z udziałem kompanii honorowej i orkiestry 10 Pułku Piechoty z Łowicza, Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej z Nieborowa, przedstawicieli organizacji społecznych i licznie zgromadzonej ludności z okolicznych wiosek. Aktu poświecenie kapliczki dokonał ks. Jędrusiak były kapelan 10 Pułku Piechoty. Tablice odsłaniał starosta łowicki Władysław Staszewski. Ważnym momentem uroczystości był akt dekoracji Krzyżami Zasługi Marii Sosnowskiej i Jana Chojeckiego, którzy uratowali rannych legionistów. Ogłoszono oficjalnie, że zgodnie z uchwałami gmin w Nieborowie i Kompinie, droga przy której usytuowana jest kapliczka, będzie odtąd nosić nazwę Alei Legionów Polskich.
Na frontonie białej kapliczki umieszczono dwie tablice z czarnego marmuru. Pierwsza tablica wmurowana z lewej strony frontu kapliczki tablicy zawiera napis:
„GMINA NIEBORÓW SWOIM OBROŃCOM POLEGŁYM W 1919-1920 ROKU.”
Poniżej wypisano 23 nazwiska poległych żołnierzy z nazwami ich rodzinnych miejscowości: - Arkadia - Bełchów - Dierzgów – Łasieczniki – Mysłaków – Karolew – Piaski. Tablicę tę ufundował komitet obywatelski gmin Kompina i Łowicz.
Na drugiej tablicy umieszczonej z prawej strony widniał napis:
"KOŁO PIĄTKÓW 1 BRYGADY • JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO • TOWARZYSZOM BRONI • W 1914 ROKU • POLEGŁYM W POBLIŻU TEJ KAPLICY • Z ŻYWCA • Ś. P. GĄSZCZECKI HANRYK – UR.1893 ROKU WENDZEL KAROL UR. 1892 ZMARLI Z RAN SZAFRANSKI STEFAN KOSZYKIEWICZ MIECZYSŁAW.
Tę tablicę podobnie jak strzeleckiego orła symbolicznie wieńczącego wieżyczkę kaplicy ufundowało warszawskie Koło Piątaków I – Brygady Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego. Wnętrze kaplicy chroniła dwu skrzydłowa, oszklona krata ozdobiona dwiema odlanymi z brązu odznakami I Brygady Legionów ufundowanymi przez 10 Pułk Piechoty z Łowicza. Na ołtarzu wewnątrz kaplicy znajdował się oraz św. Józefa ofiarowany przez hr. Edwarda Bernarda Raczyńskiego ambasadora RP w Londynie .
,,GRONIE,, - Kwartalnik poświęcony sprawą Żywiecczyzny 1939 rok
Edward Białek.
''Wspomnienia z pierwszej ofensywy na Warszawę Październik 1914 r''
''Rano przez Mszczonów, Skierniewice omijamy Warszawę, by na noc stanąć w Bełchowie''
(…)Na komendę „wystąp” i „rynsztunek zdejm” Białek, Górny, Gąszczecki, Gancarz, Koszykiewicz i Wandzel – zrzucamy tornistry, zabieramy chlebaki, do nich chleb i naboje. Żwawo i z zadowoleniem spełniliśmy rozkazy i opatrzywszy karabiny, po założeniu bagnetów i zabraniu niezbędnych przedmiotów, wyruszamy w kierunku Nieborowa. Początkowo w kolumnie dwójkowej maszerując, mijaliśmy to pojedynczych kawalerzystów niemieckich, to znów oddział w sile pół szwadronu, śpiesznie wycofujący się ku Bełchowa . Stefek Szafrański objaśnia nas: „mamy zbadać, czy Moskale sforsowali Bzurę, czy zajęli Bednary i mniej więcej w jakiej sile”.
Idziemy dalej. Za Nieborowem spotykamy mijający nas oddział konny niemiecki, wycofujący się za Nieborów. Zobaczywszy nas, przyszli krzycząc: „In Bednary sin die Russen”, a oficer niemiecki mówi Szafrańskiemu: „Bednary gefangen, die Russen”. Ale Szafrański powiada: „rozkaz jest rozkaz” i na drodze przerobił jeszcze z nami parę chwytów: „Na ramię broń” i „Prezentuj broń! Do nogi broń!” i tak parę razy. (…) Mijając, penetrujemy we dwójkę Julianów, nie zauważając nic szczególnego, jedynie potwierdzają się otrzymane po drodze wiadomości o zajęciu Bednar (…). Za torem Szafrański robi szkic sytuacyjny, my obserwujemy przedpole, podając mu niezbędne szczegóły. Wreszcie meldunek gotów. Poniesie go Górny, który wraca do kompanii, a my posuwamy się naprzód.
Z prawej strony widzimy oddział kawalerii zmierzający do drogi, którą kroczymy; ktoś za mną mówi: „pewnie Niemcy”, ktoś inny nieśmiało: „może Moskale”. Dzień był pochmurny, jesienny, po deszczu i dlatego trudno było odróżnić szczegóły. Mniemaliśmy, że pewno jeszcze jeden patrol niemiecki się wycofuje. Z prawej strony zza gaju drzew, od kępiny wysuwa się następny oddział kawalerii. W tej chwili któryś z kolegów krzyknął: „Rany Boskie, przecież to Moskale”.
Pierwszy oddział Kozaków już zbliżył się ku nam o jakieś 200-300 metrów. Przystajemy… Karabiny do oka i salwami strzelamy, jeden raz, drugi, trzeci, czwarty… Skłębiło się w kolumnie i szpica zwiewa w nieładzie. My wycofujemy się biegiem, strzelając bez przerwy, po drodze w biegu repetuję (…). Kule świszczą koło uszu. Przed torem kolejowym jeszcze z kolana strzelamy szybko salwami. Spadają jeźdźcy, biegają luźne konic. Widzimy, że rozwinięta w tyralierę reszta jazdy otacza nas skrzydłem, przekraczając tor.
Mam już tylko naboje w magazynie karabinu. Skokami biegniemy z powrotem przez tor. Przy drodze widać kapliczkę i chaty Julianowa. Jesteśmy zmęczeni i pot zalewa nam oczy. Postanawiamy wobec niemożności wydostania się z matni bronić się obok tej kapliczki do ostatka. Strzelamy dalej.
Słyszę krzyk chwiejącego się Koszykiewicza: „Koledzy, jestem ranny”. Biegniemy, podciągamy go bliżej. Pada od kuli Szafrański. Wpada na nas z wyciem „ura, ura” czerń kozacka. Pada cięty w głowę szablą Gancarz. Słyszę „zdajsia”. Odbijam karabinem skierowane do mnie lance, ale od mocnego pchnięcia w pierś i zęby przewróciłem się. Przewala się po mnie czerń. Migają podkowy kopyt skaczących koni… Wszystko kłębi się. Nagle ukłucie gdzieś w biodrze… kilka strzałów, rozlewające się po plecach ciepło i bezwład ciała… (…). Leżę na przedpolu; przez niedomknięte powieki widzę zwisające na zagonie ciało kolegi, którego rozpoznać jednak nie mogę. Słyszę gdzieś blisko człapanie kopyt końskich; przyciskam twarz do ziemi i leżę nieruchomo z zarzuconą ręką ponad głową (…). Ktoś pochyla się nade mną, szarpnięciem za pas odwraca mnie twarzą do góry i majstruje coś koło klamry pasa, starając się go rozpiąć. Wstrzymałem oddech, leżąc bezwładnie. Ktoś otworzył zamek pasa. rozpiął płaszcz i obszukawszy kieszenie zabrał zegarek, scyzoryk, dzienniczek z notesem, listy, portmonetkę… Odsuwa się i słyszę głos w pobliżu: ,,Wot sobaka. Imiejet czornyj chlib i biclyj chlib”.(…) Nareszcie uciszyło się. Odetchąłem z ulgą. Leżąc dość długo spłynąłem krwią i osłabłem, majaczyłem w półśnie. (…) . – A ten tu nawet katolik …. jakiś głos przerwał moje majaczenia. Uniosłem głowę wyżej, słysząc polską mowę; chłop jakiś ze zdziwieniem przyglądał mi się, a gromada wyrostków nachyla się nade mną mówiąc: ,,0 żyjeta człowieku i bardzoście raniony?” „Gdybym dostał się do swoich, to bym może się wyleczył” – mówię. „Cichojta – zara to jako zrobimy” i podrapawszy się po głowie, wziął mnie za ramiona, ktoś mu jeszcze pomagał nieść za nogi i tak ponieśli mnie do najbliższej chałupy (…).
Na moje prośby, aby zobaczył, czy może który z kolegów jeszcze żyje, odpowiedział mi, że leży kilku na polu, ale zabici. Prosiłem więc, by przyniósł choć cokolwiek z ich rzeczy, jakie mają przy sobie. Poszedł Chojecki i przyniósł książeczkę do nabożeństwa, ale nie wiedziałem do którego z kolegów należała. (…).
Nadeszła noc. (…) Po chwili wtoczył się do izby umazany krwią Koszykiewicz. Krzyknąłem: „to ty Mietek!” ,,0Edek – jęczał – popatrz jak mnie poharatali. Zęby lancą wybite, nogi przestrzelone i jeden wbił mi lancę w pachwinę.” (…) Jeszcze raz prosiłem, by zobaczył, czy który jeszcze żyje, ale powiada Chojecki: „ino dwóch leży zabitych pod kapliczką”. Włożono nas potem na drabiniasty wóz wymoszczony słomą, głowami na zewnątrz, zakrywając nas słomą od góry, a furman powiózł nas przez jakieś zagony i wertepy(…). Nie koniec jednak losów uczestników patrolu pod Bednarami (…). Stefan Szafrański z przestrzelonymi płucami dostał się do niewoli rosyjskiej, lecz szpital został odbity przez wojska niemieckie, które wywiozły go do jednego ze szpitali w Niemczech, gdzie po roku zmarł. Koszykiewicz Mietek wstąpił ponownie do Legionów i został znów ranny pod Przepiórowem i po tej ranie zmarł.
Jak podają zgodnie Górny i Gancarz, obaj ciężko ranni wzięci do nie woli, Rosjanie ponieśli o wiele większe straty, bo sami obliczali je na 20 zabitych i 9 rannych. (…) Cofnęli się do majątku za Kępiną, zabierając ze sobą rannego od cięcia szablą w głowę Antoniego Gancarza. Również i Staszek Górny broniąc się do ostatka. H-krotnie ranny, dostaje się do niewoli, po czym wywieziony został do szpitala w Warszawie, a następnie na Syberię. Poległych pod Bednarami Wandzla i Gąszczeckiego pogrzebano przy drodze obok kaplicy”(...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz