Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 2 lutego 2025

W 30 minut ze Skierniewic do Warszawy 1903 rok.

 



''...Gotowy pociąg do odjazdu podstawiono przy długim peronie  stacji Skierniewice.

Była godzina 7 minut 28 (wieczorem), kiedy do parowozu podszedł sam car i „łaskawie" raczył zapytać:


— „A ileż to minut wynosi jazda do Warszawy ?

— Normalnie 65 minut — Najjaśniejszy Panie — odparł Karopłacki.

— Hm chcę być o ósmej w Warszawie na operze.

—- Rozkaz, Najjaśniejszy Panie!

Słuchającym tej rozmowy, dygnitarzom kolejowym, włosy dęba na głowie stanęły. Aby być za niecałe pół godziny w Warszawie, trzeba więcej jak podwoić normalną prędkość biegu pociągu; znaczyłoby to samo, co skierować okręt na niebezpieczne rafy. Nigdy podobnie błyskawicznych prób jazdy nie dokonywano a zresztą — nawierzchnia toru nie wytrzyma tego, przy takim  ciężarze, jaki przedstawiają, — specjalnej budowy — wagony cesarskiego pociągu. Ale trudno, rozkaz cesarza nie zna apelacji. 

Punktualnie o godzinie 7 minut 29 pociąg ruszył w drogę, długość której do Warszawy wynosi równe 66 kilometrów na całej przestrzeni zamarł wszelki ruch innych pociągów. W tym celu bowiem podano uprzednio „wojenną" depeszę do wszystkich stacji, aby przyjazd Najjaśniejszego" odbył się „bez przeszkód i bez zarzutu.'' Karopłacki rozwinął szybkość jazdy do niedopuszczalnych wprost rozmiarów. W kilka minut przed oknami wagonów mignął jakiś budynek — to stacja Radziwiłłów...,


budynek stacyjny I w.ś  Radziwiłłów 

...a po 6 minutach znowu jakiś — był to Żyrardów.



Za Grodziskiem car wyjrzał przez okno i — o dziwo! Począł łypać oczyma; nie mógł się bowiem zorientować — czy jedzie pociągiem, czy też siedzi w wypuszczonym z armaty pocisku. Zanim wyraził swój przestrach w słowach '' Ты не можешь идти медленнее? ''(czy nie można wolniej?)

budynek stacyjny Grodzisk Maz. I w.ś

— już pociąg przejechał Pruszków .



Tymczasem na parowozie wyższy dygnitarz wydziału mechanicznego oburącz trzymał się okiennej ramy szczupły zaś jak tyka maszynista — instruktor w kucną przy tendrze przytrzymując jedną ręką czapkę, a drugą konwulsyjnie ściskał wskaźnik wodomierza. Gdyby się podniósł — wiatr zdmuchnąłby go jak piórko. Na pa- wozie huczało jakby z piekielnej sarabandzie; zdawało się, że wszyscy szatani wyprawiali najzłośliwsze harce; poprostu wicher porywał z tendra kawałki węgla i unosi jak gałki waty. Pomocnik maszynisty i palacz na. zmianę zdążyli przez drogę wrzucić do paleniska już pot tendra węgla, który płomień straszliwie pożerał. Od czasu do czasu spoceni i zmęczeni spoglądali na siebie wymownie, a palacz szepnął koledze do ucha:

— Zobaczysz Władek, że jak słońce na niebie tak na Marszałkowskiej „pod Setką" będziem mieszkać.

Mnie się też tak widzi, że majster nie będzie mógł zatrzymać i na pewniaka w Marszałkowską wjadziem.

Nikt z obecnych na parowozie nie śmiał się sprzeciwić, ani zwrócić uwagi Karopłackiemu, który wpatrzony w horyzont zarysowującej się coraz bliżej Warszawy stał jak zimny posąg. Jego czynność polegała na tem, że jedną ręką trzymał lewar, drugą zaś poruszał inżektor, przepuszczając co chwila świeży strumień wody do kotła. Od czasu do czasu zerknął okiem na manometr, wskazujący ciśnienie pary.

— Nie żal mi będzie — myślał — jeśli na jakiejś zwrotnicy zrobię piramidę; może sam zginę, ale i z Mikołaja niewiele zostanie. . .

Stało się inaczej; pociąg cudownie jakoś przyjechał do Warszawy, a posłuszny — jak dziecko —parowóz zatrzymał się przed peronem w specjalnie wskazanym miejscu. Była punktualnie godzina 7 minut 59; jazda więc wynosiła okrągłe 30 minut. Car, wysiadłszy z wagonu, nie poszedł po specjalnie ułożonym chodniku, lecz momentalnie skierował się do parowozu, obok którego stał już maszynista Karopłacki.

— Dziękuje panu za wypełnienie rozkazu; nie spóźniłem się — ale już nigdy tak jeździć nie będę. To mówiąc — Mikołaj wręczył Karopłackiemu banknot 100 rublowy oraz złoty zegarek, który w oczach zmieszanego nieco tym maszynisty odpiął od starego munduru.

— Rad starać się.. . — odrzekł z udaną pokorą Karopłacki biorąc „wysoki dar“.

W chwilę później maszynista oglądał parowóz, który — wskutek nadużycia, nie nadawał się już do jazdy. W pewnej chwili zdawało mu się. że z lokomotywy pociepła krew...

Złudzenie; to pociekły łzy z oczu pana Karopłackiego, który nie mógł znieść okropnego stanu swego u- kochanego żelaznego rumaka...''

Pracownicy parowozowni w Skierniewicach, początek XX w.




Budynek stacyjny w Radziwiłłowie wybudowano w 1848 roku wraz z powstającą wówczas pierwszą linią kolejową na obszarze dawnego Królestwa Polskiego tzw. Drogą Żelazną Warszawsko-Wiedeńską. Został on zniszczony podczas I wojny światowej (w 1915 roku stały już tylko jego mury zewnętrzne). Obecnie funkcjonujący dworzec był jednym z grupy podobnych obiektów powstałych w latach 1918-24 w ramach programu odbudowy infrastruktury kolejowej po zniszczeniach wojennych. Powstał w pierwszym etapie prac w latach 1920-22. Dworzec przetrwał II wojnę światową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Księżak któremu ''diabeł'' pomagał ? Adam Petryna (1881 -1942 r.)

[  Petryna Adam przy swojej rzeźbie prezentowanej na wystawie   „Księżaczka w stroju ślubnym“. 1934 r. Warszawska siedziba Towarzystwa Zach...