Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 17 listopada 2024

Oj wesele, weselisko, na weselu dobre wsystko....



 ''Dziwujom się ludzie

I jo sama sobie

Z cego zym się Janku 

Spodobała tobie ''


Wesela na Księstwie nie mają szablonu, każda parafia, często nawet wieś, nadaje weselom odrębny wyraz, tak, że wesela w pobliskich wioskach są odmienne. Większy dobrobyt wywołuje bardziej skomplikowane przyjęcie gości, a tym samym  nadaje inny bieg uroczystości. Żadne słowa nie są w stanie odtworzyć przedziwnej mocy wesela; trzeba na nim być od początku do końca, trzeba umieć odczuć duszę ludu, aby zdać sobie sprawę z tężyzny włościanina z Łowickiego.

 ,,A zagrejta muzykanty ,a to bede tańcowała
nózki mi sie rozchodzieły ,buzia my sie rozśpiewała ''




''Jak sie dzieucha ustroi, to ma więcej zalotników, prędzej za mąż idzie...Bo, jakżeby to, moja pani, było" - „gdyby sie dzieuchy bele jak obłucyły? a toć przecie każdą czeka  zamążpójście  , a im bogaciej ubrana, tem prędzej męża znajdzie.''


„Oj, kiedy dziewcynie piętnaście lat minie,

Trudno ją pilnować, bo za chłopcem ginie!“

''A no swojej córce dam: osiem kiecek samych nowych, trzy w szerokie pasy dubeltow , jedna w szerokie jasne , znuk jedna w zielone, no i w krateczkę bordową, a dwie mody najnowszej ciemne, jedną wełną tkane — ostróżkowa i wiśniowa.Taka to przebrydna jest dzieucha, miała nową kieckę, nie udała jej się, bo Kasia od Śmiałków, ta, co pani wie, co wciąż mody wymadza, zrobiła wełniak wcale odmienny; udał się naszym dzieuchom i dalejże pruć nowe wełniaki, dawać wełnę do krasiarza i przerabiać na modę Kasiną, teraz są z nich kuntente, dopóki znuk co inne nie wymodzi. Babka dali mojej dzieuse wełniak starodawny, jako że ma jeszcze ich trzy, na co takiej starej kobiecie aż tyle, jeden do kościoła i na śmierć, a drugi do chodu, to i dosyć, ten trzeci oddali, a że babka w porządku łachy utrzymuje, jako że mają swoją, starodawną skrzynię czerwoną, to Marysia babki wełniak znuk popruła, jako że był niemodny, pani wie, czerwony, aby tylko w wąziuchne białe brążki, czyby to dziś młoda dzieucha taki wełniak obłucyć chciała, a toćby się z niej cała wieś naśmiała! co jęsego stara, kto ta na nio patrzy, siedzi to ta sobie w kościele w kącie, aby o śmierć szczęśliwą Pana Boga prosi, żaden chłopak się za nią nie obejrzy, a młoda, to znuk co jensego. „Do tych ośmiu kiecek, to znuk są należące osiem fartuchów do chodu, no i na odziew też osiem, każdy inaczej wymodzony, aż się na nie patrzyć chce.''

„Oj, najgorse kochanie! jak sie kogo imie,
Ocy mu zasłoni, rozum mu odymię.




Fotografia ślubna często była pierwszym i jedynym zdjęciem, jakie posiadano w domowych archiwach. Nie zawsze wykonywano ją w dzień ślubu. W atelier wykonywano oprócz portretów ślubnych państwa młodych także grupowe zdjęcia z najbliższą rodziną bądź z drużbami. Do rzadkości należą fotografie wykonane przez fotografów amatorów .  Do jednych z nich należy Antoni Sukiennik  z Kalenic ,który utrwalał dla potomnych najważniejsze sceny z życia swojej rodziny i znajomych w tym wesela.


 fotografia ślubna z wesela Państwa Jana Belewicza i Julianny Sukiennik


„Oj wesele, weselisko, na weselu dobre wsystko,
Dobry rosół, dobra kasa i za stołem Mania nasa".

Czasami bywało i tak:
1911 rok 
W poniedziałek 6-go b. m. o godzinie 3-ej po południu, dwa orszaki weselne, podobno z Bobrownik i Parmy, po zawarciu sakramentu małżeństwa w parafialnym kolegiackim kościele, powracały do domu, i byłoby wszystko pięknie, gdyby w powrocie do domu nie wstąpili  przy rogu ulicy Warszawskiej i Końskiego Targu do piwiarni na poczęstunek. 
(jak by się bez tego obejść nie było można).
Widocznie pod wpływem trunków, u uczestników orszaku weselnego rozgorzały głowy, bo temu chyba tylko przypisać należy, że po wyjściu z piwiarni, wszczęli pomiędzy sobą krwawą bójkę. Płacz kobiet, i przekleństwa, sprawiały przykre wrażenie, że ludzie stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, krwawili się jak dzikie zwierzęta, Wstyd wam panowie wieśniacy.

1928 rok.
W ubiegły poniedziałek, po odbytym ślubie w kościele św. Ducha i po zakropieniu robaka w szynku, liczny orszak weselny powracał do domu. Na rozstajach orszak się rozdzielił. Państwo młodzi pojechali do Pilaszkowa po gości, reszta zaś weselników na kilku wozach ruszyła przez Zielkowice do Dzierzgówka.Z czupryn rzetelnie się kurzyło, coraz to jeden wóz drugiemu zajeżdżał drogę, chociaż droga przed mostem była dosyć wąska. Tu już nawet w ruch poszły kozice, zaczęto konie okładać co sił starczyło, by wjechać na most przed drugimi. Jeden ze starszych gospodarzy powożący wozem, podciął nagle konie, które tuż przed mostem, zawadziwszy o nadjeżdżający drugi wóz-zepchnęły go w dół, po wybranym błocie przy regulacji Zielkówki. Wóz  wpadł do dołu i nakrył wszystkich weselników. Konie na próżno się szarpały,nie mogąc wydobyć się z dołu. .Na pomoc nadbiegli pracujący przy regulacji rzeki robotnicy i poczęli wyciągać Z błota rozbawionych gości. Druhny wyglądały jak murzynki: wełniaki, bluzy,spódnice, pończochy-wszystko czarne od błota. Niektóre nawet pogubiły pantofle i chustki z głowy,a całe włosy miały jakby oblepione smołą. Mając w oczach pełno błota po omacku czegoś szukał, a znalazłszy butelkę z wódką, która mu wyleciała, krzyknął uradowany. Co którego wyciągnięto z bagniska-to mu butelka wystawała z kieszeni, i najprzód chwytał za nią czy aby cała.
Oj weselnicy weselnicy !!! 


Jak jus tak wszyscy mają w cubach to biesiada zacyno być sielnie wesoło - tuńcą, tupią śpiewajo az strach. Jak jest jaka dziocha śmiało i dobra śpiewocka, to z chłopem podchodzi do muzykantów i zaśpiewo  piesynkę np:

 ,,A zagrejta muzykanty ,a to bede tańcowała
nózki mi sie rozchodzieły ,buzia my sie rozśpiewała ''


„Wesele księżackie w Złakowie Borowym''

(Oryginalny egzemplarz, dostępny w Archiwum Naukowym Polskiego Muzeum Etnograficznego. Zamysł zrobienia filmu pokazującego piękno  folkloru księstwa łowickiego zrodził się przy okazji pobytu T. Jankowskiego na uroczystościach 800 -lecia miasta Łowicza w 1936 roku.)

























Sceny z filmu "Wesele Łowickie" z 1961 r. w reż. Romana Woźniakowskiego. 








Rok 1910 
''Gospodarz, zamierzający żenić syna swego, upatruje odpowiednią dziewczynę, koniecznie odpowiadającą majątkiem, wysyła osoby zaufane i życzliwie widziane w domu panny, na tak zwane „pytanki" czyli „zaloty". Przybyli zaczynają rozmowę od rzeczy obojętnych, w dalszym ciągu zapytują:

 „Słuchajcie jeno, myśwa tu przybyli zapytać, cybyście wasej Marysi nie oddali
nam na służbę?" — „O, to być nie może, co byśwa przez niej robieli!" — „Aleć jest jeden, co by jo chcioł zabrać na wiecnom służbę".''A, kiedyć tak, to znuk co jensego, nic jo więcej nie ceko, za chłopa wydać jo trza". 
Tajemnica wyjaśnia się i jeżeli zgadzają się, w kilka dni po „pytankach" schodzą się rodzice jego i jej, aby omówić sprawę ważną, bodaj najważniejszą posagu tak jej jak jego. Jeżeli dojdą do porozumienia, kawaler zaprasza jednego ze starszych gospodarzy na dziewosłęba, idzie z nim do domu panny na zwiady, czy istotnie chcą mu odać dziewczynę; przynoszą ze sobą butelkę wódki. Dziewczyna, widząc wchodzących, chowa się, dziewosłęb ją wyszukuje, prowadzi, a kawaler, nalawszy kieliszek wódki, przepija, mówiąc: „do ciebie Marysiu". Jeśli dziewczę odpowie: „Boże ci daj zdrowie" i wypije, jest oznaką, żę przyjmuje go za męża, w przeciwnym razie odmawia. Nazajutrz po odpowiedzi przychylnej idą młodzi do księdza, aby dać na zapowiedzi. Po wyjściu pierwszej zapowiedzi odbywają się w mieszkaniu młodej zaręczyny, nazwane: zrękowiny, zmówiny, swaty, pierścionki. Na zrękowiny zapraszają „famielje", gości, częstują, dziewosłębka (starsza swacha, niewiasta), którą bywa jedna z bardziej cenionych gospodyń, dokonywa wkładania obrączek na palce młodych, jeden ze zdolniejszych gospodarzy miewa przemowę. Bywa, że podczas zrękowin rodzina składa na wesele po ćwiartce żyta lub pszenicy, „Bo" jak powiadają gospodarze „człowiek kuntentniejsy jest z zabawy i lepiej jadło smakuje, gdy sie wie, ze sie kieseni jednego zbytnio nie oskubie". We wsi Bocheniu w następną niedzielę po pierwszej zapowiedzi rodzina państw a młodych wyprawia „dziewosłęby".Ojcowie pana młodego przywożą nad wieczorem wódkę do domu panny młodej. Pan młody sprowadza muzykę i wraz z panną młodą idą na wieś zapraszać, omówionych uprzednio krewnych i gości. Na „dziewosłębach" bywają panny i kawalerowie, którzy będą drużbami na weselu. Pan ojciec lub jego krewny stoi we drzwiach i częstuje wchodzących wódką, muzykanci grają, młodzi rozpoczynają tańce. Gdy już wszyscy zaproszeni są zebrani, wybierają jednego ze znaczniejszych gospodarzy na „starszego dziewosłęba''i jedną z ' poważniejszych gospodyń na „starszą swachę'' i ci już są przełożonymi wesela; dziewosłęb — to gospodarz wesela, on „wydaje gościom poczęstunek. Ojcowie panny młodej kładą na stół najpiękniejszy ser i bochen chleba, zawiązują w białe, cienkie prześcieradło, którego cztery rogi zawiązane są na krzyż, we dwa podwójne supły. Piją wódkę kolejką, dopóki starczy, poczem starszy dziewosłęb wzywa pana ojca do pobłogosławienia będącego na stole chleba i sera i do rozwiązania pierw szego supła; następnie przywołuje panią matkę, która również żegna i błogosławi dar Boży i rozplątuje drugi supeł. Przywołani państwo młodzi żegnają chleb i ser i rozwiązują ostatecznie drugi supeł. Starszy dziewosłęb czyni znak krzyża nad Chlebem i serem, bierze w rękę chleb i kraje go w kawałki (drobne ,,zuski“), miarkując, aby dla każdego z gości starczyło, podobnież kraje ser i każe starszej swasze zgarnąć te „zuski“ do fartucha i częstować niemi zgromadzonych gości, którzy są nazwani młodszymi dziewosłębami i młodszemi swachami. Zabawa taneczna trwa do północy, a czasem i dłużej. W dniu zrękowin pan młody z przyjaciółmi i grajkiem podchodzą pode drzwi narzeczonej i śpiewają:

„Otwórz że mi, otwórz — kochaneczko pierwsa,
jak mi nie otworzysz, otworzy mi jensa “.


W przeddzień ślubu przybywają muzykanci(na bogatym weselu: skrzypce, klarnet, basetla,bęben), do domu panny młodej schodzą się drużbowie. Starszy drużba obowiązany jest być na weselu od samego początku, on czuwa nad porządkiem podczas zabawy, jego obowiązani są wszyscy słuchać. Na dany przez starszego drużbę znak rozpoczyna się pochód po wsi przy dźwiękach głośnej muzyki. Z wesołemi śpiewami na ustach, przytupywaniem i podskokami w takt muzyki rozbawiona młodzież idzie zapraszać na wesiele przede wszystkim dziewosłęba, dziewosłębkę, starszą druhnę i gości, wskazanych przez rodziców państwa młodych. Na progach domów muzyka milknie, starszy drużba rozpoczyna orację od słów:
„niech będzie pochwalony''.
Wydobywa z kieszeni papier zadrukowany, udaje, że czyta, wierszami przez siebie ułożonymi, dowcipnymi, pozdrawia w imieniu państw a młodych i zaprasza na wesele, wymieniając, co jest przygotowane do jedzenia, a co do picia, i zarazem prosi, aby przyszli przyzwoicie ubrani, bo mogliby wielką przykrość wyrządzić nowożeńcom. Po skończonej oracji muzyka zaczyna grać,
a drużbowie z gospodarzami domu puszczają się w tany. Tak wesoło rozpoczyna się uroczystość.
W ten sposób obchodzą drużbowie wszystkie domy weselników; następnie rozbiegają się pojedynczo i sprowadzają gości do domu panny młodej. Zjeżdża się rodzina ze stron dalszych. Muzyka gra, placek, piwo grzane, wódka, krążą dokoła — młodzież tańczy ochoczo. Uroczystość ta nazywa się pewniny albo rozplećmy; w niektórych okolicach rozplatają pannie młodej włosy; odbywa się wzajemne wręczanie darów; panna młoda daje narzeczonemu koszulę z cienkiego płótna, tak zwaną „bielonkę“, własnoręcznie tkaną i szytą, włóczkowe rękawki w różne desenie, wrabiane pacioreczki tworzą zdania np :„dobra noc“ oraz często szkaplerz. Pan młody daje swej wybranej chustkę jedwabną na głowę (jedwabnicę), dwie wstęgi szerokie, długie do wieńca ślubnego i buciki, ona początkowo przyjąć nie chce, wymawiając mu w śpiewie:
 „jakiem u matuli była, tom nie w takich chodziła“, 
starszy drużba prosi, aby przyjęła, ona znowu odmawia:
 „jak żeś mi sie zalecał, toś nie takie obiecał“. 
W końcu przyjmuje i śpiewa:
''Sanuj ty mnie, sanuj, za wianecek, za mój,
A ja ciebie bende, za jedwabnom wstęgę,
A dalej: dziękuję rodzicom i całemu kołu, co siedzi
A panu młodemu nie dziękuję,
Bo... albo wstążek brakuje,
Albo złotych podkówek,
Albo... nie dziękuję, bo mu się sam adaruję''.

I tak w wesołym nastroju baw ią się, tańczą do dnia białego. Ulubione tańce to: walczyk i polka mazur;
dawne tańce: okrąglak, gładki, sztajer, Antek, klapak, polka w szafliku, żydek, kominiarz zupełnie zaginęły. Księżacy lubią taniec szalenie, pary tańcząc blisko jedna drugiej, tworzą zwarte koło, tańczą tak zręcznie, spokojnie i uważnie, że jedni drugim nie przeszkadzają. Taniec trwa, dopóki nie zmęczą się muzykanci, panna nie przestaje tańczyć, dopóki muzyka gra, zmęczony kawaler oddaje ją innemu. Gdy po rozplecinach rozejdą się goście, pannę młodą ubierają do ślubu, nakłada buciki, podarowane przez pana młodego, wybierają wśród rozlicznych strojów samodziałowych najpiękniejsze,
najdroższe ubranie, na końcu upinają wieniec ślubny; mozolna ta praca trwa godzin parę. Połowę  włosów rozpuszczają na plecy, z drugiej połowy plotą warkoczyki drobne, mocują je na głowie, do nich przyszywają wieniec ciężki bardzo. Pięknie zmarszczoną wstążkę przypinają nad samem czołem wokoło głowy, rozliczne kwiaty sztuczne, kupione w mieście, pozłotka, szych, mocują przy pomocy drucików do trzech drutów ,tworzą się trzy jakoby gałęzie, 12 cali wysokie, naśladujące bukiet; te mocują na środku głowy, całą głowę otaczają drobnymi kwiatkami, z tyłu głowy przypinają sześć szerokich wstęg, długości wełniaka. Obecnie używane są wieńce ślubne gotowe, przez pannę młodą i druhny wykonane, ale nie trzymają się mocno na głowie. Pan młody ubiera się w koszulę podarowaną przez narzeczoną, nowe ubranie zdobi pękiem kwiatów u boku. Drużbowie przybywają na wesele strojni w najpiękniejsze nowe ubrania, nie bacząc, że mogą je zniszczyć, bo:
 „honor księżacki nie pozwala pokazać się byle jak". 
Matka odchodzącemu na wesele synowi dawała przed wojną 3 ruble i więcej, mówiąc:

''Postaw sie, niech cie usanujo, niech nie myślo, ześ byle jaki, niech wiedzo, ześ syn gospodarski". 






Według notatek R. Oczykowskiego drużbowie występowali na weselu z godłami porządku, był
nim bat krótki, z rzemienia upleciony, osadzony na sarniej nóżce; tego już nie spotykałam.
Drużbowie zbierają się w domu panny młodej, stąd każdy udaje się do mieszkania swej druhny; druchny przypinają im kokardy do boku, ułożone ze wstążki koloru czerwonego, niebieskiego
lub białego, ozdobione gałązkami mirtu; do sznureczków, okalających kapelusze, lub do czapek mocują pęki kwiatów sztucznych. Ślub- odbywa się zwykle w poniedziałek po wczesnej Mszy świętej. Goście zbierają się w domu weselnym, podejmują ich śniadaniem (wódka grzana,
kiszka, kiełbasa, placek). Goście siadają przy stołach, ustawionych pod kierunkiem starszego
drużby. Starszy drużba wyznacza do każdego stołu jednego lub dwóch drużbów, którzy są odpowiedzialni za porządek i mają obowiązek dopilnować ,a by wszyscy byli nakarmieni i napojeni. Starszy drużba pełni posługi przy stole panny młodej i druhen , on zawsze pierwszy wnosi potrawy
na swój stół, a dopiero później inni drużbowie. W chwili właściwej dziewosłęb i dziewosłębka przywołują państw a młodych, każą im stąnąć przed rodzicami, starszy drużba staje przy pannie młodej, starsza druhna przy panu młodym, inni drużbowie stają za nimi parami, zwróceni twarzą do obrazów świętych, znajdujących się na ścianie pokoju. Starszy z gospodarzy, poważany przez gromadę, występuje z mową; mówi rzewnie, pobudza młodą parę do łez, a przytaczając cytaty z Pism a świętego, wymienia obowiązki małżonków, zachęca do wytrwałości w pracy; w końcu mówi, aby uklękli przed rodzicami, dziękowali za wszystko i prosili o błogosławieństwo. Po udzielonem błogosławieństwie odzywa się muzyka, dziewosłęb bierze za róg chusteczki, którą panna młoda trzyma w ręku i wyprowadzają z domu, za nimi wychodzą weselnicy parami; przed domem czekają piękne konie księżackie, strojne w kwiaty i wstążki, zaprzężone do bryczek i wozów. Druhny otaczają państw a młodych kołem i śpiewają:

„Oj wsiadaj, Maryś, kochanie,
Juz nie pomoże twoje płakanie,
Stoją śtery konie w wozie,
Wsiadajze, Maryś, wsiadajze znamy.

Na to panna młoda:
„A jakże ja bede z w am i w siadała,
Kiedy zem sie z ojcem nie pożegnała,
Zegnam , zegnam , miły ojce,
G rodziłeś ty na mnie chojce,
T era nie bedzies, nie bedzies, tera nie bedzies".
Druchny:
„Oj w siadaj, w siadaj, Maryś, kochanie,
Juz nie pomoże twoje płakanie" 
Panna młoda:
„A jakże ja bede z wami w siadała,
Kiedy zem sie z matką nie pożegnała,
Zegnam , zegnam , miła matko,
Chowałaś mnie zawse gładko,
Tera nie bedzies, nie bedzies, tera nie bedzies".
Druchny:
„Oj w siadaj, w siadaj, Maryś, kochanie"


W ten sposób- śpiewając, żegna panna młoda siostry i braci. Poczem babka lub matka panny młodej lub pana młodego, trzymając w ręku kropidło, macza je w wodzie święconej i kropi nią państwa młodych, wymawiając: 
„Niech was Bóg błogosławi;cw imię Ojca, Syna i Ducha świętego''.
Dziewosłęb zabiera na swoją bryczkę państwa młodych, paru muzykantów, parę druhen, drużbę i ruszają z miejsca, co konie wybiec mogą. Muzykanci  grają, druchny śpiewają, za niemi pędzą inni weselnicy, również ze śpiewem, koćkaniem (klaskaniem), — ścigają się, starają się wyminąć
jedni drugich, aby zajechać wcześniej.Stają przed kościołem, starszy drużba bierze za koniec chusteczki, którą pan młody trzyma w ręku, i prowadzi go przed ołtarz, za niemi postępują weselnicy, państw o młodzi przyjmują Komunję świętą, następuje ślub. Od ślubu prow adzi starszy drużba w tenże sposób pannę młodą; weselnicy postępują za nimi. Powracających od ślubu państwa młodych witają
dziewosłęb i dziesłębka na progu domu Chlebem i solą, drużbowie strzelają na wiwat, muzykanci grają ''powolnego'', zasiadają wszyscy do śniadania. Ponieważ w domu weselnym porozstawiane są stoły biesiadne na 70— 100 osób, przeto zabawa taneczna odbywa się w gościnnie ofiarowanym na ten cel domu sąsiada, nazywanym „karczmą“. Zabawa trwa, dopóki nie nadejdzie wiadomość o gotowym objedzie. Obowiązkiem drużbów jest sprowadzić gości, posadzić za stołem, przytem baczyć muszą pilnie, jakie komu należy się miejsce; uwzględniając wiek, stosunki rodzinne i t. p. Przy pierwszym stole zasiadają: pani młoda, po prawej stronie starsza swacha, po lewej starsza druchna, dalej druchny, dziewosłęb, starsze gospodynie i gospodarze z rodziny państw a młodych. Jeśli w gronie weselnem znajduje się ks. proboszcz lub osoba zaproszona z miasta w wieku poważniejszym, to ją sadzają obok panny młodej. Panu młodemu nie wolno siadać do stołu, trzymają go na uboczu, stoi więc i patrzy na biesiadujących. Dziewosłęb i dziewosłębka, jako główni gospodarze wesela, są wciąż czynni, starają się o wszystkich pamiętać. Drużbowie roznoszą w przetakach chleb pokrajany i butelki wódki. Obiad składa się zwykle z kapusty, rosołu z kluskami, ryżu, czasem z konfiturami, na zakończenie zaś tłusta wieprzowina, drobno pokrajana. Starszy drużba, wnosząc potrawy, przyśpiewuje do każdej z nich; wnosząc kapustę, śpiewa:

''Prosili nas na w esele, m iał być baran tłusty,
A oni tu, krętu-w ętu, dali nam kapusty".
A zaraz potem:
''Oj wesele, weselisko, na weselu dobre wsystko,
Dobry rosół, dobra kasa i za stołem Mania nasa".


Przy muzyce, wesołych śpiewach i dowcipach upływa czas obiadu. Po obiedzie tańczą do białego dnia. Po parogodzinnym wypoczynku drużbowie jedzą śniadanie w domu starszej druhny, następnie idą z muzyką zaśpiewać na „dzień dobry “ pani młodej. Śpiewy te powtarzają się w domu każdego weselnika; po południu sprowadzają znowu gości do dom u weselnego. Zabawa zaczyna się na nowo, a po zjedzeniu wieczerzy zaczyna się ważna ceremonia oczepin.
Druhny śpiewają:
„Cegos ześ mnie, matuleniu, za mąz wydała,
Kiedy ja się w gospodarstw ie nie rozpoznała,
W gospodarstw ie trzeba robić i ładnie się nie uchodzić,
Matulu moja!
A przecie ci, matuleniu, o tern wiadomo,
Ze nijak casu dla siebie nie ma zona pono,
Ino smutki i niedoli,
Od frasunków główka boli, matulu moja,
Lepiej było u matuli
„W moim ogródecku kanarecek nuci, kanarecek nuci,
Juz ci się, Maniusiu, panieństwo nie wróci, panieństw o nie wróci,
Wrócić się nie wróci, wrócić się nie może, wrócić się nie może,
Dwa serca zamknięte, klucz wrzucony w morze (bis)
Pośli do kościoła, organy zagrały, organy zagrały,
Świece zapalili, ręce im związali (bis).
Ksiądz im ręce związał przy wielkim ołtarzu (bis),
Juz im nie odwiąże, cheba na smentarzu (bis).
Zieleni sie traw ka w cieniu na smentarzu (bis),
Dostał Janek Manię od jednygo razu (bis),
Inni tam chodzili, Mani nie dostali, Mani nie dostali,
Janek był raz tylko, zaraz mu ją dali (bis).
Spojrzyj, Maniu, w niebo, jak się gwiazdy sm ucą (bis),
Pew nie ci, Maniusiu, ten wianecek zrzucą (bis),
Zrzucą ci wianecek z ziela zielonego, z ziela zielonego,
Włożą ci cepecek z tulu krymowego (bis),
Zrzucą ci wianecek białny z białej róży, białny z białej róży''.

Starsza dziewosłębka w raz z innemi mężatkami idą z panią młodą do komory, zdejmują jej wieniec,
który nosiła dwa dni i śpiewając rzewne pieśni, ubierają w czepiec, podarowany przez starszą dziewosłębkę. W tym czasie dziewosłęb wnosi kołacz. Kilku mężczyzn, przebranych za żydów, rozpoczyna żartobliwie handel o ten kołacz. Starszy drużba bierze dw a talerze, kładzie między nie pieniądz, ażeby brzęczało, jeden z młodszych bierze przetak lub sito, a okręciwszy je prześcieradłem, zaczynają obaj chodzić w około kołacza i tak śpiewają do niego:

„A, wy, panie dziewosłębie, dobrze kołac dzielcie,
Która śtuka co najwiękso, to drużbachom dajcie.
A w y, panie dziewosłę ie, dobrze kołac dzielcie,
Która śtuka najpiekniejso, panu ojcu dajcie.
A w y, panie dziewosłęb ie, dobrze kołac dzielcie,
Która śtuka najpiekniejso, pani matce dajcie.
A w y, panie i t. d.

Gdy tak już o każdym zaśpiewano, starszy drużba kładzie przed starszym dziewosłębem kołacz bardzo duży. Dziewosłęb dzieli go na tyle równych części, ile jest stołów, przy których siedzieli weselnicy, z każdego kawałka dziewosłęb odkrawa po troszku  dla kucharek, muzykantów i dla drużby starszego, a resztę oddaje dziewosłębom właściwych stołów, a ci tę resztę dzielą, by dla wszystkich starczyło. Podczas, kiedy dziewosłęb kraje kołacz, wnoszą talerz głęboki, nakryty innym talerzem, dziewosłęb zapowiada, że tam jest strach, który wyfrunie — a może żaba, może ptak. Podnosi ostrożnie talerz wierzchni, okazuje się, że tam są ulepione z ciasta różne figurki, karmelki, orzechy i ogon świński, tern wszystkiem obdziela druhny, druhny sypią mu orzechy. Panią młodą, przybraną w czepiec, przykrywają wraz z innemi mężatkami prześcieradłem, dziewosłębka sprowadza pana młodego i każe mu odszukać pani młodej. Odszukanie zwykle udaje mu się; w przeciwnym razie byłoby to złą wróżbą. Wchodzą do izby , a przy ustawicznym przepitku zaczyna się targ o panią młodą. Starszy drużba zapytuje dziewosłęba, ile chciałby za to „bydle". A że żądają znaczną sumę, a targi nie mają wpływu na obniżenie ceny, starszy drużba prosi, aby mu wolno było wprzód „to bydle" przeprowadzić, zanim zdecyduje się na przybicie targu. Odzywa się muzyka, ale w tańcu „bydle“ kuleje -  starszy drużba cofa się od kupna. Przystępują kolejno inni  drużbowie do kupna, „bydle“ wciąż kuleje, kupno nie dochodzi do skutku. Występuje pan młody, targ idzie mu łatwiej, „bydle" nie kuleje, cena jest . przystępna, przeto kupuje. Dotychczas zachował się w niektórych wsiach przy oczepinach zwyczaj następujący: dwóch ludzi przebiera się za żydków, służą do tego zniszczone ubrania, kawałek kożucha na brodę i węgiel giel drzewny do charakteryzacji — mają worki na plecach, a w nich popiół i skorupy jajek; przychodzą do domu weselnego, okazują dowody osobiste i oświadczają dziewosłębowi, że chcą nabyć młode bydlę albo jałówkę, w tym celu proszą o przeprowadzenie jałówki, chcą wiedzieć, czy zdrowa. Pani młoda, wiedząc, o co chodzi, umyślnie kuleje, ale oni targują. Podczas tego pan młody stoi z boku i przygląda się; gdy widzi, że wkrótce targu dobiją, sam zgłasza się do kupna, dając cenę dość wysoką, by kupców zniechęcić. Goście, widząc to, wyrzucają żydów, oni bronią się, machają workami, w których grzechoczą skorupy, a niekiedy wysypując zawartość worków, unosi się kurz z popiołu, drużbowie usuwają żydów wśród śmiechu i żartów, pan młody dobija targu i zabiera pannę młodą, która obecnie już nie jest kulawa. Dziewosłęb z faktorami piją
litkup.  Dziewosłębka, otoczona druhnami, zaczyna śpiewać rzewnie, przypomina pannie młodej jej młode lata, upomina ją, żeby była dobrą żoną i matką. Po każdej piosnce przegrywa muzyka.

„Oj ten Józiecek — wzioł mi wianecek,
A włożył mi na głowę  biołny cepecek,
Włożył mi go raz, a juz na zawdy,
Juz mi się nie ukłoni kawaler zadny,
Skłonił mi się świat, jak w ogrodzie kwiat,
Ani ze mną między ludźm i, ani ze mną świat“.

Po „wykupinach “ następuje zbieranie na czepek, t.z.w. czepkowe. Druhny na czele z niewiastą i starszą druhną obchodzą wszystkich gości, brzękając pieniędzmi, zebranymi w miskę, okrytą zwykle chustką, śpiewają: 

„Schodźcie się, dobrzy ludzie, schodźcie się,
Na cepecek pani młodej złózcie się,
Na cepecek, na garnysek, na sitko,
Bo trza tera pani młodej na wsystko “.

Pocieszona pani młoda tańczy z każdym po kolei i  znowu tańce trwają do rana. Dzień trzeci
rozpoczyna się również od śpiewów na „dzień dobry“, drużbowie podejmowani bywają sutym
śniadaniem przez dziewosłębkę. Wieczorem znów tańce w domu weselnym. Czwartego dnia dziewosłęb gości drużbów u siebie, najczęściej zapraszają jeszcze do domu weselnego na zjedzenie i wypicie resztek. Dzień piątkowy przerywa zabawę, zwykle jednak w niedzielę schodzi się młodzież do domu starszej druhny i na swój koszt urządza zakończenie wesela.
Przenosiny t. zw. przewoziny  panny młodej z domu rodzicielskiego do mieszkania męża odbywają się niejednokrotnie po dwóch tygodniach skromnie, w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół.
Pani młoda zabiera ze sobą wyprawę, na którą prócz ubrania składają się: obraz święty, który, jadąc, trzyma w ręku, stół, szafa, skrzynka, miski, łyżki i t. p. drobiazgi, suta pościel, z inwentarza krowa, świniak i drób. We wsi Łaguszewie przewozinom towarzyszą zwyczaje następujące: państwo młodzi wraz z gośćmi weselnymi jadą wozami, na których znajduje się również wyprawa; kilka osób, przebranych uciesznie, zabawia cały orszak, posuwający się wolno naprzód. Ze wsi pana młodego przybywa na spotkanie kilku młodzieńców w przebraniu żołnierzy (zwykle ułanów), aby prowadzić orszak weselny. Przed domem przygotowują szlaban z powróseł, ustawiają stół, a na nim dwie szklanki, których niepodobna odróżnić, i kładą chleb i sól. Państwo młodzi, nadjeżdżając, przerywają szlaban, zatrzymują się przed nakrytym stołem. Przewodniczący wesela zapytuje przybyłych, czego sobie życzą i czy mają dowody osobiste; po okazaniu dowodów wszyscy piją napój ze szklanek, czemu towarzyszy śmiech wesoły, bo nikt nie zdradza się, co pije, teściowa wręcza pani młodej chleb i sól. Rodzice pana młodego wprowadzają synową do mieszkania; po wejściu pani młoda klęka, trzymając w ręku przywieziony obraz; wszyscy klękają za jej przykładem i śpiewają pieśń: „Pod Twoją obronę". Podają obiad — następuje zabawa.''

ANIELA CHMIELIŃSKA
K R A K ÓW - 1 9 2 5
N A K Ł A D E M  K S I Ę G A R N I  G E O G R A F I C Z N E J „ O R B I S "
K R A K Ó W - D Ę B N I K I

''K S I Ę Ż A C Y''
(ŁOWICZANIE)


fot: Jadwiga Skarżyńska (1935) 
''Biblioteka Kolekcji Prywatnych''



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Profanacja i kradzież obrazu ''Świętej Rodziny'' - Miedniewice 1907 r.

   W dniu 6 czerwca , zbrodnicze ręce targnęły się na cudowny obraz Matki Boskiej w Miedniewicach. Obraz oprawiony był w złote ramy, wysadza...