Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 28 września 2023

Pieśń udręczonych ...Skierniewice -wrzesień 1939 rok

Obóz przejściowy Skierniewice 1939 r. 

 Pieśń udręczonych żołnierzy niosła się echem ,dławiąc gardła i wyciskając łzy z oczu mieszkańców Skierniewic i najbliższych okolic .

,,Kiedy odzyskałem przytomność byłem już w niewoli. Z wielkim trudem wyjąłem osobisty opatrunek celem opatrzenia broczącej krwią rany na twarzy. Spod napuchniętych oczu zauważyłem nadchodzącego niemieckiego żołnierza, który przeklinając w języku niemieckim podszedł do mnie i swym ciężkim żołnierskim buciorem z nienawiścią kopnął mnie w głowę. Zapadłem w powtórne omdlenie.''

Obóz przejściowy Skierniewice 1939 r. 

Na terenie koszar 18 pp ,Niemcy zorganizowali przejściowy obóz jeniecki .W pierwszych dniach jeńcy przebywali na stadionie sportowym oraz w trzech blokach koszarowych .Cały teren strzeżony był przez żołnierzy Wermachtu i ogrodzony jednym drutem kolczastym przymocowanym na kiju. Przekroczenie tego drutu wiązało się dla przetrzymywanych tam żołnierzy Wojska Polskiego albo z pobiciem i to był najmniejszy wymiar kary albo strzałem w plecy za rzekomą próbę ucieczki .(fot.1) 

Zabitych chowano na stadionie przy głównej trybunie .Do obozu trafiali jeńcy z różnych jednostek W.P ,jednorazowo przebywało ich około 10 tys. w sumie 55-60 tys, co jakiś czas ze stacji Skierniewice odchodził transport jeńców do stałych obozów zlokalizowanych na terenie Niemiec .

Późnym wieczorem i wczesnym rankiem tysiące głosów śpiewało pieśni:

,,Wszystkie nasze dzienne sprawy,

Przyjmij litośnie Boże prawy''

oraz ,,Kiedy ranne wstają zorze''

Obóz w Skierniewicach został zlikwidowany 15 października 1939r. 

Obóz przejściowy Skierniewice 1939 r. 





,,Skierniewice w czasie II wojny światowej '' Karol Zwierzchowski 

https://www.bohaterowie1939.pl/index.php

https://fotopolska.eu/

skan fotografii z publikacji Andrzej Krysiak

,,,Skierniewicki 18 Pułk Piechoty 1918-1938'' : arch. Andrzeja Skrzata



niedziela, 17 września 2023

17 września 1939 r. Retki - gm. Zduny


 Wojska niemieckie wkraczały spokojnie?

...Tam wszyscy płakali. My zaczęliśmy szlochać, gdy nam opowiedziano o morderstwie u naszych sąsiadów i w całej wsi... 


,,Trzeciego września niemieckie samoloty zrzuciły dwie wielkie burzące bomby na łąki Tokarskich za rzeką. Panował wielki strach, ponieważ bombowce niemieckie przelatywały nisko ponad zabudowaniami. Stryj Józiek Śmiałek wyciągnął pistolet i strzelał do przelatujących messerschmittów. W tym dniu trzech umundurowanych Niemców wjechało konno na nasze podwórko w swoich zielonych mundurach. Porozumiewali się tylko po niemiecku z uciekinierem z Łowicza Żydem Ajzykiem. My się nie baliśmy. Wiedzieliśmy, że w Gągolinie jest kolonia osadników niemieckich. Dotarła wiadomość, że ten niemiecki patrol podobno został zlikwidowany przez Polaków w okolicy Szymanowa. Na szczęście dla ogromnej masy ludzi przemieszczających się na wschód, uciekających przed wojskami niemieckimi panowała piękna pogoda. Uciekinierom zapewniano noclegi i pożywienie...''


[...]Postanowiliśmy około południa powrócić do domu. Przyłączył się do nas brat stryjeczny Marian i nasz służący Franek Milczarek. Gdy zbliżyliśmy się do wsi zobaczyliśmy za stodołą naszego sąsiada Anyszki Franciszka jakieś łachmany. Okazało się, że były to zwłoki dziesięciu mężczyzn. Przeraziłem się, że leży tam pewnie mój chrzestny, stryjek Józiek Śmiałek. Okazało się, że stryj mój dał swój sweter jednemu z mieszkających w jego domu uciekinierów z Łodzi p. Bulińskiemu, którego znałem. Zabito też jego kolegę z Łodzi p. Dziubińskiego. Poznaliśmy Władka Anyszkę syna naszego sąsiada Franciszka leżącego na plecach z przestrzeloną głową. Wiele ciał trudno było rozpoznać, Niektórzy leżeli jakby zakrywając się rękami. Poznaliśmy p. Leona Madanowskiego naszego młyńskiego mechanika i Żyda Ajzyka z Łowicza, który rozmawiał z trzema Niemcami u nas na podwórku 3 września. Zmasakrowany był Franek Muras Bernatów. Wyszliśmy na drogę, bo dolatywały jęki. W rowie Anyszków konał Mikołaj ze Zdun postrzelony śmiertelnie przez Niemców .....

Tam wszyscy płakali. My zaczęliśmy szlochać, gdy nam opowiedziano o morderstwie u naszych sąsiadów i w całej wsi. Ludzi z połowy wsi zgromadzili przed młynem. Stała tam nawet Hanka Murasowa z malutkim Marianem, który urodził się 8 września. Na wszystkich skierowany był karabin maszynowy. Niemcy grozili ludziom, że ich pomordują za pomoc wojsku. Retkowiacy rzeczywiście karmili wojsko i uciekinierów. Chleb prawie w każdym domu pieczono dwa razy dziennie. Uciekinierzy z Poznania porozumieli się z Niemcami po niemiecku i wreszcie wszystkich zgromadzonych zwolnili. Słyszeliśmy, że również w innym miejscu wsi na posesji państwa Kołaczyńskich tak samo pewnie według wytycznych postąpiono z cywilami. Jak się okazało Niemcy zamordowali ponad dwudziestu mężczyzn. Przeżył osiemnastolatek ze Zgierza, który zemdlał podczas strzału do jego ojca i Władek Śmiałek syn Piotra, postrzelony w lewe płuco. Gdy upadł Niemcy nie dobili go. Uciekł po chwili, podczas pożaru części zabudowań jego ojca, gospodarstwa Murasów ,Kępiaków, Wieteski i Grzegorego. Nie mogę zapomnieć rozpaczy naszej sąsiadki p. Aleksandry Anyszkowej, która mdlała po zabójstwie jej synów, 26 letniego Piotrka i 22 letniego Władka. Na szczęście p. Franciszek, ich ojciec, uciekł oprawcom[...]


wtorek, 12 września 2023

,,Zaraz tu będzie wojna! '' Bełchów - 12 września 1939 r.

Cmentarz parafialny w Bełchowie  

 […] Około godziny 12.00 podjazdy i straż przednia zostały ostrzelane ogniem rkm i ckm oraz napotkały patrole konne nieprzyjaciela, lecz odrzuciły je w kierunku na Skierniewice. Wówczas Niemcy otworzyli silny ogień artyleryjski na naszych kolarzy, a pod Bełchowem, zajętym już przez podjazd ppor. Faleńskiego, pokazały się czołgi. Dowódca rozpoznania, rtm. Chrzanowski, dał rozkaz wycofania się na Łowicz. Tymczasem jednak na Bełchów wyszło natarcie piechoty niemieckiej wsparte czołgami. Oddział ppor. Faleńskiego złożony częściowo z kolarzy, częściowo z konnych, związany walką ogniową w nieprzyjacielem, znalazł się w trudnym położeniu w palącej się wsi pod morderczym ostrzałem artylerii. W czasie walki poległ ppor. Zygmunt Faleński oraz kpr. Jan Matelski i st. strz. Antoni Rozak .
Dowództwo objął ppor. Stefan Piasny, ale i on został ranny podobnie jak pchor. Józef Brandt z drużyny ckm Pod ogniem artylerii i czołgów szwadron wycofał się okrężną drogą przez Bobrowniki—Nieborów do szosy Sochaczew—Łowicz. 
Przez płonący Łowicz, na którym artyleria nieprzyjacielska ześrodkowała swój ogień, przedzierał się już nocą, ponosząc ciężkie straty w koniach z przydzielonej drużyny ckm.
Po nawiązaniu łączności z dowództwem brygady szwadron został skierowany na spotkanie pułku w Niedźwiadzie[...]


Uczestnik wydarzeń w Bełchowie

ppor. Olgierd Matuszewski Dowódca drużyny cekaemów w szwadronie kolarzy 7 Pułku Strzelców Konnych Wielkopolskich. 



Po załamaniu się ofensywy na kierunku Głowno – Stryków zaistniała potrzeba powiększenia pasa odwrotu dla Armii Poznań i Pomorze o odcinek Skierniewic. W dniu 12 września 1939 roku rotmistrz Chrzanowski w sile 250 żołnierzy wyrusza spod Łowicza, tunelem w Zielkowicach na Skierniewice celem zbadania intensywności niemieckiej 10 Armii idącej z Skierniewic na Łowicz.
Podjazd Nr 1 por. Z. Faleńskiego rusza trasą Bobrowniki, Dzierzgów do Bełchowa. 
por. W. Kajda trasą Zawady, Bobiecko, Seligów, traktem z Łyszkowic do Bełchowa.
rtm. Janusz Chrzanowski głównymi siłami straży przedniej wzdłuż torów kolejowych w kierunku Bełchowa.
Około godziny dwunastej straż przednia Chrzanowskiego pod Dzierzgówkiem została zaatakowana przez patrole niemieckie.
Niemcy zostali odrzuceni. W wyniku potyczki zginął kpr. J. Matelski. 
Oddział por. Faleńskiego zatrzymał Niemców w Bełchowie.

wspomnienia Marii Grodzickiej .,,Wśród polskich pól przed laty '' (Łyszkowice 12 09 1939) 

''W południe dwa wozy sanitarne zatrzymały się przed dworkiem i kilku Niemców wpadło do kuchni, wykrzykiwali głośno gestykulując. Byłam jedyną osobą w domu , która władała językiem niemieckim ,więc poszłam do kuchni zapytać, czego żądają. Młody lekarz w mundurze rozkazał, żeby zagrzać większą ilość wody potrzebnej natychmiast do opatrunków. Czekałam przy palenisku aż woda się zagotuje, wtenczas ów lekarz podszedł do mnie i opowiedział wzburzony, jak to polski oficer oficer z garstką żołnierzy tam, gdzie na rozstajnych drogach stoi krzyż, usiłował zatrzymać ich w marszu. Całą godzinę straciliśmy. Wystrzelili wszystkie naboje i wszyscy zginęli, a oficer wołając ,,Jeszcze Polska nie zginęła" ostatnią kulę w łeb sobie wpakował. To opowiadanie zakończył słowami: "Der verriickter Mensch wolte nicht erkennen das wir sind die Herren der Welt". ("Ten wariat nie chciał uznać , że my jesteśmy Panami świata"). I wściekły Niemiec bił kolbą, którą trzymał w rękach, w podłogę. ''



świadek potyczki w Bełchowie , Wacław Wiercioch.

''...w pewnym momencie, nie wiadomo skąd pojawili się żołnierze. Właśnie siadaliśmy do obiadu i nikt z nas w tamtym momencie nie spodziewał się niebezpieczeństwa. Pamiętam, jak jeden z wojaków krzyknął chować się kto może, bo zaraz tu będzie wojna! Niemal w tym samym momencie zaczęła się strzelanina. Kapral Piotr Warawa i starszy strzelec Antoni Rozak znajdowali się najbliżej drogi, którą Niemcy próbowali przejechać. To oni jako pierwsi strzelili, uniemożliwiając im tym samym wykonanie wcześniej wydanego rozkazu okrążenia stanowisk obronnych Naszych. Wspomina dalej pan Wacław. – Kapral wraz z towarzyszem broni schronili się za dwiema gruszami. Strzelali z ręcznego karabinu maszynowego, szybko eliminując przy jego pomocy siedmiu Niemców. Kiedy poległ st. strz. Antoni Rozak, kpr. Piotr Warawa rozkazał pozostałym podkomendnym wycofanie się w koryto rzeki. Sam zaś pozostał na stanowisku, zabezpieczając kolegom odwrót. Niemcom udało się go okrążyć dopiero wówczas, kiedy ciężko rannemu kapralowi zabrakło amunicji. Został zabity w tym samym miejscu, z którego strzelał – pod gruszą. Okrążający ostrzał wojsk niemieckich zmusił także pozostałe polskie jednostki do wycofania się. Podczas odwrotu jednemu z żołnierzy, strzelcowi , odniesione rany nie pozwoliły dotrzeć do koryta rzeki. Padł w głęboką bruzdę, z której ostrzeliwał okrążających go Niemców. Bronił się do samego końca, chociaż nie miał żadnych szans na przeżycie. Został zastrzelony.  Pozostali wojskowi spotkali się nad rzeką Łupią, której korytem razem wycofywali się w kierunku Nieborowa. W czasie trwania manewru zabity został dowódca ppor. Z. Faleński. Chciał on sprawdzić kierunek, z którego przeciwnik ostrzeliwał wycofujących się żołnierzy. Kiedy jednak wysunął się na brzeg rzeki został trafiony serią z karabinu i poległ na miejscu...''

Cmentarz parafialny w Bełchowie  






Tablica poświęcona pamięci strzelców konnych poległych pod Wolą Zbrożkową i Bełchowem w dniach 11 i 12 września 1939r. Kościół pw. św. Jakuba Apostoła w Głownie.

W trakcie potyczki w Bełchowie  poległo 5 żołnierzy polskich, śmierć poniosło także 12 mieszkańców wsi.



niedziela, 10 września 2023

Bitwa trwała od godz. 9 ,o godzinie 17 było już po walkach 09-09-1939 r,( Przyłęk ,Słupia ,Jeżów)


 Tego dnia pod Jeżowem trwały zacięte walki wycofujących się oddziałów Armii Łódź z wojskami najeźdźcy. W walce przypadło polskim żołnierzom stoczyć bój z niemieckimi formacjami, które swym manewrem chciały zamknąć Armię Łódź w okrążeniu. Stosunek sił polskich do niemieckich wynosił 1 : 4. Dzień wcześniej w okolicach Jeżowa Niemcy uderzyli na 30 Dywizję Piechoty Armii „Łódź” pod dowództwem gen. Wiktora Thommee, wróg musiał się jednak wycofać – w starciu w lesie koło Przyłęka Dużego zginęło 23 Polaków i 50 Niemców. Kolejne starcie, znane jako bitwa pod Jeżowem, miało miejsce 9 września. Niemcy ustawili stanowiska broni ciężkiej na północ od Jeżowa, od strony Brzezin przybyły dodatkowe siły wroga. . Bitwa trwała od godz. 9 o godzinie 17 było już po walkach ,a próbujący przebić się w stronę Skierniewic Polacy ponieśli duże straty .W trakcie bitwy w okolicach Przyłęka, Jeżowa i Słupi zginęło łącznie 465 polskich żołnierzy (oficerów, podoficerów, szeregowców, strzelców).Natarcie 30. Poleskiej Dywizji Piechoty odepchnęło niemieckie oddziały, a 30. Dywizja Piechoty, jako straż tylna całej Armii Łódź, mogła odejść na ogólnym kierunku na Skierniewice i kolejno na Modlin i Warszawę.

Bój pod Jeżowem stanowi największą i najbardziej krwawą bitwę 30 DP w kampanii wrześniowej.

[...]30 Poleska Dywizja Piechoty dowodzona przez generała brygady Leopolda Jan Cehaka, 
9 września stanęła w lasach w rejonie Przyłęku ,ulokowała się wraz ze swoim sztabem we wsi Przyłęk. Według początkowych zamierzeń 30 DP miała do godziny 13 odpocząć w lasach. Stąd postanowiono przebijać się dalej przez wrogie oddziały. Patrole zostały wysłane we wszystkich kierunkach. Miały one za zadanie odnaleźć i zlokalizować siły nieprzyjaciela. Okazało się, że Niemcy znajdowali się na przedpolach. Bardzo złe, alarmujące wręcz wiadomości przychodziły z rejonu Jeżowa i Słupi – stwierdzono tam wrogie odziały zmotoryzowane. Patrol porucznika Buczka wykrył obecność Niemców w Słupi i folwarku Krosnowa.
Już od godzin rannych marsz na Rawę Mazowiecką i Białą Rawską prowadziła 19 niemiecka dywizja piechoty. Jej celem jako elementu taktycznego było oskrzydlenie polskiej dywizji. Największe zagrożenie stanowiła jednak 18 niemiecka dywizja piechoty rozciągnięta w marszu od Jeżowa przez Białynin po Głuchów. Przez Niemców zostały obsadzone drogi od Jeżowa do Słupi.

Polacy postanowili (pomimo przewagi liczebnej wroga) uderzyć na Niemców i otworzyć drogę na Skierniewice. Jednak to Niemcy wykonali pierwszy ruch – przygotowaniu artyleryjskim, już o godzinie 9:15, ruszyli w stronę lasu. Polska strona otrzymała od generała Cehaka, rozkaz do przeciwnatarcia. O godzinie 10, 82. pułk uderzył na Niemców, zdobył folwark Krosnowa, Słupie Budki i otworzył drogę na Skierniewice. W natarcia zginęło 2 dowódców polskich batalionów: major Stefan Pękalski i major Kazimierz Klimczak.
Pękalski Stefan

Następnie wojsko polskie zaatakowało pozycje niemieckie na drodze Jeżów- Słupia. Ranny został major Olendarczyk. Zdobyto Jasienin Duży – zginął major Stanisław Kalinowski. W tym czasie 6. kompania porucznika Waldemara Drejera walczyła z Niemcami o krzyżówki drogowe – potyczka na bagnety. Zdobyto wówczas dwa gniazda ciężkich karabinów maszynowych. Zdobyto stara cegielnię. Walka była bardzo zaciekła, zginęło tu wielu polskich strzelców i oficerów. Niemcy zaczęli być systematycznie wypierani z krzyżówek drogowych (45 Niemców zostało zabitych, w tym 2 oficerów). Zaczęli się wycofywać. Polacy wykorzystali to i sami wycofali się na Mikulin i Modłę.

O godz. 13,00 generał Cehak nakazał rezygnacje z ataków i całkowity odwrót drogą przez Słupię. Największe straty poniósł 83 pp, do którego nakaz odwrotu dotarł dopiero o 14,30.[...]







[...]Prawoskrzydłowa jednostka GO gen. Thommee, 30 DP gen. Cshaka, która w dniu 09-09 1939 r.

Napotkała na swej drodze przegrodę sił wroga, z 18 DP Niemieckiej , pod Jeżowem i Słupią. Była to realizacja założenia operacyjnego, w którym 10 armia otrzymała zadanie odcięcia dywizjom łódzkim drogi do Warszawy, podczas gdy 8 armia Niemiecka miała tym silniej nacierać na nie od zachodu.

Według początkowych zamierzeń 30 DP miała do godziny 13 odpocząć w lasach, lecz generał Cehak niezwłocznie poderwał ją do natarcia.

Pierwszy z lizjery lasów Przyłęk Duży ruszył o godz 9,00 83 pp płka Nadachowskiego, przy wsparciu II dyonu 30 pal.

Natarcie to miał z prawej strony osłonić z Krosnowy na Słupię rozwinął się 82 pp ppłka dypl. A. Chruściela, ze wsparciem I dyonu 30 pal.

Wszystkie oddziały na skraju i w głębi lasu Przyłęk Duży pozostawały pod silnym ogniem artylerii niemieckiej spod Jeżowa i bombardowaniami lotniczymi.

„Była godzina 9-9.30 – podaje oficer zwiadowczy 83 pp, kpt. E. Śmiałowski – kiedy z podstawy wyjściowej na wschodnim skraju lasu ruszył do natarcia II baon 83 pp, dowodzony przez chorego dowódcę, majora ST. Kalinowskiego”

 

Batalion nacierał trzema kompaniami w pierwszej linii: 6 kompania. Strzel. ppor. Waldemara Drejera – okrakiem wzdłuż drogi Przyłęk – Jeżów, w prawo od niej 4 komp. Por K. Kaczorowskiego – z kierunkiem na północny skraj wsi Jasienin Duży przylegający do Jeżowa, i w lewo 3 komp. Ppor. Rez. Kaussa – na Mikulin, leżący na drodze dalszego marszu pułku na Skierniewice.

 

Mimo oślepiającego słońca i odkrytego terenu oddziały z miejsca odsadziły się o 400 metrów od podstaw wyjściowych.

Ogień cekam nieprzyjaciela nie był skuteczny, a jego nawały artyleryjskie układały się 100 – 150 metrów za polskimi tyralierami, jakby dopingując je do dalszego posuwania się naprzód.

Na prawym skrzydle 6 kompanii grupa żołnierzy, przeczołgawszy się nie obserwowanym zagłębieniem terenu, zaskoczyła i zlikwidowała niemieckie gniazdo ckm, otwierając ogień do wycofujących się w popłochu reszty.

W tym czasie II pluton tej kompanii pod dowództwem ppor. rez. Wiaczesława Czerety szturmował stanowiska niemieckie na skrzyżowaniu dróg na północ od Jeżowa.

Rozgorzała tu zacięta walka na kolby i bagnety.

W walce tej zginęło kilkunastu żołnierzy, wśród nich dzielny dowódca drużyny kpr. Caliński.

Tuż przed szturmem poległ w brawurowo dowodzący kompanią ppor. W. Drejer, poległ także dowódca III plutonu, plut. Pchor. E. Łojan .

Po stronie niemieckiej padło 48 żołnierzy, w tym dwóch lejtnantów .

Niepowstrzymane parcie Polaków naprzód wywołało wśród Niemców panikę.

 

Szturm 6 kompanii porwał za sobą także 4 kompanię, która w natarciu przeszła przez północny skraj Jeżowa i skierowała się dalej, na Gzów.

Lewoskrzydłowa 5 kompania, równając do zwycięskiej 6 kompanii. Opanowała stanowiska niemieckie przed szosą Jeżów – Słupia, przeszła przez Mikulin i skierowała się dalej na wschód, ale już bez dowódcy, który pozostał ciężko ranny.

Około 150 metrów od niej zginął także dowódca II batalionu, mjr. Kalinowski.

W ślad za II batalionem wyruszył o godz 10 III batalion 83 pp.

Jednak jeszcze na podstawie wyjściowej raniony w obie nogi został mjr. M. Olęderczyk ( zmarł niebawem), dowództwo objął dowódca 8 kompanii, kpt. J. Tyczyno. Pododdziały bez większych strat osiągnęły stanowiska niemieckie przed szosą Jeżów – Słupia i poszły dalej w szyku rozwiniętym na Skierniewice.

 

Natarcie 83 pp wspomógł z południowego skraju lasu Przyłek Duży zbiorczy batalion 84 pp ( głównie 7 i 9 kompania K. Krasonia i T. Lostera ze wsparciem 3 kompanii cekaemów por. Wiercińskiego)

Całość pod dowództwem mjra W. Sokola. 7 kompania bez trudu opanowała Jasienin Duży, przepędzając stamtąd kompanię niemiecką.

Lecz kiedy por. Krasoń wyszedł na wzgórza od południowej strony Jasienina Dużego, znalazł się w krzyżowym ogniu artylerii i broni maszynowej z Jasienina Małego, z Jeżowa i lasów Marianów, skąd ukazały się także czołgi.

W toku zarządzonego odwrotu do lasu Przyłęk kompanię poniosły duże straty.

Wśród poległych znalazł się także por. T. Loster, a kompania cekaem została zniszczona ogniem artylerii.

Por. Tadeusz Marcin Loster 


"W dniu tym w natarciu z lasu Przyłęk na wieś Jasienin Duży kompania por. Tadeusza Lostera dostała się pod skoncentrowany ogień niemieckiej artylerii i karabinów maszynowych ,około godz. 11.30 w odległości około 500 metrów na wschód od toru kolejowego […] został bardzo ciężko ranny odłamkami pocisku artyleryjskiego. Zmarł około godz. 13.00 .Nazajutrz po śmierci, 10 września 1939 r., ciało por. Tadeusza Lostera zostało podniesione z pola bitwy i wraz ze zwłokami czterech innych żołnierzy polskich złożone w mogile zbiorowej na skraju lasu w obrębie „Zimna Woda”, którą wykopał Władysław Rychter, żołnierz 9 kompanii 84 pp, będący świadkiem jego śmierci, który po bitwie dostał się do niemieckiej niewoli. Wiosną 1940 r. nastąpiła ekshumacja szczątków oficera, odnotowanego błędnie jako strzelec, do mogiły zbiorowej zlokalizowanej przy mauzoleum Rozwadowskich w Jeżowie, gdzie spoczywają do dziś na terenie cmentarza wojennego utworzonego w okresie powojennym. ''


Natarcie 82 pp. Wyruszyło niewiele później od natarcia III batalionu 83 pp. Pułk poszedł naprzód dwoma batalionami, które wsparł ogień I dywizjonu 30 pal z otwartych stanowisk.

Po opanowaniu w pierwszym rzucie dworu Krosnowa bataliony parły bez zahamowań na Słupię, którą zajęły po krótkiej walce.

Niemcy nie wytrzymali uderzenia i uciekli w popłochu, pozostawiając zabitych.

W uderzeniu tym pułk stracił 23 żołnierzy, w tym trzech oficerów.

Ponadto zginął dowódca II batalionu 82 pp, mjr. . Postrach.

 

W czasie natarcia wspierająca 2 bateria 30 pal została ostrzelana na skraju lasu ogniem ciężkich moździerzy, który zniszczył 1 działo wraz z załogą.

Poległ tu znajdujący się w pobliżu działa dowódca 83 pp, płk dypl. Nadachowski.

Obydwa pułki 82 i 83 przebiły się przez przegrodę wroga i poszły, przeważnie bez dowódców, którzy zginęli lub odnieśli rany, w kierunku rzeki Rawki, na Skierniewice i Puszczę Mariańską.

Oddziały związane walką na przedpolach Jeżowa , zwłaszcza z 83 pp, nie zdołały oderwać się od wroga i wyginęły na stanowiskach pod wzmagającym się ogniem artylerii i broni maszynowej wroga.

Adam Tadeusz Nadachowski 

,,Poległ, trafiony odłamkiem pocisku artyleryjskiego, gdy stojąc przy działku przeciwpancernym, przypatrywał się zwalczaniu przez to działko czołgów wroga, wykonując jako dowódca 83 pułku piechoty zadanie osłony odwrotu 30 Dywizji Piechoty w walce z przeważającymi siłami wroga.
Zwłoki poległego około godziny 17.00 w dniu śmierci zostały zabrane z pola bitwy na działku przeciwpancernym (na płaszczu?) przez grupę oficerów 83 pułku piechoty na czele z kpt. Stefanem Nowakowskim, a następnie przewiezione do Skierniewic'' Pochowany w kwaterze wojskowej na Cmentarzu Parafii św. Jakuba w Skierniewicach (sektor KW2-D-2)




czwartek, 7 września 2023

Łowicz płonął - 6 września 1939 rok


 Środa  6 września - cieszyli się wszyscy, gdy na spadochronie przelatywał nad

 nami strącony nad Łowiczem niemiecki pilot. Łowicz płonął, a nad pobliskimi

 torami kolejowymi grasowały niemieckie messerschmitty.


,,Młodsze dzieci w tym i ja uciekaliśmy do babci i cioci do Przemysłowa. Byłem

 wówczas w Przemysłowie z moją siostrą Marysią. Staliśmy za stodołą i

 patrzyliśmy na wracające po bombardowaniu niemieckie samoloty. Wtem

 ujrzeliśmy goniący ich polski myśliwiec. Trzy ostatnie samoloty leciały w

 znanym trójkowym szyku - dwa samoloty z przodu i trzeci z tyłu. Nasz

 myśliwiec zaatakował tuż nad nami ten ostatni samolot niemiecki. Trwała

 wymiana ognia. My tylko wyglądaliśmy zza grubej topoli i ściskaliśmy kciuki,

 żeby nasz zestrzelił znienawidzony szwabski bombowiec.  Trwała walka.

 Wreszcie zobaczyliśmy, jak nasz myśliwiec niemal usiadł na niemieckim

 bombowcu. Poleciał dym z ogona messerschmitta, który spadł na pole Gajdów

 w Złakowie Kościelnym w odległości około 2 km. Dopiero po zakończeniu

 batalii wrześniowej rodziny ekshumowały zwłoki niemieckich pilotów. ''




 6 września (środa) 1939 r.- sporadyczne ranem ataki przerodziły się w najcięższy  falowy, nieprzerwany nalot na miasto .Zbombardowana i spalona została wschodnia i południowa strona Starego Rynku, część Końskiego Targu , cała wschodnia strona ulicy Warszawskiej, część ulicy 3 Maja, południowa część ulicy Zduńskiej, wschodnia strona ulicy Mostowej. Zniszczono wiele gmachów użyteczności publicznej, zakładów przemysłowych, domów mieszkalnych i zabudowań w całym mieście. Przed atakami samolotów nie chroniły budynku nawet znaki Czerwonego Krzyża. Zbombardowany został szpital św. Tadeusza, w którym zginęło wielu chorych i rannych oraz część personelu. Pacjentów i personel  uciekających ze zburzonego i płonącego budynku ostrzeliwano z broni pokładowej.  Celem ataków stał się ponownie dworzec kolejowy, który w znacznym stopniu zniszczono. Zbombardowane zostały tory kolejowe i wiele transportów, które zostały zatrzymane na stacjach Łowicz Główny i Zielkowice. Próby ratowania mienia czy gaszenia pożarów ze strony samorzutnie zorganizowanych oddziałów ratowniczych były udaremniane przez atakujące grupy samolotów  myśliwskich. Obrona przeciwlotnicza z uwagi na swą nikłą liczebność została szybko wyłączona z walki.

Po tym największym w czasie kampanii wrześniowej nalocie na Łowicz, mającym charakter totalny, który zadał dotkliwe straty miastu i jego mieszkańcom, następowały już tylko naloty nękające wspierające wojska lądowe ,biorące udział w bitwie nad Bzurą .

{ starcie zbrojne, trwające od 9 do 22 września,największa bitwa kampanii polskiej 1939.}


9 września niemiecka piechota wchodząca w skład 8 Armii, wykonując rozkaz dowództwa Grupy Armii „Południe” wkroczyła do Łowicza.













wtorek, 5 września 2023

...dojechałem do Łowicza ,1 września 1939 roku.

zdjęcie z kolekcji ,Magdalena Izabella Kozarska

-  Relacja oficera taktyczno-zwiadowczego 

 2 batalionu czołgów lekkich kpt. Mieczysława Słupskiego 

[...29 lub 30 VIII 1939 r. złożyłem wraz z całym batalionem przysięgę i tejże samej nocy zostałem załadowany na pociąg (ściślej mówiąc batalion został załadowany na dwa pociągi). Transportem: Lwów, Kowel, Siedlce, Warszawa dojechałem do Łowicza, gdzie zostaliśmy wyładowani i skąd wyruszyliśmy na stanowisko pod Łodzią...]

[...] Przypuszczam, że była to celowa robota dywersyjna na stacji kolejowej Łowicz...

...2 batalion czołgów po wyładowaniu w m. Łowicz dnia 1 IX 39 odbył marsz do m. Nieborów i został przydzielony do armii „Łódź” grupa „Piotrków”4. Około godziny 21.00 dnia 1 IX 39 nadszedł telefoniczny rozkaz nakazujący dowódcy batalionu połączyć się natychmiast telefonicznie z podanym kryptonimem. Połączenia w ciągu 1,5 godziny nie można było uzyskać, co opóźniło wymarsz batalionu. Telefonicznie otrzymał batalion rozkaz natychmiast załadować się na stacji kolejowej Łowicz w ten sposób, by sprzęt gąsienicowy odszedł transportem, natomiast sprzęt kołowy drogą kołową. Batalion przybył na stację kolejową Łowicz około godziny 23.00. Urzędnik kolejowy na stacji podał do wiadomości rozkaz, że czołgi mają rozładować się na stacji Zduńska Wola tejże jeszcze nocy przed świtem. Na stacji kolejowej w Łowiczu ładowanie transportu było utrudniane przez obsługę kolejową, gdyż podstawiane były węglarki z niewyjętymi bokami, pomimo tego, że oddział w porozumieniu z obsługą kolejową uprzednio usunął boki z odnośnych partii wagonów. Również podstawiane były wagony z budkami hamulcowymi, co uniemożliwiało czołowe ładowanie, pomimo tego, że było ono przewidziane wspólnie z obsługą kolejową. Również parowóz odchodził na boczne tory w tym czasie gdy był potrzebny. Przypuszczam, że była to celowa robota dywersyjna na stacji kolejowej Łowicz.

Pociąg wyruszył ze stacji przed świtem. Do stacji docelowej nie dojechał, gdyż stacja ta nie przyjmowała. W czasie drogi panowała gęsta mgła, co chroniło transport przed lotnictwem nieprzyjaciela. Po wyładowaniu batalion odbył marsz około 12 km i ukrył się 

 w lasach. Około godziny 15.00 batalion otrzymał rozkaz z Dowództwa Armii, który nakazywał przemarsz batalionu w rejon Kamińsk. trzema drogami. Rozkaz nakazywał ubezpieczyć się od południa i wschodu (dlaczego od wschodu – było nam niewiadome). Około godziny 18.00 batalion otrzymał odwołanie rozkazu i rozkaz przejścia w rejon Piotrków [...]

-  Relacja lekarza 2 batalionu czołgów lekkich por. rez. lek. Juliana Świątkiewicza.
 [...]Przez niecałe 24 godziny staliśmy w Popowie koło Łowicza (zdaje się z 5/6 IX). Stąd nocą, zdaje się z 6/7 IX wyruszyliśmy do miejscowości, której nazwy nie przypominam sobie[...] 

zdjęcie z kolekcji ,Magdalena Izabella Kozarska


- 3 września przelatujące nad miastem od godzin rannych eskadry samolotów nieprzyjacielskich trzymały w stanie ciągłego pogotowia skromną obronę przeciwlotniczą w mieście Łowicz .

Dla niemieckich "rycerzy" spod znaku swastyki oraz czarnego krzyża w tym dniu jedynym obiektem godnym zainteresowania z ich strony  , był łowicki dworzec węzła kolejowego łączącego linie z Poznania, Warszawy, Łodzi i Skierniewic. Pierwszy nalot na Łowicz nastąpił we wczesnych godzinach popołudniowych. Grupa samolotów zaatakowała dworzec kolejowy i jego okolice powodując wiele szkód w budynkach, transporcie kolejowym i wywołując kilka pożarów. Równocześnie zbombardowano okoliczne wioski, zwłaszcza leżące przy drodze z Poznania do Warszawy. Zarówno w mieście, jak i poza nim, na drogach, ulicach, polach i w zagrodach ostrzeliwana była z broni pokładowej ludność cywilna.












 

niedziela, 3 września 2023

,,Śladami powstania styczniowego'' gmina Maków (1863-2023)



Jutro minie od tamtych wydarzeń 160 lat 

Zachowując chronologię była to  jedna z największych bitew Powstania Styczniowego na ziemiach polskich. 4 września 1863 roku pod Wolą Cyrusową starły się połączone siły oddziałów Stanisława Szumlańskiego, Roberta Skowrońskiego (twórca oddziału kawalerii łęczyckiej) oraz Konstantego Sokołowskiego (oddział żandarmerii rawskiej) liczące w sumie 1148 żołnierzy z przeciwnikiem zgrupowanym w dwie roty piechoty oraz dwa szwadrony jazdy. Ponadto carskie wojsko miało na wyposażeniu dwie ukryte w lesie armaty. Pomimo przewagi liczebnej oraz początkowych sukcesów strony polskiej Rosjanie przeszli do kontrataku i odzyskali utracone pozycje. Zacięty bój uznaje się za nierozstrzygnięty. Na polu walki bohaterską postawą wykazał się Wawrzyniec Rykała, chłopski syn spod Łyszkowic, który w wyniku brawurowego szturmu jako pierwszy dopadł i zagwoździł jedną z rosyjskich armat. 

Choć w tutejszej okolicy nie doszło do jakieś większej bitwy  czy potyczki Powstańców z   roku 1863  z zaborcą rosyjskim, jest kilka faktów, sytuacji ,zdarzeń ,dramatów zwykłych ludzi o których warto wspomnieć a raczej przypomnieć .Historia nie ma rozdziałów napisanych raz na zawsze ,co jakiś czas pojawiają się nowe źródła, innym razem ktoś  zdecydował się mówić, ziemia nagle oddaje przedmioty z przeszłości pozwalające wyjaśnić kolejną zagadkę .   Wiele odpowiedzi znajduje się w rodzinnych archiwach, zdjęciach, dokumentach i wspomnieniach ludzi. Wreszcie  sam upór  ludzi którzy zadają pytania i uporczywie szukają na nie odpowiedzi ,wrzucając kolejny kamyczek do historii którą chcemy poznać . 

Chorąży Wawrzyniec Rykała urodził się 5 sierpnia 1840 r we wsi Jacochów ,był synem Franciszki i Marcina Rykałów ,gospodarzy czynszowych, rodzicami chrzestnymi byli Józef Rykała i Antonina Piotrowska .

Akt urodzenia 

W chwili wybuchu powstania styczniowego miał 23 lata. Był robotnikiem cukrowni w pobliskich

Łyszkowicach .Bodźcem do działania dla młodego chłopaka, było ogłoszenie z 6 października 1862 r. o poborze do służby wojskowej, z ustaloną datą wykonania na dzień 25 stycznia 1863 r.

Na kilkanaście dni przed wyznaczonym terminem ,młodzież wiejska ,młodzi pracownicy cukrowni i administracji Księstwa Łowickiego, opuścili miejsca zamieszkania przyłączając się do tworzonych oddziałów powstańczych. Jeden z takich oddziałów, z młodych ochotników, zorganizował Rykała Wawrzyniec . Dosłużył się stopnia chorążego i dowodził kosynierami z Księstwa Łowickiego, był zastępcą dowódcy kosynierów połączonych oddziałów łowickich i łęczyckich pod dowództwem francuza ppłk . Paul Ganier d'Abin.

Zginął około 5 po południu 4 września 1863 r pod Wolą Cyrusową, pod morderczym ogniem przeciwnika szturmem zdobył wraz z innymi kosynierami rosyjskie armaty .

W powstaniu wziął również udział Michał Rykała, dwunastoletni brat Wawrzyńca. Ze względu na wiek nie mógł walczyć z bronią w ręku, oddał jednak powstańcom wiele cennych usług jako strażnik, kurier i zwiadowca.


Akt zgonu


Kolejny kamyczek ....






Trzeba cofnąć się  do roku 1864 ,gdy Powstanie Styczniowe chyliło się ku upadkowi, gdy kolejny raz nie udało się ,,bandzie buntowników,, jak nazywali ich Rosjanie odzyskać ,wywalczyć wolności ukochanej Ojczyźnie. Rozbite  ,rozproszone oddziały powstańcze szukały pomocy ,schronienia u miejscowej ludności. Były w drodze do swoich rodzinnych wsi ,osad miast i miasteczek ,domów rodzinnych ,licząc na ułud szczęścia że jakieś okoliczności ,opatrzność Boża, pozwoli  im uniknąć odpowiedzialności  ze strony zaborcy  I jak to w życiu bywa jednym się udało a innym nie .Rosjanie z całą bezwzględnością ścigali ,szukali takich grup powstańców i pojedynczych osób zaangażowanych bezpośrednio  w powstanie lub osób pomagających w jakiś sposób powstańcom .Posłużę się tutaj przykładem udzielanej pomocy przez Panie z Łowicza .
Nie  jedno krotnie do miasta powracały oddziały moskiewskie pijane zwycięstwem wioząc ,jako zdobycz ,zakrwawioną bieliznę ,ubranie zdarte zabitych powstańców a szyte ręką  łowiczanek. Gdy mężowie ,synowie wyszli do powstania ,kobiety odlewały ołowiane kulki ,szykowały odzież ,dostarczały uprzęży dla koni ,przeprowadzały ochotników przez straże wojskowe ,  jeździły na pole walki z pomocą ,opatrywały rannych ,chowały zabitych .
Wracając do ,,rzuconego kamyczka ,,w literaturze poświęconej Powstaniu Styczniowemu trudno jest się doszukać drugiego tak tragicznego zdarzenia jakie rozegrało się na granicy Jacochowa i Słomkowa  .W tamtych czasach miejscowości oddzielał  młyn Kacperek ( nazwa od nazwiska właściciela ),który funkcjonował jeszcze do połowy XX wieku .
,,   Młyn ten był położony pośród gęstwiny olch, krzewów i szuwarów- Młyn był siedzibą sądu wojennego, który zasłynął z okrucieństwa i bezwzględności, gdyż skazywał powstańców i ludzi popierających powstanie na śmierć. Wyroki były wykonywane na miejscu przez powieszenie lub utopienie w głębokiej sadzawce. Dowodem tych straceń były długo wykopywane podczas prac ziemnych kości bohaterskich powstańców,,
,,Długo wykopywane ,należy też odnieść do współczesnych czasów lat 80 i 90 ubiegłego wieku. ''Dziś po młynie Kacperek nie ma śladu zostały olchy ,krzewy ,nowo wykopana sadzawka ,a po drugiej stronie drogi  krzyż ,który nawiązuje do dramatu zwykłych ludzi, którzy tracili życie tylko dlatego że użyczyli schronienia  ,przyjęli pod swój dach ,,grupkę buntowników,, którym marzyła się wolna Polska .
2018 r - 2023 r


Uroczystość upamiętniająca powstanie styczniowe przy OSP w Jacochowie.03.09.2023 r












Poniżej opis bitwy pod Wolą Cyrusową w czasie powstania styczniowego
źródło: Bitwy I Potyczki 1963- 1964.
Na podstawie materiałów drukowanych i rękopiśmiennych Muzeum Narodowego w Rapperswilu
opracował -Stanisław Zieliński ,bibliotekarz muzeum 1913 r
tekst oryginalny zawarty w opracowaniu


,,Kapitan Szumlański ,dowódca oddziału 4-go woj. kaliskiego, sformowawszy ,stosownie do
rozkazu jenerała Taczanowskiego ,oddział pieszy w powiecie kaliskim ,zmuszony był opuścić 30 sierpnia Kaliskie aby uniknąć starcia z daleko większemi siłami moskiewskimi ,
koncentrującemi się przecie niemu. Miał wtedy Szumlański 130 strzelców ,90 kosynierów,
18 kawaleryi nowo sformowanej a tegoż dnia przybył mu zasiłek ze 160 jazdy. Ponieważ
w danej chwili w Kaliskim prawie że nie było oddziałów pieszych ,udał się Szumlański w
Mazowieckie ,gdzie 1 września połączył się z nowo sformowanym oddziałem łęczyckim , z którym wspólnie wyruszył w Rawskie .Dnia 4 września stanęli pod Wolą Cyrusową :
Szumlański w Sierznicach ,oddział łęczycki we Woli Cyrusowej a szwadron kawaleryi rawskiej pod dowództwem porucznika Sokołowskiego w Skoszewcach .O godzinie 1 w
południe spostrzeżono podjazdy moskiewskie :wysłany przez Szumlańskiego rekonesans
z kilkunastu jazdy ,zaatakowany przez huzarów ,po żwawej utarczce ,żadnych strat nie poniósłszy ,zdążył połączyć się ze swoim szwadronem .Tymczasem nadciągała główna siła moskiewska : 4 kompanie piechoty ,2 szwadrony huzarów 1 secina kozaków tudzież
2 dwa działa idąc przez Stryków na Sierżnię .Zawiadomiwszy o tem Sokołowskiego i majora Skowrońskiego ,Szumalański począł się cofać o godzinie 2 na Lipki ,Niesiełków (Niesułków ) do Woli Cyrusowej ,celem przeszkodzenia moskalom przeprowadzeniu artyleryi .Pod lasem Woli Cyrusowej stał już uszykowany do boju oddział
łęczycki w sile 600 piechoty i 150 jazdy -Sokołowski połączył się był ze Szumalańskim
już w drodze do Woli Cyrusowej .Dowództwo nad połączonymi oddziałami objął major Skowroński. Pozycja powstańców była nader niekorzystna ,gdyż stojąc na otwartym polu,
zmuszeni byli atakować moskali wychodzących z gęstego lasu .Głównodowodzący major
Skowroński nie chciał się zgodzić na propozycję Szumlańskiego zmiany stanowiska i bój
rozpoczął się na brzegu lasu .Tyralierzy moskiewscy stali w ukryciu ,powstańcy zaś na otwartem polu byli rozrzuceni ,co spowodowało nierównomierne straty ,tym bardziej ,gdy dwa działa przy wyjściu z lasu ,poczęły razić ogniem kartaczowym .Położenie było rozpaczliwe : należało albo cofać się przez otwarte pole bez żadnego przykrycia ,albo
atakować moskali w obronnej i bezpiecznej pozycji .Skowroński postanowił wykonać atak
i posłał naprzód oddział kawaleryi rawskiej a za nią kolumnę piechoty .Szarżę tę na otwartem polu ,pod rzęsistym ogniem kartaczowym i karabinowym ,wykonali powstańcy z
takiem męstwem ,że pomimo obronnej pozycyi moskiewskiej dotarli do armat i zmusili nieprzyjaciela do cofnięcia się w głąb i pozostawienia jednej zagwożdżonej armaty .
Utrzymać się na tej pozycyi było niepodobieństwem i dla tego powstańcy o godz. 8. wieczorem zaczeli się cofać w porządku ,zwłaszcza że od strony Rogowa nadciągały nowe posiłki moskalom .Major Skowroński, który pod koniec walki nie był obecnym na placu boju ,połączył się z oddziałem na drugi dzień w Domaniewicach .
W potyczce pod Wolą Cyrusową poległ mężny podporucznik ułanów Władysław Zalewski,
walczący w szeregach od samego początku powstania, a szczególnie się odznaczyli ,z kawaleryi : porucznik Szymborski ,podoficerowie ; Kobierzycki i Smogorzewski ,szeregowy
Iwan Michajłów i cały pluton porucznika Szymborskiego : ze strzelców celnych podoficerowie Dąbski ,Bartochowski, Pągowski, szeregowi: Sobieralski ,Matuszewski ,
Błaszczykowski ,Wieluchowski ,Jachnicki , z kosynierów podoficer : Tomasz Zieliński,
sierżanci ;Florenty Filipkowski, który sprzątnął majora i oficera z obsługi armat, Stanisław
Janczykowski, szeregowi: Głowacki Hipolit ,Gawłoski Hipolit ,Zawodziński Józef, ,Wąsicki
Kasper ,Winna wer Karol ,Błażej Monajda ,Józef Włodarski i Piotr Karpniak, oraz
Suchorzewski  ,podof .jazdy ,który w pięciu ludzi na armaty uderzył.
Straty oddziału w tym dniu wynosiły 28 zabitych ,w liczbie których dzielny dowódca kosynierów Ganier Paweł i 3 innych oficerów : rannych było 50 w tem 1 oficer. ,,

Pomnik powstańców 1863 roku w Woli Cyrusowej
, przy rozwidleniu dróg prowadzących do Lubowidzy i Tadzina. Został odsłonięty w dniu 20 listopada 1938 r. Przedstawia postać chłopa, w zamyśle chorążego Wawrzyńca Rykałę, bohaterskiego kosyniera, poległego podczas ataku na armaty.


Kwatera powstańców na cmentarzu parafialnym, Wszystkich Świętych w Kołacinku zlokalizowana na prawo od głównej bramy cmentarnej. 

płk Paul Ganier d’Aubin, lat 36, Francuz, d-ca kosynierów
Ludwik Zaleski, lat 26, z Warszawy, d-ca strzelców
Jan Jeliński, lat 32
Leon Smala, lat 23
Jan Byczkowski, lat 16
(Błażej) Noch, lat 25
Edward Klażyński, lat 25
Wawrzyniec Rykała, lat 25
Antoni Kaperski, lat 21
Józef Pawłowski vel Szepkowski, lat 40
Walenty Olenderek, lat 28 




Wieszczowi -Lud Księżacki z Łowickiego (1927 r.)„Bo królom był równy…”.

 Księżanki z wieńcem przed mostem Poniatowskiego w Warszawie . Sprowadzenie zwłok Juliusza Słowackiego z paryskiego Cmentarza Montmartre do ...