„zabraliśmy wam poganina, przynosimy chrześcijanina".
Wiekowy gospodarz opowiada, jak to było dawniej po narodzeniu dziecka: Ojciec idzie na wieś zapraszać krewnych i znajomych na uroczystość chrzcin. Grzechem jest wymawiać się od trzymania dziecka do chrztu. Chrzest odbywa się w kościele, jeżeli dziecko jest niezdrowe w dniu urodzin, jeśli zdrowe w parę dni później.
Rada by matka poświęcić mu dużo czasu, ale zajęcia różnorodne nie pozwalają zadość uczynić pragnieniu serca. Zastępuje ją, w wolnych od pracy chwilach, mąż, który chętnie niańczy dziecko, opiekując się nim całymi godzinami. Najczęściej widuje się maleństwo w kołysce, a przy nim starszą siostrę, która czuwa, aby nie stała mu się krzywda. Gdy jest na tyle silne, że może czołgać się, puszcza je matka na izbę, a kiedy jest w stanie pokonać trudności przejścia przez wysoki próg domu, wychodzi na drogę, aby bawić się z rówieśnikami. Odczuwając tkliwą miłość ojcowską, idzie na spotkanie ojca, wracającego z pola, i domaga się, aby je wziął na ręce, często na konia, na którym ojciec wraca od pracy. Jest to najszczęśliwszy okres w życiu dziecka , zupełnej swobody. Trwa to krótko, już pięcioletnie zostaje gęsiarkiem, bierze na siebie odpowiedzialność za część majątku rodzinnego. Naziębnie się, a często i szturchańca oberwie, gdy nie zdąży wypędzić stada ze szkody. Gdy podrośnie, awansuje na pastucha. Nie lada zadanie, paść krowy i owce na wąskim pasie rżyska.
Tak wczesną samodzielność przypłaca często chorobą, nieszczęśliwym wypadkiem; o ile jednak uniknie nieszczęścia, wyrasta na człowieka dzielnego, wytrwałego. Oczy jego mówią, że nie ma zmartwień, że nie przejmuje się troskami; wita uśmiechem serdecznym, zwłaszcza jeśli spotyka człowieka, którego życzliwości zaznał.
''Ta próba zbiorowej charakterystyki nie miała na celu oceny; nie chodziło o to, czy dziecko łowickie jest złe, czy dobre, czy jest w nim przewaga dodatnich, czy ujemnych pierwiastków. Zależy to bowiem od tego, jakie przyjmiemy kryteria. Chodziło tylko o przedstawienie dziecka łowickiego w możliwie obiektywnym ujęciu; z tern słusznem wymaganiem liczyłem się w mojej pracy i starałem się mu odpowiedzieć....Dziecko da w szkole podwójną składkę, bo mu przyjemność robi podziw otoczenia. Ojciec da na kościół dużą ofiarę, bo mu to satysfakcję sprawi, kiedy ksiądz z ambony wyczyta jego nazwisko; będą na niego patrzeć i podziwiać. Wesele sprawi huczne, żeby długo i dobrze gadali. Wełniaczek włoży nowy i w takich barwach, jak rzadko kto ma, bo wszyscy będą się pytać, patrzeć, zazdrościć. Bryką trzeba jechać po wsi, żeby ludzie widzieli, kto jedzie.....
Dzieci w regionie łowickim — nawet jako młodzież dorosła — są mało samodzielne i niezdecydowane w czynach. świadomość materialnej zależności, groźba ewentualnego wydziedziczenia przez rodziców ciążą nad niemi stale i stanowią silne skrępowanie ich indywidualnego życia, umacniając jednocześnie dyktatorską władzę rodziców nawet w stosunku do pełnoletnich dzieci, które nic nie zrobią, na nic się nie odważą, co jest sprzeczne z wolą ojcowską. Ma to swoje głębsze znaczenie w życiu tutejszej ludności, ale rozwinięcie tej sprawy przekroczyłoby ramy zakreślone dla tej pracy. Prawda, że te stosunki rodzinne nie są wyłącznie właściwością wsi łowickiej, ale tu przyjęły one jaskrawe formy. Inaczej bowiem układają się stosunki rodzinne u zamożniejszych gospodarzy, a inaczej u małorolnych. Dzieci chłopa małorolnego, pracujące u obcych na siebie i rodzinę, są wobec własnych rodziców samodzielniejsze, czują się bardziej niezależne; w Łowickiem natomiast dominuje średnie gospodarstwo — powiedzmy — samowystarczalne, które obrabia tylko rodzina, złożona przeciętnie z sześciorga (do ośmiorga) dzieci. Dzieci chodzą na zarobek do obcych bardzo rzadko. W związku z tym w Łowickiem stosunek dzieci do rodziców i rodziców do dzieci oparty jest na stosunku pracodawcy do pracownika, nauczyciela do ucznia, opiekuna do słabszego. Dziecko zasadniczo od lat czterech ma wyznaczony rodzaj pracy, który się zmienia w zależności od wieku, od sił fizycznych i od podrastania młodszych dzieci, które zastępują starsze. Tu się nie uwzględnia żadnych okresów rozwojowych. Jeszcze do dziś pewne prace w domu odrywają dzieci nawet od nauki szkolnej. Dziecko to przede wszystkim pracownik, którego pilnuje kontroler nieubłagany — własny ojciec. Daje mu zaś w zamian za to mieszkanie i pożywienie; majątek, który dziecko w przyszłości dostanie, jest właściwie przez nie wypracowany. Jednocześnie dziecko od własnego ojca uczy się zawodu rolnika, t. j. uprawiać ziemię, siać, młócić i t. p. Cały ten nieskomplikowany proceder bywa przekazywany synowi przez ojca; córce zaś — przez matkę udzielone będą elementarne umiejętności zarządzania gospodarstwem domowym. Rodzice są jednocześnie opiekunami. Dbają więc o całość ciała swych dzieci, bronią je przed innymi, dbają po swojemu o zdrowie i starają się zapewnić im później niezłe, podobne do własnych, jeśli nie lepsze, warunki egzystencji. Z Łowickiego rekrutuje się dużo inteligencji, a największy odsetek księży. Dziecko łowickie, kierowane przez rodziców, wychowuje się dobrocią i groźbą, przemawianiem do rozumu i do uczucia, karci się je słowem lub czynem; strofowanie słowne bywa nieraz bardzo ostre, kary fizyczne są pospolite. Z kolei rzeczy parę słów poświęcić wypadnie wyglądowi zewnętrznemu dziecka łowickiego. Zacznę od cech zewnętrznych, dotyczących ogólnej postaci dziecka; jest ono smukłe, mocno zbudowane, o dość harmonijnych kształtach ciała. Głowa jest proporcjonalna do szyi i tułowia, plecy trochę wypukłe w łopatkach, barki o lekkim spadku. Nadzwyczaj rzadko spotyka się barki ułożone poziomo. Jedynym szczegółem, który psuje ogólną harmonię, jest ułożenie stóp, leżących „ku sobie”; stopy są swemi przedniemi częściami zwrócone do siebie, a pięty rozchylone. Jest to prawie powszechne. Najpospolitszym kolorem oczu jest zielony z dwoma odcieniami: szaro-zielonym albo niebiesko zielonym, słowem — przeważają oczy jasne. Rzadsze są ciemno-niebieskie, a piwne należą do najrzadszych. Co do włosów, to przeważają zdecydowanie kolory szatynowe z odcieniem popielatym. Jasne, t. zw. lniane, są rzadsze, a do spotykanych jeszcze rzadziej należą rudawe. Jeśli rzucić okiem na jakieś większe skupienie ludzkie, np. w klasie lub w kościele, to widać najwięcej włosów o barwie szatynowo- popielatej, zwanej inaczej ciemnoblond. Spotkać można również takie typy, które obok jasnoblond lub ciemnoblond włosów mają piwne, ciemne tęczówki oczu. Twarz dziecka łowickiego jest nadzwyczaj miła w wyrazie. Brak w niej przede wszystkim spłaszczeń w owalu. Lekko szersza w czole, łagodną linją policzków łączy się w dość śpiczastą brodę, tworząc kształt wysmukłego serca, stąd pewne delikatne wydłużenie. W profilu brak wklęśnięć i wypukłości — jest on prosty. Zarys czoła, kości podocznych i obu szczęk jest ułożony w doskonałą linię prostą. Wysunięcie brody, czy to wskutek budowy żuchwy, czy anormalnego złożenia obu szczęk, rzadko jest spotykane. Linia ta jest jednak ułożona lekko skośnie przez wysunięcie górnej części twarzy ku przodowi, stąd kąt Camper’a stosunkowo dość szeroki. Wydłużenie twarzy jest nieznaczne. Nos jest wąski, dość długi, rozszerzenia przez duże skrzydła nosowe prawie niema. Godnym jest zaznaczenia, że nos w profilu, czy jest wypukły czy wgięty, posiada przy spodzie kości czołowej wgłębienie. Usta mają znaczną szerokość. wargi w większości wypadków są wąskie, górna zakrywa zęby dostatecznie. Przyjąć trzeba za cechę ogólną, że szpara oczna jest prosta, oczy skośne są bardzo rzadkie, fałdy mongolskie w stanie zanikania spotyka się tylko jako lekkie zgrubienie nadoczna. Włosy są proste i twarde. Rzadkie nadzwyczaj wypadki włosów falistych w rachubę brane być nie mogą. Przechodząc następnie do dziedziny ruchowej, zaznaczyć wypada, że dziecko łowickie posiada ruchy powolne a mocne. Ten symptomat aktywności psychofizycznej jest bardzo znamienny dla tutejszej ludności. Jest to spowodowane zarówno silną budową ciała, jak i rozwiniętym przez wczesną pracę fizyczną systemem mięśniowym. Dość duża siła fizyczna nadaje ruchom dziecka pewien spokój z jednej strony, z drugiej — wobec przepracowania — o które wskutek nie- uświadomienia rodziców bardzo łatwo, charakteryzują się ruchy dziecka znaczną ociężałością. Te cechy razem wzięte dają typowe dziecko dolin z tak zwanymi ruchami „niedźwiedzio- watemi”.Powyżej określone zostały tylko zewnętrzne, z budowy cielesnej wynikające przyczyny takich a nie innych ruchów. Wobec tego jednak, że sfera ruchowa jest w dużym stopniu związana z temperamentem, trzeba stwierdzić, że w dziecku naszym sposoby reagowania na podniety wyraźnie się dzielą na dwa rodzaje: inaczej reaguje ono na podniety zewnętrzne, a inaczej na wewnętrzne. Podnieta wewnętrzna daje reakcje słabsze w natężeniu, natomiast bodźce zewnętrzne wywołują silniejsze reakcje. Jedna jest cecha wspólna obu rodzajom reakcji ; mianowicie lekkie ich opóźnienie. Ogólnie rzecz biorąc, temperament dziecka łowickiego jest spokojny. Wczesne bardzo wprzęgnięcie w obowiązki pracy, stosunek rodziców do dzieci, polegający na traktowaniu dziecka jako siły pomocniczej w gospodarstwie sprawia, że dziecko. łowickie pozbawione jest dziecięctwa we właściwym znaczeniu tego wyrazu — owego okresu, w którym życie wypełnione jest zabawą. „Wyszturchiwane” codziennie w pole dla pilnowania inwentarza, przywiązane przez okres wiosennych, letnich i jesiennych miesięcy, okres najbujniejszego życia przyrody, do małego kawałka pastwiska, zmęczone obowiązkiem— marzy o śnie i jedzeniu i, jeśli nie zasypia fizycznie, to drzemie napewno duchowo. Zredukowanie do minimum potrzeb duchowych dziecięcego wieku i niemożność zrealizowania tych walorów, jakie jego naturze są wrodzone — dają w wyniku wybitne skrępowanie życia duchowego. Dziecko łowickie jest skrępowane w swym życiu duchowym, szczególnie jeśli chodzi o stronę uczuciową. Nic go nie kształci z zewnątrz, a przyrodzone cechy jego psychiki mają małe możliwości rozwoju. Życie uczuciowe podlega zatem stłumieniu, jest ubogie i słabe w swem natężeniu. W stosunku do rodziców, do rodzeństwa, do innych dzieci, do człowieka w ogóle ujawnia się daleko idąca oschłość. Cudze przeżycia i doznania są dziecku obojętne, cudze cierpienia wzruszają je bardzo mało. Brak jest owej prawdziwie dziecięcej rozlewności uczuć, która w innych dzieciach budzi naiwną wiarę w skuteczną moc okazanego współczucia i wywołuje odruchowe reakcje uczuciowe. I w tym wypadku zaważył wpływ przykładu życia dorosłych. Dziecko łowickie po prostu wzrosło w takiej atmosferze, którą wytworzyło życie pokoleń. A pokolenia te wzrosły w warunkach spokoju, poczucia bezpieczeństwa, dosytu i oddzielenia od innych. I tu więc historia dużą odegrała rolę. Dziecko chorowite, upośledzone, słabsze, niedołężne nie- tylko nie znajdzie u otoczenia współczucia, opieki i wsparcia, lecz przeciwnie, będzie nawet przedmiotem drwin i naigrawań. Na wsi panuje na ogół zasada: zdrowyś i silny — będziesz żył, słabyś i chory — napewno zginiesz. To twarde prawo życia kształtuje od dzieciństwa młode dusze. A jeśli pomiędzy dzieci księżackie zabłąka się dziecko, które różni się od nich strojem, mową i zachowaniem, stosunek dzieci do takiego „odmieńca” sięga niekiedy granic okrucieństwa. Będzie to jednostka napiętnowana: wyśmieją jego mowę, wydrwią jego ubranie, wykpią zachowanie się. Nie tylko mu nie pomogą, ale starać się będą szkodzić mu na każdym kroku, znajdą zawsze okazję, ażeby mu dokuczyć. Cokolwiek zrobi, wszystko będzie źle: niedobrze, jeśli jest zdolny i będzie się pilnie uczył, jeszcze gorzej, gdy dziecko jest tępe i słabe robi postępy w nauce. A już najstraszniejsze byłoby, gdyby dziecko takie posiadało jeszcze jakąś ułomność fizyczną.Zresztą fakty podobne zachodzą nawet w stosunku do dziecka pochodzącego z innej wsi.I tu znów — starsi i znów — historja. Ów szowinizm najpierw rodzinny, potem „wsiowy” a następnie regjonalny cechuje także dorosłych. Każdy intruz — „ślachcic” (jak nazywają potomków dawnych chłopów pańszczyźnianych) jest źle widziany. Jeśli bogatszy — jest przedmiotem zazdrości, jeśli biedniejszy — otoczony jest powszechną wzgardą i lekceważeniem. Tak dziś. Dawniej — taki „ślachcic” bywał bity, ziemi miał mało, odrabiał dużą pańszczyznę, żarła go nędza. Jeśli udało mu się zemknąć i przycupnąć w dobrach arcybiskupich, to dopóki się nie zaaklimatyzował, był przedmiotem pośmiewiska i pogardy szerokiego ogółu miejscowej ludności. Stosunek rodziców do dzieci, oparty od wczesnego dzieciństwa na zasadzie dozoru, który pracodawca sprawuje nad pracownikiem, wpływa na to, że w rodzinie brak zupełnie pieszczotliwości. Skoro tylko mały Księżak wyrośnie z okresu niemowlęctwa, w którym jeszcze odbiera jakie takie rodzicielskie pieszczoty, oceniany jest przedewszystkiem jako siła robocza. Takie charakterystyczne powiedzenia, jak— „niedługo urośniesz ojcu paść gęsi”, albo „kiedy ty będziesz ojcu paść gęsi?” — wyrażają aż nadto dobitnie chęć zdobycia taniego pracownika bez oglądania się na siłę najemną. I tak dokonywa się rzecz najważniejsza dla rodziny: dziecko zo- staje wprzężone do pracy. Zrobiło źle — otrzyma karę i to surową. Wywiązało się dobrze z zadania — sprawa naturalna — zawsze trzeba dobrze wykonać powierzoną pracę, nie należy się za to żadna specjalna nagroda. Najwyżej, rzadko zresztą, otrzyma pochwałę. O jakiejś tkliwości, podyktowanej sentymentem rodzicielskim, niema mowy.Ojciec panuje i rządzi wszystkiemi dziećmi, starsze dzieci dyktują pracę i obowiązki młodszym. Dzieci słuchają ojca, młodsze muszą respektować to, co zarządzą starsze. Panuje tam atmosfera posłuchu i ulegania starszym. Starszeństwo — to siła i przewaga.Te same objawy, podobny układ stosunków na podstawie starszeństwa i siły, zaobserwować można między dziećmi w szkole: ten każę sobie oddać złapaną piłkę — bo starszy, tamten oddaje piłkę — bo młodszy. Słuchać i ulegać starszym to prawo w domu, we wsi i w szkole.Rodzina bliska i dalsza nie utrzymuje z sobą stosunków, opartych na zażyłej serdeczności; można raczej powiedzieć, że znosi się wzajemnie na podstawie jakiegoś oficjalnego obowiązku, czy zasady poprawności towarzyskiej. Wszelkie uroczystości rodzinne mają tę cechę: zaprosić — bo trzeba, bo wypada. Ale niech tylko wypadnie bronić swoich przed innymi, to broni się brata, broni się chłopaka ze swojej wsi, broni się Księżaka. Odzywa się w nich jakiś odległy mus, prawieczny instynkt obrony własnego gatunku.Obce — to niewiadome, kryje w sobie zagadkę. Obcy człowiek — to wielka nieznana. Niewiadomo, co niesie z sobą. Czy przyszedł prosić, czy dać, przyniósł dobrą wiadomość, czy złą. Jeśli złą, to niemożna zdradzić nieukontento- wania lub obawy, jeśli dobrą, nie można przecież radować się widocznie przy obcym. Wogóle drugi człowiek to tajemnica. Nikt nie wie, czego się można od niego spodziewać — zła czy dobra. Dlatego nie wierzy się maogół człowiekowi obcemu, podejrzewa się, że poza tern, co mówi, napewno co innego ukrywa. Słowem obcemu człowiekowi nie ufa się.Ale nietylko obcemu, nie wierzy się krewniakowi, sąsiadowi tak samo jak i koledze, a nawet bratu. Niedowierzanie, nieufność w stosunku do człowieka jest cechą, która charakteryzuje zarówno dorosłego Księżaka jak dziecko. Wypływa stąd małomówność, ostrożne szafowanie słowem.Nie tylko brak zaufania utrudnia współżycie; wpływa na to jeszcze specjalny stosunek do własności. Co ja mam, to wiem, że jest moje; co ktoś ma, to pewność, że moje nie jest. Stąd ocenianie wszystkiego pod kątem własnego dobra, własnego pożytku, własnego stanu posiadania. Jeśli komuś coś dam, to wiem, że będę miał o tyle mniej. Egoizm, zawiść, nieuźytość jest znamienną cechą zarówno dorosłych, jak i dzieci. Jeśli jedno dziecko ma książkę, a drugie, siedzące tuż obok, jej nie posiada, to jedno drugiemu nie pożyczy; „miej i ty swoją” — oto odpowiedź. Jeśli gospodarz jedzie końmi i spotyka drugiego idącego pieszo, to zacina konie i udaje, że nie widzi, „niech i on jedzie swojemi” — taką rządzi się zasadą. Wogóle wyrachowanie, skąpstwo, nieżyczliwość względem drugiego człowieka, zazdrość przybierają tu jaskrawe formy.Zanotować również należy dużą dozę próżności, skłonność do wystawności, do pompy, do zaimponowania drugim. Dziecko da w szkole podwójną składkę, bo mu przyjemność robi podziw otoczenia. Ojciec da na kościół dużą ofiarę, bo mu to satysfakcję sprawi, kiedy ksiądz z ambony wyczyta jego nazwisko; będą na niego patrzeć i podziwiać. Wesele sprawi huczne, żeby długo i dobrze gadali. Wełniaczek włoży nowy i w takich barwach, jak rzadko kto ma, bo wszyscy będą się pytać, patrzeć, zazdrościć. Bryką trzeba jechać po wsi, żeby ludzie widzieli, kto jedzie. U dzieci występują te same cechy: zazdrości, jeśli ktoś ma to, czego ono nie posiada; chce, żeby mu zazdroszczono, kiedy samo może się wyróżnić. Chętnie też uczestniczy we wszelkich procesjach, pochodach — tam, gdzie może ktoś oglądać, podziwiać, gdzie są barwy, światła, szum i wystawność. Przewina czyjaś, krzywda doznana, wyrządzona szkoda nie może iść w niepamięć. Swojego trzeba dochodzić, swojego nie można puścić płazem, chociażby dużo czasu upłynęło od chwili wyrządzenia krzywdy. Jeśli nie można p<y mścić jej zaraz, to się ją pamięta do najbliższej i najdogodniejszej okazji. Ojciec pamięta sąsiadowi, młodzież dorastająca i dorosła latami dochodzi swoich krzywd; bywa, że młodzież z jednej wsi z młodzieżą z drugiej wsi stacza formalne walki, a śmierć, jako wynik tych walk, nie należy do rzadkich wypadków. Instynkt walki nie jest tu sublimowany. Biją się młodzi, biją się dzieci, jeśli nie w gniewie, to dla żartów. Najmilszą formą zabawy jest jakaś bijatyka. Zawziętość w gniewie, pamiętanie uraz, kierowanie się uczuciem zemsty jest charakterystyczne dla starszych, młodzieży i dzieci.
O stosunku do zwierząt decyduje u naszych dzieci tylko korzyść. Konia należy szanować, bo potrzebny, bo kosztuje, bo tyle i tyle wart; powinien być ładny, żeby nikt takiego nie miał. Krowa tak samo. Pies — jeśli „hardy” (zły), to dobry dlatego, że pilnuje, że jest z niego pożytek. Jeśli jest stary, lub jeśli tych cech nie posiada, to można go zabić bez żalu. Szkoda, żeby jadł. Srokę można zniszczyć: jajka potłuc, małe wyrzucić i zabić, albo dać mniejszym do zabawy, bo szkodna. Gawrona można podebrać, bo i tak tyle tego jest. Słowem w stosunku do zwierząt uderza brak sentymentu, a tylko mocno utylitarne nastawienie. Ambicja i pokrewne jej odcienie, jak miłość własna, wyrażająca się w pewnej zadzierzystości, którą popularnie nazywa się hardością, występują u dziecka i u dorosłych bardzo wyraźnie. Jeśli długie bytowanie w pewnych niezmienionych warunkach wpływa na kształtowanie się psychiki, wytwarza pewne tendencje, przekazywane następnym pokoleniom, to w tym wypadku warunki bytu Księżaków odegrać mogły znaczną rolę. Dzieci łowickie są ambitne. My — to jesteśmy my. Nie można być gorszym, ani ostatnim, nie można być pominiętym. Nie dać się, nie uznać się za pobitego. Ambicja zmusza do współzawodnictwa, ambicja pcha do przodowania, ambicja odczuwa pominięcie. Nie lubi się rozkazywania innych, lepiej by się samemu rozkazywało; tylko rodzice wiele mogą, a innym — wara. Uszczypliwość, złośliwość, nagana lub pochwała żywo są odczuwane. Każdy jest sobie miarą wartości; nie my się od innych różnimy, tylko inni są różni od nas. Dostojność, rozwaga, powolność, małomówność, spokój tworzą z Łowiczan pewnych siebie — dufnych w sobie — osobników. Łączą się z tern inne jeszcze właściwości; jest więc opryskliwość, brak wrodzonej grzeczności, ale brak również wszelkiej uniżoności; daje to w sumie pewną twardość i chropowatość formy. Grzeczność traktowana bywa jako pewien gatunek słabości, wypływającej z nietęgiego stanowiska socjalnego. Grzeczny, bo musi. Nam to niepotrzebne. Poniżania się, pochlebiania a tern bardziej płaszczenia wobec innych nie spotykamy; cnotą będzie raczej krnąbrność, zuchwalstwo, nigdy — uniżoność. Ciśnięte na szare, jednostajne równiny pól i łąk dzieci łowickie odbijają od melancholii krajobrazu — pogodą i wesołością. Pogoda ta wyziera im światłem z oczu, uśmiechem z twarzy i dźwiękiem mazurzenia z ust. Troski ich i radości nie różnią się od trosk i radości rodziców; wspólnie przykuci do roli, do gospodarstwa, do inwentarza mówią o urodzaju lub nieurodzaju, o powiększeniu lub zmniejszeniu dobytku. Tern są zajęci od maleńkiego, o tern słyszą od rodziców i to stanowi przedmiot ich zainteresowań. Ten kierunek zainteresowań stale dominuje i dużych trzeba wysiłków, żeby zakres ten rozszerzyć. W dziedzinie woli u dziecka łowickiego uderza nade- wszystko siła popędu. Dążenie jego jest twarde, nieugięte — określane bywa popularnie jako tak zwana zaciętość. Uczynić coś wbrew innym, wbrew przeszkodzie, postawić na swojem. Nie zniechęcają trudności, kara również nie zastraszy, postanowienie nie ugnie się przed konsekwencją. Tak rzecz się ma wówczas, gdy dążenie odpowiada wewnętrznym impulsom; jeśli zaś wysiłki i cele, t. zw. obowiązki narzucone są z zewnątrz, wówczas dążenia są znacznie słabsze i zmienne. Brak wtedy wytrwałości tak zdecydowanej, jak w pierwszym wypadku. Stąd od wszelkiej pracy, która jest od maleńkości narzucana, będzie się dziecko starało o ile to możliwe, uchylić. Zresztą reguluje te sprawy cudza wola, wola rodziców, która oddziaływa na inne czynniki duchowe dziecka; ono zachowuje się w tym wypadku tylko jako posłuszne, bierne narzędzie. Przy tym, jak już wyżej zaznaczono, brak mu przedsiębiorczości. Zupełnym przeciwieństwem własnych dzieci w stosunku do pracy są rodzice. Kamienna wytrwałość, upór w poczynaniach, nieustępliwość w każdym zamiarze są cechami dążeń i wysiłków Księżaka. Postanowienie kupna czegoś, jakiejś zmiany w gospodarstwie okupione jest długiem oszczędzaniem grosza, ograniczaniem potrzeb i wydatków. Całe życie wówczas w domu wzięte jest w „kleszcze woli” i sprawa musi być dokonana. Rodzaj pracy, jaką nasze dziecko wykonuje, nie wpływa dodatnio na cechy umysłu i na jego ogólny rozwój. Szara jednostajność wysiłku, ograniczonego do mechanicznej pracy fizycznej i stróżowania na pastwisku, nie podsuwa wielu zagadnień, wymagających udziału myślenia. Przyrodzona żywość umysłu, niepodsycana warunkami życia, otępia się stopniowo tak, że w rezultacie dziecko łowickie bywa często znacznie opóźnione w rozwoju umysłowym. Tyle co do ogólnej oceny. Jeśli zaś wziąć pod uwagę cechy umysłu dziecka łowickiego, to przede wszystkim uderza tak zwany spryt, polegający na szybkim przewidzeniu i szybkiej ocenie kilku następstw i możliwości. Tę cechę posiadają i starsi, oczywiście w daleko wyższym stopniu. Umysł naszego dziecka odznacza się dość dużym darem kombinacyjnym; niektóre zagadnienia, wymagające logicznego powiązania szczegółów, nie przedstawiają dużych trudności. W ogóle wyrachowanie życiowe, splecione z praktycznym nastawieniem, cechuje dziecko łowickie. Z innych cech umysłu warto zaznaczyć duże uzdolnienia muzykalne. Dzieci mają dobrą pamięć słuchową i, aczkolwiek nie jest ona wybitna, jednak powszechna. Zajęcie dzieci sprzyja po części ćwiczeniu tej pamięci; dziecko pozostawione samo sobie na polu, codziennie odśpiewuje cały „wsiowy” repertuar ludowych piosenek, aby zabić nudę jednostajnego pilnowania źywiny i jednocześnie dać wyraz tej sile wrodzonej, która tkwi w głębi jego psychiki. A teraz przejdę do sprawy, która stanowi najistotniejszą cechę umysłu dziecka księżackiego. Jest nią praktyczność i to wybitna, można ją nazwać skrajną praktycznością. Podkreślana była zresztą kilkakrotnie. Całokształt życia domowego, pozadomowego (więc i szkolnego) podlega jednemu najważniejszemu kryterjum: Poco to? Naco to? Do czego to się przyda? Wszelkie organizacje, związki, kursy, oceniane są z tego stanowiska zarówno przez dzieci jak przez starszych i, jeśli w ich mniemaniu nie odpowiadają tym wymaganiom ,nie mogą mieć żadnych szans rozwoju i powodzenia. Dlatego program zajęć naszych w szkole, zarówno ze względu na dobór przedmiotów, jak ze względu na metodę uczenia jest przez dzieci i starszych znienawidzony. Wieś nasza wo- góle ma praktyczno-użyteczne podejście do wszelkich zjawisk życia, ale Łowickie pod tym względem dominuje.Cecha ta nie wyklucza jednak innej właściwości, mianowicie zamiłowań i uzdolnień artystyczno-zdobniczych. Wyrażają się one w powszechnie znanych wycinankach i pają,- kach łowickich. Jak cały rejon długi i szeroki, po wszystkich chałupach na ścianach, na belkach, u pułapu, a często nawet w oborach wiszą polepione strzyźki z kolorowego papieru glansowanego, zwane „kołdrami” albo „tasiemkami”. Są to kwiaty, liście, rośliny, zwierzęta, ludzie, sceny. Pająki, wykonane ze słomy, bibułki i wełny, skombinowane w kształcie wielokątów, zawieszane są jako ozdoby u pułapu. Jest to praca wyłącznie dziewcząt i kobiet; kombinowanie deseni, odcieni barw, scen — wszystko jest dziełem ich pomysłowości. Jest to niewątpliwie ich uzdolnienie. Zimowemi wieczorami tną, lepią i zdobią; na każde większe święto: na Boże Narodzenie, a zwłaszcza na Wielkanoc zmieniają wycinanki w mieszkaniu. Wpływ obyczajowości środowiska wytwarza u dzieci różne cechy, nabyte przez oddziaływanie przykładu starszych. Jedną z najbardziej charakterystycznych jest duże poszanowanie cudzej własności; fakty kradzieży między dziatwą należą do bardzo rzadkich wypadków. Podobnie wśród dorosłych, kradzież jest rzadka i tępiona z fanatyzmem, a złodziej zaliczany jest do najgorszej kasty ludzi. Wpływ otoczenia wyraża się również w zamiłowaniu do porządku i czystości; ustrojenie domu, przybranie samego siebie, porządek w izbie, w ubraniu odznacza się dużą dbałością; jest nawet zdecydowana dążność do estetyki. Ale tylko w zakresie osobistym: swój dom, swoje otoczenie, swoje ubranie. Gorzej rzecz się przedstawia w stosunku do przedmiotów, poleconych opiece społecznej; uderza wtedy duża niedbałość, wynikająca z braku odpowiedzialności za niedopilnowanie. „To nie moje, co mnie to obchodzi” — w ten sposób tłumaczą swój stosunek do rzeczy publicznych dorośli i dzieci.Z rodziców na dzieci przechodzą tutaj lokalne formy savoir vivre’u. W obcym domu obowiązuje wstrzemięźliwość. Mówić z umiarem — nie zawiele i nie zamało; jeśli dadzą jeść — to jeść niewiele i wolno. Choćby się jeść chcia- ło, choćby prosili — zjeść wyznaczoną niewielką ilość i nic więcej. Jeśli się spotka starszego, albo obcego, to trzeba go pozdrowić: „Pochwalonym” — a już koniecznie, jeśli się wraca z kościoła. Kiedy się rozmawia z dawno niewidzianym, albo zawrze się znajomość z obcym, to wypada go się roz- pytać o rodzinę, o krewnych, potem o inwentarz i gospodarstwo, a dopiero później jest miejsce na swobodne tematy. Obyczajowość towarzyska ma więc na naszym terernie swoje charakterystyczne oblicze. Specyficzne miejsce przypada w niej dziewczynie (kobiecie). Nie jest ona zrównana w prawach z chłopakiem; dziewczyna jest słabsza, inne ma zajęcia, dziewczyna — to coś innego. Uderza małe zżycie się młodzieży żeńskiej i męskiej, brak wspólnych zabaw, brak wspólnych z chłopcami przedsięwzięć, brak równouprawnienia. Dziewczyna musi z wielu rzeczy rezygnować, bo dziewczyna; jest to nie tylko coś innego, ale coś niższego. Historia ziemi łowickiej zaważyła i na religijności tutejszej ludności. Ciągłe stykanie się z duchowieństwem, nabożeństwa, uroczystości urządzane na przyjazdy prymasów- interrexów, arcybiskupów, wytworzyły w Łowiczanach przede wszystkim dewocję i klerykalizm oraz skłonność do napuszoności i do pompy, największej właśnie w dziedzinie kultu religijnego. Przetrwało to do dzisiaj i objawia się w upodobaniu do kościelno-obrzędowych widowisk, do teatralizacji życia religijnego. To samo jest i w opinii dzieci: odpusty udały się, jeśli była pogoda, było dużo księży, dużo ludzi, dużo orkiestr. Ten jest pobożny, kto często i długo siedzi w kościele, kto odmawia dużo modlitw. Łowiczanie są religijni zarówno starsi jak i dzieci — jeśli religijnością nazwać chodzenie na nabożeństwa, ścisłe zachowywanie postów, hojność w ofiarach na kościół i na księży, ślepe uwielbianie dla duchownych i przywiązywanie wagi do takiej lub innej ilości odmówionych pacierzy.
Dzięki daleko idącej oszczędności i praktyczności pijaństwo nie jest wadą rozpowszechnioną wśród Łowiczan. Stąd oczywiście i wśród dzieci nie szerzy się alkoholizm, tern więcej, że rodzice są w zasadzie uświadomieni co do złego wpływu alkoholu na zdrowie dziecka. Podobnie i dziedzina stosunków seksualnych, zależnych w znacznym stopniu od alkoholizmu, nie budzi poważniejszych obaw. Uderza daleko posunięta wstydliwość, która cechuje dziecko łowickie; ma ono zresztą pod tym względem przykład dodatni z życia starszych. Zaznacza się natomiast wyraźnie, o czym już wspomniano, duża skłonność do bójek.''