Okresy wytężonej pracy w polu i gospodarstwie przeplatały się z czasem świętowania ,które przeradzały się w wesołe towarzyskie spotkania.
Całe życie na wsi podlegało kalendarzowi ,który można określić mianem czterech pór roku. Specyficzny to kalendarz obyczajowo – obrzędowo – liturgiczny, który wyznaczał rytm życia danej społeczności, każdego bez wyjątku ,od narodzin aż do śmierci .Trzeba dodać ze na wszystko był czas ,mądrze się kłócono i pięknie godzono .Był czas na święta religijne, odpusty, chrzciny ,śluby, wesela, pogrzeby ,zwyczaje ludowe, wspólną pracę ,wróżby i zabobony .Życie toczyło się w rytmie zgodnym z przemiennością pór roku w odwiecznie ustalonym porządku wyznaczonym przez naturę .
Mówią że czasy ciężkie ?Ciężko to było wykosić staje żyta kosą, wykopać staje kartofli motyką w sobotę wymłócić sąsiek zboża nie wspominając o obróbce lnu.
W 1923 r. przeprowadzona ankieta w sprawie przemysłu ludowego w 48-miu wsiach powiatów skierniewickiego i łowickiego okazała, że we wszystkich chatach badanych wsi istnieją warsztaty tkackie; każda gospodyni i jej córki starsze zajmują się tkactwem, również każda zajmuje się przędzeniem lnu, niekiedy i wełny. Wyrobnice, mieszkające na wsi, biorą od gospodarzy na odrobek zagon ziemi, sieją len, aby mieć płótno swej roboty. Gospodynie zamożne, mające duże gospodarstwa, oddają wyrobnicom część lnu do przędzenia i tkania. Za przędzenie płacono przed I wojną 25 kop. od łokcia motanego. Rodzina wytwarza rocznie od 50 do 100 łokci płótna (gospodynie zamożne do 200 łokci).Narzędzia do obróbki lnu robi niemal każdy gospodarz.
Największymi zaletami Księżaków są: pracowitość i umiłowanie ziemi, zwłaszcza ziemi na Księstwie Łowickim.
Jeden dzień w czasie żniwa.
[...]Równo ze świtem wstaje gospodyni, obłóczy kieckę, odmówi pacierz. Gospodarz zamożny trzyma parobka; sypia on w stajni u kuni, na werku. Nad werkiem wisi obrazek święty, kordy i tasiemki, wyrzucone z chałupy, bo były stare, z łońskiego roku. Parobek daje koniom jeść, myje się wodą z kubełka od pojenia kuni. Służącą trzyma gospodyni zamożna, biedniejsza syć-ko sama obłachnie; w dopilnowaniu dzieciaków małych pomaga mąż. Gospodyni budzi dzieci, sześcioletnie dostaje kawałek chleba, idzie z gęsiami, idzie na chłód poranny boso na ściernisko. Gospodyni doi krowy, dziewucha starsza wypędza krowy z owcami, starą zapaską okrywa głowę i plecy. Dzieci dorosłe szykują się z ojcem do żniwa. We żniwa dostają wszyscy pod śniadanie: chleb z masłem; o suchym jadle idom w pole, kto by tam miał czas gotować śniadanie we żniwa, dobrze i tak człowiekowi ciężko pracującemu, przecie gospodyni musi cały przychówek nakarmić, napoić . Gdy gospodyni obrobi ranną robotę, cały dobytek nakarmi, bierze ze sobą śniadanie i dzieciaka małego i idzie w pole, aby pomagać, im więcej rąk do pracy, tym lepiej; Na polu wścibia kije, uwiąże płachtę, układzie dzieciaka w cieniu i buja silnie, aż się uciszy i uśpi. I dalejże pobierać garście, lub snopy wiązać i ustawiać; pracy nie brakuje, do słońca zachodu. Gospodarz i gospodyni idom przed słońca zachodem do chałupy, pasterek przygna bydło, gospodyni doi krowy, aby mleko przestygło na wieczerzom — świniom da chlać, kury, gęsi, indyki pozagania, szykuje wieczerzom, ugotowane w obiad jagły polewa mlekiem, w polewkę kładzie kluski, leje mleko, a na ostatku twaróg z mlekiem i ze śmietanom. Dzieci jędzom naprzód, mówią pacierz, idom spać[...]