Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 sierpnia 2024

"Księżacy Górą '' 19 grudnia 1937 r.


"A i my tu cytomy gazety i syćko wimy,,
 

/.../Był mroźny ,chmurny dzionek grudniowy .W przydrożnych bajorach i zapełnionych wodą koleinach szklił się cienką warstwą pierwszy lód. Ujechaliśmy już z dobre 4 kilometry ,pozostały za nami ostatnie domostwa Łowicza ,po chwili znikły też w oddali wieże pięknych kościołów  .Mijaliśmy szeroko rozrzucone ,dostatnie kolonie księżackie ,tu i ówdzie strzelały ku niebu iglice smukłych topoli ,albo na wietrze zimowym szumiały resztkami zeschłych liści kępy olch .Jeszcze dobry kęs drogi - i oto wyrosły przed nami luźno po obu stronach rozsypane gospodarstwa wsi Otolice/.../ 


Dzieci ze szkoły powszechnej w Otolicach z wójtem gm. Dąbkowice J. Górajskim .


Wieś Otolice – „Otholicze” pierwszy raz była wzmiankowana w dokumencie dotyczącym posiadłości arcybiskupich w 1359 r. Kolejne wzmianki odnajdujemy m.in. w 1404 r. „Otholicze”, w 1511 r. „Otholycze”, w 1792 r. „Otolice”. Pochodzenie nazwy jest prawdopodobnie topograficzne, od „otolony” – jako osady położonej w zacisznym miejscu. Wieś położona była na nizinie nadrzecznej, na prawym brzegu rzeki Bzury. Niegdyś jej mieszkańcy mieli obowiązki wobec zamku łowickiego: wiosną kosili wały, zaś zimą wyrąbywali lód w fosie. Wśród ówczesnej ludności było kilku rybaków. Od połowy XVI w. wymieniany jest młyn na Bzurze zwany „Ząb”. W 1785 r. wieś liczyła 9 domów zamieszkanych przez 41 włościan, inwentarz żywy liczył: 8 koni, po 17 wołów i krów. Była tu też karczma, a w XIX w. był młyn, z którego korzystali mieszkańcy Pilaszkowa, Guźni, Bochenia, Ostrowa, Szczudłowa, Jastrzębi, Zagórza i Łowicza. Ciekawostką są zachowane historyczne nazwy dawnych przysiółków wsi Otolice: Podbielnia, Dziadowiec, Marcew, Stara Wieś.

Z radiem na TY....


5 grudnia 1937 zebrała się gromada wsi Otolice -spotkanie zagaił sołtys Rusek a potem przemówił wójt gm. Dąbkowice Józef Górajski  ,po dyskusji za i przeciw została podjęta uchwała :

     ''na każdej strzesze ma być odtąd antena radiowa.''



Na tym nie koniec pracy Księżaków nad radiofonizacją wsi .Równocześnie bowiem na zjeździe wójtów i sekretarzy gminnych ,jaki odbył się w Łyszkowicach przy udziale dyrektora ZW. Pracowników Samorządu Terytorialnego pos .Pacholczyka ,przewodniczącego Wydziału Powiatowego Starosty Staszewskiego ,oraz działaczy samorządowych ,postanowiono zakupić gminne odbiorniki głośnikowe dla wszystkich gmin powiatu.

Dla upamiętnienia tych doniosłych momentów odbyła się 19 grudnia 1937 r w Łowiczu piękna uroczystość radiowa .Wielką sale Domu Ludowego przepełnił barwny ,we wzorzyste pasiaki księżackie strojny tłum .A choć jest to jedna z największych i najpiękniejszych sala domów ludowych w całej Polsce i mieści się z górą półtora tysiąca ludzi - wielka rzesza przybyłych z okolicy gospodarzy i gospodyń nie mogła się w niej pomieścić .

Rozbrzmiewały huczne dźwięki orkiestry pułku łowickiego ,zagrała kapela wiejska ,zaśpiewał pięknie chór z Bochenia .A potem przemówił Przewodniczący Wydziału Powiatowego ,ni raz jeszcze odtworzono publicznie przebieg pamiętnego zebrania w Otolicach .Odbyło się też uroczyste wręczenie odbiorników przedstawicielom gmin całego powiatu, a wreszcie ,ofiarowanych przez Społeczny Komitet Radiofonizacji Kraju odbiorników lampowych szkołom w Otolicach i Woli Zbrożkowej .


[...]Audycja Regionalnego Chóru Młodzieży z Bochenia w Polskim Radio (24.IX.1933.)

Dnia 24 września r.b.o godzinie 14 min.20 przed mikrofonem warszawskim Polskiego Radia .

Regionalny Chór Młodzieży w Bocheniu pod kierownictwem p. Teodora Goździkiewicza, odśpiewa szereg ludowych łowickich pieśni miłosnych[...]

Chór z Bochenia wystąpił w paśmie poświęconym sprawom wsi.






Wizyta w Polskim Radio  - 1930 r. W centrum Wójt Gminy Plecka Dąbrowa - Franciszek Nowak (zwany; Przyjacielem Ludu") , felczer wszelakich specjalności, pszczelarz, społecznik, wójt także po 1945 r.

My tyż ślachta na swoi ziemi ...

„O ile mieszczanie przyglądali się szlachcie z pewną ciekawością, natomiast księżacy nie zwracali na nich szczególnej  uwagi.
–     My tyż ślachta na swoi ziemi – mówili – myśwa nigdy nie byli poddani. Od pamiętnych czasów płaciliśwa czynsze arcybiskupom, i między nami dużo jest takich, co i dwudziestu miało poprzedników w swoim rodzie, na tym kawale ziemi.
I stali hardo, w swych białych i czarnych sukmanach, Bogusze z Niedźwiady, Perzyny z Bąkowa, Brzozowscy z Retek, Siekiery z Mastek i Otolic, Nowińscy z Popowa, Kaźmierscy z Małszyc i wielu innych. Mijały rządy, zmieniali się królowie, oni jedni, jak przed wiekami, w czerwonych portkach i krasnych pasach stoją niespożyci i hardzi, bo wiedzą, że dopóki ich stanie, to Polska nie zginie”.
(K. Rybacki, Księżanka Zocha, Łowicz 1930)




Kamień węgielny pod budowę został wmurowany 28 marca 1934 r., a na początku lipca wprowadziło się już 6 pierwszych instytucji i organizacji społecznych. Oficjalne otwarcie budynku Domu Ludowego odbyło się 11 listopada 1934 r. Został zbudowany dzięki staraniom ówczesnego starosty łowickiego Zdzisława Maćkowskiego.





Audycja radiowa z Lipiec Reymontowskich 





sobota, 24 sierpnia 2024

Henryk Kocemba ps. ''Władysław'' (1909- 1943) gm. Łyszkowice

Henryk Kocemba ps.'' Władysław''

  ,,Wzrostu mniej niż średniego ,wysportowany ,zwarty w sobie ,o ruchach energicznych :twarz uśmiechnięta ,pogodna ,oczy niebieskie ale jakby zimne. Mówił mało ,z pozoru nieporadnie ,,słowa wypowiadał ,,po oficersku'' ulegając ówczesnej manierze wojskowej''

(tak zapamiętał ''Władysława''  podczas pierwszego spotkania Teodor Goździkiewicz ,który w latach 1924-1944 pracował jako wiejski nauczyciel w powiecie łowickim w Kompinie i Bocheniu. Dziś patron szkoły - Szkoła Podstawowa im. Teodora Goździkiewicza w Dąbrowej Wielkiej )


Fot: dzięki uprzejmości J. Kocemba

Henryk Kocemba ps.'' Władysław''-''Kotygiel'' urodzony 20 lutego  1909 roku w Seligowie Parafii Pszczonów  ,gm. Łyszkowice , pow. Łowicki ,syn Wojciecha i Apolonii z Godosów  ,młynarzy w osadzie  Dańku pod Łyszkowicami .Ukończył 6 klas gimnazjum w Łowiczu w 1931 r. i szkołę Techniczno -Włókieniczą w Łodzi oraz Wołyńską Szkołę Podchorążych Rezerwy Artylerii im. Marcina Kątskiego .Żonaty  z Henryką z Teodorskich (ślub 1932 r) ,miał troje dzieci z których dwoje zmarło w dzieciństwie ,(Maria ur.1933 r. - Regina ur.1935 - Elżbieta ur.1937 rok . W 1934 mianowany podporucznikiem rezerwy .1939 roku zmobilizowany 26 pułku artylerii Skierniewicach .W czasie wojny oficer AK w obwodzie łowickim ,odpowiedzialny za organizację zrzutów z Wielkiej Brytanii. W czasie okupacji niemieckiej dom Państwa Kocembów był ostoją działalności konspiracyjnej na terenie placówki AK w Łyszkowicach .Tutaj właśnie trafili ,,Cichociemni ,,po pierwszym udanym zrzucie w okolicach Czatolina  w listopadzie 1941 r .Podczas okupacji zatrudniony jako magazynier w spółdzielni ,,Rolnik  przy ulicy Magazynowej w Łowiczu. Praca stanowiła przykrywkę do działalności konspiracyjnej w magazynie mieścił się skład , broni i amunicji oraz działał nasłuch radiowy. .W tym czasie Henryk Kocemba mieszkał u swej siostry Adeli Maślakówny  w Łowiczu na ulicy Zduńskiej. 



Przed biurem zarządu Spółdzielni Rolniczo-Handlowej "Rolnik" na Przyrynku w Łowiczu, fot. z 1943 r. zamieszczone ''STARA FOTOGRAFIA ZATRZYMAĆ Czas Łowicz i okolice''

Od 1940 roku żołnierz ZWZ-AK ,w 1941 objął po Kazimierzu Kazimierskim ps ,,Maks,, kierownictwo a zarazem  dowództwo do spraw związanych z odbiorem, ewakuacją  z obwodu - łowickiego AK zrzutów ludzi i sprzętu z Wielkiej Brytanii dla Komendy Główniej AK w W-wie. Działalność konspiracyjna  ''Władysława'' trwała do grudnia 1943 r. Zadenuncjowany przez dwóch konfidentów gestapo Stefana Puchalskiego i Kazimierza  Kobiereckiego   ,został aresztowany przez gestapo w miejscowości Bocheń w nocy z 10 na 11 grudnia 1943 r.

/.../ Zatłukli go więc kijami /.../

 wspomnienia siostry Henryka Kocemby -Adeli:

''- Heniek mieszkał u mnie na Zduńskiej .Dużo jeździł ,nocami prawie nie bywał w domu. Nigdy nie mówił ,dokąd jedzie Tego dnia 10 grudnia w piątek też pojechał .Siedzieliśmy w domu; ja ,mąż i mała córeczka ,która była chrześniaczką Henia. Mieliśmy iść spać ,była jedenasta ,gdy ktoś załomotał we drzwi:
- Otwierać ! Gestapo!
Weszło sześciu z rewolwerami w rękach.
- Tu mieszka Henryk Kocemba?
-Tu- odpowiedziałam .
-Gzie jest?
- Wyjechał ! - odpowiedział mąż.
- Dokąd ? - mówi jeden z nich.
-My nie wiemy ,bo on nigdy nie mówi ,gdzie jedzie...- to znów słowa męża.
Na te słowa Niemiec doskoczył do męża, przytknął mu lufę pistoletu do brzucha i zaryczał :
- Mów, cholero ,gdzie on jest ,bo jak nie ,to cię tu na miejscu zastrzelę !
Mąż zbladł ,zaczął się trząść jak galareta i wyjąkał :
- Naprawdę nie wiemy ,gdzie on pojechał ,bo on nigdy nie mówi...Tylko jak nasza mała płakała przy odjeździe ,to Heniek powiedział ...Nie płacz ,chrzestny ci przywiezie jabłek od wuja ...a jabłka to ma nasz kuzyn w Bocheniu Kazimierski...
- Zapisali sobie nazwisko i pojechali aresztować innych według listy ,do Bochenia przyjechali dopiero nad ranem. Jadąc szosą ,skręcili do wsi na drogę koło młyna ,tu wpadli do pierwszego domu Śmiałków ,gdzie paliło się światło i gdzie gospodarz mył się w sieni. Sterroryzowali go bronią i kazali się prowadzić do tego Kazimierskiego ,który ma duży sad .Z rękami podniesionymi do góry doprowadził do posesji Kazimierskich i stąd kazali mu wracać do domu.''

Tej nocy w mieszkaniu Stanisława Kazimierskiego w  Bocheniu,  odbyło się spotkanie w którym   uczestniczyli: Henryk Kocemba, Florian Kurczak, Jan Milczarek, Stanisław Kazimierski i Teodor Goździkiewicz .Spotkanie miało na celu przygotowanie pewnej ilości broni wraz z amunicją ,którą samochód ciężarowy z cukrowni Łyszkowice z marchwią miał przewieźć do Warszawy .
Po wykonanym zadaniu w domu zostali  Henryk Kocemba i Stanisław Kazimierski ,pozostali udali się do swoich domów. Dosłownie po kilkunastu minutach dom Kazimierskich został otoczony przez gestapo i żandarmerię .

wspomnienia Teodor Goździkiewicz :

/.../Dzień 10 grudnia 1943 roku,  otrzymałem od ,,Kurka,,(Floriana Kurczaka ),rolnika z Bochenia ,komendanta AK na gminę Dąbkowice, kartkę ,żeby się stawić o godzinie 20 ,,na punkt''. Byłem wówczas ,od września 1943 roku, jego zastępcą ,,Punktem'' stałym było na piętrze mieszkanie ,,Prycymira'' (Stanisława Kazimierskiego ,rolnika ,starego kawalera );w budynku tym zamieszkiwali :Franciszek Kazimierski z żoną ,głowa rodziny już na alimentach ,Andrzej Kazimierski z żoną i małymi dziećmi, jego pseudonimu nie pamiętam .Była to rodzina najofiarniejsza chyba w całym powiecie w okresie okupacji.

Wezwanie otrzymałem około godziny 18-ej .Z budynku szkolnego ,gdzie zamieszkiwałem z rodziną ,udałem się pieszo na miejsce zbiórki .Zastałem tu ,,Władysława,,(Henryka Kocembę ), ,,Pracymira'', ,,Kurka'' , ,,Brzozę'',(Jana Milczarka, maturzystę gimnazjum łowickiego ).Ja ,,Głóg'' byłem piątym. ,,Władysław ''wyjaśnił krótko ,że w myśl rozkazu komendanta powiatu ,,Wojciecha'' ,mamy odkopać schron i dobyć stamtąd pewną ilość broni maszynowej razem z amunicją ,którą samochód ciężarowy z cukrowni Łyszkowice z marchwią miał przewieźć do Warszawy .Schron mieścił się pod stodołą Kazimierskich .Była to pojemna skrzynia drewniana ,po której można było się poruszać chyłkiem lub na kolanach. Umieściliśmy ją tam w 1942 roku. Ile mieliśmy tej broni zabrać ,dziś dokładnie nie pamiętam ,wiem tylko ,że stenów zabraliśmy sztuk osiem. Do odkopywania schronu (Brok)wzięliśmy się około godziny 22 -drugiej ,kiedy ucichł ruch we wsi .Należało wyrzucić słomę ,potem kartofle ,wreszcie ziemię ,które stanowiły zamaskowanie wejścia .Była to czynność trudna i długa ,a jeśli dodam ,że z przeniesieniem broni i powtórnym zamaskowaniem zajęła nam całą noc ,to nie będzie to przesadą ...Był to czas ,w którym ,,Pracymir,,przeżywał jako gospodarz ,,Punktu'' ,pewien kryzys psychiczny .Bał się tego ,że cała wieś wie o naszych spotkaniach ,spiskach....działalności konspiracyjnej.

Po wykonanym zadania w domu zostali  Henryk Kocemba i Stanisław Kazimierski ,pozostali udali się do swoich domów. Dosłownie po kilkunastu minutach dom Kazimierskich został otoczony przez gestapo i żandarmerię .

Przyszedłszy do domu miałem zamiar położyć się i pospać jeszcze przez pewien czas ,w tym celu zacząłem się rozbierać .Byłem do połowy rozebrany ,gdy wpadła do mnie moja krewna ,Władysława Górska ,wysiedlona z Łodzi ,z okrzykiem.

Słuchaj tyś tutaj ,a gestapo u Kazimierskich !...Staśka zastrzelili a Kocemba wzięty żywcem .

Porwałem jednym ruchem zrzucone szatki i na wpół ubrany wypadłem z budynku .Liczyłem na to ,że jest jeszcze ciemno. Albowiem budynek szkolny usytuowany po drugiej stronie drogi wiejskiej ułatwiał odcięcie szlaku ucieczki gestapowcom ,gdyby jechali w tym kierunku samochodem .Minąłem sadek szkolny ,wpadłem między pobliskie zabudowania i wylądowałem w ustępie u Jana Kurczaka. Tam dokończyłem ubierania się.

Nie znałem jeszcze szczegółów napadu gestapo na dom Kazimierskich ,ale doszło do mojej wiadomości ,że ,,Pracymir'' ranny od strzału w brzuch i transportowany przez brata na wozie do szpitala w Łowiczu ,zmarł w połowie drogi i przywieziono jego zwłoki do domu z powrotem .

Dalsze zdarzenia opowiada Wanda Kazimierska ,żona Andrzeja:

...Jak tylko pan wyszedł ,to ja zaraz wstałam ,ubrałam się i zamknęłam drzwi na klucz. Potem podeszłam do okna ,bo tam po ogrodzie ktoś biegał. Spojrzałam dokładniej .Niemcy biegali między drzewami !Skoczyłam do Heńka .Mówię ,że dom otoczony przez Niemców .Nic ,nic powiedział Heniek ,zachowaj spokój. A Stasiek zamknął za mną drzwi na klucz. Zbiegłam po schodach szybko na dół ,bo tam już walili we drzwi i ryczeli: Otwierać gestapo !Otworzyłam ,było ich kilku ,z rewolwerami do mnie wymierzonymi. Zaczęli przeszukiwać wszystkie kąty ,pytać gdzie kto mieszka ,zrewidowali nasz pokój, potem dziadków, potem się kazali prowadzić na górę i pytali kto tam mieszka ,powiedziałam że brat .Razem z Andrzejem ,bo już wstał ,przeszliśmy z nimi na górę ,Brum złapał za klamkę ,szarpnął ,ale że było zamknięte ,odsunął się trochę ,wycelował pistoletem i zawołał:

Otwierać ,bo będziemy strzelali przez drzwi !

Drzwi się otworzyły i zobaczyłam Staśka ,jak za nimi stał w bieliźnie .

Ręce do góry ! krzyknął Brum. Heniek leżał na łóżku, podniósł się do połowy i uniósł ręce ,a Stasiek stał jak skamieniały .

Ty cholero ,bandyto ,nie podnosisz rąk ,a może będziesz do mnie strzelał ?...To ja cię zastrzelę pierwszy! i strzelił Staśkowi w brzuch .

To on się tak jakoś zwinął w miejscu i upadł na podłogę .Potem Brum podskoczył do Heńka .

A ty kto jesteś ?ryknął .A Heniek powiedział tylko :Moja marynarka wisi na krześle ,tam  w portfelu jest moja kenkarta....Brum sięgnął do kieszeni ,wyjął portfel ,potem kenkartę ,otworzył ją ,spojrzał powiedział ....Tak to ten!...Wstawać i ubierać się !

Heniek robił to powoli: wciągał spodnie ,potem buty, włożył marynarkę ,czapkę i kurtkę na wierzch. Gestapowcy  otoczyli go z karabinami w ręku.

Nie próbuj uciekać ,bo cię  zastrzelimy  tu na miejscu! powiedział Brum.

Wyszli z nim przed dom ,gdzie koło schodów stał samochód .Wtedy spod ściany szczytowej wyszedł i podszedł do nich jakiś cywil w jesionce i cyklistówce na głowie. Zbliżył się do Heńka ,spojrzał mu blisko w oczy i mówi:

Poznajesz mnie?...Nie!...odpowiedział Henio. Jak to?...A zrzuty w Nieborowie w lesie to kto z tobą odbierał ,co? i uderzył Henia w twarz ,ale zaraz doskoczyli Niemcy i rozdzielili ich. Wsadzili go do środka samochodu ,weszli sami i odjechali .

Później okazało się że do Warszawy.


Aresztowany Henryk Kocemba ps.,,Władysław' ',przewieziony został  do więzienia na Pawiaku w Warszawie ,przesłuchiwany w siedzibie gestapo w al. Szucha 25 .Po trzecim przesłuchaniu skatowany przez gestapowców(połamane kończyny) ,nie wróciwszy do przytomności zmarł na warszawskim Pawiaku,  22 grudnia 1943 roku .Zwłoki przekazane do kostnicy przy ul. Oczki w W-wie .Przed świętami Bożego Narodzenia   Mama  Henryka -Apolonia  uzyskała zgodę władz niemieckich na wydania zwłok Syna  ,następnie przewiozła do Łowicza gdzie złożono je w grobowcu Maślanków na cmentarzu kolegiackim.

Po wojnie prochy zostały przeniesione do rodzinnego grobowca w miejscowości Łyszkowice .

wspomnienia Apolonia Kocemba:

[...]Wydali mi ciało Heńka .Nie mogłam go poznać .Głowę miał ogoloną do samej skóry. Był spuchnięty i tak zbity ,że jego ciało miało kolor gotowanej wątroby....Wszystkimi przyrodzonymi mu otworami płynęła z niego krew ...

Niemiec ,który mi go wydawał ,powiedział : 

Twardego miała pani syna...Żeby to wszyscy oficerowie polscy tacy byli...Umarł pod kijami ,a nie powiedział ani słowa...

Zatłukli go więc kijami.[...]

 grób rodzinny - cmentarz parafialny -Łyszkowice




Henryk Kocemba wśród Żołnierzy Oddziału '' Maszynisty'' miejscowość Bobrowa gm. Łyszkowice.


Młyn - osada ,Dańek 
Fot: dzięki uprzejmości J. Kocemba



Córka Elżbieta (ur,1937 r.) wyszła za mąż za Zbysława Posłusznego ze wsi Gutkowice ,koło Głuchowa.



Dom rodziny w Seligowie fot :z roku 1974

















wtorek, 20 sierpnia 2024

80 rocznica Bitwy Oddziału ''Maszynisty'' gm. Łyszkowice

 



 ZWZ - AK gm. Łyszkowice (1939-1945)

W strukturze organizacyjnej ZWZ-AK w gminach Łyszkowice, Dąbkowice, Domaniewice i Bielawy funkcjonowały placówki, tworzące jeden rejon o kryptonimie „Fabryka”, przynależny do łowickiego obwodu „Łyska”. 

Na terenie gminy Łyszkowice ośrodek ZWZ zorganizował Feliks Binkiewicz ps.,,Zieliński'', zastępca sekretarza tejże gminy. 


Rejon Łyszkowice tworzyły trzy plutony pod dowództwem :

ppor.Jana Mitka ps.,,Jerzy'' ze Stachlewa 

ppor.Jana Różyckiego ps.,,Szpada'' z Kalenic

plut. Tadeusza Kocemby z Dańka[ osada młyniska koło Łyszkowic.]

W każdym plutonie było po kilka drużyn .


Po nieudanej próbie aresztowania Feliksa Binkiewicza przez żandarmerię niemiecką w dniu 1 sierpnia 1941 r. został on skierowany do pracy konspiracyjnej na Obszar Warszawski - Podokręg Zachodni "Hajduki" - Obwód "Skowronek" (Sochaczew) i przyjmuje ps.,,Konar'.'

Na jego miejsce komendant, por. Wajda Tadeusz ps.,,Bolesław''  Obwodu ,,Łyska'' wyznaczył ,mianował komendantem Rejonu Łyszkowice, ppor.Jana Mitka (nauczyciela ze Stachlewa) ,a po jego aresztowaniu przez łowickie gestapo dnia 21 lipca 1943 r. ppor. Jana Kapę ps.,,Ketling''.

Pluton ze Stachlewa  pod dowództwem ppor.Jana Mitka ps.,,Jerzy'' obejmował teren wsi :

Stachlew ,Sielce ,Polesie oraz drużynę ZWZ-AK  z Bełchowa .d-ca  Franciszek Tartaunus, ps. „François". Przy plutonie funkcjonowała też drużyna kobieca .Panie pełniły role łączniczek i sanitariuszek z koła PCK ,które przed wojną funkcjonowało w szkole  im.T.Kościuszki w Stachlewie. Punk sanitarny znajdował się w gospodarstwie Państwa Stań ,Stachlew II funkcjonował w czasie odbiorów rzutów z Wielkiej Brytanii na placówki odbiorcze o kryptonimach ,,Dywan '' i ,,Żaba''

Pluton z Kalenic pod dowództwem ppor. Jana Różyckiego ps.,,Szpada'' obejmował  swoim zasięgiem teren wsi :

Kalenice, Kapera, Bobrowa, Chlebów oraz częściowo Uchań Górny ,Lipce R./kolonia Sapy/,Mszadla ,Trzcianka i Teresin.

Wiosną 1943 r. z plutonu z Kalenic został wyodrębniony oddział nad którym dowództwo obiją Stanisław Borowski ps.,,Maszynista'' z drużyny z Chlebowa. Oddział ten nie podlegał od tej pory dowódcy plutonu z Kalenic. Z tego oddziału wywodzili się żołnierze  przeznaczeni  do wykonywania wyroków  śmierci z ramienia Państwa Podziemnego sądów doraźnych ,,Komórki Prawników'' z Kedywu Obwodu ,,Łyska'' na terenie gmin Łyszkowice ,Domaniewice ,Nieborów. 

Brali między innymi udział w akcji „Akcja Kośba” /kośba-wykaszanie kosą traw i zboża/

Cel: konfidenci gestapo, szmalcownicy, donosiciele i oprawcy.


plut. Tadeusza Kocemby z Dańka /osada młyniska koło Łyszkowic./ O tym plutonie jest najmniej informacji. Być może ze względu że był najbardziej narażony na dekonspirację ?


W działalność konspiracyjną zaangażowana   była cała rodzina Borowskich w tym  trzej bracia Stanisława ''Maszynisty'', Władysław, Józef i Piotr oraz siostra Marianna .Domostwo ,gospodarstwo p. Borowskich było ostoją dla zdekonspirowanych  żołnierzy ZWZ - AK z powiatu łowickiego i skierniewickiego ,poszukiwanych przez gestapo ,żandarmerię Niemiecką .

Jednym z nich był Mieczysław Tartanus ps. ''Daleki'' z Bełchowa dziś ,gm .Nieborów, a którego symboliczny grób ,mogiła znajduje się na cmentarzu w Lipcach Reymontowskich .




Mieczysław Tartanus ps. ''Daleki'' ur.12.04.1922 r. w Bełchowie .Żonaty z Marianną ,ślub 27 czerwca 1943 r. Od grudnia 1943 roku znalazł schronienie w oddziale ''Maszynisty'' w domu p. Borowskich. Aresztowany 6 maja 1944 r w miejscowości Sierakowice Prawe w domu teściowej Anny Fiałkowskiej .

Krótka historia jednego zdjęcia.

Sierpień 1944, Sierakowice Prawe pod Skierniewicami, Marianna Tartanus z córką Anną, niedługo po wyjściu z Pawiaka. 
Zdjęcie z archiwum pani Anny Czubatki z domu Tartanus

Do niemieckiej katowni Marianna trafiła 20 grudnia 1943 r. w wyniku masowych aresztowań, przeprowadzonych prze gestapo ,wśród członków Armii Krajowej pow. Łowickiego i Skierniewickiego ,w wyniku zdrady i podjęcia współpracy ,przez  dwóch członków oddziału dywersyjnego AK  z Bobrownik Kazimierza Kobiereckiego i Stefana Puchalskiego z Polesia. Marianna nie wydając męża , który zdołał ukryć się w gospodarstwie sama trafia na Pawiak , który był największym niemieckim więzieniem politycznym na terytorium okupowanej Polski. Kompleks więzienia składał się z oddziału męskiego oraz oddziału kobiecego, nazywanego Serbią .Marianna trafia tam w stanie brzemiennym. Niemcy nie mieli żadnych skrupułów przed torturowaniem i mordowaniem kobiet nawet w dziewiątym miesiącu ciąży, ale już urodzenie dziecka dawało jakieś szanse na przeżycie. Córeczka Ania widoczna na zdjęciu jest jednym z dwadzieściorga pięciorga dzieci które przyszły na świat w „Serbii” - kobiecym oddziale Pawiaka. Tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego okupanci niespodziewanie wypuścili na wolność wszystkie matki z dziećmi. Po powrocie do domu Marianna dowiedziała się ,że 6 maja został aresztowany jej mąż i że osadzono go również na Pawiaku ,przebywał tam do 30 czerwca 1944 ,skąd przysłał kartę pocztową w języku niemieckim ,w której pyta o żonę i dziecko .
Ostatnią wiadomością od Mieczysława jest szara tekturowa kartka wyrzucona z pociągu na stacji PKP -Skierniewice z datą 1 lipca  w której informuje :
,,że czuje się dobrze i wyjeżdża do obozu''
Na drugiej stronie wyrzuconej kartki znajduje się  adres osoby ,pod który znalazca miał ją dostarczyć .
Mieczysław Tartanus ps. ''Daleki'' zostaje przewieziony do obozu Gross -Rosen ,a następnie do filii AL Fünfteichen  (dzisiaj Miłoszyce w gminie Jelcz-Laskowice) Według jednego ze współwięźniów M.Tartanus zginął podczas ewakuacji obozu w styczniu 1945 r. 

To tylko jeden z przekładów tragicznych losów Żołnierzy Oddziału ''Maszynisty'' a także ich rodzin .
 

 Wiosną 1943 r. z plutonu z Kalenic został wyodrębniony oddział nad którym dowództwo obiją Stanisław Borowski ps.,,Maszynista'' z drużyny z Chlebowa. Oddział o tej pory podlegał bezpośrednio Kedywowi  Obwodu ,,Łyska'' na terenie gmin Łyszkowice ,Domaniewice ,Nieborów, przy którym działała komórka  sądów doraźnych z ramienia Państwa Podziemnego RP.
Cel: konfidenci gestapo, szmalcownicy, donosiciele i oprawcy.

Żołnierze z tego  Oddziału brali między innymi udział w „Akcja Kośba” 
/kośba-wykaszanie kosą traw i zboża/

W maju 1943 r .została przeprowadzona akcja ,której celem było zlikwidowanie szczególnie brutalnego młodego Niemca Edmunda Beck - syna wójta gm. Łyszkowice .Wyrok został wykonany z pozytywnym skutkiem.

Latem 1943 roku we wsi Skaratki gm. Domaniewice wykonano wyrok śmierci na konfidencie gestapo Ryterskim  ,który był w tym czasie  kierownikiem mleczarni. 
tym dniu wykonano również wyrok śmierci na konfidencie  Zygmuncie  Płoszańskim z Domaniewic.   


 

Jan Gajek ps. ''Stal''


7 grudnia 1943r.
W Bełchowie zlikwidowano agenta gestapo, Ludwika Żwirkowskiego ,a w Stachlewie kierownika szkoły Leona Romanowskiego .

  więcej pod linkiem : 
 
Posypały się więc wyroki ...7 grudnia 1943r.(cz.I )

https://rosariumadgdar.blogspot.com/2023/02/posypay-sie-wiec-wyroki-7-grudnia.html

Grób Nieznanego Żołnierza - Oddziału ''Maszynisty'' / gm. Łyszkowice 1944-2024 /

https://rosariumadgdar.blogspot.com/2024/08/grob-nieznanego-zonierza-oddziau.html



czwartek, 15 sierpnia 2024

Grób Nieznanego Żołnierza - Oddziału ''Maszynisty'' / gm. Łyszkowice 1944-2024 /



,,Wole zginąć z rąk Niemców ,niż zginąć od swoich''

 Mieli ruszyć na pomoc walczącej Warszawie .Życie napisało inny również tragiczny scenariusz .

Kiedy umilknie turkot karabinów ,kiedy echo przestanie powtarzać zgiełk boju ,o tym co różni zwykłe pole uprawne od pola bitwy decydujemy tylko My i nie ma ważniejszych obywatelskich obowiązków wobec bohaterów z przeszłości niż czynienie ich dzieła nieśmiertelnym .

 Krzyż z tabliczką ,owinięty drutem kolczastym najprawdopodobniej upamiętnia śmierć przez rozstrzelanie 7 rosyjskich żołnierzy. ale czy tylko ? Na pewno  upamiętnia bitwę oddziału nr 21 - ''Maszynisty '' pod dowództwem  Kazimierza Foksa ps. ''Sierp'' z Kalenic i poległych  w niej żołnierzy A K,  Zanim uroczyście odsłonięto pomnik na skrzyżowaniu dróg w miejscowości Bobrowa 20 sierpnia 1989 r. i oddano należyty hołd żołnierzom Oddziału nr.21 .Przez dekady ktoś konsekwentnie wydeptywał ścieżkę do miejsca w którym stoi krzyż, składał na mogile usypanej z kamienia wiązankę  - niejednokrotnie z polnych kwiatów i zapalał świeczkę .Zdarzało się i tak że zanim zapalił świeczkę i położył kwiaty ,musiał odnowa usypać mogiłę i postawić nowy krzyż ,gdyż komuś przeszkadzało to miejsce a szczególnie Krzyż. Przez dekady zmieniali się  ludzie ,dla których to miejsce było szczególnie ważne ,tak jak zmieniają się żołnierze pełniący honorową wartę przed   Grobem  Nieznanego Żołnierza ,którego  ideą jest uczczenie pamięci poległych  bezimiennych żołnierzy w walce o niepodległość ojczyzny .Od wielu ,wielu lat tym miejscem opiekuję się rodzina Kazimierza Foksa ps. ''Sierp'' ,który rankiem 16 sierpnia 1944 roku , poderwał do waliki swoich żołnierzy ,wzięty do niewoli wszelki ślad po nim zaginął .Dla rodziny miejsce symboliczne . 




Stan osobowy oddziału nr21 rankiem 16 sierpnia 1944 r.
11 żołnierzy radzieckich ,15 żołnierzy AK.

Stanisław Borowski / Kazimierz Foks / Maciek z Poznania / Jan Kolis/ Feliks Graczyk/  Józef Polit
/ Wojciech Cebertowicz /Władysław Płuska /Stefan Bartosik /Jan Kargiel /Stanisław Sukiennik /Mieczysław Glinka / Władysław Brzozowski / Wojciech Kiełbasa / Stanisław Winiecki .

W bezpośredniej walce ginie 3 żołnierzy rosyjskich 5 żołnierzy AK reszta dostaje się do niewoli .W nierównym boju polegli:

1 - Mieczysław Glinka ps.''Góral'' z Bobrowej
2- Władysław Brzozowski ps.''Wrzos''z Łyszkowic
3- Wojciech Cebertowicz ps.''Ostry'' z Głowna 
4- Stanisław Winiecki ps.''Zawisza'' z Łyszkowic
5- Wojciech Kiełbasa ps.''NN '' z Łyszkowic 

Do niewoli trafia :

1- Kazimierz Foks ps.''Sierp'' z Kalenic
2- Jan Kolis ps.''Grom'' z Chlebowa
3- Stanisław Bartosik ps.''Bonatr'' z Dzrzewic
4- Władysław Płuska ps.''Ryś'' z Łowicza 
5- Jan Kargiel ps.''NN'' z Zagórza 
6- Stanisław Sukiennik ps.''Wicher'' z Łyszkowic.

Wziętych do niewoli 7  Rosjan  Niemcy postanawiają rozstrzelać na miejscu dokonuje tego , oddział sotni własowców. 





Komendant Obwodu Łowicz AK krypt. ,,Łyska'' mjr. Lucjan Zieliński  ps.,,Łan,, ,zarządził zorganizowanie trzech kompanii ,które miały w nocy z 17/18 sierpnia przejść do Puszczy Kampinoskiej i przedostać się na teren Warszawy .Kompania por. Władysława Lankiewicza ps.„Mazur” (ok. 80-100 żołnierzy) skoncentrowała się w rejonie wsi Boczki, kompania kpt. Tadeusza Tyrakowskiego ps.„Kordzik” (ok. 80 żołnierzy) koło Nieborowa. 
Z rejonu północno-zachodniego krypt. ,,Fabryka'' miała wyjść kompania pod dowództwem kpt. Wiktora  Pękalskiego ps. ,,Wróbel ''w sile 120-140 ludzi ,skoncentrowana w Lasach Chlebowskich do której miał  dołączyć oddział z Koluszek ,obwodu Brzeziny pod dowództwem ,,Górala'' ,z Partyzanckiego oddziału ,,Sama'', 
W skład kompani  ,,Fabryka'' wchodził oddział partyzancki nr.21, którym dowodził plut. Stanisław Borowski ps.,,Maszynista,,  W maju 1944 r. oddział ,,Maszynisty'' liczył 42 ludzi i taki stan  osobowy utrzymywał się z małymi zmianami do połowy sierpnia .W lipcu  Lub w sierpniu dowództwo nad oddziałem objął ppor. Kazimierz Foks ps.,,Sierp,, nauczyciel z Kalenic ,zaś Stanisław Borowski został jego zastępcą .



Kazimierz Foks ps. ''Sierp''(1914-1944)


Stanisław Borowski ps. ''Maszynista''  (1916-1944)

Stanisław Borowski ur .22 października 1916 r był synem Wojciecha i Marianny z domu Fijałkowska gospodarzy z Chlebowa .Po ukończeniu szkoły powszechnej w Łyszkowicach wstąpił do szkoły podoficerskiej dla małoletnich w Koninie .
Kandydaci do szkoły musieli spełniać następujące warunki:
- posiadać obywatelstwo polskie,
- mieć ukończonych 14, a nie przekroczonych 16 lat życia,
- posiadać wiedzę w zakresie czterech klas szkoły powszechnej,
- posiadać odpowiednie warunki fizyczne, kwalifikujące ich do przyszłej zawodowej służby wojskowej.
Dwa lata później ukończył Szkołę Podoficerską Broni Pancernej w Modlinie. Wojna zastała go w garnizonie w Grodnie gdzie służył w stopniu plutonowego. Po zakończeniu kampanii wrześniowej wrócił do rodzinnej wsi .

14 sierpnia późnym wieczorem doręczono ,,Łanowi'' (mjr. Lucjan Zieliński  ps.,,Łan) w Łowiczu kolejny rozkaz dowódcy Podokręgu Zachodniego  AK zwanego też „Podokręgiem Skierniewickim '' płk. Jana Jachiecia  ps. "Roman'' -odwołujący koncentrację oddziałów które miały ruszyć na pomoc Powstaniu Warszawskiemu. Tego samego dnia 14 sierpnia  wieczorem w miejscowości Łyszkowice odbyła się odprawa na której podjęto decyzję w sprawie pomocy Powstaniu Warszawskiemu i mobilizacji oddziałów w rejonie Bielaw ,Dąbkowic ,Łyszkowic .Punkt mobilizacyjny dla oddziału ,,Maszynisty,, wyznaczono w lesie zwanym przez miejscowych Kraszewka między Chlebowem a Bobrową . Komendant obwodu Lucjan Zieliński wysłał do oddziałów wczesnym rankiem 15 sierpnia  łączników 1.Do położonych w odległości 8 km. od Łowicza Boczków (dziś Chełmońskich ) rozkaz dotarł na czas . Do Chlebowa dotarł późnym wieczorem. 


Lucjan Zieliński  ps. ''Łan ''


Franciszek Jan Jachieć ps. ''Roman ''


Do wieczora oddziały niemieckie otoczyły wszystkie lasy .Koło gajówki w miejscowości Mszadla gm. Słupia(dziś gm. Lipce Reymontowskie) niedaleko Chlebowa, 15 sierpnia przed wieczorem ,doszło do potyczki Niemców z pododdziałem koluszkowskim Armii Krajowej pod dowództwem ,,Górala'' ,obwodu Brzeziny , z Partyzanckiego oddziału ,,Sama'', który zdążał na miejsce koncentracji .Bez strat własnych żołnierze oddziału  ,zdołali się bezpiecznie wycofać z potyczki. 

  

,Sierp,, po naradzie z ,,Maszynistą postanowili pozostać na miejscu .Decyzja  ta  okazała się decyzją która zaważyła na dalszych losach Żołnierzy oddziału nr 21.Nie wykorzystano szansy wolnego jeszcze przejścia w kierunku Bobrowej i stamtąd dalej w kierunku Głowna lub Nadolnej. Taka  Możliwość istniała jeszcze przez parę godzin ,gdyż tamtędy przedostał się do oddziału  i odjechał - Łącznik . 

16 sierpnia w czesnym rankiem Niemcy  rozpoczęli przeczesywanie lasów ,podchodząc na odległość 20 -25 metrów od stanowisk żołnierzy ,,Maszynisty,, którzy odpowiedzieli ogniem .Rozpoczęła się nierówna bezpardonowa walka słabo uzbrojonego oddziału liczącego o26 ludzi z dobrze uzbrojonymi i zaprawionymi w walkach oddziałami Niemieckimi w sile Batalionu ok.700 do 1000 tys ,,żołnierzy,,

oddajmy głos ''Maćkowi'':

''- Przyjechałem do Pana od komendanta ''Wróbla ''(Wiktor Pękalski) należy odwołać koncentracje i wstrzymać wszelkie kontakty na Łyszkowice .Tam są drogi obstawione i kontrolowane przez wermacht .Oddział ''Sierpa'' jest  rozbity. Bronią się jeszcze poszczególne grupki ,reszta kto nie poległ ....w rozsypce .Niemcy przeczesują laski ,pola i wsie.

Strzelają do każdego mężczyzny poza domem .Z domów  - zabierają.  

- Oddział nocował w Chlebowie w stodołach Komendant ''Sierp'' musiał wiedzieć o koncentracji Niemców ,bo żołnierze spali w ubraniach ,z bronią przy sobie. Pobudkę zarządził o 3 nad ranem i od razu zaszyli się w zagajnikach ,podzieleni na dwie grupy :połowa pod dowództwem ,,Sierpa'' w jednym miejscu ,a druga nie opodal -pod dowództwem ,,Maszynisty''.

Nad ranem usłyszeli huk motorów ,Niemcy jeżdżąc po przesiekach zajmowali stanowiska ogniowe. Po pewnym czasie usłyszeli ,że tuż przy nich zatrzymał się jeden z samochodów i rozległa się komenda wydana po niemiecku :

„Maschinengewehre auf Stellungen“

Na ten głos tak bliski i tak groźny ,któryś z chłopaków nie wytrzymał nerwowo : poderwał się i zaczął uciekać przed siebie.

Niemcy zaraz obłożyli ogniem z broni maszynowej ich kryjówkę ,rozległy się krzyki komend i jęki rannych ,żołnierze zaczeli się wycofywać spod ognia ,uciekać .

- Zacząłem uciekać i ja, wyczołgałem się z zagajnika i wczołgałem w kartofle, potem z kartofli dotarłem do kupek zboża i tu skryłem się między snopki. Nadeszła taka chwila ,że Niemcy poszukując nas przybliżyli się do mnie ,rozwalając kolejno owe mendelki. Przewrócili osiem i kiedy już myślałem ,że przepadłem ,następnej tej mojej nie ruszyli ,odeszli. Skorzystałem z tego ,opuściłem snopki i wdrapałem się na gruszkę....Następnie przedzierając się przez pola ,laski i wsie zdołałem dotrzeć do Łyszkowic ,gdzie o zameldowałem się u komendanta ''Wróbla''.
('Maciek'' Maciej Szumowski  syn inspektora szkolnego wysiedlonego z Poznania )


Wspomnienia Antoniego Wysockiego ps. ''Jastrząb '':

''Krytycznego dnia t. j 16 sierpnia 1944 r. o godzinie 1 min .30 dostałem od dowódcy  polecenie przekazania wiadomości oddziałowi ''Zagroda '' z Łyszkowic ,by zabrano broń maszynową 7 stenów oraz radiostację ''Rebekę' 'ze zrzutu w Bolimowie i by żołnierze ''Zagrody'' dołączyli do oddziału nr.21 o godzinie 6:30 w miejscowości Słomków ,koło młyna znajdującego się przy Bażantarni .Stamtąd oddział leśny miał przebić się przez Puszczę Mariańską do Puszczy Kampinoskiej . Wiadomość przekazałem ogniomistrzowi Henrykowi Wójtowiczowi ps. ''Zeus'', plut. Ignacemu Taczanowskiemu ps. ''Jastrzębiec'' i Edmundowi Tetzlaffowi ps. '' Kowal'' .Wracając do swojego oddziału zauważyłem od strony Kalenic dużo żołnierzy Niemieckich ,którzy tyralierą wchodzili do lasu słychać było ostrą strzelaninę ,wycofałem się w stronę Łyszkowic.''


Jak po latach wspominali uczestnicy tamtych wydarzeń z dnia 16 sierpnia /Jan Kolis ps.''Grom'' - Feliks Graczyk - Józef Polit ,chwilami wydawało im się że ziemia unosi się do góry i opada ,nawały ogniowe były tak gwałtowne że nie mogli unieść głowy ,aby odpowiedzieć ogniem .W czasie walki w młodniku dębowym  w pierwszych minutach wymiany ognia Niemcy ponoszą znaczne straty ,lecz szybko opanowują sytuację i otwierają huraganowy ogień na stanowiska partyzantów .Trwała nierówna bezpardonowa walka garstki słabo uzbrojonych Żołnierzy AK i Rosjan z dobrze wyposażonymi i wyćwiczonymi ,zaprawionymi w wielkich i małych bojach Niemcami i Własowcami.  W pewnym momencie odział dzieli się na dwie grupy ,,Sierp,, postanowił przebić się w kierunku Bobrowy z zamiarem  dostania się do drugiego pasma lasów w okolicach Lipiec. Należało zatem przeskoczyć wpierw przez otwarte pole szerokości około 300 m .Jednak i tu Niemcy mieli swoje pozycje dobrze obsadzone .Od serii z ckm. zginął pierwszy radziecki żołnierz ,który obsługiwał Brena /brytyjski ręczny karabin maszynowy projektu czechosłowackiego/ którego przejął Jan Kolis strzela do wyczerpania amunicji. Niósł go jeszcze kilkanaście kroków ,ale karabin bez amunicji staje się zbędnym żelastwem -  - wyrzuca go więc w krzaki jeżyn.  
Część oddziału  dopada lasku w którym dziś stoi Krzyż z Tabliczką  jedni giną drudzy dostają się do niewoli.  Z potyczki cało wychodzi  Stanisławowi Borowskiemu ps. "Maszynista'' , któremu udaje się cudem ominąć pierścień okrążenia  w kierunku na Pszczonów i Maciakowi z Poznania, któremu życie ratuje mendelek z ułożonych snopków zboża .Cało z obławy udaje się też wyjść jednemu z żołnierzy radzieckich Stiepanowi  Kotioł,, który to po wkroczeniu Armii Czerwonej do Łyszkowic po potwierdzeniu przez mieszkańców, że nie należał do Własowców został przydzielony do
kompani karnej i wyruszył dalej na front .Ostatnia od niego wiadomość była taka, że został
ranny pod Berlinem.


    



 Wziętych do niewoli Żołnierzy , Niemcy zaprowadzili do Chlebowa i umieścili w zagrodzie rodziny Bombów i tam przeprowadzili przesłuchanie .Na oczni świadkowie twierdzili ,że schwytani partyzanci powiązani byli drutami i musieli leżeć twarzami do ziemi. Rannego Stefana Bartosika z Drzewiec ps.,,Bonart'' przywiązali do koła młockarni i katowali.  
Z wziętych do niewoli partyzantów przeżył tylko Jan Kolis ps.,,Grom'' dzięki kolegom ,którzy potwierdzili jego tłumaczenie ,gdzie oświadczył ,że pracuje u gospodarza w czasie żniw ,a w lesie  znalazł się przypadkowo ,w drodze do pracy i nie ma nic wspólnego z walką ,ani z oddziałem partyzanckim. 
Wzięci do niewoli partyzanci prawdopodobnie przewiezieni zostali do siedziby gestapo w Łowiczu ,dalszy ich los nieznany .Wiadomo tylko ,że poprowadzono ich w stronę Makowa i ślad wszelki po nich zaginął . 

Gdy Niemcy wyszli z lasu ''Maszynista'' wrócił w rejon prowadzonej wcześniej walki ,by przeszukać teren .Tam spotkał swojego brata Piotra i Janinę Graczyk ,którzy w tym samym celu znaleźli się w lesie  Znaleziono dwóch rannych żołnierzy :Feliksa Graczyka (brata Janiny)i Józefa Polita z Bobrowej. Po udzieleniu pierwszej pomocy rannym , pod osłoną nocy przetransportowano ich do szpitala w Głownie ,gdzie zajął się rannymi i wyleczył dr. Jerzy  Stanisławski. 

Należy też wspomnieć żołnierzy radzieckich ,którzy wiosną 1944 roku uciekli z transportu kolejowego na trasie Skierniewice -Lipce .Znaleźli schronienie na terenie gminy Łyszkowice i weszli w skład oddziału ,,Maszynisty,,  1 kapitan 2 lejtnantów  i 7 szeregowych. Z żołnierzy radzieckich ocalał tylko Stiepan Kotioł . 

W następnych dniach po bitwie Niemcy tropili w okolicy ocalałych partyzantów i nękali okoliczne wsie swymi najazdami. Któregoś dnia przyjechali żandarmi w samochodzie mieli aresztowanego Władysława Płuskę ps.,,Ryś''- poznała go siostra ,,Maszynisty''. Z katowanego ,zmaltretowanego wozili po terenie ,zwłaszcza w Chlebowie ,by wskazał ludzi i domy w których bywał ,by rozpoznał tych ,którzy udzielali pomocy partyzantom. Nie wydał nikogo. Został zastrzelony na skraju lasu znajdującego się po prawej stronie drogi Chlebów -Święte Laski.

Niewiele  dłużej żył ,,Maszynista''. W dniu  1 września wracając z odprawy dowódców z Łyszkowic do Chlebowa koło wsi Kalenice zauważył  podwodę wiozącą żandarmów ,Volksdeutschów.
 .Skręcił w boczna drogę ,przy której stało kilka zagród i gęste zadrzewienie ,umożliwiające ucieczkę. Lecz żandarmi dostrzegli go i rozpoznali ,byli to miejscowi Niemcy z Kolonii Łyszkowice -Budki ,a jednocześnie jego szkolni koledzy.   Kule dosięgły go ,gdy dobiegał do młodego młodnika.
 


  

Dziś o tamtych wydarzeniach ,które rozegrały się wczesnym  rankiem 16 sierpnia 1944 roku w lesie zwanym przez miejscowych Kraszewka między Chlebowem , a Bobrową ,potomnym przypomina pomnik ,ku czci i pamięci żołnierzy leśnych z Oddziału Partyzanckiego ,,Maszynisty'' nr 21,który uroczyście odsłonięto 20 sierpnia 1989 roku w miejscowości Bobrowa ,gmina Łyszkowice oraz cmentarze parafialne w Łyszkowicach ,Głownie ,Domaniewicach ,Łowiczu ,Lipcach Reymontowskich i Krzyż między Chlebowem a Bobrową .
















Istnieje rodzinny przekaz ostatnich słów ,które Kazimierz Foks ''Sierp'' miał wypowiedzieć żegnając się z żoną :

,,Wole zginąć z rąk Niemców ,niż zginąć od swoich''

W jakim kontekście ,okolicznościach  i dlaczego użył takich słów ,pewnie nie dowiemy się nigdy?
 









Dokumenty Kazimierza Foksa ps. ''Sierp'' ,które zostały znalezione w lesie Kraszewka po bitwie .



Kazimierz Foks ,urodzony 11 lutego 1914 r.w Kalenicach w parafii Pszczonów gm. Łyszkowice. Syn Józefa i Marianny z domu Kruk .Po ukończeniu szkoły powszechnej w Łyszkowicach wstąpił w 1929 r. do Państwowego Seminarium Nauczycielskiego w Łowiczu .W 1934 zdał tam egzamin na nauczyciela dyplomowanego szkół powszechnych. Powołany do służby wojskowej w 1935 r. ,gdzie ukończył dywizyjny kurs podchorążych rezerwy w 18 p.p w Skierniewicach .Żonaty z Lucyną Grzegorczyk .Ślub odbył się 31 lipca 1943 r w Waliszewie .Bratem Kazimierza był zmarły 22 marca 2003 r ks. Franciszek Foks ''Franio'' prałat - kanonik Kapituły Metropolitalnej Warszawskiej ,który uczestniczył w uroczystościach odsłonięcia pomnika w Bobrowej w 1989 roku. Bratem Kazimierza był również Stanisław wieloletni pracownik ,urzędnik gminy Łyszkowice.

( Łowiczanin 22.06.2023 r. -Kwartalnik historyczny artykuł :
''Tragiczne losy nauczycieli z Popowa Głowińskiego '' ,autor : Tomasz Kłos)


 Kazimierz Foks ,przed bramą kościoła ,gdzie pierwszą posługę jako wikariusz pełnił brat Franio w parafii pw. św. Klemensa P.M. w Klembowie.
 

/ Serdeczne podziękowania dla Tomka Wysockiego , Zbigniewa Sukiennika oraz rodziny p. Malesów i  Foksów /





Pomnik w miejscowości Bobrowa gm. Łyszkowice , według projektu jednego z Żołnierzy oddziału nr21 - Antoniego Wysockiego ps. ''Jastrząb''

wtorek, 6 sierpnia 2024

''TU POLEGLI ŚMIERCIĄ ...10 Sierpnia 1943 r./,,Zdrada o świcie ''/


Przy wjeździe  do rezerwatu przyrody ''Źródła Borówki '' na końcu wsi Retniowiec ,znajduje się obelisk z tablicą upamiętniającą potyczkę oddziału partyzanckiego z żandarmerią niemiecką w okresie II wojny światowej .



Retniowiec w latach 1973–1976 wieś  położona w gminie Maków, w latach 1977–1982 w gminie Łyszkowice, dziś w gminie Lipce Reymontowskie.

O okolicznościach potyczki oddziału partyzanckiego '' 9 PUŁKU PIECHOTY KORPUSU BEZPIECZEŃSTWA '' niewiele wiadomo?

W dostępnych publikacjach możemy przeczytać :

10 sierpnia 1943 pod Retniowcem w pow. skierniewickim w bitwie oddziału partyzanckiego z Niemcami zginęło 4 nieznanych partyzantów. Ciała 4 zabitych pochowano na skraju lasu ,a w roku 1947 ,przeniesiono na lipiecki cmentarz ,spoczęli w zbiorowej mogile na cmentarzu w Lipcach Reymontowskich. 

Cmentarz w Lipcach Reymontowskich 


Miejsce pierwszego spoczynku 4 partyzantów.


,,Zdrada o świcie ''w piękny sierpniowy poranek najpierw rozpętało się piekło potyczki ,w której zaskoczeni partyzanci byli bez  szans szukając ratunku w okolicznych domostwach  .Ci ,którym udało się uciec ,przedstawiają swoją wersję wydarzeń ,natomiast Ci ,którzy pozostali na miejscu ,zmagają się z bolesną historią owianą mgłą tajemnicy . W sierpniowe  dni poprzedzające całe tragiczne wydarzenie z 10 VIII 1943 roku   ,poprzedziła tragedia 17 chłopaka, który zginął broniąc swojego dobytku ,gospodarstwa przed rabunkiem  .Ta tragedia wywołała psychozę strachu wśród mieszkańców ,którzy wrogo odnosili się do obcych pojawiających się w pobliskim lesie a także we wsi .Prawdopodobnie przypadek sprawił ,że o oddziale partyzantów dowiedzieli się mieszkańcy ,a potem ktoś , zaalarmował posterunek żandarmerii .

1943 roku w Skierniewicach  miała powstać Kompania szkoleniowa 9 pułku piechoty Wojskowego Korpusu Bezpieczeństwa ,podporządkowana AK ?W skład ,której wchodzili  ,,spaleni'' w Warszawie ,,żołnierze'' ,między którymi był Wojciech Gołębiewski z Warszawy .który w latach przedwojennych przyjeżdżał z rodzicami do Retniowca na letnisko .W kompani ,oddziale 9p.p.W.K.B miało być ok 50 osób .Gdy podzielony miał przemieszczać się w kierunku lasów spalskich ,na postój ,odpoczynek wybrał znane Gołębiewskiemu gospodarstwo p. Grocholów ,położone z dala od innych domostw pod samym lasem .Podzieloną kompanią w liczbie 24 żołnierzy ,która zamelinowała się w gospodarstwie miał dowodzić Tadeusz Ochota.    

W tej potyczce pod Retniowcem z żandarmerią niemiecką ,miał brać udział jeden z mieszkańców Skierniewic i być za nią  odznaczony ''Krzyżem Virtuti Militari  '' Tadeusz Zwierzchowski (1921-2008)  .Popularyzator historii i najważniejszych wydarzeń z przeszłości  miasta Skierniewice , inicjator utworzenia Izby Historii Skierniewic, długoletni radny i prezes Towarzystwa Przyjaciół Skierniewic. Uhonorowany tytułem „Zasłużony dla Miasta Skierniewice” w 1997 roku. 

 Prawdy o tych tragicznych wydarzeniach  pewnie nie dowiemy się nigdy ,oprócz tej że w sierpniu 1943 roku we wsi Retniowiec ,wydarzyły się dwie tragedie w których życie straciło pięć osób .   


Tadeusz Zwierzchowski (1921-2008)



/Serdeczne podziękowania dla p. Zbyszka Sukiennika ,mam nadzieję że to nie ostatnia nasza wspólna ,,przygoda'' z historią naszego regionu/

 

Profanacja i kradzież obrazu ''Świętej Rodziny'' - Miedniewice 1907 r.

   W dniu 6 czerwca , zbrodnicze ręce targnęły się na cudowny obraz Matki Boskiej w Miedniewicach. Obraz oprawiony był w złote ramy, wysadza...