Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 kwietnia 2023

Stara wieś Mszadła ,dziś Mszadla

Pocztówka Mszadli 1915 r.
Galeria Staroci i Pamiątek Regionalnych



,,mszadła '' miejsce modlitwy chrześcijan ,miał być tu kościół ,miał stać w pobliżu źródła miejscowego strumienia po prawej stronie drogi do Bobrowy w lesie Bukowiec .Wąwóz ,z którego wypływa źródło jest do dziś widoczne . W czasach zaboru rosyjskiego tereny te należały do carskiej rodziny Romanowów , po polowaniach urządzano tu przyjęcia pod gołym niebem. 

Stara wieś Mszadła , skupiona dookoła pięciu stawów ,zabudowana w kształcie owalnym z dużym placem i trzema stawami w środku .Dwa dalsze stawy leżały już na krańcach wsi od strony wschodniej .Kształt i sposób zabudowania ,położenie geograficzne wskazuje na obronność miejsca ,a tym samym i na dawność jej pochodzenia .Wieś stanowiła kompleks zamknięty ,była ogrodzona drewnianym ostro zakończonym parkanem. Do wsi  wjeżdżano trzema drogami .Na wjeździe do wsi znajdowały się trzy bramy .Na noc bramy były zamykane na ciężką zasuwę  ,klucz do bram zawsze miał sołtys lub stróż nocny ,którego zadaniem było alarmowanie gromady w razie grożącego niebezpieczeństwa ze strony dzikich zwierząt ,złych ludzi czy pożaru .Jedna z tych bram stała bezczynie jeszcze około 1800 roku. Wspominał o niej  mieszkaniec Mszadli - Marcin Malesa ,będąc wyrostkiem ,otworzył tę bramę przejeżdżającemu szlachcicowi i otrzymał za to jeden grosz .

[Wnuk wspomnianego Marcina Malesy sprostował, że za otwarcie bramy szlachcicowi carskiemu  Dziadek otrzymał jednego talara. Być może był to ktoś z carskiej rodziny ,a może sam Car ,który w tych stronach polował .]

Wieś Mszadla powstała w 1361 roku w miejscu dawnego lasu Lyubyn .W miejscu tym osadnicy wykarczowali 8 włók roli, a sołtys otrzymał dziewiąty łan wolny ,ale wiemy ,iż 15 maja 1359 roku - Książę mazowiecki Ziemowit III poświadcza arcybiskupowi gnieźnieńskiemu Jarosławowi Bogorii Skotnickiemu przynależność wsi Luben (Mszadla) do dóbr kościelnych zwanych kasztelanią łowicką ,a w późniejszym czasie zwaną Księstwem Łowickim .  1361 r. Arcybiskup gnieźnieński Jarosław nadaje niemieckie prawo średzkie wsi Luben (Mszadla). Sołectwo sprzedaje Tomisławowi z 9 łanami wolnymi oraz dochody z karczmy i od rzemieślników. Mieszkańcy otrzymują 12 lat wolnych od świadczeń feudalnych. Nazwa ,,Luben ''opiera się na dość rzadkiej nazwie osobowej - luba. Nowa nazwa wsi jest pochodzenia topograficznego i oznacza mchy leśne ,ale może też oznaczać miejsce modlitwy chrześcijan ,,mszadła '' .W tamtym czasie wieś utrzymywała pasterza owiec ,który codziennie pasł i strzegł dobytku gromady ,,spędzając je na noc do wsi i oddając właścicielom .

W pierwszych latach XIX wieku wieś liczyła 13 zagród ,a w okresie drugiej komasacji ,czyli w 1886 roku miała już 53 zagrody .Przyrost ludności i druga komasacja spowodowały rozrost wsi ,tworząc cztery nowe kolonie : Lipiecką ,Sabinów ,Krzywą i Siciska .  



Dekretem carskim  z 9 lipca 1822 roku wskazano granice księstwa łowickiego , nie obejmowały one ekonomii (klucza) Głuchów, w tym Mszadli i okolicy. We wsi jest 28 gospodarstw i 11 komorników, 225 mieszkańców, 29 domów, 27 stodół. Zwierzęta:25 koni, 66 wołów, 42 krowy, 46 szt. jałowizny, 174 owiec, 39 świń. 

1829 roku , ekonomię Głuchów w tym Mszadlę i okolice z powrotem  przyłączono do Księstwa Łowickiego. We wsi jest 217 mieszkańców, w tym 115 mężczyzn i 102 kobiety.

Pierwszego stycznia 1867 roku ,Mszadlę włączono do nowo utworzonej gminy Słupia w nowo powstałym powiecie skierniewickim w guberni warszawskiej ( zabór rosyjski).  

1902 r. - wieś w powiecie skierniewickim, gmina Słupia, parafia Lipce, sąd Okręgowy I Dębowa Góra.

1903 r.-we wsi Mszadla wzniesiono 4 krzyże: przy skrzyżowaniu dróg do Wólki Krosnowskiej i Kotulina, kolonii Sabinów (przy łuku drogi), na granicy pól kolonii Sabinów i wsi Zagórze oraz na granicy pól Mszadli i Sicisk. 

20.X .1933 r, - Rozporządzeniem Wojewody Warszawskiego uporządkowano sieć osadniczą poprzez utworzenie gromad (sołectw), do których włączono poszczególne kolonie, przysiółki i osady. Ustalono, iż sołectwo Mszadla stanowić będzie wieś Mszadla, Mszadla Serwitut i Mszadla Siciska. 

10 września 1939 r.
Pacyfikacja wsi Mszadla ,Teresin, Mikuły
Zidentyfikowano ponad 68 ofiar, w tym 41 z Mszadli.
Dziś tamte tragiczne wydarzenia ,które wydarzyły się 82 lata temu upamiętnia pomnik przy drodze wojewódzkiej 704 między Łyszkowicami a Brzezinami .
Miejscowości zostały zajęte w dniu 9 września przez niemiecką 10 Górnobawarską dywizje piechoty ,dowodzoną przez Generalleutnant Conrad von Cochenhausen. Następnego dnia, około godz. 9.00 rano ,wojska niemieckie zaczęły otaczać poszczególne gospodarstwa w Mszadli w pewnym momencie rozpoczęła się bezładna strzelanina. Zginął wówczas zastrzelony Franciszek Kołodziejczyk, a od wybuchu granatu dwójka  jego dzieci , Leoś i Krysia ,żona Genowefa cudem ocalała w późniejszym czasie drugi raz wyszła za mąż za Jarosa   .Na skutek wybuchu granatów i strzelaniny w płomieniach stanęło 30 zabudowań gospodarskich. Następnie do zagrody Józefa Kozłowskiego spędzono miejscową ludność ,uciekinierów i mieszkańców dwóch wsi Mikuły i Teresina .Około godziny 11 ,gdy zgromadzono ponad 100 osób w tym jedną kobietę ,jednego Pana w podeszłym wieku ,10 młodocianych i 4 dzieci ,dokonano egzekucji .Wszystkich rozstrzelano ,dających znaki życia dobijano .Zwłoki spalono w stodole Pana Józefa .W tym samym czasie w gospodarstwie Stanisława Lebiody ,dokonano drugiej egzekucji ok 30 osób .W sąsiedniej Dąbrowie Mszadelskiej ,zastrzelono pojedynczo w różnych zagrodach 11 osób ,w tym dwójkę dzieci Franciszka Kołodziejczyka .
W wyniku podpaleń i egzekucji dokonywanych przez żołnierzy niemieckich 10. dywizji piechoty zginęło około 150 osób. 




9 .XII.1972 r.  - Sołectwo Mszadla włączono do gminy Godzianów 

01.IV .1973 - Sołectwo Mszadla włączono do nowo powstałej gminy Lipce. Pierwszym naczelnikiem Gminy został Włodzimierz Napieracz. W skład gminy wchodziły wsie: Lipce, Drzewce, Mszadla, Mszadla Siciska, Wola Drzewiecka, Wólka Krosnowska, Wólka Podlesie, Chlebów. 




       Tabliczka sołtysa Mszadli z czasów zaborów.

Sołtysem w latach 1904 do 1914 był Stanisław Klimczyk.

Galeria Staroci i Pamiątek Regionalnych


 (Jeśli by przyjąć za dobrą monetę ,legendę  o istniejącym kościele przy źródełku strumienia ,gdzie chrześcijanie mszy słuchali  w lesie Bukowiec  , to był by to drugi kościół w Księstwie Łowickim  po którym została dziś tylko  legenda ,tak jak po tym w Zapadach ,który znajdował się na jeziorku, a monstrancja z tego kościołka ma znajdować się w Godzianowie ?) 




 

sobota, 22 kwietnia 2023

Artur Zawisza Czarny ( 1809-1833 ) z miasta Sobota ,pow. Łowicz.

 


Pochodzący spod Łowicza bohater Powstania Listopadowego bardzo często mylony jest ze sławnym Zawiszą Czarnym z Garbowa ,który  w bitwie pod Grunwaldem miał uratować królewski sztandar, choć nie ma na to twardych dowodów ,a w kilka lat po bitwie pogonił przerażonego i wrzeszczącego ze strachu papieża Marcina na soborze w Konstancji ,działo się to 4 maja 1418 roku ,dodając przy tym  że honoru króla i narodu będzie  bronić [gębą i ręką] słowem i orężem .

Bohater z pod Łowicza urodził się kilka wieków później .Przed śmiercią miał powiedzieć: 

„Gdybym miał sto lat żyć, wszystkie bym ofiarował mojej Ojczyźnie”.

Słowa te zostały wyryte na pamiątkowym głazie ,który ściągnięto z rodzinnej Soboty bohaterskiego partyzanta, który umieszczono na poświęconym mu pomniku w Alejach Sienkiewicza w Łowiczu, który został uroczyście odsłonięty 16 października 1938 roku.


Fotografia z zakończenia prac porządkowych przy pomniku, wykonana na trzy dni przed uroczystością. Pomnik projektował  architekt Ryszard Pawłowski przy współpracy ze studentem ASP Zdzisławem Pagowskim z Łowicza.

Miejsce urodzenia Artura Zawiszy było przed wybuchem II wojny ulubionym miejscem biwaków łowickich harcerzy. Na tle zamku w Sobocie dh Henryk Nałęcki i harcerki łowickiego gimnazjum żeńskiego, fot. z 1926 r. z archiwalnego zbioru fotografii.



W roku 1744 dobra Sobockie nabył Wincenty Zawisza, łowczy łęczycki i szambelan króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Po nim trafiły one w ręce syna Cypriana, a następnie wnuka Artura. Skonfiskowany przez władze carskie majątek Artura wykupił jego brat August Zawisza, który na fundamentach starej budowli wzniósł neogotycki pałacyk .W 1890 roku kupił go Artur Stokowski z żoną, wzbogacając o wspaniały park w stylu angielskim, a po Stokowskich zamieszkali tutaj Wiktor i Bogna Przegalińscy, którzy nabyli majątek w 1927 z przeznaczeniem na hodowlę koni . W czasach PRL-u dobra rozparcelowano pomiędzy PGR a Państwową Stadninę Koni w Walewicach, sam zaś pałacyk przekształcono w wielorodzinny budynek mieszkalny.


Adam Mickiewicz ,który z goryczą przyjął wieść o ,,nieustraszonym męstwie ''i męczeńskiej śmierci Zawiszy ,wyjaśnił ,że,, człowiek pełen poświęcenia może pomylić się tylko względem siebie ,może siebie zgubić ,względem Ojczyzny jest ON nieomylny !''.Dlatego ,,życzliwe wspomnienie '',o które Artur Zawisza Czarny prosił w swym testamencie ,zawsze otaczać będzie Jego bohaterskie imię.






Urodził się za czasów Księstwa Warszawskiego ,24 listopada 1809 r.,w miejscowości Sobota nad Bzurą ,w powiecie łowickim .Zawiszowie posiadali wówczas dobra :Sobota ,Łagiewniki oraz Bałuty .Wychowaniem Artura zajmowała się przede wszystkim matka Maria z Karnkowskich ,a w nagrodę za swój serdeczny trud zyskała jego dozgonną miłość synowską . O szczerości tego uczucia mówią listy ,jakie pisywał do niej od 1822 r. aż do tragicznego dnia w dzień listopadowy 1833 r. do ostatnich chwil przed straceniem na szubienicy .Egzekucja odbyła się publicznie w mroźny ranek  26 listopada 1833 r. roku na placu kaźni w Warszawie ,między rogatkami Wolskimi i Jerozolimskimi .(Po powstaniu listopadowym na placu organizowano egzekucje skazańców politycznych. Od 1929 r. plac nosi nazwę Artura Zawiszy Czarnego ) Dzisiejszy plac Zawiszy położony jest przy skrzyżowaniu jednego z najstarszych traktów starej Warszawy, prowadzącego do Grójca i Krakowa, oraz Alej Jerozolimskich, które powstały w drugiej połowie XVIII wieku jako droga dojazdowa do Nowej Jerozolimy. Do końca XVIII wieku prawo nie zezwalało Żydom na osadnictwo w Warszawie, więc utworzono Nową Jerozolimę – żydowskie miasteczko poza granicami miasta.
Partyzantkę rozpoczął w nocy z 30 kwietnia na 1 maja 1833 r. Z małym oddziałem przeprawił się w przebraniu chłopskim  do Królestwa przez Drwęcę .Po napadzie na pograniczną straż kozacką w Radzikach Małych ,partyzanci tułali się po polach lub zbierali po kryjomu w lasach ,bądź w okolicznych dworach i osadach. Wszędzie ścigał ich wróg ,poinformowany o wyprawie do Królestwa ,przez władze Pruskie ,które wtedy nie utrudniały emisariuszom przejazdu do kraju pragnąc ,aby 
,,co najwięcej Polaków przeszło do Królestwa '',a potem ...
,,na szubienicę i na Sybir''.

W dniu 14 czerwca 1833 r. w lesie koło Krośniewic ,oddział jego został otoczony przez huzarów rosyjskich .Zawiszę w raz z ujętymi towarzyszami broni w tym jednego dezertera z armii rosyjskiej  ,osadzono u karmelitów na Lesznie w Warszawie ,gdzie przed powstaniem 1830 r. więziono Waleriana Łukasińskiego ,a po upadku powstania Piotr Wysockiego .
W liście pisanym z więzienia zapewniał matkę :,,O! z jaką dumą pójdę na szubienicę ,mając pewność ,że jutrzenka wolności zaświeci mojej Ojczyźnie  .Od czasu jak tu jestem ,ani przez dwie godziny nie myślałem o losie ,który mnie czeka. Co mi największą przykrość sprawia ,to tyle osób zamieszanych w tę sprawę .Moi inkwizytorzy wiedzą więcej niż ja''
Zapadł wyrok skazujący Zawiszę  na śmierć tzw.  hańbiącą ,przez powieszenie .Jego matka ,bliska obłędu ,z rozpaczy wysłała petycję do cara .Odpowiedzi nie było .Feldmarszałek Paskiewicz w latach 1832–1856 namiestnik Królestwa Polskiego ,również pozostał głuchy na jej błagania i wyrok konfirmował. Legenda głosi ,że ubliżył kobiecie ,a wtedy rzuciła na niego przekleństwo 
,,Bodajeś skonać nie mógł ! .''

W mroźny  listopadowy poranek o godzinie ósmej odczytano wyrok. Wojsko prezentowało broń. Na podstawie relacji świadka tej egzekucji generała  Mikołaja Berga .
Artur Zawisza zwrócił się do stojących w pobliżu oficerów rosyjskich z zapytaniem :,,Czy nie ma tu kogoś ,kto by przekazał mojej matce moje ostatnie słowa ?'' Podszedł do niego adiutant gubernatora Wittego ,kpt.Masson.
 ,,Proszę powiedzieć mojej matce, że umieram godny jej. ''
Słowa te jak dodaje Berg , 
,,wszyscy bliżej stojący słyszeli ''.wtej  chwili odezwały się werble ,a potem rozległy się trzy salwy ,zgłuszone jękiem tłumu .Padli trzej partyzanci :Aleksander Palmart, Stefan Giecołd i Edward Szpek. Zawisza patrząc na ich śmierć ,zapytał z wyrzutem :
,,Dlaczego nie umieram śmiercią wojskową?''
Zaczęto odziewać go w śmiertelną koszulę .Zerwał ją i odrzucił .Chciano zawiązać mu oczy ,wtedy szarpnął się, zdarł chustę i zamoczył ją we krwi po rozstrzelanym przed chwilą współtowarzyszowi walki. Chustę rzucił w twarz najbliższego żandarma ze słowami :
,,Zanieś to mojej matce' '.Kiedy zbliżył się do niego ksiądz ,Zawisza sam wszedł na rusztowanie na którym była szubienica specjalnie uszykowana dla niego ,stanął dumnie i zawołał głośno:

,,Gdybym miał sto lat żyć, wszystkie bym ofiarował mojej Ojczyźnie”.

Zawisza jak dalej sumienie notował Berg :,,przez cały czas do chwili egzekucji stał wyprostowany z głową wzniesioną do góry''
Stracenie Zawiszy wspomina też kniaź Szczerbatow wywarło ogromne wrażenie na całej ludności Królestwa Polskiego ,a zwłaszcza na mieszkańcach Warszawy.
Car Mikołaj I ,w odpowiedzi na raport Paskiewicza , pisał: 
,,Duch z jakim umierał Zawisza dowodzi ,jak silnie Polacy przejęci są swą sprawą piekielną .....''

Artur Zawisza Czarny w dniu 20  marca 1833 roku ,napisał testament ,jakby przeczuwając ,że czeka go szaleńcza misja, walka i szubienica .Testamentem przekazał ,,wieczną zemstę i wieczną nienawiść do wszystkich despotów i samowolnych ustaw ,prosząc o życzliwe wspomnienie po swojej śmierci ''.

Pisałem w Turznie dnia 20 marca 1833 r.
ARTUR JAN EDWARD CZARNY ZAWISZA

,,Jeśli przeznaczenie nie da mi doczekać prac moich owocu, majątek jaki po mnie pozostanie, życzyłbym sobie mieć podzielony na tyle części, iżby każda na utrzymanie jednej wystarczyła rodziny i te pracowitym rozdane włościanom. Franciszek Szilke i Bartłomiej Walcndowski pierwszymi by byli do udziału w tym podziale. Nie obchodzi mnie wcale, aby ci, którym się coś z tego dostanie, wiedzieli, iż to ode mnie pochodzi, chcę zrobić dobrze, dlatego że dobre, nie dlatego, by o tym gadano. Spadku po sobie nie zostawiam braciom ), bo sądzę, że to, co mieć będą przy pracy i usiłowaniu, acz skromne, da im przecież utrzymanie. Nie żądam wszelako, aby powyższe życzenie moje jako testamentowy zapis uważane być miało, owszem zostawiam braciom moim zupełną wolność zarządzenia pozostałością moją,jak im się zdawać będzie, bo ufam ich uczciwości, ich chęci zadość uczynienia ostatniej mej chęci.
Zegarek mój chcę, aby się dostał Zosi Sumińskiej — jest jedyną kobietą, którą jak żonę od najczulszej młodości najczulej do końca życia" mojego, pomimo wszelkie jej błędy, kochał. Nie chcę się tu nad moim rozmazywać uczuciem, ona nie pojmie go nawet i nie piszę tego w celu rozczulenia jej nad sobą, niech raczej te słów kilka uważa, jako nowy listek do jej podbojowych dorzucony laurów. To jest wszystko, com chciał napisać. Jeśli zginę miasto innej spuścizny, braciom, krewnym, przyjaciołom moim, jeśli ich miałem, przekazuję wieczną zemstę, wieczną nienawiść dla wszystkich władców i samowolnychn ustaw. Niech wolność, w całym znaczeniu wolność, — jedynym ich będzie bożyszczem, — jedynym przewodnikiem prawda, — jedynym celem szczęście ludzkości. Niech zawsze w działaniu unikają półśrodków. Kończę to pismo najczulszym pragnieniem ujrzenia mojej najdroższej matki — mogłem jej niejedną wyrządzić przykrość, pewną być jednak może, że ją zawsze i szczerze kochałem. Żegnam moich braci, moją rodzinę, moich przyjaciół i znajomych, — żegnam ludzkość całą. Życzliwe wspomnienie — to wszystko czego od nich śmiem się po zgonie domagać.''









Polegać jak na Zawiszy...

Przysłowie „Polegać na kimś jak na Zawiszy” odwołuje się do postaci Zawiszy Czarnego z Garbowa herbu Sulima (zm. 1428) cieszącego się już za życia sławą „rycerza bez skazy”.

O wczesnych latach rycerza wiadomo niewiele. Urodził się w majątku Grabów, nieopodal Zawichostu na Sandomierszczyźnie. Ubogi nie był, ale jego rodzina w żaden sposób nie należała do znaczących. Tylko z późniejszych faktów da się wywnioskować, że oprócz wyjątkowo sprawnego posługiwania się mieczem nauczył się także sporo z książek. Umiał czytać, z pewnością znał łacinę. Do języków miał zresztą talent – późnej pozna także niemiecki oraz węgierski. Jak wszyscy rówieśnicy jego stanu, miał dwie opcje – mógł zostać albo duchownym, albo żołnierzem. Wybrał to drugie. Mimo, że nie posiadał odpowiedniego wykształcenia, m.in. prawniczego, posiadał cechy, których czasem brakowało zawodowcom. Dzięki swoim podróżom znał świat, dworskie maniery a przede wszystkim języki obce, co pozwalało mu otwierać drzwi tam, gdzie nigdy nie dostali się królewscy dyplomaci.




Zawisza Czarny na obrazie Bitwa pod Grunwaldem Jana Matejki


Sławny Zawisza Czarny z Garbowa goniący przerażonego i wrzeszczącego ze strachu 
papieża Marcina V? 
Brzmi niewiarygodnie, jednak do owego zdarzenia naprawdę doszło.



Na soborze w Konstancji (1414-1418), była też obecna polska delegacja. Na czele z samym Pawłem Włodkowicem, wybitnym uczonym i wspaniałym mówcą. Podobno Polaków na soborze było pół tysiąca i zwracali powszechną uwagę. Ich celem było uzyskać korzystny dla Polski wyrok w sprawie oskarżeń rzucanych na Polskę przez zakon krzyżacki.
Oczywiście podstawowym problemem, nad jakim debatowano, była sprawa Wielkiej Schizmy i trzech jednocześnie walczących o stanowisko papieży, ale przy okazji poruszano też inne kwestie. Sprawę Jana Husa sobór załatwił iście po chrześcijańsku – mimo listu żelaznego został on spalony na stosie. Głównym zarzutem wobec Husa było negowanie boskiego pochodzenia władzy papieskiej. W jego obronie stanęli jedynie Polacy (poza arcybiskupem Mikołajem Trąbą, który nawet przystąpił do antypolskiej koalicji, mając nadzieję na zostanie ... papieżem:)
Włodkowic przedstawił wówczas na soborze swój sławny traktat o władzy papieża, cesarza i konieczności pokojowego współistnienia chrześcijaństwa i pogan. Główne tezy tego dokumentu sprowadzały się do potępienia nawracania siłą, wzywały do poszanowania przez władców indywidualnych przekonań religijnych swoich poddanych, zapewniały prawa narodom niechrześcijańskim i niekatolickim, które, jeśli żyją w pokoju z sąsiadami, mają mieć zapewnione prawo do suwerenności.
Tezy tego dokumentu były jak na owe czasy zdumiewające, wręcz wyprzedzały swoją epokę. Włodkowic niejako oparł się na pracy innego polskiego, wielkiego humanisty, Stanisława ze Skarbimierza. Tych dwóch panów wykonało pracę, która była pierwszym ujęciem problemu stosunków międzynarodowych. Niestety, z uwagi na to, że ich praca kolidowała nieco z religią, nie jest powszechnie znana.Krzyżacy opublikowali obrzydliwy paszkwil na Jagiełłę i Polskę, sporządzony przez Jana Falkenberga, krakowskiego dominikanina. Według niego Polacy to heretycy, bałwochwalcy i bezwstydne psy. Polska jako państwo stanowi obrazę Boga, a wszystkich Polaków należy jak najszybciej pozabijać.
Nasi delegaci zaprotestowali i stanowczo zażądali uznania paszkwilu za heretycki. W odpowiedzi nowy papież Marcin V zatwierdził zakonowi wszystkie przywileje, nawet te unieważnione przez byłego papieża, Jana XXIII. Zagroził też klątwą.
Pomimo tej groźby Paweł Włodkowic przedstawił ultimatum: jeżeli autorzy paszkwilu nie zostaną uznani za heretyków, to polska delegacja złoży apelację od wyroku do przyszłego soboru. Papież jednak odmówił przyjęcia dokumentu, a straż papieska zatrzasnęła bramę i nawet skierowała broń przeciwko Polakom.
Wówczas Polacy, na czele z samym Zawiszą Czarnym, poturbowali papieskich strażników, wyłamali drzwi i wrzeszczącego wniebogłosy papieża (był zapewne przekonany, że zginie) gonili po jego apartamentach. W końcu wyciągnęli go spod łóżka (gdzie się podobno skrył, choć to może być złośliwą fantazją) i wciśnięto mu w drżące ręce dokument. Po czym spokojnie opuścili pałac. Działo się to 4 maja 1418 roku. Czy to jedynie legenda? No cóż, do wyłamania drzwi i poturbowania papieskiej straży z pewnością doszło. Zaś charakter papieża nie zdradzał bohatera, więc paniczna reakcja absolutnie możliwa:)
Kilka dni później, w obecności Zygmunta Luksemburczyka, poniżony papież oskarżył delegatów o nieposłuszeństwo i po raz enty zagroził klątwą. Jednak wtedy Zawisza z Garbowa wraz z Januszem z Tuliszkowa stanowczo oświadczyli, że honoru króla i narodu będą bronić słowem i orężem (gębą i ręką). Ich oświadczenie wywołało konsternację i chyba strach - papież, obawiając się eskalacji konfliktu, nie miał wyjścia i potępił wstrętny paszkwil Falkenberga.Jest rzeczą nierozstrzygniętą, czy ta sławna klątwa na króla Jagiełłę i Polaków została w końcu rzucona, czy też nie. Zapewne skończyło się jedynie na groźbach.
Podobno papież Marcin V przysiągł Zawiszy, że do końca życia mu tego nie zapomni.
Sulimczyk w czasie trwania soboru „wyskoczył” sobie (razem z Luksemburczykiem) do Perpignon, gdzie wziął udział w turnieju. Ustawionym zwycięzcą miał być tam sławny Jan z Aragonii. Według fikcji Bunscha, giermek Zawiszy miał tak rzec do swego rycerza: „oziem go, a później jeno baczyć by nas zza węgła nie ubito”. Zawisza faktycznie „oziemił” przeciwnika pierwszym uderzeniem kopii, co się rzadko zdarzało na turniejach, zdobywając hełm zdobiony strusimi piórami (przeznaczony pierwotnie dla Aragończyka).
Sam Jan Hus, patrząc jak pobożna niewiasta podkłada chrust pod jego stos, miał powiedzieć: „O święta naiwności”. Jego męczeńska śmierć zapoczątkowała wojny husyckie.
Jan Falkenberg trafił pod sąd inkwizycji za swój paszkwil, ale został przez litościwego Marcina V uwolniony z więzienia.
Polska delegacja na tym cuchnącym wzgórzu odpadów, jakim był sławny sobór w Konstancji, zdołała zachować honor i godność. Wyjątkiem okazał się Mikołaj Trąba, ten podły tchórz i zdrajca, który w nagrodę za swą niegodziwość został pierwszym prymasem Polski.


Pod koniec lipca 1422 r. Mikołaj był w Czerwińsku nad Wisłą, gdzie król wystawił dla szlachty przywilej generalny, wkrótce wyjechał z misją dyplomatyczną na Węgry. W czasie jej pełnienia zmarł 2 grudnia 1422 r. w Lubicy na Spiszu. Ciało pierwszego Prymasa Polski sprowadził z Węgier do Gniezna Jan z Tuliszkowa.








sobota, 15 kwietnia 2023

Jeden dzień w Janisławicach w Księstwie Łowickim




Wesele (sceny kręcone w Janisławicach ) wykonaniu Amatorskiego Zespołu Regionalnego im Wł. St. Reymonta, działającego przy Gminnym Ośrodku Kultury Sportu i Rekreacji w Lipcach Reymontowskich.

Jeden dzień w  Janisławicach .

Opisany przez Apoloniusza Kędzierskiego (1861-1939)
 „Każdy kwiatek woła, weź mnie do kościoła”. 

Znakomity ten ,,włóczęga -malarz,, jak sam siebie kiedyś nazwał ,przeszedł Księstwo wzdłuż i wrzesz ,nie pominął żadnego zakątka ,a wszędzie swój wielki malarski zachwyt celebrował na płótnie lub papierze. Jak odczuwał urok Księstwa ,niech jego własne słowa zaświadczą .



,,Mrowie ludzkie otaczało drewniany kościołek półkolem całymi rodzinami ,bacząc na wielką uroczystość Matki Boskiej Zielnej. Byłem i ja tam, a com widział ,malowałem spiesznie, dopóki lśniły białe koszule srebrną białością. A co tam wyszyć na nich ,ile deseni barw, a wstążek...nie przeliczyłby nijak...



... I szły dziewczęta strojne ,barwiste na Matkę Boską Zielną do Janisławic Łowickich .Szły od Makowa, Krężc ,Słomkowa i z pod Łyszkowic dalekich .Szły drogami ,dróżkami polnymi od Mszadli ,Lipiec. Szły co tchu na przełaj od Godzianowa ,Zapad i Rowisk nadrzecznych .Szły na przedzie czarnuszki zuchwałe z leśnego Chlebowa, Bobrowej i radliwych Kalenic .Za nimi rojna i piskliwa dzieciarnia, z obuwiem w ręku ,zwyczajnie po wiejsku, obuwanym pod kościołem. Szły więc Ulisie ,Marynki, Bronki,j ak wiśnie soczyste i Zośki czupurne i przed siebie zapatrzone w kościółek Janisławicki ,taki ubożuchny i taki omszały ,z podporami pod sam dach ,pamiątką czasów pręgierzem karzącym .

fot: J. Ruciński 


A potem nagle pierzchło to całe ptactwo płochliwe i ostał jeno kościółek pod olbrzymimi Lipami i Wiązami.,,

Od X w. ludowa obrzędowość nakazywała w tym dniu święcenie płodów rolnych i ziół, ozdabianie nimi wnętrz kościołów, oddając tym hołd Maryi Pannie i prosząc o większą obfitość na kolejny rok.

''Kwiaty z pól okolicznych uszczknięte i zioła,
Przenajmilsze ofiary pracowitej wioski
Przyniosły swe zapachy do wnętrza kościoła,
Przyniosły przed oblicze dobre Matki Boskiej.''

Z bukietami można było zrobić  niemalże wszystko ,obwiązywała tylko jedna zasada ,poświęconego ziela nie wolno było wyrzucać. Uważane było za przedmiot święty, z którym trzeba należycie się obchodzić. Stary lub zniszczony bukiet należało spalić .
Zwyczaj święcenia na Wniebowzięcie płodów z łąk i pól wywodzi się ze starej chrześcijańskiej legendy, mówiącej o tym, jak apostołowie 3 dni po śmierci Najświętszej Marii Panny udali się do Jej grobu i nie odnaleźli tam Jej ciała, tylko same kwiaty i zioła. Na tę to pamiątkę święci się w tym dniu kwitnące zioła, kłosy zbóż, owoce, warzywa.





[ Podczas maglowania. Janisławice, 1915 r.
Fragment pocztówki wydanej przez niemiecką pocztę polową.
fot: Galeria Staroci i Pamiątek Regionalnych ]



Janisławicki kościół jest jednym z najstarszych istniejących drewnianych kościołów  przynależącym historycznie ,  kasztelanii łowickiej  w dawnym Księstwie Łowickim , leżącym w województwie rawskim na Mazowszu ,dziś w województwie łódzkim,, a z całą pewnością jest w tej kategorii obiektem najpiękniejszym .Choć trudno uporządkować zamierzchłe dzieje janisławickiego kościoła, to z całą pewnością kilka historii jest godne uwagi . 
Legenda głosi, że kościół wybudował książę Janisław, którego syn zagubił się w lasach i na mokradłach otaczających dzisiejsze Janisławice. Zrozpaczony ojciec modlił się o ocalenie chłopca za wstawiennictwem św. Małgorzaty Dziewicy i Męczennicy, obiecując przy tym Bogu, że jeśli jego prośba zostanie wysłuchana, wybuduje w tym miejscu kościół. Gdy po trzech dniach dziecko się odnalazło, książę wypełnił swój ślub. Jednak historia ta mija się z prawdą i za rozpowszechnianie jej 200 lat temu można było zostać przytwierdzonym do ,,Kuny,, i odbyć zasłużoną karę  za mówienie nieprawdy na temat janisławickiego kościoła . Na szczęście nikt już nie pamięta czasów, kiedy to grzesznicy pokutowali za swoje przewinienia przykuci do kościoła za pomocą metalowej obroży przymocowanej na wysokości metra od ziemi  do ściany . Karę odbywano jednorazowo przez określony czas w mniejszych miastach czy na wsi kilkakrotnie, podczas większego zgromadzenia ludności, np. z okazji nabożeństwa. W zależności od lokalnego zwyczaju, kunę umieszczano na różnej wysokości, a w związku z tym skazany stał, klęczał, siedział, a nawet leżał. Dziś ,,Kuna ,,przypomina o potrzebie pokuty wszystkim, którzy wchodzą do kościoła przez południową kruchtę. 
 (Babińcem wchodzą baby, a chłopy wejściem pod chórem)
Znaczenie poszczególnych miejscowości w średniowieczu zależało od ich położenia przy uczęszczanych szlakach komunikacyjnych, ale prestiż miejscowości głównie podnosiło istnienie kościoła. Wsie w których funkcjonowały kościoły były zwykle najruchliwsze i chętnie osiedlali się w nich rzemieślnicy licząc na lepszy zarobek, także w nich najlepiej prosperowały karczmy.
 W 1375 r. papież Grzegorz wydał bullę, w której nakazał usunięcie z tamtejszego kościoła parafialnego kleryka Filipa Debincza, którą to parafię ów zajął bezprawnie po śmierci poprzedniego proboszcza. Papież nakazuje go usunąć, ukarać i rozliczyć z dochodów które nieprawnie osiągnął. Wynika z powyższego, iż kościół założono w tej wsi tuz po lokacji w 1330 r., kiedy wzniesiono pierwszy drewniany budynek kościelny.
Dokumentem wystawionym w Łowiczu 4 kwietnia 1330 r. , arcyb. gnieźn. Janisław zezwala na lokację wsi na miejscu zarośli nad rzeką Łupią, użytkowanych dotychczas Przez Marczka, Tomasza i Oleska. Nowa wieś otrzymała już w chwili założenia prawo niemieckie w jego średzkiej odmianie oraz nazwę Janisławice od swojego założyciela arcybiskupa gnieźnieńskiego Janisława.
Nowi osadnicy otrzymali 8 lat wolnych od powinności feudalnych po upływie których mieli oddawać z łanu po 4 korce owsa i żyta oraz po 2 miary pszenicy i jęczmienia, a także płacić czynsz w wysokości 1 fertona z łanu. W czynsz ten była już wliczona dziesięcina na rzecz arcybiskupa gnieźnieńskiego. Sołtys natomiast został zobowiązany do oddawania dziesięcina dla proboszcza tego kościoła, w którym “słucha Mszy Świętej i przystępuje do Sakramentów Świętych”.
Pierwotny kościół szybko podupadł i po upływie 150 lat zaszła konieczność jego przebudowy.
Drewniany- modrzewiowy kościół pw. św. Małgorzaty pochodzący z początku XVI wzniesiony między 1500 ,a 1525 rokiem według projektu W.Maleja ,jego fundatorem był arcybiskup Róża Boryszewski ,niektórzy przypisują fundację arcybiskupowi Fryderykowi Jagiellończykowi. Pewne jest natomiast, że w czasie jego budowy proboszczem był Mateusz z Wolbromia.. Proboszcz miał  do pomocy wikariusza i sługę kościelnego, których utrzymuje z własnych dochodów. Na uposażenie proboszcza składa się plac pod plebanię z ogrodem i zabudowaniami gospodarczymi folwarczku i drugi plac pod budynek dla wikariusza i sługi kościelnego, leżący pomiędzy placem proboszcza, a cmentarzem. Pole między gruntami chłopskimi w dwóch rolach, jedna w kierunku na Borysław, druga na Lnisno. We wsi Janisławice proboszcz ma też niewielką łąkę, z której może zebrać trzy wozy siana.
Babińcem wchodzą baby, a chłopy wejściem pod chórem. Duża kruchta od frontu i druga mniejsza z boku nawy. W XVIII w. dobudowano kruchtę południową, do dziś nazywaną „babińcem "jest to wejście zarezerwowane wyłącznie dla kobiet i do dziś mężczyźni nie wchodzą „babskimi” drzwiami. Rozbudowany o kruchtę od frontu w 1914 r. mężczyźni zajęli miejsce za chórem, kobietom zaś przypadły miejsca z przodu i do dziś pewne zasady pozostały niezmienne .


Wyrazem entuzjazmu dla żywej kultury regionu łowickiego jest twórczość malarska Apoloniusza Kędzierskiego, drugiego w kolejności ,honorowego obywatela miasta Łowicza.(1937 r.)



Znakomity ten ,,włóczęga -malarz,, jak sam siebie kiedyś nazwał ,przeszedł Księstwo wzdłuż i wrzesz ,nie pominął żadnego zakątka ,a wszędzie swój wielki malarski zachwyt celebrował na płótnie lub papierze.








Trzeba też wspomnieć ,że nie gdzie indziej jak właśnie w Janisławicach powstało  pierwsze na ziemiach polskich koło gospodyń wiejskich w 1877 roku ,założone przez Filipinę Płaskowicką.
Rok później w sierpniu  została aresztowana wraz z grupą towarzyszy z którymi umieszczono ją w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Przeżyła 34 lata , dokładnie 33 lata ,3 miesiące i 17 dni ,zmarła 3 stycznia 1881 r. koło Krasnojarska ,w drodze na Syberię . 


Filipina Płaskowicka ,ur. 17 września 1847 pow. radomyślański na Kijowszczyźnie, była córką Konstantego i Pauliny  , dzierżawców  majątków na Ukrainie. W lecie 1876 roku przyjechała do Warszawy ,gdzie po zdaniu odpowiednich egzaminów skierowano ją do wsi Janisławice w pow. skierniewickim. Warunki pracy nie były tutaj łatwe ze względu na niechęć mieszkańców i bardzo zły stan budynku szkolnego. Szybko jednak zyskała sobie zaufanie i przychylność tutejszej młodzieży ,o czym świadczy wzrastająca liczba uczniów. Dla starszej młodzieży ,zorganizowała kursy wieczorowe. Od września 1878 r. z powodu zł ego stanu zdrowia miła się przenieść z Janisławic do Secemina w Kieleckim .Tymczasem 20  sierpnia została aresztowana w Warszawie .Z Janisławic udała się do Warszawy delegacja mieszkańców z prośbą o uwolnienie nauczycielki, inicjatywa ta nie odniosła żadnego rezultatu .Wyrokiem z dnia 14 -IV - 1880 Filipina Płaskowiecka skazana została na pięć lat zesłania na Syberię Wschodnią .Przed opuszczeniem cytadeli  wzięła ślub 8 V 1880 r. w kaplicy więziennej X pawilonu z zesłanym również Michałem Daniłowiczem ,studentem medycyny. Transport więźniów wyruszył w drogę na zesłanie dnia 21 maja. W listopadzie  ,skrajnie wyczerpana Filipina dotarła do Tomska .Mimo miesięcznego pobytu w szpitalu więziennym nie zniosła trudów ostatniego etapu podróży ,zmarła 3 stycznia 1881 r. koło Krasnojarska ,w drodze na Syberię . 

Co nam przyniesie i jak zapisze się dzień 16 kwietnia 2023 ?
(musimy ,,chwilę'' poczekać na nowe historie 👇)





 









niedziela, 9 kwietnia 2023

Jesteśmy w okolicach Łowicza -24.03 .1948r.


  

„W życiu mieszkańców wsi olbrzymią rolę odgrywały i do dnia dzisiejszego odgrywają różnego rodzaju doroczne uroczystości, w tym przede wszystkim święta religijne. Wiązały się one z różnymi zwyczajami, przyjętymi niekiedy na terenie całej Polski lub nawet całego świata katolickiego, niekiedy tylko o dość wąskim regionalnym zasięgu”

Wielkanoc , najważniejsze święto w tradycji chrześcijańskiej, posiadało ogromną liczbę obrzędów i zwyczajów ludowych, sięgających w większości do czasów przed państwowych - pogańskich.

Na Ziemi Łowickiej okres przygotowań do świąt odbywał się głównie w Wielkim Tygodniu.

Gdy już było wysprzątane wokół chałupy i w środku, malowało się wapnem kamienie wytyczające drogę przed domem. Na Wielkanoc były bielutkie. Wysprzątane chałupy bielono lub malowano na niebiesko, a na ścianach zewnętrznych wykonywano specjalne malatury, tzw. fiory. Na niebieskim tle doskonale prezentowały się słynne łowickie wycinanki, będące najpopularniejszym rękodziełem ludowym w tym rejonie. Drobne wycinanki z kolorowego papieru służyły także do zdobienia pisanek, czyli bardzo popularnych w tym regionie wyklejanek. Na bazie takich pisanek tworzono też dzbanuszki, które służyły do dekoracji domowych ołtarzyków.

Dawniej wierzono, że w czasie gdy Jezus Chrystus leży w grobie, na świecie panuje zło, grasują czarownice i upiory. Na ten dzień zatrzymywano zegary, a nawet odwracano lustra w stronę ściany, by oglądający się w nich człowiek nie dostrzegł diabła. Gospodynie doiły krowy już w piątek, zamiast zrobić to w sobotę rano, by czarownice nie zdążyły odebrać im mleka.

Niedzielny poranek, związany ze świętowaniem Zmartwychwstania Pańskiego, należał - i wciąż należy - do hucznie świętowanych okazji. I to dosłownie, bo zwłaszcza w mniejszych miejscowościach świt wita się nie tylko kościelnymi dzwonami, lecz także wystrzałami petard. W dawniejszych czasach wszyscy domownicy udawali się na rezurekcję, czyli poranną mszę, po czym uczestniczyli w procesji i... lepiej, żeby w tym momencie byli już dobrze obudzeni i rozgrzani. 

W wielu wsiach po rezurekcji ścigano się wozami konnymi wierząc, ze kto pierwszy dojedzie do wsi, pierwszy skończy żniwa. Po powrocie z kościoła cała rodzina zasiadała do wspólnego śniadania. Rozpoczynał się Dzień Zmartwychwstania Pańskiego, głoszący ogólną radość i nadzieję na dobry czas wiosny i bogate plony.

Na ziemi łowickiej istnieje zwyczaj mokrego śmigusa-dyngusa i dziewczęta do dziś obficie polewa się tam wodą. Dawniej odbywało się to za pomocą wiader czy specjalnych sikawek wystruganych z drewna. „Ale najczęściej chłopcy ciągnęli dziewczyny do studni lub do rzeki i tam obficie polewali je wodą. Oczywiście panny się o to nie obrażały, ponieważ niepolanie dziewczyny wodą oznaczało, że nie ma ona powodzenia u płci przeciwnej i będzie miała problemy z zamążpójściem” 

A po Wielkanocy chłopi wracali do ciężkiej pracy w polu i  czekali  Bożego Ciała ,jak to mówią starsi , po Bożym Ciele mało ludzi w kościele i wszyscy z  niecierpliwością czekali drugiego wielkiego wydarzenia corocznego - Świąt Bożego Narodzenia.







Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie - 1981 r.


niedziela, 2 kwietnia 2023

Niedziela palmowa .pow. Łowicz

 



Niedziela palmowa, czyli kwietnia niedziela 

,,po przyjściu z kościoła łykają „bazie“, aby zabezpieczyć się przeciw febrze i bólowi gardła ''

Według obrzędów katolickich, tego dnia wierni przynoszą do kościołów do poświęcenia palemki, symbolizujące nie tylko męczeństwo Chrystusa, ale także odradzające się życie. Zwyczaj święcenia palm wprowadzono dopiero w XI wieku. W Polsce Niedziela Palmowa nazywana była też,, Niedzielą Kwietną'' bo zwykle przypada w kwietniu, kiedy pokazują się pierwsze kwiaty. Niedziela Palmowa należy do najstarszych świąt w tradycji Kościoła, znanych już w IV wieku, a więc od momentu uznania chrześcijaństwa za oficjalną religię. Obchodzona jest na pamiątkę triumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy. Jest jednocześnie zapowiedzią męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa .

"Witające go tłumy rzucały na drogę płaszcze oraz gałązki, wołając: +Hosanna synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie, Hosanna na wysokościach!+"

Palmy były nie tylko symbolem Chrystusa Zmartwychwstałego, ale także odradzającej się do życia po zimowym odpoczynku, przyrody. Wykorzystywano je jako przedmiot magiczny służący np. do sprowadzania urodzajów (zatykając w miedze pól, czy wkruszając do siewnego ziarna), do ochrony domostw przed pożarem czy jako środek zabezpieczający przez chorobami…

Wielka Sobota, w kościołach święcenie wody i cierni. Wieczorem Rezurekcja, na którą przybywa lud gromadnie. Podczas Rezurekcji jeszcze niezbyt dawno strzelano z moździerzy, do czasów obecnych odbywa się strzelanina z hypermanganikum. Księża święcą "święconkę", znoszoną do kilku domów we wsi. Wielkanoc. Gospodarz święci wszystkie budynki wodą święconą. W dniu tym nie godzi się kłaść spać, boć zboże położyłoby się w polu. Dzielą się jajkiem święconym czasach dawniejszych gotowali jaja w „krasi", łupinach cebuli na kolor żółty, w topolowych baźkach na wiśniowy; „krasili" również w farbie kupowanej. W Piotrowicach spotykano pisanki, t. j. jajka, zdobione przed ugotowaniem na skorupce, oblanej woskiem. 

Drugi dzień Wielkiej Nocy. Przed świtaniem wyrusza młodzież, aby obejść pole przy śpiewie pieśni o Zmartwychwstaniu; na kopcach granicznych zakopuje palmę święconą, odmawia modlitwy. Palma chroni zasiewy od gradobicia.

Jest to dzień dyngusów i śmigusów. Dyngus: to podarek złożony z jajek. Dawny zwyczaj zanurzania dziewcząt w żłobach, beczkach, napełnionych wodą, zaginął; widuje się jeszcze chłopców, biegających po wsi z ręcznymi sikawkami; są to najczęściej przyrządy do wyrabiania kiełbas.

Dziewczęta kryją się, zaczajone z wodą w garnuszkach. Młodzież kupuje coraz częściej wodę kolońską, a zwłaszcza perfumy i dyskretnie oblewa niemi wyróżniane dziewczęta.


Kogutek. 

Niegdyś chodzili chłopcy z kurkiem, umieszczonym na osi, między dwoma kołami; do osi przytwierdzony był dyszel, za pociągnięciem sznurka poruszał się kurek.

W Poniedziałek Wielkanocny, popularnym był zwyczaj chodzenia z kogutem. Żywego koguta wożono na dwukołowym wózku bogato zdobionym wstążkami, błyskotkami i kwiatami, a także kręcącymi się małymi laleczkami w regionalnych strojach. Tradycyjnie wózek musiał być czerwony. Aby kogut głośno piał, karmiono go ziarnem namoczonym w spirytusie. Z czasem żywego zastąpiono sztucznym, którego lepiono z gliny, pieczono z ciasta lub wycinano z drewna.



Zespół Pieśni i Tańca Kolejarz z Kogutkiem 




Regionalny Zespół Pieśni i Tańca ,,Boczki Chełmońskie''-obrzędy ludowe: 
wesele łowickie, dyngusiarze , dożynki.


,,Do tego domu wstępujemy, scęścia , zdrowia więsujemy, 
Dójcież nam dziesięć grosy, pusce kura do kokosy. 
Dójcie nom, co mocie doć, nie kozcie nom długo cekoć“

Dziewczęta chodziły z gaikiem, drzewkiem, ustrojone bibułkami kolorowymi i wstążeczkami. Śpiewały:

Mój gaiku zielony, pięknie ustrojony, 
Pięknie sobie chodzi, bo mu sie tak godzi, 
Pani gospodyni kluczykamy brzęko 
 Dla nas ci to, dla nos, podarunku suko “.












rok 1981 -wystawa z okazji 30 lat istnienia Cepelii w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie. W wazonie palmy wielkanocne.











sobota, 1 kwietnia 2023

Kapela Ludowa ,,Bełchowiacy'' pow.Łowicz

 




Za las, chłopcy za las ,bo w Bełchowie grajom

 Bo się mi w Bełchowie , panny podobają 

Z góry ja pojadę, hamował nie będę,

dostałem dziewczynę , szanować ją będę.

„W całej parafii i w całym powiecie

niema drugiej takiej , nawet w całym świecie!"

Mogą się zżymać etnografowie ,profesorowie od ortografii  i wielbiciele profesjonalnych zespołów że nie takie jak być powinno że amatorskie ,ale nie o oklaski tu chodzi i zaszczyty ,bo to co nasze nikt nam nie odbierze .












Na podstawie wspomnień Janusza Sielawko 

Wieszczowi -Lud Księżacki z Łowickiego (1927 r.)„Bo królom był równy…”.

 Księżanki z wieńcem przed mostem Poniatowskiego w Warszawie . Sprowadzenie zwłok Juliusza Słowackiego z paryskiego Cmentarza Montmartre do ...