Pochodzący spod Łowicza bohater Powstania Listopadowego bardzo często mylony jest ze sławnym Zawiszą Czarnym z Garbowa ,który w bitwie pod Grunwaldem miał uratować królewski sztandar, choć nie ma na to twardych dowodów ,a w kilka lat po bitwie pogonił przerażonego i wrzeszczącego ze strachu papieża Marcina na soborze w Konstancji ,działo się to 4 maja 1418 roku ,dodając przy tym że honoru króla i narodu będzie bronić [gębą i ręką] słowem i orężem .
Bohater z pod Łowicza urodził się kilka wieków później .Przed śmiercią miał powiedzieć:
„Gdybym miał sto lat żyć, wszystkie bym ofiarował mojej Ojczyźnie”.
Słowa te zostały wyryte na pamiątkowym głazie ,który ściągnięto z rodzinnej Soboty bohaterskiego partyzanta, który umieszczono na poświęconym mu pomniku w Alejach Sienkiewicza w Łowiczu, który został uroczyście odsłonięty 16 października 1938 roku.
Fotografia z zakończenia prac porządkowych przy pomniku, wykonana na trzy dni przed uroczystością. Pomnik projektował architekt Ryszard Pawłowski przy współpracy ze studentem ASP Zdzisławem Pagowskim z Łowicza.
Miejsce urodzenia Artura Zawiszy było przed wybuchem II wojny ulubionym miejscem biwaków łowickich harcerzy. Na tle zamku w Sobocie dh Henryk Nałęcki i harcerki łowickiego gimnazjum żeńskiego, fot. z 1926 r. z archiwalnego zbioru fotografii.
W roku 1744 dobra Sobockie nabył Wincenty Zawisza, łowczy łęczycki i szambelan króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Po nim trafiły one w ręce syna Cypriana, a następnie wnuka Artura. Skonfiskowany przez władze carskie majątek Artura wykupił jego brat August Zawisza, który na fundamentach starej budowli wzniósł neogotycki pałacyk .W 1890 roku kupił go Artur Stokowski z żoną, wzbogacając o wspaniały park w stylu angielskim, a po Stokowskich zamieszkali tutaj Wiktor i Bogna Przegalińscy, którzy nabyli majątek w 1927 z przeznaczeniem na hodowlę koni . W czasach PRL-u dobra rozparcelowano pomiędzy PGR a Państwową Stadninę Koni w Walewicach, sam zaś pałacyk przekształcono w wielorodzinny budynek mieszkalny.
Adam Mickiewicz ,który z goryczą przyjął wieść o ,,nieustraszonym męstwie ''i męczeńskiej śmierci Zawiszy ,wyjaśnił ,że,, człowiek pełen poświęcenia może pomylić się tylko względem siebie ,może siebie zgubić ,względem Ojczyzny jest ON nieomylny !''.Dlatego ,,życzliwe wspomnienie '',o które Artur Zawisza Czarny prosił w swym testamencie ,zawsze otaczać będzie Jego bohaterskie imię.
Urodził się za czasów Księstwa Warszawskiego ,24 listopada 1809 r.,w miejscowości Sobota nad Bzurą ,w powiecie łowickim .Zawiszowie posiadali wówczas dobra :Sobota ,Łagiewniki oraz Bałuty .Wychowaniem Artura zajmowała się przede wszystkim matka Maria z Karnkowskich ,a w nagrodę za swój serdeczny trud zyskała jego dozgonną miłość synowską . O szczerości tego uczucia mówią listy ,jakie pisywał do niej od 1822 r. aż do tragicznego dnia w dzień listopadowy 1833 r. do ostatnich chwil przed straceniem na szubienicy .Egzekucja odbyła się publicznie w mroźny ranek 26 listopada 1833 r. roku na placu kaźni w Warszawie ,między rogatkami Wolskimi i Jerozolimskimi .(Po powstaniu listopadowym na placu organizowano egzekucje skazańców politycznych. Od 1929 r. plac nosi nazwę Artura Zawiszy Czarnego ) Dzisiejszy plac Zawiszy położony jest przy skrzyżowaniu jednego z najstarszych traktów starej Warszawy, prowadzącego do Grójca i Krakowa, oraz Alej Jerozolimskich, które powstały w drugiej połowie XVIII wieku jako droga dojazdowa do Nowej Jerozolimy. Do końca XVIII wieku prawo nie zezwalało Żydom na osadnictwo w Warszawie, więc utworzono Nową Jerozolimę – żydowskie miasteczko poza granicami miasta.
Partyzantkę rozpoczął w nocy z 30 kwietnia na 1 maja 1833 r. Z małym oddziałem przeprawił się w przebraniu chłopskim do Królestwa przez Drwęcę .Po napadzie na pograniczną straż kozacką w Radzikach Małych ,partyzanci tułali się po polach lub zbierali po kryjomu w lasach ,bądź w okolicznych dworach i osadach. Wszędzie ścigał ich wróg ,poinformowany o wyprawie do Królestwa ,przez władze Pruskie ,które wtedy nie utrudniały emisariuszom przejazdu do kraju pragnąc ,aby
,,co najwięcej Polaków przeszło do Królestwa '',a potem ...
,,na szubienicę i na Sybir''.
W dniu 14 czerwca 1833 r. w lesie koło Krośniewic ,oddział jego został otoczony przez huzarów rosyjskich .Zawiszę w raz z ujętymi towarzyszami broni w tym jednego dezertera z armii rosyjskiej ,osadzono u karmelitów na Lesznie w Warszawie ,gdzie przed powstaniem 1830 r. więziono Waleriana Łukasińskiego ,a po upadku powstania Piotr Wysockiego .
W liście pisanym z więzienia zapewniał matkę :,,O! z jaką dumą pójdę na szubienicę ,mając pewność ,że jutrzenka wolności zaświeci mojej Ojczyźnie .Od czasu jak tu jestem ,ani przez dwie godziny nie myślałem o losie ,który mnie czeka. Co mi największą przykrość sprawia ,to tyle osób zamieszanych w tę sprawę .Moi inkwizytorzy wiedzą więcej niż ja''
Zapadł wyrok skazujący Zawiszę na śmierć tzw. hańbiącą ,przez powieszenie .Jego matka ,bliska obłędu ,z rozpaczy wysłała petycję do cara .Odpowiedzi nie było .Feldmarszałek Paskiewicz w latach 1832–1856 namiestnik Królestwa Polskiego ,również pozostał głuchy na jej błagania i wyrok konfirmował. Legenda głosi ,że ubliżył kobiecie ,a wtedy rzuciła na niego przekleństwo
,,Bodajeś skonać nie mógł ! .''
W mroźny listopadowy poranek o godzinie ósmej odczytano wyrok. Wojsko prezentowało broń. Na podstawie relacji świadka tej egzekucji generała Mikołaja Berga .
Artur Zawisza zwrócił się do stojących w pobliżu oficerów rosyjskich z zapytaniem :,,Czy nie ma tu kogoś ,kto by przekazał mojej matce moje ostatnie słowa ?'' Podszedł do niego adiutant gubernatora Wittego ,kpt.Masson.
,,Proszę powiedzieć mojej matce, że umieram godny jej. ''
Słowa te jak dodaje Berg ,
,,wszyscy bliżej stojący słyszeli ''.wtej chwili odezwały się werble ,a potem rozległy się trzy salwy ,zgłuszone jękiem tłumu .Padli trzej partyzanci :Aleksander Palmart, Stefan Giecołd i Edward Szpek. Zawisza patrząc na ich śmierć ,zapytał z wyrzutem :
,,Dlaczego nie umieram śmiercią wojskową?''
Zaczęto odziewać go w śmiertelną koszulę .Zerwał ją i odrzucił .Chciano zawiązać mu oczy ,wtedy szarpnął się, zdarł chustę i zamoczył ją we krwi po rozstrzelanym przed chwilą współtowarzyszowi walki. Chustę rzucił w twarz najbliższego żandarma ze słowami :
,,Zanieś to mojej matce' '.Kiedy zbliżył się do niego ksiądz ,Zawisza sam wszedł na rusztowanie na którym była szubienica specjalnie uszykowana dla niego ,stanął dumnie i zawołał głośno:
,,Gdybym miał sto lat żyć, wszystkie bym ofiarował mojej Ojczyźnie”.
Zawisza jak dalej sumienie notował Berg :,,przez cały czas do chwili egzekucji stał wyprostowany z głową wzniesioną do góry''
Stracenie Zawiszy wspomina też kniaź Szczerbatow wywarło ogromne wrażenie na całej ludności Królestwa Polskiego ,a zwłaszcza na mieszkańcach Warszawy.
Car Mikołaj I ,w odpowiedzi na raport Paskiewicza , pisał:
,,Duch z jakim umierał Zawisza dowodzi ,jak silnie Polacy przejęci są swą sprawą piekielną .....''
Artur Zawisza Czarny w dniu 20 marca 1833 roku ,napisał testament ,jakby przeczuwając ,że czeka go szaleńcza misja, walka i szubienica .Testamentem przekazał ,,wieczną zemstę i wieczną nienawiść do wszystkich despotów i samowolnych ustaw ,prosząc o życzliwe wspomnienie po swojej śmierci ''.
Pisałem w Turznie dnia 20 marca 1833 r.
ARTUR JAN EDWARD CZARNY ZAWISZA
,,Jeśli przeznaczenie nie da mi doczekać prac moich owocu, majątek jaki po mnie pozostanie, życzyłbym sobie mieć podzielony na tyle części, iżby każda na utrzymanie jednej wystarczyła rodziny i te pracowitym rozdane włościanom. Franciszek Szilke i Bartłomiej Walcndowski pierwszymi by byli do udziału w tym podziale. Nie obchodzi mnie wcale, aby ci, którym się coś z tego dostanie, wiedzieli, iż to ode mnie pochodzi, chcę zrobić dobrze, dlatego że dobre, nie dlatego, by o tym gadano. Spadku po sobie nie zostawiam braciom ), bo sądzę, że to, co mieć będą przy pracy i usiłowaniu, acz skromne, da im przecież utrzymanie. Nie żądam wszelako, aby powyższe życzenie moje jako testamentowy zapis uważane być miało, owszem zostawiam braciom moim zupełną wolność zarządzenia pozostałością moją,jak im się zdawać będzie, bo ufam ich uczciwości, ich chęci zadość uczynienia ostatniej mej chęci.
Zegarek mój chcę, aby się dostał Zosi Sumińskiej — jest jedyną kobietą, którą jak żonę od najczulszej młodości najczulej do końca życia" mojego, pomimo wszelkie jej błędy, kochał. Nie chcę się tu nad moim rozmazywać uczuciem, ona nie pojmie go nawet i nie piszę tego w celu rozczulenia jej nad sobą, niech raczej te słów kilka uważa, jako nowy listek do jej podbojowych dorzucony laurów. To jest wszystko, com chciał napisać. Jeśli zginę miasto innej spuścizny, braciom, krewnym, przyjaciołom moim, jeśli ich miałem, przekazuję wieczną zemstę, wieczną nienawiść dla wszystkich władców i samowolnychn ustaw. Niech wolność, w całym znaczeniu wolność, — jedynym ich będzie bożyszczem, — jedynym przewodnikiem prawda, — jedynym celem szczęście ludzkości. Niech zawsze w działaniu unikają półśrodków. Kończę to pismo najczulszym pragnieniem ujrzenia mojej najdroższej matki — mogłem jej niejedną wyrządzić przykrość, pewną być jednak może, że ją zawsze i szczerze kochałem. Żegnam moich braci, moją rodzinę, moich przyjaciół i znajomych, — żegnam ludzkość całą. Życzliwe wspomnienie — to wszystko czego od nich śmiem się po zgonie domagać.''
Polegać jak na Zawiszy...
Przysłowie „Polegać na kimś jak na Zawiszy” odwołuje się do postaci Zawiszy Czarnego z Garbowa herbu Sulima (zm. 1428) cieszącego się już za życia sławą „rycerza bez skazy”.
O wczesnych latach rycerza wiadomo niewiele. Urodził się w majątku Grabów, nieopodal Zawichostu na Sandomierszczyźnie. Ubogi nie był, ale jego rodzina w żaden sposób nie należała do znaczących. Tylko z późniejszych faktów da się wywnioskować, że oprócz wyjątkowo sprawnego posługiwania się mieczem nauczył się także sporo z książek. Umiał czytać, z pewnością znał łacinę. Do języków miał zresztą talent – późnej pozna także niemiecki oraz węgierski. Jak wszyscy rówieśnicy jego stanu, miał dwie opcje – mógł zostać albo duchownym, albo żołnierzem. Wybrał to drugie. Mimo, że nie posiadał odpowiedniego wykształcenia, m.in. prawniczego, posiadał cechy, których czasem brakowało zawodowcom. Dzięki swoim podróżom znał świat, dworskie maniery a przede wszystkim języki obce, co pozwalało mu otwierać drzwi tam, gdzie nigdy nie dostali się królewscy dyplomaci.
Zawisza Czarny na obrazie Bitwa pod Grunwaldem Jana Matejki
Sławny Zawisza Czarny z Garbowa goniący przerażonego i wrzeszczącego ze strachu
papieża Marcina V?
Brzmi niewiarygodnie, jednak do owego zdarzenia naprawdę doszło.
Na soborze w Konstancji (1414-1418), była też obecna polska delegacja. Na czele z samym Pawłem Włodkowicem, wybitnym uczonym i wspaniałym mówcą. Podobno Polaków na soborze było pół tysiąca i zwracali powszechną uwagę. Ich celem było uzyskać korzystny dla Polski wyrok w sprawie oskarżeń rzucanych na Polskę przez zakon krzyżacki.
Oczywiście podstawowym problemem, nad jakim debatowano, była sprawa Wielkiej Schizmy i trzech jednocześnie walczących o stanowisko papieży, ale przy okazji poruszano też inne kwestie. Sprawę Jana Husa sobór załatwił iście po chrześcijańsku – mimo listu żelaznego został on spalony na stosie. Głównym zarzutem wobec Husa było negowanie boskiego pochodzenia władzy papieskiej. W jego obronie stanęli jedynie Polacy (poza arcybiskupem Mikołajem Trąbą, który nawet przystąpił do antypolskiej koalicji, mając nadzieję na zostanie ... papieżem:)
Włodkowic przedstawił wówczas na soborze swój sławny traktat o władzy papieża, cesarza i konieczności pokojowego współistnienia chrześcijaństwa i pogan. Główne tezy tego dokumentu sprowadzały się do potępienia nawracania siłą, wzywały do poszanowania przez władców indywidualnych przekonań religijnych swoich poddanych, zapewniały prawa narodom niechrześcijańskim i niekatolickim, które, jeśli żyją w pokoju z sąsiadami, mają mieć zapewnione prawo do suwerenności.
Tezy tego dokumentu były jak na owe czasy zdumiewające, wręcz wyprzedzały swoją epokę. Włodkowic niejako oparł się na pracy innego polskiego, wielkiego humanisty, Stanisława ze Skarbimierza. Tych dwóch panów wykonało pracę, która była pierwszym ujęciem problemu stosunków międzynarodowych. Niestety, z uwagi na to, że ich praca kolidowała nieco z religią, nie jest powszechnie znana.Krzyżacy opublikowali obrzydliwy paszkwil na Jagiełłę i Polskę, sporządzony przez Jana Falkenberga, krakowskiego dominikanina. Według niego Polacy to heretycy, bałwochwalcy i bezwstydne psy. Polska jako państwo stanowi obrazę Boga, a wszystkich Polaków należy jak najszybciej pozabijać.
Nasi delegaci zaprotestowali i stanowczo zażądali uznania paszkwilu za heretycki. W odpowiedzi nowy papież Marcin V zatwierdził zakonowi wszystkie przywileje, nawet te unieważnione przez byłego papieża, Jana XXIII. Zagroził też klątwą.
Pomimo tej groźby Paweł Włodkowic przedstawił ultimatum: jeżeli autorzy paszkwilu nie zostaną uznani za heretyków, to polska delegacja złoży apelację od wyroku do przyszłego soboru. Papież jednak odmówił przyjęcia dokumentu, a straż papieska zatrzasnęła bramę i nawet skierowała broń przeciwko Polakom.
Wówczas Polacy, na czele z samym Zawiszą Czarnym, poturbowali papieskich strażników, wyłamali drzwi i wrzeszczącego wniebogłosy papieża (był zapewne przekonany, że zginie) gonili po jego apartamentach. W końcu wyciągnęli go spod łóżka (gdzie się podobno skrył, choć to może być złośliwą fantazją) i wciśnięto mu w drżące ręce dokument. Po czym spokojnie opuścili pałac. Działo się to 4 maja 1418 roku. Czy to jedynie legenda? No cóż, do wyłamania drzwi i poturbowania papieskiej straży z pewnością doszło. Zaś charakter papieża nie zdradzał bohatera, więc paniczna reakcja absolutnie możliwa:)
Kilka dni później, w obecności Zygmunta Luksemburczyka, poniżony papież oskarżył delegatów o nieposłuszeństwo i po raz enty zagroził klątwą. Jednak wtedy Zawisza z Garbowa wraz z Januszem z Tuliszkowa stanowczo oświadczyli, że honoru króla i narodu będą bronić słowem i orężem (gębą i ręką). Ich oświadczenie wywołało konsternację i chyba strach - papież, obawiając się eskalacji konfliktu, nie miał wyjścia i potępił wstrętny paszkwil Falkenberga.Jest rzeczą nierozstrzygniętą, czy ta sławna klątwa na króla Jagiełłę i Polaków została w końcu rzucona, czy też nie. Zapewne skończyło się jedynie na groźbach.
Podobno papież Marcin V przysiągł Zawiszy, że do końca życia mu tego nie zapomni.
Sulimczyk w czasie trwania soboru „wyskoczył” sobie (razem z Luksemburczykiem) do Perpignon, gdzie wziął udział w turnieju. Ustawionym zwycięzcą miał być tam sławny Jan z Aragonii. Według fikcji Bunscha, giermek Zawiszy miał tak rzec do swego rycerza: „oziem go, a później jeno baczyć by nas zza węgła nie ubito”. Zawisza faktycznie „oziemił” przeciwnika pierwszym uderzeniem kopii, co się rzadko zdarzało na turniejach, zdobywając hełm zdobiony strusimi piórami (przeznaczony pierwotnie dla Aragończyka).
Sam Jan Hus, patrząc jak pobożna niewiasta podkłada chrust pod jego stos, miał powiedzieć: „O święta naiwności”. Jego męczeńska śmierć zapoczątkowała wojny husyckie.
Jan Falkenberg trafił pod sąd inkwizycji za swój paszkwil, ale został przez litościwego Marcina V uwolniony z więzienia.
Polska delegacja na tym cuchnącym wzgórzu odpadów, jakim był sławny sobór w Konstancji, zdołała zachować honor i godność. Wyjątkiem okazał się Mikołaj Trąba, ten podły tchórz i zdrajca, który w nagrodę za swą niegodziwość został pierwszym prymasem Polski.
Pod koniec lipca 1422 r. Mikołaj był w Czerwińsku nad Wisłą, gdzie król wystawił dla szlachty przywilej generalny, wkrótce wyjechał z misją dyplomatyczną na Węgry. W czasie jej pełnienia zmarł 2 grudnia 1422 r. w Lubicy na Spiszu. Ciało pierwszego Prymasa Polski sprowadził z Węgier do Gniezna Jan z Tuliszkowa.