Łączna liczba wyświetleń

środa, 29 stycznia 2025

Napad na kasę skierniewickiego „Chemostalu”. (Rawent) -1969 r.


 Komenda Wojewódzka MO w Łodzi została zaalarmowana przed paru dniami wiadomością o zuchwałym napadzie przy użyciu broni w Skierniewicach. 
Trzech mieszkańców Pruszkowa:

Edward Funtowicz (karany za nie legalne posiadanie broni) — pracownik Zakładów Przemysłowych im. I Maja, Andrzej Pierański, pracownik tych samych zakładów (trzykrotnie karany za kradzieże) oraz Marian Krajewski pracownik Zakładów Porcelitu Stołowego w Pruszkowie — (4-krotnie karany za włamanie i kradzieże) uplanowali napad na kasę skierniewickiego „Chemostalu”.

Ustalili oni, że pracownik SOK pilnujący mostu kolejowego obok przystanku Rawka pod Skierniewicami jest uzbrojony w pistolet maszynowy. Korzystając z chwili jego nieuwagi - skradli pistolet wraz z nabojami. Oprócz tego bandyci dysponowali skradzioną w ubiegłym roku fuzją.

Wieczorem tego dnia E. Funtowicz przebrał się w skradziony mundur oficera MO .Wraz z Pierańskim  i M. Krajewskim dostał się na dziedziniec zakładów ..Chemostalu”, Przygotowano też do ucieczki „Warszawę", ...


    ... , którą wyprowadzono z garażu ,.Chemostalu”.mając do dyspozycji tablicę rejestracyjną z fałszywymi numerami .Pierański dokonał spięcia  na słupie drutów telefonicznych. 

10 września o godz. 2:55 weszli do budynku, gdzie mieści się wartownia. Śpiącego strażnika uderzono dwukrotnie łomem w głowę tak, że  upadł bez nieprzytomny na podłogę .Weszli następnie na wartownię, gdzie znajdowało się 3 strażników. Kazano im podnieść ręce do góry, w tym momencie z sąsiedniego pomieszczenia wszedł z pistoletem w ręku komendant zmiany. Pierański oddal w jego kierunku serię z automatu, ale chybił. Bandyci rzucili się do ucieczki. Trójka rozdzieliła się. Krajewski z Pierańskim pojechali w stronę Warszawy, a Funtowicz schował automatyczny pistolet oraz  czapkę milicyjną do walizki, nałożył płaszcz ortalionowy i ruszył torami w stronę skierniewickiego dworca. 


Na bocznicach kolejowych zatrzymał go „sokista” i po wylegitymowaniu chciał zajrzeć do walizki. Wówczas E. Funtowicz uderzył go automatem w głowę i padającemu na ziemię zabrał pistolet po czym odjechał pociągiem towarowym w stronę Pilawy. Wyskoczył z pociągu w okolicach Puszczy Mariańskiej, gdzie ukrył walizkę z bronią automatyczną , zachowując przy sobie tylko pistolet. Po dokonaniu tych czynności pojechał autobusem PKS do Pruszkowa, gdzie spóźnił się do pracy godzinę. Sokista ze Skierniewic wiedział, że nazwisko bandyty zaczyna się na F. (oglądał jego dowód osobisty). a jedna z wieśniaczek pasąca krowy, zauważyła, że jeden z trzech osobników. kręcących się, koło mostu na Rawce powłóczy nogą . To naprowadziło milicję na ślad zuchwałych bandytów.

E. Funtowicza ujęto w Warszawie u brata, wkrótce potem zatrzymano również A. Pirańskiego i M. Krajewskiego.


kwiecień 1970 r.

Przed Sądem Wojewódzkim w Łodzi zakończył się proces trzech sprawców napadu na „Chemostal”  /Rawent/ w Skierniewicach, mieszkańców Pruszkowa. 

Sąd skazał Edwarda Funtowicza na 25 lat pozbawienia wolności, Andrzeja Pierańsklego na 14 i Mariana Krajewskiego na 12 pozbawienia wolności.



''Decyzja o budowie w miejscowości Grabina, graniczącej ze Skierniewicami, zakładu konstrukcji stalowych w ramach zjednoczenia Mostostal zapadła na początku 1960 r. Pierwszy etap budowy zakończył się w 1963 r. Powstała hala produkcyjna  biurowiec, stołówka i hotel robotniczy.

Skierniewicki Rawent na początku był Mostostalem, później Chemostalem, zaś w 1970 r. otrzymał nazwę Skierniewickie Zakłady Urządzeń Odpylających i Wentylacyjnych Rawent. Fabryka wytwarzała urządzenia filtrujące, odpylające, różne konstrukcje stalowe, zbiorniki i chłodnice, a także gazy techniczne, pokrywy luków okrętowych dla przemysłu stoczniowego.''


/ https://skierniewice.naszemiasto.pl/skierniewicki-rawent-historia-zakladu-w-fotografiach-jego/ar/c1-7996569 /







poniedziałek, 27 stycznia 2025

Katastrofa kolejowa na trasie : Skierniewice - Łowicz -1928 r.


Katastrofa kolejowa pod Skierniewicami

6 osób rannych, 2 parowozy i 5 wagonów rozbitych.

27 lipca - około godz. 2.20 ,pomiędzy Skierniewicami a Łowiczem wydarzyła się katastrofa kolejowa. Pociąg mieszany osobowo towarowy nr. 451, wyjeżdżający z początkowej stacji ze Skierniewic o godzinie 1.55, opuściwszy o godzinie 2.15  stację Nieborów, w siedem minut potem w pobliżu stacji Bobrowniki wpadł na pociąg towarowy nr. 486. Rozległ się huk miażdżonych parowozów, trzask gruchotanych wagonów i brzęk potłuczonych szyb. W wagonach słychać było jęki rannych. Skutki zderzenia były straszne. Oba parowozy uległy zgnieceniu tendrów i uszkodzeniu przewodów. 3 wagony pociągu osobowego i brankard zostały rozbite, lekkiego uszkodzenia doznało  10 wagonów towarowych. 

Z pośród obsługi obu pociągów ranni zostali:

maszynista pociągu osobowego Lewandowski, kierownik tego pociągu Wacław Waśniewski i konduktor Jan Lewandowski, wszyscy ze Skierniewic, oraz maszynista pociągu towarowego Wacław Rajnert z parowozowni Skierniewice. Po za tym rany odniosło 3 - ch  pasażerów:

Wacław Górzyński z Płocka, Salomon  Zarachin z Gostynina i Moszek Gros z Łowicza.

 O godz. 5.45 na miejsce katastrofy przybył pociąg ratunkowy z lekarzami i personelem technicznym. Po udzieleniu pomocy rannych przewieziono do szpitali w Skierniewicach i Łowiczu. Przyczyną katastrofy było niedbalstwo maszynisty Rejmera, który zlekceważył  koło Bobrownik sygnał semafora wjazdowego i wina zwrotniczego Dzięgielewskiego, który nie dopatrzył, czy pociąg stoi na właściwym miejscu.. Na miejsce katastrofy przyjechali  Sędzia Śledczy ,Komendant Policji, Zawiadowca Stacji Łowicz i Inżynier drogowy. Straty wynoszą około 60,000 zł. Przerwa w ruchu trwała do godziny  8 rano.



Skierniewice, szpital św. Stanisława.









sobota, 25 stycznia 2025

Potrójny morderca ,skazany na dożywocie -1935 r.

 


''W warszawskim sądzie apelacyjnym 7 września , rozpatrywana była  potworna zbrodnia  Antoniego Wygnańca lat 25, wędrownego sprzedawcy jarmarcznego, oskarżonego o potrójne morderstwo. Wygnaniec pochodził z rodziny urzędniczej. Skończył parę klas, ale nie chciał się uczyć i miał pociąg do włóczęgi. Żył ze sprzedaży  po jarmarkach tandetnej galanterii.(pijawki lecznicze )Natknąwszy się na młodą dziewczynę Zofię  Komolównę, która uciekła z domu ojczyma, wziął ją ze sobą w świat. Miał z nią dziecko. Gdy dziecko miało już parę miesięcy Komolówna, pewnego razu oświadczyła Antoniemu że ma go dosyć .Odeszła bez pożegnania z wędrownym kuglarzem  , który na jarmarkach i odpustach bawił publiczność magicznymi sztuczkami, żonglerką, teatrem lalek i.t.p. Wygnaniec tropił kuglarza, ale nigdy go nie mógł spotkać. Wreszcie po paru miesiącach znalazł Zofię  w Łowiczu. Była tam z dzieckiem na ręku oraz ze swoim 11-letnim bratem, Józefem. Kuglarz już ją opuścił. Rozpoczęła życie samodzielnie, łapiąc pijawki i sprzedając, je na jarmarkach. Antoni  usiłował nakłonić ją do dalszego z nim życia. Odmówiła. Pozostawiwszy brata w Łowiczu, Komoiówna wybrała się z dzieckiem za miasto do znajomych. Wygnaniec uparł się, że ją odprowadzi. Więcej już Komolówny nie widziano. Wygnaniec powrócił do Łowicza i zabrał jej brata, oświadczając mu, że siostra nie wróci..Dalszą wędrówkę odbywał w ciągu trzech miesięcy z małym Józefem .W czasie żniw znaleziono zwłoki Zofii Komolówny w zbożu , obok leżał, trup dziecka z roztrzaskaną głową i siekiera, narzędzie mordu. W porzuconej opodal butelce znaleziono zapisaną kartkę : 

‘’ bezrobotny z nędzy zabił  żonę i dziecko, których nie ma czym nakarmić“.

 

Kartka ta skierowała policję, na błędny trop .

Dopiero po pewnym czasie aresztowano Wygnańca w związku z inną popełnioną przez niego zbrodnią. Zamordował bowiem nożem małego Józia Komolę. Wobec niezbitych dowodów zbrodniarz przyznał się do winy i opowiedział również o innym popełnionym przez niego morderstwie. które wiąże się z drugą zbrodnią. Zamordował Komolównę i jej dziecko przez zemstę za odmowę dalszego współżycia, a następnie doszedł do wniosku, iż brat ofiary jest zbyt domyślny i może być dla niego niebezpieczny. Wygnańcowi wytoczono dwie odrębne sprawy karne: o zabójstwo Komolówny i niemowlęcia, oraz drugą o zabicie Józia Komoli. Postawiony przed sądem morderca zmienił swoje wyjaśnienia, dowodził, iż zabił chłopczyka w zdenerwowaniu, gdy ten upomniał się zbyt natarczywie o pieniądze, zresztą nie wypierał się morderstwa na osobie Komolówny. Czemu pozostawił przy zwłokach kartę , że to popełnia bezrobotny z nędzy, nie umiał wyjaśnić. Badanie psychiatryczne wykazało, iż Wygnaniec jest zupełnie poczytalny. Sąd okręgowy wymierzył w obu sprawach jednakowe kary bezterminowego   więzienia, uznając, że oskarżony jest typem tak niebezpiecznym, należy go odosobnić na całe życie. Skazany zbrodniarz odwołał do drugiej instancji . Sprawa była rozpatrywana przez warszawski sąd apelacyjny pod przewodnictwem prezesa Zaborowskiego.

Sąd apelacyjny nie znalazł podstaw do złagodzenia kary i uprzedni wyrok zatwierdził w całej rozciągłości.''








czwartek, 23 stycznia 2025

Władze policyjne w Łowiczu wpadły na trop szajki...1929 r.

 

Dworzec PKP -lata 20 ub.w.


Dwaj kolejarze na czele szajki rabusiów .

Władze policyjne w Łowiczu wpadły na trop szajki, która od dłuższego czasu okradała w systematyczny sposób znaczne partie towarów z wagonów kolejowych. Jednej z większych kradzieży dokonano w końcu listopada w Łowiczu z wagonu, załadowanego towarem, mającego odejść w stronę Łodzi. Ostatnio zarządzona obserwacja dała dodatni rezultat. W odległości kilkunastu kilometrów od Łowicza w osadzie Bolimów zatrzymano platformę z rzeczami, podejrzanego pochodzenia. Furmana wraz z platformą zatrzymano. Równocześnie zauważono, iż trzech mężczyzn, którzy cały czas podążali za furmanką, na widok policji zbiegli w stronę stacji kolejowej „Leonów“. Policjanci puścili się w pościg za nimi, dwóch pochwycili trzeci zbiegł. Wkrótce jednak ujęto i tego ostatniego na stacji w Łowiczu. Okazało się, że na czele szajki złodziejskiej stali dwaj pracownicy kolejowi: Wł. Siekiera i J. Majewski oraz znajomy Majewskiego Wł.Kopeć (wszyscy mieszkańcy Łowicza.)Zadaniem tej trójki było, wyśledzenie wagonów z cenniejszymi  towarami. Następnie dokonano włamania do z góry upatrzonych wagonów, skąd wyrzucano skrzynie i paki na plant kol. i załadowano na uprzednio sprowadzone furmanki. Łup wysyłano do Łodzi i do Warszawy i lokowano u paserów. Banda ta operowała w ten sposób na terenie kol .Łowicz — Sochaczew i. Łowicz—Kutno — Zgierz prawie dwa lata. Hersztem bandy i kierownikiem wszystkich napadów rabunkowych był Wł. Siekiera, zam. w Łowiczu. Ponadto należeli do niej J. Majewski,Wł. Kiersz, Ed. Łapiński, kierowca samochodowy, który własnym autem przewoził skradzione  towary, Ab. Bolotin, Gedale Styferman i M.Śmietanka, Wł. Kopec (ten grał rolę.,łącznika“ między kolejarzami a rabusiami) i furman Zełkowicz, który odwoził łup do Sochaczewa. Wiele rzeczy pochodzących z kradzieży odebrano i trzema furmankami przewieziono do sądu. Wszystkich uczestników występnej szajki osadzono w więzieniu w Łowiczu.

Więzienie w Łowiczu ul. Kurkowa 



Łowicz, ul. Kurkowa, ok. 1942 r. Widok z wieży kościoła św. Ducha na zabudowania Aresztu Karno-Śledczego.

Budynek, usytuowany w centrum miasta, powstał w 1916 r.przy ul. Strzeleckiej (obecnie Kurkowej 4), na polecenie władz niemieckich, na koszt miasta, na gruntach, z których przymusowo wywłaszczono mieszkańców. Od początku swego istnienia więzienie miało charakter karno – śledczy, tzn. służyło zarówno skazanym prawomocnym wyrokiem sądu, jak i zatrzymanym do dyspozycji prokuratora Sądu Okręgowego w Łowiczu. Do czasu odzyskania przez Polskę niepodległości podległe było organizacyjnie Dyrekcji Więzień przy Cesarsko Niemieckim Urzędzie Głównym Generał-Gubernatora w Warszawie, bezpośrednio zaś dyrekcji więzienia Warszawa -Mokotów.W listopadzie 1918 r. więzienie w Łowiczu przeszło z rąk niemieckich pod polski zarząd.




poniedziałek, 13 stycznia 2025

Umarła wstała w kościele ...Łowicz 1872 rok.


 / .../    Pozorna Śmierć.

W Łowiczu zaszedł wypadek, który na umyśle mieszkańców silne zostawił wrażenie : 

 Młoda panna, córka tamtejszego mieszkańca, po dość długiej  i ciężkiej  chorobie zakończyła życie. Dla oddania ciała ostatniej  posługi oznaczono dzień eksportacji, przed którą w miejscowym kościele miało się odbyć żałobne nabożeństwo. Eksportacja miała nastąpić o 1 godzinie, nabożeństwo rozpoczęto o godzinie 10. W czasie oznaczonym rodzina, znajomi i przyjaciele zmarłej zgromadzili się w kościele. Wzniesiony katafalk, na którym znajdowała się otwarta trumna, otaczało rzęsiste światło, ksiądz rozpoczął nabożeństwo.

Zmarła była młodą, powszechnie ją lubiono, żal więc z gromadzonych był szczery i w kościele panowała cisza, zwykła podobnemu  obrzędowi. Żałobny jęk organów przerywał tylko niekiedy ciche łkanie. Nabożeństwo miało się już ku końcowi. Nad otwartą trumną ksiądz zaintonował „Requiem aeternam.“ W chwili tej nagle w trumnie dało się czuć poruszenie. Oczy wszystkich z trwogą zwróciły się w tę stronę. Zmarła poruszyła się, nie było wątpliwości. W parę sekund było drugie poruszenie i nieboszczka otworzywszy oczy z wysiłkiem uniosła się na katafalku. Co się w tej chwili stało w kościele, trudno wyrazić. Strach, przerażenie i niepewność na przemian miotały obecnymi. Zamiast ratować nieszczęśliwą, jedni rzucili się ku drzwiom, inni stali osłupieni. Ile by czasu ta straszna dla przebudzonej ze snu letargicznego chwila trwała, nie wiadomo, gdyby nie oprzytomnienie rodziców, którzy rzucili się nareszcie z płaczem do wskrzeszonej. Biedną tę istotę przeniesiono za raz z kościoła do domu i zajęto  się udzieleniem ratunku. Wszyscy znajdujący się w Łowiczu lekarze zebrali się na konsylium, zrobiono co można, stan wszakże chorej dotąd jest zatrważający. Straszne wrażenie, zupełne osłabienie niewiele pozostawiają nadziei uratowania nieszczęśliwej /.../





środa, 1 stycznia 2025

Stos do palenia czarownic? (między Kalenicami a Uchaniem - 1671 r.)


  ....wierni mniemali, że czarownica zapada się pod ziemię (do piekieł).
Z dziennika podróży po Polsce odbytej w latach 1670—1672, pisanym przez Ulryka Werduma znajduje się opis :

„Jechaliśmy zaś 27 czerwca z Łowicza przez piaszczystą równinę i mały las do wsi Łagów, dwie mile . Las ten zwie się biskupim lasem, w którym w dniu tym jeszcze słyszeliśmy słowika. Potem pod zamkiem (pałacem ) Łyszkowicami przez bardzo urodzajne grunta do Pszczonowa wsi z kościołem, leżącej na pagórku w głębokiej dolinie, pół mili. Dalej przez krzaczaste grunta do Kalenia i Uchania (Collyn und Uchol), dwóch wsi bez kościołów,, jedna mila. Pomiędzy tymi wsiami  spalono w tych dniach czarownice, po których jeszcze leżały niektóre kości wraz z drzewem i węglami w dole, ponad którym ogień rozniecano . Petem przez krzaki a dalej przez równinę do wsi z kościołem, która się zwie Kołacinek, potem do Kołacina, wsi z pięknym dworem nad jeziorem, z którego wypływa wielki strumień. W tej okolicy sterczało na dachach chat chłopskich naokoło pełno bylicy (Beifuss), którą w nocy Świętego Jana przeciw czarom zatykają, z powodu takiego samego zabobonu, jaki panuje w Niemczech“.


Stos stawiano na lub przy granicy wsi, budowano go nad dołem wykopanym poprzednio, w który po przepaleniu się drzewa opadały kości, węgle i niedopałki. Stos zapadł się w ziemię za sprawą szatana, łaknącego ciała poganina, aby wierni mniemali, że czarownica zapada się pod ziemię do piekieł.


Czas w którym Ulryk podróżuje po Polsce to czas wielkiej niezgody w Rzeczpospolitej ,czas kiedy brat ,bratu jest wrogiem ,czas kiedy na tronie arcybiskupstwa gnieźnieńskiego zasiada prymas Mikołaj Prażmowski (interreks 1668- 1669) .Czas kiedy to husaria Jana Sobieskiego i Szlachta bojąca się o swoje przywileje i prawa ,ostrzy swe szable o pilastry łowickiej Katedry a u wrót zamku łowickiego staje bratanek hetmana Stefana Czarnieckiego ,aby wykonać wyrok zatwierdzony na konfederacji ''Gołębiowskiej ''






Autor ,dziennika Ulryk Werdum przez dwa lata nie raz bawił w Łowiczu jako agent szpieg twz. malkolntentów ,aby natronie Rzeczpospolitej zasiadł Francuz .
(ale to historia na inną okazję ,a o czarownicach możemy też przeczytać ...)

> Katastrofa budowlana w Łowiczu 1648 r. i czarownice. <

https://rosariumadgdar.blogspot.com/2024/02/katastrofa-budowlana-w-owiczu-1648-r-i.html


> Działo się w Łowiczu 1556 roku/Potępienie tzw. świętokradców/ <

https://rosariumadgdar.blogspot.com/2024/02/dziao-sie-w-owiczu-1556-rokupotepienie.html











Księżak któremu ''diabeł'' pomagał ? Adam Petryna (1881 -1942 r.)

[  Petryna Adam przy swojej rzeźbie prezentowanej na wystawie   „Księżaczka w stroju ślubnym“. 1934 r. Warszawska siedziba Towarzystwa Zach...