Po zakończeniu kampanii wrześniowej i wprowadzeniu cywilnej władzy okupacyjnej, administracja zaczęła wprowadzać szereg restrykcyjnych zarządzeń. Często stosowanymi formami nękania ludności polskiej i żydowskiej w celu wytworzenia psychozy ciągłego zagrożenia, strachu były aresztowania i wywóz do obozów koncentracyjnych lub organizacja takich obozów na miejscu .W pobliżu Łowicza , okupanci niemieccy zorganizowali trzy takie obozy .Zostały wybudowane przez grupę Gospodarki Wodnej ,Wydział Wyżywienia i Rolnictwa , Generalnego Gubernatorstwa ,a bezpośrednio były kontrolowane przez Powiatowy Urząd Wodno-Melioracyjny w Łowiczu.
|
Zwangsarbeiterlager -Małszyce |
Pierwszy obóz pracy przymusowej ( zwangsarbeiterlager) utworzono w lipcu 1940 r nad Bzurą na polu Jana Miziołka ,nieopodal ruin zamku prymasowskiego ,miał powierzchnię około 8000 m 2.Składał się z trzech drewnianych baraków, dwa były przeznaczone dla ,,więźniów'' .Teren obozu otoczony był ogrodzeniem z drutów kolczastych i wieżami strażniczymi na rogach. W obozie tym jednorazowo znajdowało się około 150 osób.
Od września 1941 r. do początku roku 1943 Małaszyce zamieniono na przejściowy obóz jeniecki dla żołnierzy radzieckich w liczbie około 1000 osób.
(Po wojnie obozowe baraki przeniesiono z Małszyc do Łowicza, jeszcze na początku lat 80. XX w. pełniły funkcję komunalnych budynków mieszkalnych )
Drugi zwangsarbeiterlager został założony wiosną 1941 r.w budynkach gospodarskich starego młyna rzecznego tzw : Kapituły, teren otoczono trzymetrowym płotem z drutu kolczastego ,w obozie jednorazowo było przetrzymywanych około 500 osób.
|
młyn na rzece Bzurze, tak zwana Kapituła |
Trzeci zwangsarbeiterlager został założony w miejscowości Mysłaków 1941- 1944r. na ten cel wykorzystano budynki folwarku ,przebywało w nim około 300 osób .
W początkowej fazie funkcjonowania obozów przebywali w nich Żydzi ,którzy wykonywali pracę przy regulacji Bzury .Prace przy regulacji Bzury prowadziła firma niemiecka ,,Karl Meerman z Frnkfurtu nad Odrą w oparciu o przedwojenne plany polskie .
Straż w obozach w pierwszym okresie pełniła żandarmeria i policja granatowa ,a od wiosny 1941 rekrutujący się z volksdeutschów,, Lagerschutz ''utworzony w lutym 1941 r.do kierowania obozami i pełnienia w nich służb wartowniczych .Na czele obozu stał komendant Lagerfuhrer ,któremu podlegała cała straż obozowa i który miał nieograniczone prawo karania, więźniów.
Po likwidacji getta i wysiedleniu Żydów do Warszawy w obozach umieszczani byli Polacy za różnego rodzaju wykroczenia np: ubój zwierząt rzeźnych ,handel artykułami spożywczymi ,,szmugiel, niewywiązywanie się z kontyngentów ,poruszanie się po godzinie policyjnej itp.
Tak pisał do burmistrza Skierniewic ,starosta łowicki Claus Volkmann - 15 marca 1943 roku:
,,gmina zalega w dostawie bydła i świń - nie chcę tego stanu dalej tolerować.
Będę zsyłał każdego ,kto nie odstawi kontyngentu ,do obozu pracy w Małszycach, gdzie przy owocnej i wytężonej pracy ,która wynosić będzie co najmniej 6 miesięcy ,będzie mógł się zastanowić ,czy nie lepiej zastosować się do otrzymanych zarządzeń ,,
|
Claus Volkmann |
,,Przyjechałem do Łowicza latem 1943 r. jako komendant okręgu, tam nie mieszkali już Żydzi''
W swoim nowym miejscu pracy zarządził :
„przeczesywanie elementów zdolnych do pracy , które kręciły ,wałęsały się po okolicy”.
,,Jak muszę stwierdzić, włóczą się stale setki ludzi bez zajęcia po ulicach miasta Łowicza i Skierniewic .
Dlatego zarządziłem, żeby przez ustawiczne kontrole policyjne i łapanki ponownie wszystkie wałęsające się na ulicy zdolne do pracy elementy były schwytane i doprowadzone do Małszyc. Ten stan rzeczy winna sobie jednakże ludność miasta przypisać sama. Wszyscy ci, którzy będą dotknięci, mogą zawdzięczać to tym, którzy nie dopełnili swego obowiązku pracy.''
,,Więźniowie ,,byli zatrudniani przy regulacji Bzury ,w mleczarni , w majątku Blich ,przy porządkowaniu dróg i ulic, a od drugiej połowy roku 1944 przy kopaniu okopów i budowie umocnień obronnych .Prace zaczynano w zależności od pory roku od godziny 5 lub 6 ,latem praca trwała 13 godzin w zimie 11 ,pracowało się 7 dni w tygodniu z jednogodzinną przerwą na obiad .
/jeden dzień z życia w obozie /
|
obóz pracy przymusowej - Małaszyce |
Raport sporządzony przez Bronisława Braffa ,delegata Arbeitsamtu.
[...] Na tle tych kradzieży doszło do wielkiej tragedii .
Miało to miejsce 13 czerwca nad ranem .Przy śniadaniu stwierdzono ,że dwóm robotnikom skradziono metalowe numerki ,którymi odróżniano robotników od siebie ,i na podstawie których wydawano im strawę .Numerek taki każdy miał przypięty agrafką do piersi .Dwaj poszkodowani wnieśli zażalenie ,bo odmówiono im wydania kawy i chleba .Strażnik Wasielak Adalbert przeprowadził wobec tego rewizję u wszystkich tych robotników ,którzy spali w baraku w sąsiedztwie poszkodowanych ,u jednego z tych znaleziono prócz własnego numeru dwa obce .Obaj poszkodowani rzucili się wtedy na złodzieja i zaczęli go bić .Znaleźli się koledzy ,którzy w tej bójce również wzięli udział. Działo się to na samym dziedzińcu o godz. ,5-ej rano ,wtedy gdy robotnicy mieli stanąć do apelu .Korzystając z zamieszania z grupy robotników oddzieliło się 6-ciu i rzuciło się biegiem przez otwarte wyjście ,kierując się w stronę żyta ,które opodal rosło na szerokiej przestrzeni .
Nie zdążyli jeszcze dobiec do żyta ,gdy ich ten że Wasielak ,strażnik spostrzegł .Zerwał karabin z ramienia ,wycelował w powietrze i strzelił na postrach ,nawołując do zatrzymania się .Uciekinierzy obejrzeli się tylko i dalej uciekali. Wtedy strażnik zniżył karabin i wycelował w najwyższego z nich. Strzał huknął jeden a potem drugi i jeden z 6-ciu padł śmiertelnie ugodzony .Jeden zdążył uciec ,4-ch zaś zdjętych strachem wróciło do obozu .Inni świadkowie stwierdzili , że strażnik nie musiał bynajmniej strzelać ,uciekinierzy bowiem znajdowali się w odległości nie większej jak 40 metrów i mogli być wyłapani przy pościgu.
Zabity został Rozensztajn Abram ,urodzony w 1915 .trafiony kulą dum-dum w pierś .Kula przeszła na wylot ,rozrywając wszystkie tkanki[...]
Wspomnienia - G. Tcharnesona :
Przez równinę Mazowsza płynie jak srebrna wstęga prastara rzeka Bzura , dopływ Wisły , nad której brzegami kiedyś powstało stare miasto Łowicz.
Wrzesień 1939 rok
Przez wiele dni niebiosa były zachmurzone chmurami unoszącymi się z nieugaszonych i tlących się ognisk, a atmosfera była wypełniona smrodem i zgnilizną.
W końcu, po desperackiej bitwie, choć nie wcześniej niż 9 września, nazistowska machina wojenna zdołała opanować miasto. Stwierdzono, że duże jego fragmenty zostały całkowicie zniszczone przez ciągłe bombardowania z powietrza i ostrzał artyleryjski.
Następnie przybyła grupa strategów nazistowskich, aby ponownie zbadać topografię rzeki i jej okolic. Byli zdecydowani zrozumieć, dlaczego opancerzony Wehrmacht poniósł tak ciężkie straty u wybrzeży Bzury.
Po ich wizycie wydano nowy rozkaz: „Amputuj” rzekę!... Miały zostać odcięte ramiona wodne, które niczym wąż obejmowały serce miasta na odcinku kilku mil ,od wschodu i zachodu jego obrzeża.
Zadanie wykonania tej pilnej i wysoce strategicznej decyzji powierzono żydowskim mieszkańcom. Ale „powierzone” to tylko sposób na powiedzenie…
Łowiccy Żydzi składali się głównie z pietystów, drobnych sklepikarzy i rzemieślników oraz wysiedlonej masy bezrobotnej inteligencji. Nie było wśród nich techników ani inżynierów, a z pewnością nie wiedzieli nic o przesuwaniu rzek i budowaniu kanałów.
Ale z dnia na dzień dra koniczny nazistowski statut zaprzęgną żydowską ludność Łowicza do tego zadania o nadludzkich wymiarach ,wzniesienia „Bzurastroy”, który miał zatamować naturalny bieg Bzury i skierować jej koryto na oddalone o pół mili pola .
Miało to miejsce na początku wiosny 1940 r., niedługo po utworzeniu getta łowickiego – pierwszego getta, które powstało w zajętej przez wroga dzielnicy Warszawy. Jak wszędzie „Judenrat” został zmuszony do wprowadzenia polityki getta i tym samym rozpoczęła się era ciężkiej pracy.
Do pracy nad projektem Bzurastroy codziennie wychodziło 300 par żydowskich rąk roboczych. Ci żydowscy niewolnicy otrzymywali dzienną rację zaledwie 200 gramów chleba i trochę rzadkiej zupy. Umierali jak muchy, osłabieni, wygłodzeni i wyczerpani herkulesowym trudem zatrzymywania gołymi rękami potężnych progów rzeki i zmieniania jej pierwotnego biegu.
Jakiś czas później wśród robotników niewolniczych wybuchła epidemia, która okrutnie zdziesiątkowała ich szeregi. Ale to nie zmusiło nazistowskich demonów do spowolnienia tempa przedsięwzięcia. Każdego dnia trzeba było dostarczać tyle samo rąk roboczych. Zaopatrzenie to zapewniła żandarmeria, przy pomocy policji getta, na czele której stał nieznany młody człowiek – niejaki Neiman, uchodźca.
Wzniesienie gigantycznego muru ziemnego i zmiana kierunku rzeki zajęło ponad cztery miesiące. Z jednej strony góry ziemi wznosiły się z dnia na dzień coraz wyżej, a z drugiej strony góry poległych ofiar z szeregów.
Zniknęła rzeka, a wraz z nią...... Gmina Żydowska[...]