Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 25 lutego 2024

Jeden obiad i dwa pogrzeby -Skierniewice 1903 r.

Zespół pałacowo-parkowy w Skierniewicach /1915 r./


 [...]Dnia 15 listopada w Skierniewicach Jej Wysokość Księżniczka Elżbieta ,Marya, Alicya, Wiktorya  Heska zachorowała na ostre objawy w przewodach pokarmowych[...]


Księżniczka Elżbieta „Ella”  ostatnie dni na ziemskim padole spędziła w domku myśliwskim rodziny cesarskiej w Skierniewicach .Chodziła na długie spacery i urządzała pikniki w lesie  w towarzystwie swoich kuzynek Olgi, Marii Tatiany i Anastazji, które były mniej więcej w jej wieku. Zmarła w nocy 16 listopada 1903 roku w wieku 8 lat.


/ Mówiono, że jej przedwczesna śmierć była spowodowana zatrutym posiłkiem  przeznaczonym dla jej wuja, cara Mikołaja II /

[...]Dla oddania ostatnich honorów zmarłej księżniczce Heskiej ,Elżbiecie ,do Skierniewic delegowany zostaje szwadron klastickiego pułku Jego Królewskiej wysokości wielkiego księcia Heskiego Ernesta Ludwika ,w całkowitym składzie ,ze sztandarem i trębaczami .Szwadron przybędzie do Skierniewic we wtorek po obiedzie...


...w środę o godz. 3 po południu odbyło się przeniesienie zwłok Jej Wysokości spoczywającej w Bogu księżniczki Elżbiety Heskiej z pałacu w Skierniewicach ,parkiem do pociągu Carskiego ,oczekującego na skierniewickim dworcu pałacowym ....Po przybyciu orszaku na stację kolejową ,trumnę ze zwłokami zmarłej Księżniczki wniesiono do wagonu...Po odmówieniu przez pastora przepisanej modlitwy ,Jego Cesarska Mość raczył wyjść na platformę ,a pociąg uwożąc do kraju rodzinnego zwłoki Księżniczki ,cicho ruszył ze stacji wśród poważnych dźwięków ,,Jak sławny'' wśród salw armatnich i karabinowych. Odprowadziwszy pociąg. Najjaśniejszy Pan powrócił do pałacu[...]



Dworzec carski w Skierniewicach -car Mikołaj II z małżonką 




/Po polowaniu, Cesarska Mości  zaprosił gości  na posiłek do pałacu. Wszyscy zebrali się w sali jadalnej i każdy miał wyznaczone miejsce przy stole przy którym zasiadło kilkadziesiąt osób./

Wydarzenia z listopada 1903 roku we wspomnieniach Wandy z Pomian-Zakrzewskich :

[...]Jesienią 1903 roku wysłano mnie na pensję do Warszawy, do dziadka i ciotek. Miałam wtedy niecałe 13 lat. Wsadzono mnie do pociągu, oddano pod opiekę starszej pani, jakiejś przygodnej pasażerki i pojechałam. Przejechaliśmy szczęśliwie Piotrków, Koluszki, dojechaliśmy do Skierniewic, gdzie nasz pociąg odstawiono na boczny tor, zamykając drzwi i nie informowano, o co chodzi. Jednak któryś z kolejarzy Polaków powiedział nam co się stało. Otóż do Skierniewic przyjechał na polowanie car Mikołaj II i rezydował w pałacu biskupim. Po polowaniu, które trwało dwa dni car zaprosił gości do pałacu. Wszyscy zebrali się wraz z cesarzem w sali jadalnej i każdy miał wyznaczone miejsce przy stole. Cesarzowa Aleksandra jednak zawiadomiła, że ponieważ źle się czuje, ma anginę, nie weźmie udziału w przyjęciu. Wobec tego pozamieniano miejsca. Cesarz usiadł na miejscu cesarzowej, na miejscu cesarza mała księżniczka heska, a na miejscu prezesa rady ministrów książę Radziwiłł. Księżniczka heska i książę Radziwiłł zostali otruci spożywając posiłek przeznaczony dla cesarza i jego najwyższego ministra. Na stacji w Skierniewicach stał pociąg z trumną księżniczki heskiej, którą przewożono do Niemiec. Dopiero po trzech godzinach pociąg ruszył do Warszawy, gdzie na dworcu oczekiwała mnie niespokojnie ciotka Jadwiga. Cesarz Mikołaj II był tak przerażony tym zamachem, że przez dobre parę lat nie przyjeżdżał do Polski. Policja rosyjska surowo zapowiedziała mieszkańcom Skierniewic i pasażerom pociągu, że o tym , wypadku nie wolno nikomu mówić pod jakimiś wysokimi karami [...]



Książę Michał Józef Piotr Radziwiłł urodził się w dziedzicznej rezydencji Radziwiłłów, w Szpanowie na Wołyniu, dnia 17 maja 1853 roku jako syn syn księcia Karola Radziwiłła i Jadwigi z Sobańskich, marszałkówny jampolskiej. Książę Michał  Radziwiłł ,zmarł nagle opatrzony sakramentami świętymi we wtorek 17 listopada 1903 roku o godzinie 19.45 w Warszawie. 

/Nagła śmierć księcia mogła być spowodowana celowym otruciem z polecenia cara?/



Kurier Warszawski zamieścił dokładny opis pogrzebu:

Pogrzeb Michała księcia Radziwiłła. Dziś' o godz. 12-ej w południe odbyło się przewiezienie zwłok sp. Michała księcia Radziwiłła z pałacu Zawiszów przy ulicy Bielańskiej na kolej wiedeńską. Już od samego rana przy zwłokach rozpoczęły się msze święte żałobne, których odprawiono sześć. Mianowicie celebrowali je księża: Radliński, Godlewski, Swiętochowski, J. E. ksiądz biskup sufragan warszawski Kazimierz Ruszkiewicz i ksiądz Jabłonowski, proboszcz parafii Bednary w dekanacie łowickim, który odprawił ostatnią mszę świętą żałobną przed eksportacją. Celebrę eksporty objął ksiądz prałat Jungowski, w asystencji księży prałatów Matuszewskiego i Jełowickiego, oraz dwóch diakonów.

Olbrzymi orszak pogrzebowy poprzedzały szeregami dziewczęta i chłopcy z zakładów sierot W.T.D. (Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności) i utrzymywanych przez zmarłego księcia, z siostrami miłosierdzia, dozorczyniami i dozorcami. Dalej szły bractwa św. Michała, Klemensa i Franciszka z chorągwiami żałobnymi i światłem, a za nimi 80-ciu księży i alumnów w dwóch rzędach kroczyło przed celebransem. Na trumnie, wiezionej na 4-konnym wozie żałobnym widniały wieńce „od wszystkich ubogich dzieci", „od członków W.T.D.", „od zakładu św. Stanisława Kostki", „od sióstr miłosierdzia" i kilka innych.

Wilhelm książę Radziwiłł prowadził za karawanem wdowę Michałową księżną Radziwiłłowa, Maciej książę Radziwiłł - panią Zawiszynę, p. Jan Paweł Łaszczewski -  ksienię pp. Kanoniczek p. Załęską.

Wśród orszaku żałobnego znajdowali się przedstawiciele rodzin książąt Radziwiłłów, hrabiów Krasińskich, hrabiów Grabowskich, książąt Woronieckich, książąt Swiatopelk-Czetwertyńskich, hrabiów Zamoyskich, Ilińskich, Kaszowskich, Platerów, Rzyszczewskich, Górskich z prezesem Ludwikiem Górskim na czele i wielu innych, tudzież duży zastęp członków zarządu W.T.D. i innych instytucji filantropijnych. Za konduktem podążał w karecie J. E. Ks. arcybiskup Popiel z kapelanem księdzem Czechowskim.

Po przybyciu konduktu na stację kolei wiedeńskiej, trumnę przeniesiono do wagonu żałobnego, wybitego kirem i przybranego kwiatami na rampie umarłych. Tutaj złożono trumnę w odpowiedniej pace, w której zwłoki sp. Michała księcia Radziwiłła dziś w nocy przewiezione będą przez Łowicz do Nieborowa. Obrzęd żałobny zakończyły modlitwy duchowieństwa i odśpiewanie Sahe Regina.
Trumnę na stację w Łowiczu przewieziono w dniu 19 listopada o godz. 21.40, a następnie powozem konnym do Nieborowa. 20 listopada po porannych nabożeństwach żałobnych zwłoki księcia złożono w nieborowskim Mauzoleum Radziwiłłów, w krypcie kościoła ,,Matki Bożej Bolesnej ''w Nieborowie.



( fot: Przybycie do pałacu carskiej pary oraz księcia Ernesta Ludwika z córką Elżbietą -Skierniewice 1903 r. Po lewej ośmioletnia Księżniczka Elżbieta Heska w towarzystwie carycy, Aleksandry Fiodorówny. Książę Ernest Ludwik (ojciec Elżbiety) rozmawia z carem Mikołajem II)

Z pobytu Ich Cesarskich Mości w Skierniewicach- listopad 1903 rok.

W niedzielę, d. 2 (15) listopada, podczas przejazdu o godz. 1-ej po południu przez Skierniewice do rewiru myśliwskiego „Remiza Skierniewicka", Ich Cesarskie Mości Najjaśniejszy Pan i Najjaśniejsza Pani raczyli zwiedzić kościół miejski św. Krzyża."Wśród bicia dzwonów, Ich Cesarskie Mości, wszedłszy do kościoła, zostali powitani przez proboszcza parafii ks. Skrzynkowskiego Krzyżem i wodą święconą, po czym proboszcz wygłosił od ołtarza następującą mowę:
„Wasza Cesarska Mości, Najmiłościwszy nasz Monarcho!
„Jest to Najwyższą łaską Waszej Cesarskiej Mości, że, bawiąc w Skierniewicach, raczysz za każdym razem odwiedzać także nasz kościół skierniewicki, i spadł na mnie z tego powodu wielki honor i szczęście Waszą Cesarską Mość po raz czwarty i Jej Cesarską Mość Najjaśniejszą Panią po raz drugi witać w kościele miejscowym.
„Korzystając z Wysokich odwiedzin Waszej Cesarskiej Mości, uważam za swój obowiązek wyrazić i zapewnić zarówno o moich, jako też mieszkańców miasta i parafii skierniewickiej uczuciach wiernopoddańczych dla Waszej Cesarskiej Mości, błagam przy tym Boga Wszechmocnego, w którego rękach spoczywają losy Panujących i narodów, aby Bóg Wszechmocny dopomagał do pomyślności i błogosławił całemu panowaniu Waszej Cesarskiej Mości dla sławy Cesarskiego Domu Panującego i na szczęście nas wszystkich, wiernych poddanych Waszej Cesarskiej Mości".
Po przemówieniu odprawione zostały modły o zdrowie Ich Cesarskich Mości i całego Domu Cesarskiego, przy czym chór kościelny wykonał Hymn Narodowy. Po ukończeniu nabożeństwa Ich Cesarskie Mości, podziękowawszy proboszczowi, miłościwie pożegnali się z nim.
Obok drogi Najwyższego przejazdu stali ułani Jego Cesarskiej Mości i żołnierze trzech rot Petersburskiego pułku lejb gwardii i stojących w mieście pułków piechoty Tobolskiego i Ostrołęckiego, zebrani tak jak w dniach  poprzednich, dla zobaczenia swego Monarszego Wodza, mieszkańcy miasta i straż ogniowa ochotnicza.
Wśród entuzjastycznych okrzyków uszczęśliwionych Najwyższym przejazdem przez miasto obywateli miejscowych i wojska, Ich Cesarskie Mości z Wielkim Księciem Hesskim i w towarzystwie Wielkiego Księcia Mikołaja Mikołajewicza i Świty, wyszedłszy z kościoła ,udali się dalej na miejsce polowania.(„Warsz. Dniew.").




Orszak na ul. Senatorskiej przed Kościołem św. Jakuba Apostoła w Skierniewicach





środa, 21 lutego 2024

Katastrofa budowlana w Łowiczu 1648 r. i czarownice.

LOVICIVM -widok miasta 1617 r - Civitates Orbis Terrarum..., tom VI, wyd. Georg Braun i Frans Hogenberg.

 Roczniki miasta Łowicza pisane w latach 1648-59 / Andrzej Kazimierz Cebrowski ; z łac. przeł., wstępem i uwagami opatrzył Marian Małuszyński.

Działo się w mieście Łowiczu 21 stycznia 1648 ,na cztery godziny przed wschodem słońca stało się całkiem niespodziewanie wielkie nieszczęście. W rynku Nowego Miasta znajdował się ratusz z wysoką wieżą. Na wieży czuwał nad miastem trębacz i za każdym wyliczeniem godzin na zegarze dawał znak przez trąbienie, iż stróżuje.

Wysoka i piękna wieża ratuszowa, zupełnie nagle bez żadnych znaków że się rujnuje, od fundamentów poczynając runęła .


Budynek runął, jakby  naraz zawaliło się kilka nędznych szałasów rybaków książęcych na ulicy Podrzecznej . Kryta blachą ołowianą ,pobielaną cyną wieża ratuszowa na której nie dawno zamontowano wspaniały zegar z wielką stratą i pohańbieniem dla miasta ratusz zniszczyła .

Przygniotła szesnastu ludzi śpiących wtedy w ratuszu ,czterech za łaską Boską ocalało a dwunastu w śnie życie straciło .

Nie którzy mieszkańcy przyczynę nieszczęścia upatrują w zmowie czarownic ,które siłą diabelską sprawiły to zniszczenie ,mszcząc się w ten sposób za staruszkę podejrzaną o czary i rzucanie uroków sił nieczystych. Kilka dni wcześniej staruszkę spalono na stosie a jej skrzyneczkę z drobiazgami dzień przed katastrofą przyniesiono do piwnicy pod wieżą.

Inni zaś mieszkańcy upatrują całkowitego z rujnowania ratusza w źle osadzonych fundamentach ,które nie wytrzymały ciężaru ołowiu ,którym wieżę przykryto ,wynoszącym 170 centnarów .

Nie licząc strat ludzkich ,szkodę wyliczono na 30000 zł .

Cetnar polski ,ozróżniano dwa jego rodzaje:

centnar warszawski = 160 funtów = 64,8 kilograma;

centnar lwowski = 128 funtów = 51,84 kilograma.


...słusznie się zachować Sędziowie mieli...

[...]A to naprzód na baczeniu mieć mają, żeby w tych sprawach, w których się karania na gardle do tyczy  albo na zdrowiu, roztropnie, opatrznie, rozmyślnie postępowali. Ponieważ bardzo to wielki grzech jest, pod barwą a przykryciem prawa, człowieka niesprawiedliwie stracić albo na zdrowiu jego skarać, którego sam Pan Bóg stworzył. A tak ci, którzy sądzą przy takowym uznaniu winności albo niewinności, mają Pana Boga przed oczyma mieć a pomsty się Bożej bać, ażeby Pan Bóg krwi niewinnej nie patrzył z ręką ich. Przeto wypisuje tu nauka, jakoby w takowych przygodach słusznie się zachować Sędziowie mieli[...]

Proces ,,Czarownic''

Czarownicą mogła zostać każda kobieta mieszkająca w miasteczku lub we wsi. Praktycznie nie było wśród nich szlachcianek i to tylko z tego prostego powodu, że szlachty nie można było torturować. Ofiarami zbiorowej histerii padały najczęściej wiejskie zielarki i znachorki, do których na co dzień zwracano się w potrzebie, a które w przypadku nieszczęścia czy klęski żywiołowej z łatwością stawały się kozłami ofiarnymi. I nawet jeśli początkowo uparcie broniły swej niewinności, poddane torturom wkrótce przyznawały się do winy. Gdy na człowieka spadały nagłe nieszczęście, choroba, kalectwo, zginęło dziecko, grad czy ulewa zniszczyły plony, krowa przestała dawać mleko, nie było innego wytłumaczenia: musiała stać za tym zazdrosna i złośliwa sąsiadka. Najchętniej znająca się na ziołach, leczeniu i urokach. W swych działaniach miała wsparcie samego diabła, z którym z całą pewnością spółkowała.
 Trzeba pamiętać, że polskie  miasta ,miasteczka były ubogie i miały charakter rolniczo-rzemieślniczy i w związku z tym takie izby tortur, które były na przykład w Norymberdze, w ogóle u nas nie występowały. Procesy najczęściej odbywały się na sesjach wyjazdowych na wsiach, bardzo rzadko zdarzało się, że oskarżonych transportowano do miasta. Jak kat przyjeżdżał na wieś, to najprostszą metodą było ciągnienie – ręce wiązano z tyłu za pomocą sznura, który przerzucano przez belkę i ciągnięto lub rozciągano "czarownicę" na drabinie. 


Z kar śmierci ścięcie należało do szlachetniejszych, stosowaną ja za zabójstwo, zgwałcenie i fałszowanie monety; szubienica czekała złodzieja i jego pomocników, a tylko "jeżeliby rzecz kradziona mniej niż 3 złote ważyła, a kradziestwo by się stało we dnie, u prągi ma być bit i włosy mają mu być oberznione". Wpleceniem w koło karano za mord i rozbój, stosem za czary, kacerstwo i otrucie .


tzw. księgi krwawe, w których  opisywano procesy o czary, w większości zaginęły .

/.../Wiara w przesądy i zabobony była powszechna zarówno wśród prostych chłopów, jak i wykształconej szlachty. Księżna Gryzelda Wiśniowiecka, matka Michała Korybuta opowiadała o „babach”, które przyznały się na torturach, że w celu czynienia złego w rodzinie Zamoyskich grzebały w pokojach zmarłe niemowlęta, przez co w rodzinie pojawiły się osoby dotknięte bezpłodnością/.../

/.../W Mławie w 1689 roku miał miejsce  wyjątkowy proces,  w którym oskarżono  o czary dwie kobiety. Był  zapewne jednym  z wielu, które miały miejsce w poprzednich latach. Przed sądem miejskim stanęła Marianna Kukulina, której zarzucono czyny, wyjątkowo absurdalne  z obecnego punktu widzenia. Oskarżono ją mianowicie, że „przyleciała z Szydłowa do Mławy  na gęsim jaju i cielęcej wątróbce i tam pani Cześnikowej na zdrowiu uczyniła, zalepiwszy w czeluściach pieca chlebowego włosy kobiece nato, by wygasła linja dziedziców na Szydłowie”. Drugą kobietą oskarżoną okazała się Zofia Rzeszotarska, córka mławskiego kowala. Oskarżono ją o to, że przewracając jęczmień na polu, rzucała ziarnem na owce, bydło i konia na którym jechał pan  Cześnik. Celem tych zabiegów było uśmiercenie wymienionych  zwierząt oraz, żeby „jegomości  konie się nie wiodły”, czyli  żeby się zmarnowały.

Oczywiście przeprowadzone zostało dochodzenie z zastosowaniem tortur, na których kobiety przyznały się do absurdalnych czynności. Jak opisał te zdarzenie Dominik Staszewski „jedna z kobiet przyznała się do ślubu  z samym szatanem, który po niemiecku ubrany, zawsze pod kominem siadywał”. W tym miejscu należy zadać pytanie, czy nie znalazł się nikt, wśród sędziów rozpatrujących sprawę, badających oskarżenie, który by stwierdził, że zarzuty są  absurdalne. Nikt nie odważył się dokonać wizji lokalnej i spróbować powtórzyć wyczyn jakim było przemieszczenie się na gęsim jaju/.../





niedziela, 18 lutego 2024

Działo się w Łowiczu 1556 roku/Potępienie tzw. świętokradców/



Luterankę stanu szlacheckiego, ubogą Dorotę Łazęcką i kilku żydów oskarżono o świętokradztwo i potępiono .Ubogą Dorotę spalono na stosie a Żydów ,a Żydów kazano wrzącą smołą po karkach polewać, aż w mękach pomarli.



Zjechało się 6 września 1556 roku ,duchowieństwa do Łowicza na synod kontrreformacyjny, zwołany przez prymasa Mikołaja Dzierzgowskiego ,któremu przewodniczył nuncjusz -legat Luigi Lippomano do spółki z biskupem Stanisławem Hozjuszem, by radzić w ważnych sprawach kościoła i jego wiary. Rezultatem było opracowanie i przyjęcie uzgodnionego wspólnie dokumentu ukazującego przyczyny zła istniejącego jeszcze w polskim Kościele oraz środki i sposoby jego przezwyciężenia.


Na synodzie potępiono i uznano za winnych straconych wcześniej w Sochaczewie i Płocku : ubogą szlachciankę, luterankę Dorotę Łazęcką ,spaloną żywcem na stosie , oraz trzech innych Żydów, którym Łazęcka rzekomo wydała potajemnie hostię, którą Żydzi mieli nakłuwać i z której wyciekła butelka krwi.

Czterech sochaczewskich Żydów, woźny- sługa  synagogi ,Bajnisz(Bieniasz), jego syn Jakub i dwóch braci, Józef i Jakub Socha (później w toczące się śledztwo wciągnięto także ich ojca, Trejtla), w kwietniu 1556 r. (przed Paschą) zostało oskarżonych o to, że jeden z nich, a mianowicie szames Bieniasz, namówił kobietę, Dorotę  Łabęcką (lub Łazęcką ), by ta podczas udzielania Komunii w wiejskim kościele , ukradła hostię, którą następnie oskarżeni od niej odkupili za trzy talary  oraz piękną suknię obramowaną aksamitem w kolorze czerwonym (według innych źródeł miała to być jedwabna chustka z frędzlami). 

 Śledztwo prowadzili: Franciszek Lippomano, jako wysłannik swojego kuzyna, legata papieskiego, Alojzego Lippomano, sekretarz legata Józef Oliwa (obaj Włosi), jak również łowicki burmistrz Stefan i młynarz Wojciech – delegowani przez gnieźnieńskiego arcybiskupa Mikołaja Dzierzgowskiego.

Szlachcianka wyznania luterańskiego Dorota Łazęcka ,była służącą w domu szkolnika synagogi sochaczewskiej Berka Beniasza. Długoletnia służba spowodowała, że Łazęcką z rodziną swego pracodawcy łączyły stosunki bardzo bliskie. Długo Bieniasz, Dorotę namawiał żeby jemu hostię przyniosła. W końcu dała się skusić.

Kobieta po raz pierwszy spróbowała hostię wynieść od Dominikanów. Niestety próba się nie powiodła pomimo tego, że sakrament Łazęcka już w ustach miała. Druga próba, już skuteczna, miała miejsce w Wielką Sobotę w Kozłowie.  Dorota będąc u spowiedzi do komunii przystąpiła. Następnie hostię w chustkę schowała i po kryjomu zaniosła Beniaszowi. Później Bieniasz ze swoimi wyżej wymienionymi wspólnikami przekłuwali hostię, a krew, która z niej wypłynęła, zebrali w kielichu. Część opłatkowej krwi Berek wysłał do Końskiej Woli. Tam odebrał ją Marek i do Lublina dostarczył.

Proces był bardzo szybki, Łazęcka została oskarżona o świętokradztwo, a Żydów o współudział. Chciano ową urojoną zbrodnie, oskarżenie w opinii publicznej wynieść do potęgi zbrodni rzeczywistej a i w rzeczy samej najczarniejszej ,co jednak jeszcze w tym czasie nie dało się tak łatwo do skutku doprowadzić ,bo jeszcze dosyć było w kraju oświaty ,żeby takiej bajce zaraz uwierzyć .To też gdy biskup Jan Przerębski podkanclerzy ,skarżył się królowi na ową zbrodnię męczenia hostii ,kalwin Stanisław Myszkowski złajał go i wyszydził publicznie ,że śmie takie głupstwa przed tron przynosić ,a król nakazał uwolnienie obwinionych .Mimo tego  Łazęcką spali a Żydów kazali wrzącą smołą po karkach polewać, aż w mękach pomarli....


Jan Przerębski herbu Nowina ,podkanclerzy koronny ,następnie arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski ,urodzony ok. 1519 roku, zmarł na ,,febrę ,,. 12 stycznia 1562 roku w Łowiczu. Stosownie do jego życzenia został pochowany w Kolegiacie łowickiej po prawej stronie wielkiego ołtarza ,gdzie rodzina wystawiała mu pomnik .

Osadzeni razem z żonami w płockiej wieży ,oprócz Bieniasza, który siedział w sochaczewskim więzieniu, zostali potem poddani okrutnemu przesłuchaniu .

(naturalnie nie obyło się bez tortur)



Nie mogąc znieść cierpień zadawanych podczas śledztwa przez koło tortur, oskarżeni o zbrodnię „przyznali się”  -pierwszy załamał się Bieniasz i zgodnie z wyrokiem łowickiego synodu, który właśnie wtedy obradował, zostali skazani na śmierć.
23 kwietnia, wykonano w Sochaczewie wyrok śmierci na luterance  Dorocie. Dokładnie gdzie heretyczka  spalona została nie wiadomo. Być może stos zapłonął na dzisiejszym Placu Kościuszki lub na terenie nad rzeką Bzurą.

Wyrok na Bieniaszu wykonano na rozkaz Stanisława Borka, sochaczewskiego starosty 25 maja, zaś na Trejtlu i jego dwóch synach, Józefie i Jakubie, którzy zostali przekazani wojewodzie rawskiemu Andrzejowi Sierpskiemu oraz biskupowi płockiemu Noskowskiemu -1 czerwca 1556 r. za murami Płocka. Urzędnicy  ci stanęli na wysokości zadania i prawidłowe zeznania wyciągnęli przy pomocy tortur. Ciała skazanych zostały powieszone na hakach przed trzema wjazdowymi bramami do Płocka. Według innych źródeł umęczeni Żydzi zostali spaleni na stosie. Ciał trójki skazanych (w Płocku) nie pogrzebano, tylko po egzekucji wisiały one do stycznia 1557 r. i dopiero po interwencji króla u płockiego magistratu i starosty (pismo od króla datowane w Warszawie 15 stycznia 1557 r.), zostały wydane płockiej gminie żydowskiej i pochowane. 
To był koniec tego tragicznego procesu.


/Dorota Łabęcka przyznała się przed śmiercią, że całe oszczerstwo wymyśliła,  rozpuściła wieść o sprzedaży hostii chcąc się zemścić na Beniaszu być może za nie wywiązanie się ze zobowiązań finansowych swego prawodawcy./




W styczniu 1555 - papież Juliusz III , powołał na stanowisko pierwszego nuncjusza apostolskiego w Polsce Alojzego Lippomano, który przybył do Warszawy 8 października ,dla poratowania spraw kościoła katolickiego w Polsce .Był to urzędnik bez wątpienia zręczny, ze względu na swoją pobożność i uczciwość dość szybko awansował w hierarchii kościelnej .Ale tak dalece był nie obeznany z duchem instytucji polskich ,że od razu doradzał w początkach swego przybycia ,królowi Zygmuntowi II Augustowi ,ażeby co możniejszych heretyków pościnać kazał .Sam też chciał doświadczyć siły sądownictwa duchownego i dać tym samym z niego zbawienny przykład surowości .Nuncjusz odwiedził diecezje w Gnieźnie, Poznaniu i Włocławku, Została stworzona sieć współpracy między tymi kapitułami a kanonikami popierającymi dyspozycje Soboru Trydenckiego. We wrześniu Lippomano uczestniczył w Prowincjalnym Synodzie w Łowiczu, w grudniu brał udział w Radzie Polskiej w Warszawie, charakteryzującej się wielkim antagonizmem miedzy katolikami a protestantami.

[...]Okrucieństwo to miało ustalić władzę duchowieństwa w Polsce ,ale przeciwny całkiem sprawiło skutek i zniszczyło całkowicie Biskupa Alojzego i na dworze i w narodzie :ma się rozumieć ,że tylko w oświeconej jego części .U prostactwa albowiem i ciemniej klasy ludu ,znalazła cała ta niedorzeczna historia o meczeniu hostii i krwi z niej wytoczonej zupełną wiarę i dobre przyjęcie [...]

Luigi Lippomano forma spolszczona: Alojzy Lippomano(1496-1559)Od lutego do października 1556 roku Lippomano przebywał w Łowiczu, w rezydencji arcybiskupa Mikołaja Dzierzgowskiego w Zamku .
Tam, 21 lutego, napisał długi list do Radziwiłła po to, aby nawrócić go na wiarę katolicką, lecz list ten pozostał bez jakiejkolwiek odpowiedzi.

Nuncjusz -Legat , Papieski- Luigi Lippomano z powodu żywego sprzeciwu wobec roszczeń protestanckiej szlachty i na groźby pod jego adresem, w 1558 powrócił do Rzymu .




- Ryszard Berwiński - Studia o gusłach czarach zabobonach i przesądach ludowych t.II

- Kolberg, Oskar (1814-1890)Mazowsze : obraz etnograficzny. T. 1, Mazowsze polne. Cz. 1

- ,,Lovicensis civitas, quae est archiepiscopa: gnesnensis residentia in Masovia.,,



Na podstawie dostępnych materiałów jest wielce prawdopodobne, że tak wyglądał łowicki zamek arcybiskupów gnieźnieńskich w okresie największego rozkwitu. Widok od strony południowej od strony Podgrodzia.

Wieszczowi -Lud Księżacki z Łowickiego (1927 r.)„Bo królom był równy…”.

 Księżanki z wieńcem przed mostem Poniatowskiego w Warszawie . Sprowadzenie zwłok Juliusza Słowackiego z paryskiego Cmentarza Montmartre do ...